Psychologia,
Zdrowie,

Smutki, czyli o przednówkowym spadku nastroju

4 lutego 2018

Nasza rozmowa na Stacji Zmiana, ma na celu zachęcić nas, byśmy czujniej przyglądali się temu, co się dzieje z naszymi przyjaciółmi i z nami.
Czy odczuwacie spadek nastroju na przełomie stycznia i lutego? Rozmawiamy o smutku, depresji i długotrwałym odczuwaniu spadku nastroju. Dzielimy się informacjami na temat tego, kiedy możemy zacząć podejrzewać, że mamy depresję. Jak możemy sami sobie pomóc? Oraz jak towarzyszyć przyjaciołom lub członkom rodziny w przechodzeniu depresji?
Rozpoczęliśmy od spadku nastroju, przeszliśmy przez depresję i płacz, a skończyliśmy na wyrażaniu emocji. Pomimo poważnego tematu znajdziecie na naszej Stacji dużo nadziei, życzliwości i wsparcia.
Ciekawi nas czy uważacie, że nowe technologie mogą pomóc w zmaganiach ze spadkiem nastroju? Jeśli tak, to w jaki sposób?

Aplikacja pomagająca monitorować nasz nastrój How Are You (aplikacja została stworzona na podstawie popularnego na całym świecie testu do mierzenia nastroju, którego skrótowa nazwa brzmi Panas) jest pomocna aby spróbować określać swój nastrój dzień po dniu http://bit.ly/2FJ2v38
Aplikacja dostępna jest na Android i iOS.

Można na podstawie testów Becka sprawdzić czy ma się objawy depresji, ale z interpretacją wyników lepiej zgłosić się do specjalisty
http://bit.ly/2FDrG85
http://bit.ly/2EfBdE8

Jakie powinniśmy sobie zrobić podstawowe badania krwii: http://bit.ly/2GOkYwy

Wspominamy w rozmowie podcast o chorobach autoimmunologicznych: http://bit.ly/2DWYhEn

Łzy mają różne właściwości. Tak wyglądają różne rodzaje łez pod mikroskopem: http://bit.ly/2sd7N59

Terapia pracy z ciałem Lowena: http://bit.ly/2E170tp

O płaczu terapeutycznym: http://bit.ly/2FJMQ3y

Książka o której wspomina Kasia Terrence Real
“Nie chcę o tym mówić. Jak przerwać dziedziczenie męskiej depresji” Terrence Real http://bit.ly/2E0v6QS

Jak możesz słuchać podcastu?

Możesz słuchać na tym blogu.

Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.

Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.

Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast |  RSSSpotify  | YouTube

Prosimy, oceń nasz podcast

Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.

Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.

Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:

-> Link do podcastu w iTunes

Transkrypcja:

Katarzyna: Dzień dobry. Witamy was na Stacji Zmiana. To jest podcast o tym, że coś się kończy, a coś się zaczyna.
Wita was Katarzyna Michałowska…

Tomasz: I Tomek Nadolny.

Katarzyna Michałowska: Myślicie pewnie sobie, wyglądając przez okno, że jest beznadziejnie. Podejrzewam, że jest szaro, prawdopodobnie w pewnych rejonach spadł śnieg, w niektórych nie spadł śnieg. Nasze zasoby trochę się wyczerpują, dlatego że już czekamy wiosny i myślimy sobie już o tym, kiedy będziemy jedli świeże warzywa, kiedy będziemy mogli już kupić jakieś nieszklarniane jedzenie i podejrzewam, że być może wielu z nas odczuwa spadek nastroju.
Czy ty, Tomek, odczuwasz spadek nastroju w czasie takim przednówkowym? Jak ty to widzisz?

T: Odczuwam. Jedyne momenty, w których w sposób zdecydowany mi wzrasta nastrój, to czas, kiedy jestem po jakiś sportowych wyczynach, na przykład po bieganiu i doskonale zdaję sobie sprawę, że to, dlatego że odpowiednie chemikalia krew mi wpompowała do głowy i w związku z tym mam trochę różowe okulary nałożone.
Ale to też dzisiejsza nasza podróż, poznawanie samego siebie właśnie ma sprawić, żebyśmy trochę baczniej czy czujniej przyglądali się temu, co się z nami czy naszymi bliskimi dzieje. I stąd temat dzisiejszej rozmowy.

Katarzyna Michałowska: Porozmawiamy troszeczkę na temat naszych nastroi, może troszeczkę na temat emocji, zahaczymy na pewno o depresję. Z powodu tego, że taki jest czas i wydaje nam się, że fajnie o tym porozmawiać.
To, co było ciekawe właśnie wczoraj, wysłałam taką informację na Twittera, zapytałam się, kiedy jest Blue Monday. Tę rozmowę będziecie odsłuchiwać, kiedy jest po Blue Monday, ale mimo wszystko to jest ciekawe, że ktoś tam wyliczył, że trzeci tydzień stycznia to jest ten dzień, kiedy ludzie mają największy spadek nastrojów ze względu na to, że już minęły święta i ten trzeci poniedziałek miesiąca jest bardzo trudno przeżyć i bardzo ciekawa dyskusja się wczoraj wywiązała, wszystkich nas poruszyła. Między innymi rozmawialiśmy o tym, że nikt nam nie będzie mówił, kiedy mamy mieć spadek nastroju. Więc to było w takim znaczeniu. Bardzo fajna rozmowa.
Ale rozmawialiśmy też o tym, że niektórzy często mają taki przedponiedziałkowy spadek nastroju. Jest to trudne: wejście w pracę, wejście w nowy rytm. Na pewno słabiej sobie z tym radzą, pisali, że niektórzy mają codziennie taki spadek nastroju. Więc wydaje mi się, że może my się zmagamy z tym, że słyszymy od innych, że inni narzekają na to, że źle się czują, że są zdołowani, że im się nie chce i być może to na nas wpływa i znowu my narzekamy na tych, którzy narzekają. Taki miałam wniosek po tej dyskusji twitterowej na temat Blue Monday.

T: To, że mamy wahania nastrojów, to, że na jednych bardziej a na innych mniej wpływa pogoda, światło, jest jakby powszechnie wiadome. Wydaje się, że ta pora roku, w której światła jest dużo mniej, noc jest długa i ta ciemna pora trwa już dłuższy czas, ściągamy w domach choinki, chowamy świąteczne światełka. Śniegu nie ma, a śnieg zawsze odbija światło. Rzeczywiście trochę mniejsza jest dostępność warzyw i owoców, a jeśli są, mają mniej walorów odżywczych i są dużo droższe, więc to normalne, że ich mniej kupujemy i spożywamy. Tęsknimy za słońcem, za temperaturą. Jesteśmy okutani od góry do dołu czapkami, szalikami i wiatr wieje i smog jeszcze do tego dochodzi. To wszystko sprawia, że rzeczywiście trochę więcej kawy pijemy, jakoś staramy się sobie radzić.
Problem jest wtedy, kiedy taki nastrój wpływa mocno na to, jak się zachowujemy i jak pracujemy. To też wpływa na naszą produktywność. W pracy gorzej nam idzie robienie projektów czy realizowanie jakiś celów. To widzą też nasi szefowie. Oni też często mają swoje humorki.
Problem się też zaczynam, kiedy to zaburza nasze działanie. Myślę, że też po części jest odpowiedzialne za to, że postanowienia noworoczne są podejmowane w najgorszym momencie, w którym mamy najgorszą motywację do czegokolwiek, więc zaraz, trzy tygodnie już się wysypujemy z tych postanowień, bo po prostu jest ciężko, kiedy nie ma się motoru. Jeśli to w dużym stopniu zaczyna wpływać na to, w jaki sposób się zachowujemy, zaczynamy zaniedbywać pewne rzeczy. Jeszcze na dodatek to się utrzymuje dłużej, czyli na przykład dwa tygodnie, mówi się, że dwa tygodnie to jest taka granica, to wtedy można by było się zastanawiać, czy to przypadkiem nie tylko jest depresyjny poniedziałek, ale czy nie mamy depresji, bądź epizodu depresyjnego, bo i takie jest rozróżnienie. Wśród psychologów, psychiatrów często jest taki podział na tak zwany epizod i dużą depresję. Nie wiem, ilu z was to dotyczy, niewiele osób się ma odwagę publicznie o tym mówić, ale podobno to dotyczy bardzo dużej części populacji. Epizody depresyjne dotykają więcej niż połowy populacji ludzi, więc to po prostu jest taki problem, który się zdarza.
To, co chciałbym, żebyśmy jasno powiedzieli, nie jest to problem, który należy lekceważyć. Nie jest to rzecz, którą można sobie powiedzieć: “A przejdzie”. Różnie jest. Jednym przechodzi, bo pobiegają, a innym nie. Bo w sumie nie wiadomo, dlaczego niektórym to przechodzi. Niektórym to przechodzi i tyle. Zaczynają się zajmować czymś innym. Znajdują siły wewnątrz albo na zewnątrz albo ktoś inny im pomoże nawet o tym nie wiedząc. Jakoś po prostu z tego spokojnie wychodzą. Niektórzy nie wychodzą.
Depresja zakłóca patrzenie na nasze potrzeby życiowe. To jest problem, którego nie można lekceważyć, tylko warto być czujnym na własne zachowania, to, co się dzieje wewnątrz nas, jak i na to, jak się zachowują osoby blisko nas. Wiele osób wstydzi się pójść po pomoc, to jest duży problem. Istnieje możliwość sięgnięcia po pomoc psychologiczną albo psychiatryczną. Aczkolwiek nie ma czegoś takiego, jak skuteczne, stuprocentowe lekarstwo na to, żeby wyleczyć.
Wydaje nam się, że to jest problem poważny, ale też z drugiej strony często jest też tak, żeby już nie przechylać, nie pójść w bardzo poważny ton, to ja uważam, że często wielu z nas wyolbrzymia swój jednodniowy kiepski nastrój, obniżkę formy, złe samopoczucie spowodowane różnymi rzeczami i zaraz daje temu etykietkę depresji. Wydaje mi się to przesadą.
Myślę, że rozmowa, którą Kasia miała na Twitterze, jest pod tym względem bardzo fajna, bo pokazuje właśnie, jak różnie do tego podchodzimy.

K: Znalazłam taki fragment w książce, który podsumowuje temat depresji i w jakiś sposób nawiązuje do tego. Jest to książka Terrence’a Reala “Jak przerwać dziedziczenie męskiej depresji” i on mówi o czymś takim, że ocenia się, że każdego roku zmaga się z depresją jedenaście milionów osób. Związane z nim obniżenie wydajności pracy, połączone z wydatkami na leczenie kosztuje Stany Zjednoczone ponad czterdzieści siedem milionów dolarów rocznie. Kwotę porównywalną z kosztami chorób serca.
Chociaż akurat te wydatki, które zostały tutaj przedstawione, są z początku naszego wieku, więc podejrzewam, że teraz te wydatki są jeszcze większe, bo rozumiecie, książka, bardzo dobra zresztą książka, ale…

T: To są dane…trzeba byłoby też popatrzeć na populację Stanów Zjednoczonych.

K:…te wydatki są już większe. A mimo to w większości przypadków depresja nie jest diagnozowana. Jakieś 60-80% chorych nie otrzymuje żadnej pomocy. Cisza wokół depresji jest tym bardziej uderzająca, że jej leczenie dobrze rokuje. Według obecnych ocen, psychoterapia w połączeniu ze środkami farmakologicznymi pozwala na poprawę stanu zdrowia 80-90% pacjentów z depresją o ile zwrócą się o pomoc. Akurat to napisał Terrence Real autor książki: “Nie chcę o tym mówić. Jak przerwać dziedziczenie męskiej depresji”. Jeszcze za chwilę coś więcej o tym powiem.
Ale w każdym razie myślę sobie o tym, że sprawa niby jest prosta. Tak jak mówisz, załóżmy te dwa tygodnie, już góra sześć tygodni zmaga się z wyraźnym spadkiem nastroju, z tym, że jest mu trudno zmobilizować się, funkcjonować na zadawalającym poziomie, może ten spadek trzeba też ocenić względem pór roku, ale jeżeli się to dzieje tak długo, to teraz warto by było udać się po pomoc. I tutaj, dlaczego są miliony książek napisanych o depresji, miliony blogów, ludzie się tym dzielą? Bo nie jest to proste. Tę decyzję, żeby podjąć, żeby poprosić o pomoc, przełamać w sobie wstyd, przełamać w sobie lęk przed oceną, przed wykluczeniem społecznym. Naprawdę potrzebny jest bardzo duży krok odwagi wewnętrznej i niestety społeczeństwo nie pomaga nam w tym. Po prostu ludzie wokół nie mówią: “Chorujesz na depresję? Ja też kiedyś chorowałem”. Ludzie nie dzielą się tym, nie rozmawiają. Nie mamy tego miejsca wsparcia do tego, żeby powiedzieć o tym, że mam z tym problem. Często ludzie mówią: “Weź się w garść”…

T: Głowa do góry.

Katarzyna Michałowska:…”głowa do góry. Rusz się” i tak dalej. Kiedyś ktoś zrobił bardzo fajny przykład. Może nasi słuchacze gdzieś się z tym spotkali. Jednym z takich pomysłów jest: wyobraźmy sobie, że ta osoba nie ma nóg i my mówimy do niej “No wstań, no chodź”…

T: Poskacz sobie.

Katarzyna Michałowska:…”poskacz sobie. Weź się w garść”. To jest taka sytuacja.
Ale wiem, że…podejrzewam, że wielu naszych słuchaczy ma dużą empatię, ma dużą świadomość swoich emocji i ma dużą wiedzę na temat tego, co się dzieje w emocjach, ale mimo to społecznie ciągle wykonujemy jakąś pracę, żeby załapać, że to nie jest wstyd, że to tak bywa czasami, że to jest chemia w mózgu, że tę chemię czasami trzeba uzupełnić. Inna sprawa, że ta chemia w mózgu nam się wypotrzebowuje, bo tak funkcjonujemy, bo z takich rodzin pochodzimy, mamy mniejsze narzędzia w naszych plecaczkach, żeby radzić sobie z emocjami i różnymi myślami. Ale jednak powiedziałabym, że potrzebujemy takiego wsparcia dla innych, żeby im powiedzieć, że zdarza się.

T: Ja bym sięgnął do tego, żeby popatrzeć na zespół objawów, który temu towarzyszy i prawdopodobnie tutaj jest wyjaśnienie, dlaczego tak trudno, żeby osoba, która cierpi zwróciła się o skuteczną pomoc. Dlatego że jednym z objawów jest, po pierwsze, obniżenie nastroju. To jest zawsze najbardziej widoczne i to sami widzimy i często to wyrażamy. Ostatnie badania pokazują, że wyrażamy to także na Twitterze, ale też na Instagramie. Inaczej robimy zdjęcia, kiedy mamy epizod depresyjny. Używamy innych kolorów, filtrów. Często nie ma na nich ludzi. To jest bardzo ciekawe spostrzeżenie badaczy.
Ale smutek, przygnębienie to jest jedno, ale też spada nam samoocena z poziomu, który mieliśmy wcześniej. Jeśli dotychczas mieliśmy niezbyt wysoki, to jeszcze bardziej nam spada. Nie wierzymy w siebie. Poczucie takiej beznadziei. Poczucie pesymizmu co do jakichkolwiek efektów działań.
Więc, jeśli to zbierzemy, widzimy, że osoba, która w ten sposób samodiagnozuje siebie, jest niezdolna do odczuwania przyjemności, ma różne zaburzenia, na przykład snu czy łaknienia, to raczej będzie skłonna do szukania tych przyczyn w sobie. Na przykład w tym, że źle śpi albo w tym, że jest chora albo że nie ma apetytu. Po prostu ma przyćmioną możliwość widzenia tego, że można pójść po pomoc, zapytać się, czy ktoś nie zna dobrego terapeuty, wziąć pod uwagę środki farmakologiczne zapisane przez psychiatrę. Że można podjąć kroki A, B, C i zobaczyć, czy to nam coś poprawi.
Także ja bym szukał tutaj wyjaśnienia, dlaczego większość osób nie sięga po pomoc. Po prostu dlatego że nie wierzą, że to ma sens i tak się wtedy trochę kręcą w kółko.
Cudowne jest to, że wiele osób mimo to z tego kółka zaklętego wychodzi. To jest super. Aczkolwiek jeśli jesteście empatycznymi osobami, to wyobraźcie sobie, bo musi siedzieć w głowie, w sercu takiej osoby, która akurat jest w tym kółku, w tym wirze i tak kręci się wokół siebie, bo jest jej coraz gorzej, a z drugiej strony nie widzi kompletnie sposobu, w jaki mogłaby z tego wyjść. Tu jest potrzebny drugi człowiek.

Katarzyna Michałowska: Jeżeli tak jest i jeżeli ktoś dłuższy czas odczuwa te rzeczy, o których mówił Tomasz, warto by było teraz przyjrzeć się sobie. Po prostu poprosić o pomoc, żeby z jakimś przyjacielem albo przyjaciółką przegadać tę sprawę.
Jest taki przykład, który mówi o tym, że tak jak mamy konia, wóz i woźnicę, można tu zrobić metaforę, że koń to są nasze emocje, woźnica to jest nasz umysł, a wóz to jest nasze ciało. Jeżeli ten wóz nie jedzie albo zwalnia, to któreś z tych trzech elementów trzeba naprawić albo zregenerować albo przyjrzeć się jej. Czasami może się okazać, że musimy zrobić sobie jakieś podstawowe badania, jeżeli chodzi o nasze ciało. Na przykład zrobić sobie OB, morfologię, takie podstawowe badania, albo na przykład TSH. Bardzo często, jeśli chodzi o kobiety, to problemem jest niedoczynność tarczycy, która powoduje niestety takie objawy jak właśnie depresja. Albo tak jak dziewczyny tutaj były i w podcaście mówiły o chorobach autoimmunologicznych, że pewne choroby autoimmunologiczne objawiają się depresją. Więc też warto tutaj, jeśli jeszcze nie jesteśmy gotowi zgłosić się po pomoc psychologiczną, to warto podejść do swojego lekarza pierwszego kontaktu i powiedzieć, że ostatnio tak i tak to wygląda, że chciałbym zrobić na przykład badania krwi, morfologię czy TSH. To jest coś konkretnego, co można zrobić.

T: Z drugiej strony bardzo ważne jest, aby pamiętać, że psychologia mówi, że w depresji jest ograniczona reaktywność nastroju, a to oznacza, że nie ma możliwości pocieszenia osoby, która jest w depresji. Więc zachowujecie się całkiem normalnie, kiedy, widząc osobę smutną, szukacie przyczyn: co się stało. To jest takie podstawowe. A w depresji często jest tak, że nie ma określonej przyczyny. Wcale nie musi to być zdarzenie tragiczne, smutne. Po prostu nie do zlokalizowania może być przyczyna. Może być zespół różnych przyczyn.
I z drugiej strony pamiętajcie, że bezskuteczne są próby pocieszenia. Normalnie, kiedy to nie jest stan chorobowy, czyli kiedy jest tak zwany smutek, to właśnie da się odwrócić uwagę od smutku, przerzucić na coś innego i następuje zmiana nastroju. To jest właśnie zasadnicza różnica pomiędzy smutkiem a depresją, że depresja jest niepocieszalna w tym danym momencie, a smutek jak najbardziej. Możecie kogoś zabrać ze sobą na pizzę, pójść do restauracji, pogadać i rzeczywiście ta osoba jest w stanie odwrócić uwagę od swoich problemów i zacząć funkcjonować normalnie. To jest właśnie ta różnica i dobrze by było, gdybyście o tym pamiętali, że to nie wynika z waszej nieumiejętności niesienia pomocy. Tylko to tak jest.

K: Tymi słowami dotykasz kwestii pracy z sobą. Jeżeli towarzyszymy osobie, przyjacielowi, partnerowi, który ma depresję, trzeba odpuścić sobie w środku. To jest trudne, my siebie obwiniamy, że nie umiemy pocieszyć albo sprawić, żeby ta sytuacja zmieniła się.
I to jest prawda. Czasami nie umiemy tego sprawić.
Jedną z rzeczy, którą możemy zrobić, też miałam kilka takich doświadczeń, że zarejestrowałam ją do dobrego psychologa albo powiedziałam, że tutaj i tutaj możesz się zwrócić o pomoc, a potem zapytałam: czy już się zapisałaś, zapisałaś, czy mogę z Tobą pójść, ze względu na to, że to jednak też jest problem wydatkowania tej energii, więc to pierwsze popchnięcie może być przyjacielskie. Wydaje mi się, że to moglibyście zrobić, jeśli macie kontakt z osobą, która ma taką sytuację albo wy, jeżeli macie, możecie prosić przyjaciel: chodź ze mną. Bo trudno jest samemu, człowiek się obawia, więc fajnie okazać komuś praktyczną pomoc.
Jedną z rzeczy, która przyszła mi do głowy, kiedy mówiłeś o smutku i którą chciałabym się podzielić to taka myśl, którą zawsze mówię osobom, które mają takie pytanie: co ja mam zrobić? Zawsze jest to pytanie, bo my jednak jesteśmy ludźmi kultury zachodu, która jest skierowana na cele, zadania: co ja mam zrobić? Czasami po prostu nie można nic zrobić, ale w sensie takim, że zrobić, ale inaczej. Może wam to pomoże. Mnie zawsze inspiruje taki fragment z Pisma Świętego, który mówi: “Płaczcie z płaczącymi, radujcie się z radującymi”. To mi się kojarzy, że czasami trzeba po prostu popłakać z kimś. Wiem, że nie lubimy tego uczucia smucenia się. Nie chcemy się smucić. I to jest dziwne, bo to też jest jedna z podstawowych emocji, którą mamy w sobie: smutek. I to już jest bardzo skomplikowane. Na pewno czujecie to, że fakt, że my nie chcemy tego smutku odczuwać, powoduje, że będziemy kogoś pocieszać, a może, jeżeli ktoś jest smutny przez jakiś czas, spędzenie z nim czasu i posmucenie się i popłakanie, spowoduje, że przyjdzie radość, przyjdzie wesele.
Niestety przez to, że my ogólnie wypieramy emocję smutku, emocję przygnębienia powoduje to, że to się kumuluje. To mam taką jedną myśl.
Ale jeszcze wracając do tematu depresji, chciałam zwrócić uwagę na fakt, że bardzo często depresja jest kojarzona z kobietami. Ze względu na to, że często u mężczyzn postrzegamy depresję jako coś niemęskiego. Przeczytam wam taki fragment tej książki, do której zaglądam:
“Wolimy nie dostrzegać depresji u mężczyzn, ponieważ choroba ta jest postrzegana jako niemęska. W przekonaniu wielu osób depresja oznacza podwójne piętno: choroby psychicznej i kobiecej emocjonalności. Kobieta, pozostająca w związku z mężczyzną cierpiącym na depresję, często staje wobec bolesnego dylematu. Może albo stawić czoło problemowi partnera ryzykując, że go w ten sposób jeszcze bardziej upokorzy, albo wspólnie z nim udawać, że wszystko jest w porządku, co nie rokuje nadziei na poprawę.
Mężczyzna postrzega depresję jako stan kompromitujący i zawstydzający, więc najczęściej pozostaje nierozpoznana ani przez niego, ani przez jego otoczenie. A przecież oddziaływanie tego ukrytego zaburzenia jest przytłaczające, no i tak właściwie dotyczy całej rodziny.”
Akurat ta książka mówi więcej na temat męskiej depresji, tego, jak w rodzinach ukrywamy to, że mężczyzna ma depresję i jak on sobie z tym radzi i są pewne zachowania, które są destruktywne dlatego, żeby radzić sobie z depresją na przykład: pracoholizm, alkoholizm, różne “holizmy” w naszym życiu. Bardzo często one dotykają mężczyzn. Ten autor więcej o tym mówi i pokazuje też statystyki.
To jest ciekawe. Ja chciałam się ciebie, Tomek, zapytać, czy masz takie obserwacje rozmawiając z facetami, że depresja jest raczej wstydliwą rzeczą, czy raczej widzisz, że rozmawiają na ten temat?

T: Ja bardzo lubię rozmawiać o poważnych rzeczach. Nawet kiedy spotykamy się towarzysko na gadki-szmatki, to rozmowa bardzo szybko schodzi na tematy, które mnie interesują. Jednym z nich jest depresja. Bardzo trudno się o tym rozmawia i mało osób, które znam, a które miewały takie problemy, chce o tym rozmawiać. Widać, że ten proces dojrzewania w głowie do tego komunikatu jest bardzo częsty, a naprawdę warto wiedzieć, że czasami to wynika z chemii, z neuroprzekaźników, z pogody, z tego, że już wcześniej miewaliśmy epizody depresyjne, więc ryzyko, że będziemy je mieli po raz kolejny, wzrasta, czasami tak mamy zbudowany organizm…

K: A jeżeli chodzi o sen? Czy to też wpływa na to?

T: Podobno bezsenność lub bycie nieustannie sennym jest jednym z objawów depresji. Na pewno depresja jako taka zaburza nasze funkcjonowanie, więc zaburza na przykład nasze funkcjonowanie w rodzinie, zaburza nasze relacje z współmałżonką czy współmałżonkiem z dziećmi. Na przykład różne nasze zajęcia pozazawodowe czy szkolne cierpią na tym, bo nie mamy mobilizacji, nie mamy motoru do działania.
Także to się po prostu zdarza i bardzo optymistyczne jest to, że w większości przypadków można naprawdę bardzo skutecznie pomóc i jakby ten opór, żeby o tym pogadać z kolegą, jest zupełnie bez sensu.
Mam też wrażenie, że bardzo dużo mężczyzn… kobiety być prawdopodobnie też, ale chyba lepiej się z tym kryją…bardzo dużo mężczyzn nadużywa alkoholu, żeby poprawiać sobie nastrój…

Katarzyna Michałowska: Dokładnie. O tym jest ta książka.

T: A jeśli to się nawarstwi jeszcze…jest coś takiego jak dystomia, tak?

Katarzyna Michałowska: Dystymia.

T: Dystymia czyli taka depresja, która…taki nastrój stały, który nam już ponad dwa lata trwa i to też jest dość powszechne. Jeśli do tego dołożymy, że na stałe się nauczymy radzić z tym objadaniem albo piciem albo papierosami, no to właściwie jesteśmy ugotowani w sensie takim, że problem zaczyna gonić problem, zaczynamy wpadać w kilka różnych problemów, z którymi, żeby potem sobie poradzić, musimy po kolei wszystkie brać za rogi. Będzie tego dużo. Prawdopodobnie ktoś z was, kto tego słucha, może właśnie tak działa, że jakoś sobie radzi dzięki temu, że, na przykład, jest pracoholikiem albo jest alkoholikiem, w sensie takim, że używa alkoholu nie po to, żeby od czasu do czasu miło spędzić czas i rozweselić się czy rozluźnić się, tylko stale sobie tym pomaga. To jest taka rzecz, którą ja widzę wśród osób, z którymi nam do czynienia.
Warto po prostu uczciwie spojrzeć w lustro i od czasu do czasu zrewidować swoje zwyczaje.

Katarzyna Michałowska: Ten autor, on przywołuje też statystyki: uzależnienie od substancji, nadużywanie alkoholu – 12% mężczyzn, kobiety 6%; uzależnienie alkoholowe 20% u mężczyzn, 8% u kobiet.
I on tutaj taką teorię wysnuwa w tej książce, że alkohol jest najtańszym antydepresantem, który łagodzi objawy depresji i bardzo często, jeśliby problem alkoholowy zacząć leczyć od zdiagnozowania depresji u tej osoby, byłoby to nawet lepsze, w sensie takim, że on tam podaje bardzo dużo statystyk i przykładów mężczyzn, którzy zmagają się z depresją i radzą sobie w taki sposób, że piją alkohol.
Ciekawe bardzo.

T: No właśnie, a w momencie…jedni…to już kiedyś mówiliśmy o tym, że jedni szybciej, inni wolniej, bardziej skutecznie lub mniej skutecznie wpadają w jakikolwiek nałóg i w momencie, kiedy trwa to długo, no to sami wystawiacie się na ryzyko, że połączycie sobie w mózgu te rzeczy. Na przykład w momencie, kiedy mam słaby nastrój, a przychodzi taki czas, kiedy mam go codziennie, to sięgam po rozweselacz czyli rozweselacz sprawia, że później bez rozweselacza już nie potrafię. Starajcie się nie dojść już do tego etapu, a jeśli jesteście to czas najwyższy sięgnąć po profesjonalną pomoc i nie ma tutaj co czytać smutnych książek, czy chodzić na smutne filmy do kina i utwierdzać się w przekonaniu, że inni mają też tak źle jak my, tylko czas najwyższy coś z tym zrobić.

K: Zgadza się, zwłaszcza, że Polska jest jednym z takich lepszych krajów, która wprowadziła dobrą terapię i naprawdę są świetne grupy terapeutyczne i to jest darmowa terapia, z której można skorzystać przez NFZ, żeby włączyć się w taką grupę terapeutyczną i poradzić sobie z tym problemem. To jest bardzo ciekawe. Nie wiem, czy w innych krajach…gdzieś czytałam takie statystyki, że, jeśli chodzi o ten blok wschodni, Polska bardzo szybko wprowadziła taki program i on jest naprawdę skuteczny. On się składa z kilku kroków i są duże sukcesy, jeśli chodzi o pomoc ludziom, którzy oczywiście chcą sobie pomóc, to jest to realne.

T: Jest tak zwana interwencja kryzysowa, po którą możecie sięgnąć. Są też przychodnie, w których możecie z NFZ-tu skorzystać z terapii. Najczęściej jest tak, że trzeba trochę poczekać aż się zwolni miejsce dla was, ale warto. Nie jest przeszkodą to, że, jeśli powiecie, że nie macie pieniędzy na terapeutę, nie powinno to być przeszkodą, dlatego że można sięgnąć po darmową terapię i również dostać leki z refundacją, więc moim zdaniem koszty jest to wymówka, żeby się tym nie zająć.

Katarzyna Michałowska: Jedną z ciekawostek, którą znalazłam, w czasie przeszukiwaniu informacji na temat tego tematu, to wyobraźcie sobie, że znalazła się pierwsza, polska, aplikacja pomagająca ludziom w depresji i innych problemach emocjonalnych. Bardzo prosta w obsłudze, nazywa się “How are you”, też sobie ją zainstalowałam. Po prostu monitoruje nasz nastrój. Jest ona stworzona z myślą o osobach cierpiących z powodu depresji, lęków, stresów, zaburzeń nastroju, zaburzeń afektywnych, zaburzeń dwubiegunowych oraz obsesyjno-kompulsywnych. Monitorujemy sobie nasze wahania nastroju i można tam później, jeżeli idziemy do naszego psychologa czy terapeuty, to też on może sobie przejrzeć tę aplikację i nasze wyniki w tej aplikacji. Więc ciekawe bardzo, bo można tam to co jakiś czas mierzyć albo codziennie o tej samej porze albo w różnych godzinach, przez dłuższy czas i ona też monitoruje, kiedy powinniśmy się skontaktować z profesjonalistą. Ciekawe, bo też dowodzi, że technologia wychodzi naprzeciw temu, żeby pomóc ocenić, bo może pędzimy i niekoniecznie…bo tak jak mówię, czasami jest to tylko obniżenie nastroju, bo tak jak teraz, jest luty i jest smutno, czekamy na wiosnę, jest tak zwany przednówek.
Teraz sobie zażartuję, jak moja babcia mówiła, że jak ktoś nie zszedł na przednówku, to będzie żyć. Bo przednówek jest takim trudnym etapem w życiu człowieka, zwłaszcza dla osoby starszej, dlatego że już ma pewne mikroelementy spożytkowane, nie żyjemy w ciepłych krajach, nie mamy cały czas dostępu do super słońca i świeżych warzyw. Żyjemy w takim cyklu, ale, jeżeli przeżyjemy przednówek, przyjdzie wiosna, zacznie się zielenić, no to już wtedy cały rok przeżyjemy.

T: Bardzo ciekawe jest to, że osoby, które, pomimo że są w depresji, nikomu krzywdy nie robią bardziej niż inni, wręcz odwrotnie, nie chce im się robić czynów zabronionych, to w społeczeństwie nadal pokutuje pewne tabu, pewne przesądy na ten temat. Wszelkie zaburzenia psychiczne są traktowane bardzo podejrzliwie. Dobrze, że parę osób ze świata celebrytów podzieliło się, ja pamiętam Marię Peszek czy Kamila Sipowicza czy Danutę Stenkę, którzy się dzielili swoimi własnymi obserwacjami na temat przechodzenia depresji, bo to sprawiło, że parę osób poczuło, że to nie jest nic, co sprawia, że nie mogliby być osobami normalnie funkcjonującymi w społeczeństwie. I to jest bardzo ważne, żebyście nie stygmatyzowali, żebyście dawali wsparcie, i sobie i innym w takiej sytuacji, żebyście przypadkiem nie próbowali myśleć, że to jest coś, co w jakikolwiek sposób sprawia, że człowiek jest gorszy. To jest tak powszechne zjawisko, tak częste i tak wielu z nas musi się z tym borykać, że prawdopodobnie gdzieś wśród naszych znajomych czy rodziny takie rzeczy się po prostu zdarzają. A skoro się zdarzają, to trzeba się z nimi zmierzyć i trzeba wiedzieć, gdzie pójść po pomoc, poszukać, zadzwonić i zawsze być gotowym podania komuś adresu, gdzie można skutecznie otrzymać pomoc. Sami nie próbujcie być terapeutami, to nie jest najlepszy pomysł.

Katarzyna Michałowska: Podzielę się też takim osobistym odkryciem czy myślą, która pozwoliła mi dawać innym łaskę w tej dziedzinie. Bo tak samo jak każdy z nas jest inny, jeżeli chodzi o na przykład budowę mięśni, każdy z nas, jeden ma bardziej rozbudowane mięśnie rąk, drugi jest bardziej umięśniony na nogach i wiadomo, że nie możemy się tutaj porównywać, bo to będzie genetyczne, w jaki sposób te mięśnie się rozbudowują i jaką ktoś ma sylwetkę. Jeden ma predyspozycje do skoku wzwyż, a inny do gry w siatkówkę, a trzeci do biegania. To po prostu jest takie obdarowanie. Tak samo, jeśli chodzi o nasz układ nerwowy. Nasz układ nerwowy jest pewnym darem i jedni mają bardziej wrażliwy ten układ nerwowy, a inni mają bardziej stabilny układ nerwowy, może w taki sposób. A ci, którzy mają ten bardziej wrażliwy, mogą nam opowiedzieć pewne rzeczy. To są zazwyczaj ci, którzy piszą piękne wiersze, w cudowny sposób opowiadają świat. Mają różne, ciekawe przemyślenia, z których korzystamy. Wydaje mi się, że super jest to akceptować, żeby myśleć sobie: “Ok, każdy z nas jest inny, w taki szczególny, unikalny sposób stworzony. I każdy ma inny sposób odbierania rzeczywistości”. To też pomaga wtedy, żeby wesprzeć lub mieć siłę do wsparcia. Albo też samemu sobie dać łaskę, żeby nie porównywać się z innymi. Niekoniecznie muszę być dobrym biegaczem, jeśli jestem dobra w siatkówkę. Nie mogę się z biegaczem w tej samej linii ustawić. Tak samo jeśli chodzi o nasz układ nerwowy. Niektórzy naprawdę są bardzo wrażliwi na krzywdę, bardzo wrażliwi na jakieś rzeczy, które się dzieją i nie można zabrać im tego prawa. Tak jest. Mogą być nawet bardzo wrażliwi na to, co się dzieje w polityce; będzie ich to bolało, po prostu fizycznie bolało. I tak jest, bo po prostu ktoś ma wrażliwy układ nerwowy. Dajmy sobie do tego prawo, nie myślmy o tym, że jesteśmy dziwni, wykluczeni. Każdy z nas jest po prostu inaczej skonstruowany.

T: Osobiście powiem, że jestem przekonany, że w życiu miałem takie momenty, które można nazwać epizodami depresyjnymi. Jest to stan nieszczególny, dlatego że, kiedy jest się w jego środku, naprawdę trudno o jakąkolwiek nadzieję, trudno też ją dostrzec. Każde słowo, które jest wypowiadane przez życzliwe nam osoby: “No nie martw się. Jutro będzie lepiej”, jeszcze tylko pogłębiają ten stan i nic nie pomagają.
Na całe szczęście u mnie jakoś to przechodziło. Nie wiem, czy za moją zasługą, czy tak mam zbudowany organizm, że on wyrównuje poziomy melatoniny i różnych takich rzeczy. Jakoś się udawało. Ale trzymam sam za siebie kciuki, żeby to mi nie zdarzyło się przypadkiem na dłuższy czas.
Ale, jeśli ktoś z was takie doświadczenia ma za sobą, to ja naprawdę bardzo współczuję, ale może też chciałby się w jakiś sposób podzielić doświadczeniami, może ma jakieś sposoby, jest w stanie powiedzieć, co właściwie wtedy robić, jak to się stało, że z tego wyszła.
Mamy jedną koleżankę, która na swoim blogu pisała o tym dość szeroko. Brawo za odwagę.

Katarzyna Michałowska: Tak.

T: Im więcej takich głosów, im więcej szczerze i normalnie będziemy o tym rozmawiać, bo problem jest bardzo powszechny, bardzo normalny, więc nie ma co z tego robić jakiejś zaklętej opowieści, której nie wolno wypowiadać. To nie jest Lord Voldemort, tylko to jest depresja, czyli coś co się przydarza wielu z nas. Również ja nie byłem wolny od tego typu rzeczy i czasami, kiedy na przykład trzeci czy czwarty dzień kompletnie nie mam mocy, nie chce mi się nic i mam fatalny nastrój, to obawiam się, czy to mi się nie przeciągnie dalej. Na szczęście u mnie to się po paru dniach kończy. Ale nie życzę nikomu. Jeśli ktoś nie miewa tego typu momentów, to jest bardzo szczęśliwym człowiekiem.

Katarzyna Michałowska: Ja jeszcze chciałam się podzielić taką obserwacją, którą miałam. Lubię też obserwować to z punktu widzenia kulturowego, w ogóle sferę wyrażania emocji z punktu widzenia kulturowego. Powiem wam, że kiedyś obejrzałam turecki film, w którym była sytuacja, w którym była rodzina, która miała syna jedynego i ten syn wypłynął w morze. Były dosyć duże fale i w pewnym momencie ten syn zatonął, utopił się. Straszna tragedia w tym filmie i cała rodzina, którą dotknęła ta tragedia, ona po prostu przez piętnaście, dwadzieścia minut w tym filmie, od razu po tym, jak się to wydarzyło, niosąc to ciało dziecka, płakała takimi rzewnymi łzami. W moim odczuciu nawet wydzierała się, darła się, lamentowała. I powiem ci, że oglądałam ten film i czułam się, jakbym była wbijana w fotel, ponieważ czułam ogromny dyskomfort. Zastanawiałam się, czemu ja czułam taki dyskomfort. Ale z drugiej strony ta moja racjonalna natura podpowiedziała, że to jest oczywiste, że, jeżeli ginie dziecko, to płaczesz, rozdzierasz serce, jesteś przerażony, chcesz to wypłakać…

T: Ale u nas na przykład kulturowo nie wypada aż tak rozpaczać.

Katarzyna Michałowska: I o to właśnie mi chodzi. Spotyka cię jakaś tragedia, tracisz pracę albo coś się stało, ktoś bliski ci zmarł albo dotyka cię rozstanie i płaczesz długo, to bardzo często w naszej kulturze mówią: “No nie płacz, weź się w garść, przestań”.

T: Do tego dodaj to, że, kiedy jesteś mężczyzną, oczekiwania społeczne są takie, że ty w ogóle nie powinieneś się mazać…

Katarzyna Michałowska: No tak.

T:…ty masz być dzielny, zawsze. A w momencie, kiedy teraz jest więcej mężczyzn, którym udaje się opowiadać o swoich uczuciach, wyrażać je na zewnątrz, to są posądzani o zniewieściałość albo o metroseksualizm. No nie…

Katarzyna Michałowska: To jest wielkie kłamstwo.

T:…Oni robią dla siebie coś bardzo zdrowego. Uczą się porządnie i normalnie wypowiadać swoje emocje, pokazywać je na zewnątrz.
Pamiętajcie, że, jeżeli jesteście zdegustowani, że ktoś zapłacze publicznie albo mówi, że jest mu źle, to nie gorszcie się tym. Być może to jest wielki dorobek tej osoby, że już to potrafi. Popatrzcie też, w jaki sposób wychowujecie swoje dzieci, jak traktujecie swoich przyjaciół, czy ich strofujecie za to, że są zbyt otwarci ze swoimi uczuciami. A może doceńcie, może po prostu przytulcie…

Katarzyna Michałowska: Tak, chociaż powiem ci Tomek, że to, co mówisz, jest bardzo trudne, dlatego że właśnie kulturowo mamy…

T: Właśnie dlatego mówimy o tym w naszym podcaście.

K: Bo chodzi mi o to, że tutaj trudne jest to, jeżeli ktoś nie przepracuje sobie pewnego procesu w głowie i nie zapyta się siebie samego, dlaczego mnie to rusza, dlaczego nie lubię, kiedy ktoś płacze, dlaczego odczuwam dyskomfort, skąd wziąłem to kłamstwo? Nazywam to bezpośrednio, ludzie po prostu zostali okłamani, bardzo często przez swoich rodziców. Od małego dziecka słyszą: Nie płacz. Nie mazgaj się. I po prostu rodzice okłamali dzieci, że mają się nie mazgaić, a później człowiek będąc dorosłą osobą ma mega kłopoty. Między innymi ze względu na to, że łzy…jeśli sobie poczytacie o tym, jakie właściwości mają łzy, jaką potrafią być…

T: Po co w ogóle ewolucja to wymyśliła.

Katarzyna Michałowska: Po co Pan Bóg nam to dał? Po prostu, żebyśmy płakali, po to, żeby nasz układ sam się regenerował.

T: Płacz jest dla emocji czymś takim jak sen dla mózgu.

Katarzyna Michałowska: Dokładnie i na przykład jest tak, że, jeżeli ktoś był w żałobie i nie wypłakał tych łez, które powinien wypłakać, później ta sytuacja się kumuluje i być może spotyka go jakaś choroba autoimmunologiczna albo coś się zadzieje, na przykład zawał serca. Dlatego płaczcie z płaczącymi, jeśli ktoś płacze, zapłaczcie z nim. Albo nic nie mówcie, on nie potrzebuje rad, nie potrzebuje rozwiązań, jak ma sobie z tym poradzić, tylko to jest przejście przez etap emocji. Na przykład jak dziecko, wiem, że mam jest też trudno, kiedy dzieci płaczą, ale to jest bardzo zdrowa reakcja. Dziecko płacze, bo jest smutne.

T: Bo jeszcze się nie nauczyło inaczej wyrażać emocji.

Katarzyna Michałowska: Bo jeszcze go nie zepsuliśmy.

T: W przypadku, kiedy jest się małym dzieckiem, jeśli czuje jakiś dyskomfort, to jedyny sposób, w jaki umie się artykułować, że coś mi jest nie tak, jest płacz. Jego płacz ma tam pięćdziesiąt różnych znaczeń i właściwie na każdą rzecz jest płacz, ale to jest normalne. Dopiero potem jako człowiek zaczynasz się uczyć w inny sposób wyrażać.
W każdym razie ja pamiętam, że będąc młodym człowiekiem, podchodziłem normalnie do tego, że, kiedy dziecko płakało na ulicy albo widać było, że na przeciwko mnie idzie osoba, której łzy się kręcą w oczach, to należy podejść i powiedzieć: Głowa do góry, nie maż się, nie płacz. Nie, nie, nie. Dzisiaj, po pierwsze, uważam, że w przypadku kobiety być może mogłaby to uznać za naruszenie jej cielesności, więc może nie przytulam, ale często zapytam się, czy mogę pomóc, czy mogę coś zrobić. Kiedy widzisz, że na przystanku stoi osoba, która płacze to albo ona musi się wypłakać albo daje nam w ten sposób sygnał: Pomóżcie mi. Mówiąc, że mogę ci pomóc, daję jej możliwość, ale, jeśli ona potrzebuje wypłakania się, zostawmy ją w spokoju, tak musi być.
Dodam jeszcze tylko, że ja sam, tu takie bardzo osobiste wspomnienie, ja sam, kiedy przechodziłem okres, kiedy chodziłem na terapię, a coś takiego przechodziłem ponad dekadę temu, to bywały takie sesje, po których wychodziłem z tego prawie godzinnego spotkania i, bardzo pamiętam to do dzisiaj, bo to był przystanek SKM-ki Gdynia Główna Osobowa, z którym mam takie skojarzenia, bo akurat tam wsiadałem do kolejki i czasami czekając na kolejkę, łzy spływały mi wręcz takimi strumieniami. I na przykład musiałem poczekać kolejne dwie kolejki, które tam jeździły co piętnaście czy dwadzieścia minut, już nie pamiętam, jak wtedy akurat było. Musiałem poczekać, żeby się uspokoić, żeby móc wsiąść, bo jednak w tym świetle, w tym tłumie nie jest to komfortowe, kiedy wszyscy się na ciebie patrzą, a ty jesteś facetem, który ma trzydzieści parę lat i ryczy jak bóbr. Dzisiaj uważam, że zachowywałem się normalnie, że właściwie po to tam chodziłem, żeby pewne rzeczy się zadziały i dzisiaj z nich czerpię. Dzięki nim jestem tym, kim jestem.
Więc nie będę was tanio pocieszał, ale to na pewno nie jest nic nienormalnego.

Katarzyna Michałowska: Ja właśnie też, jeśli chodzi o moją rodzinę, to wysoko windowany jest wskaźnik dzielności, wskaźnik bycia ogarniętym, pracowitym, więc moja terapia polegała też na tym, że musiałam nauczyć się płakać. To była taka rzecz, która zaniknęła w dzieciństwie i bardzo, bardzo długo się nie pojawiała i spowodowała kłopoty w moim życiu. Nie umiałam płakać i tego się uczyłam na terapii.
I bardzo ciekawą rzecz wam powiem, która była moim odkryciem, że jest taki terapeuta, który rozpoczął taki cały proces terapii pracy z ciałem i teraz to jest taki modny trend, terapia z ciałem: Lowen. I Lowen był takim mężczyzną, który płakał każdego wieczoru. On płakał terapeutycznie. Uważał, że każdego dnia zbiera się w nas tyle napięć, smutków, że dawał sobie taki czas, kilka minut i płakał. Dożył dziewięćdziesięciu trzech lat w bardzo dobrym zdrowiu emocjonalnym, nie miał żadnych dolegliwości. Nie wiem, czy on miał akurat takie genetyczne skłonności, bo nie można wyciągać wniosków po jednej osobie, ale bardzo ciekawe. To był mężczyzna, który prowadził głównie innych mężczyzn w kierunku tego, żeby płakać, żeby dawać sobie prawo…odpuszczać coś w ciele i właśnie, kiedy puszcza się te napięcia, które gromadzą się w ciele, między innymi łzy, to jest takie miejsce, gdzie wylewa się. Nawet powiem wam więcej, że jest taka teoria, która mówi, że być może, jeśli byśmy pracowali z ciałem i nauczyli się radzić sobie z napięciami, które gromadzą się w nas, to być może nie byłaby potrzebna taka terapia “kozetkowa”.
Ale to już takie inne rzeczy, wiadomo, że są różne szkoły terapii. Ale ciekawym było dla mnie odkryć ten temat i to, że Lowen był przykładem takiego mężczyzny, który często płakał.

T: Są dyskusje, które szkoły terapeutyczne czy sposoby…

K: Wiadomo, oczywiście. Tak samo jak ludzie są różni i potrzebują różnej pomocy. Bez dwóch zdań.

T: Więc raczej ważne jest, żeby coś zacząć i gdzieś pójść po pomoc, bo z tego, co mnie uczono na psychologii, mniej więcej te szkoły terapeutyczne mają podobne efekty w sensie takim, że pomagają jakiejś grupie ludzi.
Musicie pamiętać, że poza szkołą i sposobem jeszcze bardzo istotne jest to, czy wy pracujecie. A na to już nikt nie ma wpływu.
Ja tylko jeszcze chciałem kończąc, bo myślę, że już czas najwyższy, do was panowie, faceci, koledzy, chlopaki. Nie wstydźcie się. Nie wstydźcie się mówić, co czujecie i mówcie o tym. Nie wstydźcie się też czasami zapłakać, bo nie ma się czego wstydzić.
Wszyscy wy, którzy cierpicie na depresję, to jesteśmy z wami.

Katarzyna Michałowska: Tak.

T: I absolutnie trzymamy za was kciuki, żebyście mieli odwagę sięgać po dostępne wszelkie formy pomocy. Macie też prawo powiedzieć ludziom, że potrzebujecie pomocy, że nie wiecie, gdzie jej szukać. Macie spokojnie prawo do tego, żeby brać lekarstwa i dostawać na nie zniżki z NFZ-tu. Bo to wszystko jest normalne. W ogóle nie ma w tym niczego dziwnego, napiętnowanego.
Dajcie sobie szansę, żebyście normalnie żyli, w normalnym komforcie. Im szybciej się za to zabierzecie, początek roku, Blue Monday, ten czas, kiedy jest szaro buro, jest najlepszy, żebyście do wiosny i do lata już w paru elementach sobie pomogli.
Ja bym takim czymś zakończył.

Katarzyna Michałowska: A ja bym zachęcała osoby, które mają wokół siebie osoby, o których wiedzą, że potrzebują takiego impulsu, żebyście po prostu byli mądrymi przyjaciółmi. Życzę wam tego, żebyście byli mądrymi osobami, które w taki właściwy sposób wspierają i też służą pomocą, tak jak powiedziałam, czasami jest to być może to pójście z kimś do lekarza, innym razem konkretne pytanie: jak mogę pomóc? i po prostu zrobienie tego. Czasami jest to też poproszenie kogoś, żeby wyszedł z wami na spacer, bo też wiadomo, że, jeżeli ktoś jest długo w domu, to nawet ten spacer może być dla kogoś dawką czegoś pozytywnego, więc to też jest pomysł na to, żeby praktycznie pomóc.
Więc tego wam życzymy.

T: Ja tylko dodam, ostatnio o tym zapominaliśmy.
Zapominaliśmy podziękować wam za to, że im mniej patrzymy w statystyki, im mniej patrzymy do tego ITunesa, to tam się coś pojawia i okazuje się, że miło nas zaskakuje.
Miło, że rosną statystyki słuchalności tych naszych audycji. To jest fajne, bo właściwie mija rok odkąd zaczęliśmy nagrywać pierwsze audycje, trochę później je puściliśmy, ale to jest mniej więcej okres, w którym zaczynaliśmy. Bardzo wam dziękujemy.
Jeśli macie ochotę do nas napisać, chcecie skomentować, to jesteśmy na Facebooku, na Twitterze. Można do nas napisać maila. Kontakty są na stronie.
Jeśli w ITunesie dacie jakąś gwiazdkę, to też fajnie. Podobno dzięki temu inni z większym prawdopodobieństwem tego posłuchają.
A jeśli uważacie, że tą audycją warto się podzielić z kimś, kto waszym zdaniem powinien tego posłuchać, to ślijcie linka.
I trzymamy za was wszystkich kciuki.

Scroll to top