Lifestyle,
Praca,

Joanna Frota Kurkowska na freelance’ie – plusy i minusy wolnego strzelca

4 czerwca 2018

Czy praca zdalna jest fajna? Czy bycie freelancerem to praca pod palmami, czy ogromne wyzwanie? O tym wszystkim opowiada na Stacji Zmiana Joanna Frota Kurkowska, która zajmuje się marketingiem internetowym. Dziennikarka, rysownik, gamer, redaktorka i fotograf muzyczny.

Co zrobić, jeśli rezygnujemy z etatu i decydujemy się przejść na freelance? Jest dużo o przydatnych aplikacjach i pracy na Ipadzie.

Kilka myśli z rozmowy z Joanną Kurkowską:
– Każdy myśli, że freelance to kawka w południe i hashtag: co u was biedaki?
– Planując przejście na freelance, warto wcześniej zgromadzić jakieś oszczędności
– Życie sukcesu, będąc freelancerem artystą, polega na tym, że nie masz długów
– Unikam rat jak mogę, staram się oszczędzać, bo nie wiadomo jak się człowiek na tym freelance’ie odnajdzie
– Nie polecam zawierania umów przez telefon, bez pisemnego potwierdzenia
– Freelance to noszenie piżamy na czas

Więcej informacji o ostatniej wystawie Joanny: https://bit.ly/2LVj8wj

Frota poleca o Nozbe, przypominamy naszego KTIPa: https://bit.ly/2kIULpf

Poleca też Everynote https://evernote.com/

i G-suit https://gsuite.google.pl

Linki do kont Froty w social mediach, tak jak mówi w rozmowie z nami, chętnie coś podpowie w temacie organizacji pracy:
https://twitter.com/frotograf
http://blog.skullcatcher.com
https://www.instagram.com/skullcatcher_/
https://www.facebook.com/frota
https://www.linkedin.com/in/frota/

Jak możesz słuchać podcastu?

Możesz słuchać na tym blogu.

Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.

Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.

Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast |  RSSSpotify  | YouTube

Prosimy, oceń nasz podcast

Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.

Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.

Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:

-> Link do podcastu w iTunes

Transkrypcja:

Katarzyna Michałowska: Witamy was na Stacji Zmiana.

Wita was Katarzyna Michałowska…

Tomasz Nadolny: Tomek Nadolny…

Katarzyna Michałowska: …i nasz gość Joanna Frota Kurkowska.

Joanna powiedz nam, Frota powiedz nam, czym się zajmujesz? Co ty robisz w życiu, bo tak wieloma dziedzinami się zajmujesz, że ciężko jest określić, jaki konkretnie masz ten profil działalności? To będzie fajne, jeśli tak przybliżysz to naszym słuchaczom.

Joanna „Frota” Kurkowska: Ja się zajmuję szeroko pojętymi internetami: marketing internetowy plus takie artystyczne rzeczy czyli fotografia. I to jest taki “core” tych moich działań i są różnego rodzaju rzeczy po bokach.

Katarzyna Michałowska: Od razu chcę wytłumaczyć, dlaczego zaprosiliśmy Frotę dzisiaj na Stację Zmiana. Ze względu na to, że kiedyś  z Tomkiem byliśmy na takim spotkaniu z Frotą, kiedy Frota opowiadała o tym, jak to jest być freelancerem, jak to jest pracować zdalnie, jak to jest organizować czas w taki sposób, żeby być efektywnym i dalej te cele, które sobie postawisz, zrealizować. I właśnie dzisiaj chcielibyśmy się na tym skupić. Chcielibyśmy cię zapytać, jak to jest być takim freelancerem? Jak to jest być osobą, która pracuje sama? Ale zanim to powiemy, chyba fajnie byłoby, gdybyś opowiedziała nam o swojej ścieżce kariery. Bo tym się zajmujesz, ale gdzie ty tam pracowałaś? Co ty tam robiłaś? Wszystko.

Tomasz Nadolny: Ci, którzy cię znają z Facebooka, to wiedzą, że masz dwie babcie, dużo fajnych rzeczy, że odwiedzałaś kraje, w których robiłaś zajebiste zdjęcia, że cię kultura…

Katarzyna Michałowska: Inspiruje.

Tomasz Nadolny:…komiksowa i japońska interesuje.

Joanna „Frota” Kurkowska: To prawda, to wszystko prawda.

Tomasz Nadolny: Dawaj. Opowiadaj.

Joanna „Frota” Kurkowska: Również miałam dwóch dziadków, więc tutaj równowaga też musi być.

To może tak: ja zawodowo, formalnie zawodowo jestem aktywna od 2009 roku. Wtedy rozpoczęłam współpracę z portalem Wirtualna Polska, gdzie byłam redaktorką działu muzyka. Ale do tej Wirtualnej Polski to trafiłam trochę tak, że lubiłam muzykę i lubiłam robić zdjęcia, więc, kiedy pojawiła się oferta pracy “redaktor/redaktorka muzyczna”, wiadomo, że aplikowałam, dostałam się i przepracowałam u nich rok i sześć miesięcy, coś koło tego. I to było też moje pierwsze zetknięcie z pracą zdalną, bo, kiedy był deszcz, śnieg i tak dalej, można było sobie w domu zostać i pracować.

Ale tak do końca po tym czasie mi nie pasowało, było dużo ograniczeń. Praca na etacie jest też taka różna, specyficzna, też godziny nie pasowały, była mała możliwość rozwoju akurat w tym segmencie. Więc ja sobie wymyśliłam, że zwolnię się z Wirtualnej Polski i będę robić karierę w fotografii i wyemigrowałam do Warszawy na freelansie tak zwanym i do 2017 roku siedziałam na freelansie, od 2008. Potem przeszłam znowu na etat, posiedziałam chyba taką samą ilość czasu, bo też rok i cztery miesiące i teraz wróciłam trochę na pół etatu, trochę na freelance. Teraz to jest taka mieszanka.

Tomasz Nadolny: Teraz siedzisz jednym półdupkiem w jednej firmie, a drugim na swoim.

Joanna „Frota” Kurkowska: Trochę na swoim.

Po tej Wirtualnej Polsce była kariera fotograficzna. Ja się zajmowałam głównie fotografią muzyczną. Bardzo ciężki rynek w Polsce. Chyba ilość osób, która żyła z fotografii w Polsce to są dwie lub trzy na cały kraj. Reszta się jeszcze jakimiś ślubami zajmowała. Potem ten rynek trochę się nasycił i trochę się zmieniły oczekiwania klienta. Zmieniła się też strategia portali internetowych i magazynów i tak było trochę gorzej ze zleceniami. Ja też zostałam zachęcona przez moją koleżankę, Martę, którą gorąco pozdrawiam, do zajęcia się szeroko rozumianymi “internetami”, bo Instagram, bo “ja mam wyczucie smaku, gustu” i to jakoś się potoczyło.

Potem też nawiązałam współpracę z marką Sinsay i potem różnorakie kontrakty po drodze też. Na przykład przez parę miesięcy pracowałam przy takim projekcie, gdzie zespół był rozsiany po całym świecie, nie korzystało się z maili. Bardzo ciekawe doświadczenie do pracy zdalnej, takie zupełnie innego rodzaju pracy.

Potem trafiłam do Olivia Business Centre na etat i to właśnie był rok i cztery miesiące.

A teraz siedzę w Evenea.pl czyli ogólnie bilety i system sprzedaży biletów.

Oraz mam swoją działalność pseudo artystyczną oraz pomagam moim koleżankom, które mają sklep z ubraniami dla zwierząt, głównie dla psów i kotów i to już są bardziej takie działania e-commerce’owe.

Katarzyna Michałowska: Zaczęłaś od bycia dziennikarką, masz artystyczną duszę, bo, jak mówisz, ten Instagram i smak i fotografie, to rozumiem, że, jeżeli przechodzisz na freelance, to musisz rozwinąć w sobie pewne obszary, pewne umiejętności, które są zupełnie inne. Co to jest? Co ty w sobie rozwinęłaś przez te wiele, wiele lat, bo tak jak mówisz o klientach, na pewno walka o klienta, na pewno takie rzeczy, które są związane z administrowaniem. Czy mogłabyś powiedzieć, jakie tam rzeczy są potrzebne, żeby w ogóle to wszystko ogarnąć?

Joanna „Frota” Kurkowska: Ja mam to każdego projektu inny notesik. I tak mam zapisane, jakie są trzy problemy, kiedy człowiek zrezygnuje z tego etatu i co musi zrobić.

Po pierwsze musi się w ogóle nauczyć, co to w ogóle jest, jak się pracuje, jak z tym żyć i jak w ogóle się ogarnąć w tym całym freelansowaniu, bo to jednak nie jest ta 9-17, ale to są różnorakie problemy. Od tego jak się rozliczać, jak się ubezpieczyć. Wszyscy myślą, że na freelansie będzie super, kawka 12, pojedziemy sobie do Starbucksa, pykniemy sobie tutaj zdjęcie i hasztag: #CouWasBiedaki i wrzucamy to na Facebooka. Takie są wyobrażenia i że jeszcze liczysz te dolary, eura czy złotacze, które ci przychodzą na konto. To też powoduje problem finansowy, bo też trzeba wiedzieć, jak te zagraniczne rzeczy rozliczać.

No to tak nie jest. Spełnianie tych wszystkich marzeń powoduje kolejne problemy.

Ja zrobiłam chyba najmądrzejszą rzecz, kiedy przeszłam na freelance, a o której wtedy nie wiedziałam, ale stwierdziłam, że to będzie mądre i każdemu to polecam. Zaoszczędziłam sobie przez ostatnie dwa miesiące mojej pracy trochę pieniędzy na start tej działalności. Bardzo głupia rzecz to była, że tylko dwa miesiące. Ale wtedy to mi się wydawało, że dwa miechy to potem sobie coś tam ogarniemy. Też załatwiłam sobie pierwszego klienta, czyli ugadałam się z moim szefem z Wirtualnej Polski, Pawłem, którego też gorąco pozdrawiam, że będzie shift zleceń z tego Gdańska, Sopotu, Gdyni na Warszawę, w której ja wtedy rezydowałam i po prostu przez te pierwsze dwa, trzy miesiące dawał mi więcej zleceń. No i tutaj wykazałam się tą mądrością, czyli miałam odłożone te pieniądze, na wizytę w szwedzkim sklepie na zakup mebli i ten klient na rozpęd.

Tylko tutaj zabrakło mi czegoś takiego, a na co uczulam, że to, że mamy umowę z jednym klientem, to nie znaczy, że mamy przestać szukać dalej. Bo ja stwierdziłam, że mam tę kasę na wyżycie, na życie, to już sukces.

I teraz tak życie sukcesu, jeśli się jest freelancerem artystą polega na tym, że się nie ma długów. To jest duży sukces, jeśli nie ma się długów, rachunki  w terminie.

Ja wtedy zrobiłam duży błąd, że nie szukałam klientów. Trochę się naimprezowałam, dużo było jeżdżenia między Krakowem, gdzie dużo miałam znajomych, Warszawą a Trójmiastem. I tak sobie jeździłam, ta kasa jakoś tam starczyła. Ale tutaj też przydała się umiejętność, że trzeba sobie otworzyć excela, kalkulator i sobie podzielić. Bo też na freelansie było tak, jeśli chodzi o fotografię, że nam klienci nie płacili za dojazdy i noclegi, czyli tutaj wchodzi troszkę pomysłowy Dobromir i plik Excel. Trzeba było wziąć sobie tyle zleceń, które nam opłacą w przyszłym miesiącu dojazd tutaj i opłacą to i to. Trochę to tak uczyło też strategii. Jeśli ktoś grał w Heroes. Might and Magic, trójeczkę to podstawy ekonomii ma zrobione. Polecam, to wtedy się bardzo przydało.

Jak ktoś mi mówi, że chce być freelancerem, ale się nie zna na finansach i nie chce mieć z tym nic wspólnego, to mnie trochę trafia, bo jednak trzeba sobie raz w miesiącu rozłożyć, wpisać te koszta. Teraz to mam trochę luźniejszą rękę, dalej oszczędzam, ale też wiem, kiedy sobie można pasa popuścić. Staram się też nie brać rzeczy na raty, unikam rat jak mogę. Wolę sobie przez dwa lata zaoszczędzić na coś niż brać raty, bo też nie wiadomo, jak na tym freelansie się człowiek odnajdzie. Znam osoby, które… i to też jest moja historia, że mój główny klient budżet na cały rok wykończył w maju i skasował wszystkie zlecenia.

To był ten moment krytyczny, w którym stwierdziłam, że trzeba było poszukać czegoś jeszcze, a nie płakać. No, ale niestety to trzeba mieć, za przeproszeniem, twardą dupę.

Tomasz Nadolny: Czyli największym przeciwwskazaniem na bycie freelancerem jest trzydziestoletni kredyt na mieszkanie w frankach szwajcarskich.

Joanna „Frota” Kurkowska: Oj tak, ale też znam freelancerów, którzy takie kredyty pobrali, więc też pytanie, co z dochodami. Jeżeli mamy firmę, która nam wykazuje dochody, to jest ok. Ja mając tylko umowę o dzieło przez parę miesięcy chciałam sobie kupić obiektyw. Poszłam do sklepu i pani mi powiedziała: “No sorry. Nie będzie rat, nie będzie kredytu, bo nie ma zdolności”. Jest bardzo ciężko, jeśli się jest freelancerem o dzieło. Ale z drugiej strony, jeśli się jest freelancerem dumnie nazywającym się CEO jednoosobowej działalności gospodarczej, też jest ciężko, bo na przykład wchodzi ZUS.

I też słuchajcie, to jest niesamowite, że ludzie nie zdają sobie sprawy z kosztów. Myślą sobie “ZUS tyle” idą sobie do urzędu, zakładają firmę i tam pierwszy lepszy podatek skreślają, w ogóle nie kumają, że można nie płacić VAT-u. Ja znam przypadki, że ktoś tego nie ogarnął i zdziwił się, że koszty prowadzenia działalności, jest to dwa i pół tysiąca, a nie tysiąc pięćset.

Ja mam o tyle fajnie, że moja znajoma jest księgową. Bardzo polecam, super, zawsze mogę dać namiar. Z Sopotu, naprawdę polecam. Która się zna na przepisach, ogólnie bardzo to ogarnia. Ale też trzeba mieć jakąś podstawową wiedzę.

Tomasz Nadolny: Żeby chociaż umieć zadać pytanie.

Joanna „Frota” Kurkowska: Wiecie co, zadać pytanie to jest nic. Żeby kumać, że trzeba wystawić rachunek, że trzeba wykupić sobie ten program, czy teraz to są już aplikacje do tego, że trzeba wpisać odpowiednie dane… albo że trzeba zbierać rachunki. Ludzie też nie kumają, że mogą sobie telefon na firmę. I to są autentyki. Ludzie prowadząc jednoosobową działalność gospodarczą mogą sobie przypisać telefon na firmę.

Katarzyna Michałowska: A powiedz mi, ile czasu ty prowadziłaś działalność gospodarczą? Czy w ogóle prowadziłaś, czy byłaś tylko tym freelancerem zleceniowym?

Joanna „Frota” Kurkowska: Najpierw przez dwa lata miałam działalność, potem był mały ZUS, ja się starałam o dofinansowanie z Urzędu Pracy, to było lata temu. Nie dostałam go, więc założyłam sobie na tym preferencyjnym ZUS-ie działalność. Wtedy też sytuacja jest łatwiejsza. Jak się ma działalność kupa rzeczy jest łatwiejsza: egzekwowanie pieniędzy, bo się wystawiło fakturę, jest jakieś poświadczenie, nic nie jest załatwiane na tak zwaną gębę. A na telefon to już w ogóle, nie polecam niczego załatwiać przez telefon. Raz miałam taki przypadek, po którym się nauczyłam. Uzgodniłam przez telefon, pojechałam do Wrocławia na zlecenie, robiłam akurat dwa jednocześnie i coś mi się tam nie zgadzało. Zadzwoniłam do redaktora, który stwierdził, że na to w ogóle się nie umawialiśmy. Nie potwierdziłam tego mailowo. Mój błąd, za który zapłaciłam dość mocno, ale się nauczyłam. Raz trzeba się sparzyć, żeby się nauczyć.

Miałam tą firmę dwa lata i teraz, jak miałam tą działalność to było rok i cztery miesiące, to już był duży ZUS.

Tomasz Nadolny: Czyli ty masz umowy o dzieło, czyli jesteś tak zwanym twórcą.

Joanna „Frota” Kurkowska: Jestem tak zwanym twórcą.

Tomasz Nadolny: Czyli masz ten plus, że dopóki nie osiągasz jakiś mega wielkich dochodów, to jest chyba czterdzieści tysięcy, to masz 50% koszty uzyskania dochodów. Upraszczając, gdyby ktoś nie wiedział o co chodzi to tak jest mniej więcej. I to jest dla tych, którzy tworzą w ramach prawa autorskiego, może to być nawet programista, ale…

Joanna „Frota” Kurkowska: To się zmieni niedługo.

Tomasz Nadolny: …słyszałem ostatnio, że urząd skarbowy różnie to interpretuje. Ale malarz, rysownik, ktoś kto robi murale klasyfikuje się do tego typu działalności i wszystko, co jest rozumiane w Polsce jako prawo autorskie, to może…

Joanna „Frota” Kurkowska: Przerwę na moment. Jedną taką rzecz a propos malarzy i artystów. Kiedyś dużo rzeczy człowiek robił “na lewo”, plakaty i tak dalej. Teraz wiem, że jak są targi plakatów, to bardzo organizator prosi o przynoszenie kasy fiskalnej albo bloczku rachunkowego. Wiem, że kontrole bardzo tego pilnują, więc…

Katarzyna Michałowska: Zmienia się.

Tomasz Nadolny: Tak zwane uszczelnianie.

Joanna „Frota” Kurkowska: Zmienia się, tylko też mam sygnały, że ktoś się naciął na to, że ktoś nie wiedział i chciał sprzedać bez czegoś i tam…

Tomasz Nadolny: No wiesz, generalnie niewiedza nie jest żadnym usprawiedliwieniem.

Joanna „Frota” Kurkowska: Niestety niewiedza nigdy nie zwalnia.

Tomasz Nadolny: Niewiedza o tym, gdzie nie wolno parkować też cię nie zwalnia od mandatów, o czym rozmawialiśmy.

No dobra, ale powiedz, bo tak się złożyło, że miałaś teraz okazję spróbować życia takiego, w którym co miesiąc, wiesz ile ci wyląduje na koncie…

Joanna „Frota” Kurkowska: To prawda. I kiedy wyląduje na koncie.

Tomasz Nadolny: I mniej więcej na jakich zasadach i kiedy jesteś potrzebna, masz ustalony zakres obowiązków. Powiedz, jaka jest różnica, bo to ma swoje plusy i minusy.

Joanna „Frota” Kurkowska: To ja mogę to powiedzieć po sobie i po znajomych, że część była na freelansie i poszła na etat, a część była na etacie, a wybrała freelance.

Z jednej strony etat jest bardzo ograniczający, bo jednak ta 9-17 trzeba być. Ja na szczęście “dupo-godzin” nie miałam, taki jest termin, ale wiem, że kupa osób ma. Kiedy ktoś tam ma jakieś urzędowe rzeczy albo że szef…

Tomasz Nadolny: Wiesz, jesteś na przykład w obsłudze klienta i po prostu oczekuje się od ciebie, że w określonych godzinach będziesz odpisywała klientom, trudno w tym czasie nie być pod kompem.

Joanna „Frota” Kurkowska: Tak, tylko ta obsługa klienta to jest w ogóle inny temat rzeka, bo są obsługi, które są 8-16…

Tomasz Nadolny: W każdym bądź razie są takie czynności, które po prostu…trudno zorganizować przedsiębiorstwo tak, żeby wszyscy…

Joanna „Frota” Kurkowska: Ciężko jest być lekarzem na freelansie, ciężko jest być dentystą na freelansie i pracować zdalnie. To jest taka moja ulubiona kombinacja.

Na pewno to ogranicza w takim punkcie, że jest lato, jest ładna pogoda, a ty siedzisz w biurze i się denerwujesz, kiedy ktoś wrzuca kawkę “a co u was biedaki”, czyli de facto na mnie ten mechanizm trochę działał.

Na szczęście żyjemy  w klimacie, gdzie 9/10 pada, szczególnie ubiegłe lato było straszne, więc nie było akurat szkoda.

Na pewno są też takie zasady w korporacjach… ale to jest też tak, że jest etat i są etaty w korporacjach, gdzie etaty są luźniejsze. Ja mam znajomego, który jest na etacie, ale pracuje zdalnie u kogoś. Tu wchodzi też inny temat pracy zdalnej, nie freelancera. Kolega na ileś tam miesięcy jedzie do Stanów i pracuje stamtąd zdalnie, a pracuje na umowie etatowej.

Też jest tak, że pewne rzeczy, jeśli chodzi o etaty w polskich firmach, które mnie denerwują. Praca, gdzie głównym narzędziem do prowadzenia rozmów jest e-mail i telefon, czyli coś za co bym biła i do czego mocno zniechęcam. Odgrzebywanie się z maili to też pozwala spalać dużo negatywnej energii.

Z drugiej strony pracowałam przy projekcie, to nie było etatowe, to też był taki kontrakt, gdzie dostałam dwa maile: “Dzień dobry” i “Do widzenia”. Reszta była prowadzona na Slacku i Trello.

Polskie firmy, które zatrudniają na etatach, jeszcze tego nie rozumieją.

Też znam kilka osób, które projekty prowadzą w zeszycie i na spotkaniach coś tam prezentuje. To są bardzo ciężkie tematy, tym bardziej, jeśli ktoś liznął tego innego systemu.

Tomasz Nadolny: Wchodzisz do jakiejś organizacji, więc musisz przyjąć jej kulturę organizacyjną…

Joanna „Frota” Kurkowska: Rzadko się zdarza, że można było tam coś od siebie. Pani Bożenka przez dwadzieścia lat to tak prowadziła, więc czemu teraz pani Bożenka ma to zmieniać.

Tomasz Nadolny: Zwłaszcza, kiedy jesteś nowa, żółta. To już w ogóle.

Ale z drugiej strony, ja mam takie freelancerskiej doświadczenia takie, że, kiedy pracuję dla kilku klientów, to niestety muszę balansować pomiędzy pięcioma różnymi kulturami organizacyjnymi i w każdej jakoś umieć się znaleźć. A jak się nie znajduję, to po pewnym czasie jednak do siebie nie pasujemy.

Więc to też tak bywa, że dobrze robi znać te różne kultury i wiedzieć, że są takie, które wszystko robią na Slacku, a są też takie, w których mail i papier to jest najważniejsza forma komunikacji.

Joanna „Frota” Kurkowska: “Jak nie ma na papierze, to nie ma w ogóle”, cytuję. Kolega kiedyś opowiadał.

Ale to każdy co lubi, ale dobrze być elastycznym, ale też nie można być takim elastycznym, żeby się rozerwać na połowę.

Tomasz Nadolny: Jakie jeszcze minusy były?

Joanna „Frota” Kurkowska: No na przykład sprawa urlopu, że zawsze na początku roku trzeba było te urlopy na cały rok ustalić i to było dla mnie dziwne, bo, jeśli chodzi o takie moje wojaże po Polsce, ja biorę sprzęt i jadę sobie do Warszawy. Jakiś koncert wieczorem, ja sobie za dnia siedzę u koleżanki i pracuję, a tu tutaj też takie rzeczy, że ciężko było, trzeba było zrobić na miejscu. Mniej tej elastyczności. Ale też, mówię, zależy, jakie firmy na to pozwalają.

Ale też rozumiem, że są takie firmy, w których to nie wypada, bo jest taki system, na którym oni operują, jest dostępny tylko w tym budynku. Ja to rozumiem, bo tam bezpieczeństwo i tak dalej, żeby nikt nie zhackował, żeby nikt się nie włamał do danych. Ja to rozumiem.

Z innych takich minusów jeszcze, to taka kultura korporacyjna, że bardzo dużo spotkań. To jest też dla mnie dziwne. I też część z tych spotkań jest potrzebnych, część z spotkań nie jest potrzebna, część spotkań jest robiona po to, żeby zrobić kolejne spotkanie i to też nie tylko z mojego doświadczenia, ale też znajomych. “Jak tam, jak tam na etacie? Były już spotkania?”. A ja nie wiedziałam, o co chodzi. Dopiero po miesiącu zajarzyłam, o co chodzi, że trzeba się spotkać, żeby coś ustalić albo zadzwonić. Ja na przykład jestem osobą, która, kiedy się wdroży w pracę, nie lubię, kiedy ktoś do mnie dzwoni. Wolę, żeby już na slacku napisał, czy tego maila wysłał. Także kultura spotkań to jest coś, co…i wiem, że to jest parunastu korporacjach w Trójmieście, że są spotkania. Ale to też jest kultura organizacji.

Tomasz Nadolny: I ludzi, wiesz? Często jest, że dopóki się nie spotkają i nie spojrzą sobie w oczy, nie są w stanie się dogadać i ustalić pewnych współrzędnych. I to jest problem i dlatego są często spotkania. Co też nie zmienia niczego.

Joanna „Frota” Kurkowska: Co też nie jest złe. Mam takich znajomych, którzy pracują  w różnych branżach. Tam wysokie stanowiska, oni mówią, że to nie jest tak, że my się na skypie umówimy z tym panem z Niemiec. To jest pewna ranga biznesu, gdzie się w niedzielę odbiera telefon, że w poniedziałek trzeba jechać do Berlina czy Hamburga i spotkać się z kimś face to face, bo skype tego nie załatwi. Ja to też rozumiem.

Katarzyna Michałowska: Ale też wiecie, są takie kulturowe rzeczy, bo teraz ostatnio mój znajomy, który pojechał do Nepalu i będzie tam pracował, to szef nepalski nie był w stanie go przyjąć, dopóki szef polski nie pojechał do Nepalu. Najpierw szef pojechał tam i dopiero oni wtedy się spotkali, przestał być takim pionkiem z Polski, tylko kimś kto tam będzie. To też takie ciekawe, bo też zwłaszcza, kiedy mówiłaś o tym projekcie międzynarodowym to też jest różna kultura.

Tomasz Nadolny: Też na stałe wdrożenie tych różnych aplikacji, internetu, skype’a w firmach pokazało, jak bardzo ważne są spotkania face to face, że pewnego rodzaju biznesów trzeba przypieczętować spotkaniem.

Joanna „Frota” Kurkowska: Tak…

Tomasz Nadolny: Że trzeba ponieść wysiłek podróży, trzeba się spotkać, ktoś musi zobaczyć mimikę twarzy. Ludzie zaczynają sobie dopiero wtedy wierzyć, ufać, kiedy uścisną rękę, że to nie jest wariat.

Joanna „Frota” Kurkowska: Tylko mówimy o takich większych projektach, biznesach.

Tomasz Nadolny: Nie, nie, nie.

Joanna „Frota” Kurkowska: Ale ja mam taką historię i to jest jedna z moich ulubionych historii, kiedy tam była akurat zmiana szefostwa u klienta i ktoś mnie ciągnął na drugi koniec Polski. Ja myślałam, że to musi być jakaś ważna sprawa. Okazało się, że spotkanie trwało trzydzieści minut. Dobrze, że ja bardzo lubię to miasto, do którego pojechałam i mam tam strasznie dużo znajomych. Po czym na sam koniec spotkania, co mnie już zabiło, padło takie hasło, że “fajnie, fajnie, a podsumowanie wyślesz w Power Poincie”, czyli de facto mogliśmy porozmawiać na skypie, “podsumowanko” byłoby zrobione w domu, ja bym nie straciła dwóch dni z życia. Ale że ja się staram być osobą bardzo spokojną i, mimo że jestem pesymistką od urodzenia, staram się szukać tych pozytywów: dobre dwa dni, pojechałam sobie pociągiem, odwiedziłam znajomych i było fajnie.

Ale to są takie spotkania, które mogły się odbywać na skypie. Trzeba to umieć rozróżniać, czy to jest duża ranga biznesu, czy należy pojechać do innego kraju i z kimś się tam spotkać. Tak jak myślę, że Azja jest w ogóle ciekawym tematem. Tam spotkania skype’owe to najpierw trzeba z pięćdziesiąt spotkań face to face odbyć. Myślę, że Chiny, Japonia to jest totalnie klimat face to face i dużej etykiety spotkaniowej i dużej ilości kulturowych rzeczy.

Ale wiecie, takie spotkania w korpo, które spokojnie można byłoby załatwić na komunikatorze, u nas ludzie to chyba lubią.

Tomasz Nadolny: Powiedz, bo Kasia zaczęła od przypomnienia tego spotkania, że to spotkanie tak naprawdę było o aplikacjach, które organizują, pomagają, ułatwiają życie freelancera i tam opowiadałaś o swoich doświadczeniach. Zeszło jakoś tak dziwnie, że przy okazji takimi różnymi boczkami wprowadzałaś różne blaski i cienie tego bycia tym freelancerem. To było bardzo ciekawe doświadczenie. Ja się w pełni zgadzam, bo mam za sobą wiele lat działalności, takiej też, w której zatrudniałem też ludzi. Bycie pracodawcą i zatrudnianie ludzi to już w ogóle jest inny temat, który warto sobie wcześniej uświadomić, kiedy ktoś start up’a czy coś takiego.

Powiedz o paru takich rzeczach, haki, które ci pomagają, umożliwiają ten tak zwany multitasking czy wieloklientowość i wiele różnych projektów. Jak ty sobie z tym radzisz, że zmieniasz miejsca, w których przebywasz, godziny pracy, że tu koncert, tu Warszawa, tu u koleżanki. Trochę już nam tu uchylasz, ale jakbyś parę takich wrzuciła.

Katarzyna Michałowska: Na pewno lubisz te rzeczy, jak powiedziałaś, muszą być dopasowane do ciebie.

Joanna „Frota” Kurkowska: Niestety tak, ja jestem najgorszym rodzajem klienta, który potrafi nerki szukać półtora roku. Teraz leci drugi rok szukania plecaka.

Katarzyna Michałowska: Jeżeli ty pracujesz, musisz być taka elastyczna. To wszystko musi być takie poukładane. Zdradź nam, jak to robisz?

Joanna „Frota” Kurkowska: Jak to robię. Ja w ogóle jestem strasznie chaotyczną osobą, ale, gdybym nie miała porządku  w pracy, to bym zwariowała. Mam doświadczenia, mogę powiedzieć o tym, jak się dziesięć lat temu pracowało zdalnie albo na freelansie i jak jest teraz, bo na przykład, prosta rzecz, podstawa, dostęp do internetu, jaki był dziesięć lat temu. Ja pamiętam, jak siedziałam w Jarocinie w jakimś hotelu i mając takie, nie wiem, czy wy pamiętacie? – opowieść  starego człowieka będzie; takie sticki z Orange’a, które nie łapały zasięgu, kosztowały w cholerę siana. Ale pamiętam, że to mi wtedy też WP dawało na jakieś wysyłanie zdjęć, bo oni wtedy też mieli, zresztą oni wtedy byli częścią Orange i tak dalej.

Tomasz Nadolny: I jeszcze nie było taniego transferu na przykład.

Joanna „Frota” Kurkowska: Nie, słuchajcie, bo to jest taka dobra opowieść. Ludzie sobie naprawdę nie zdają sprawy, jak kiedyś było być freelancerem a teraz.

Jedna z moich ulubionych opowieści to jest Chris Niedenthal – wysyłanie zdjęć do gazet za ocean, gdzie wchodził też problem cenzury, jak być freelancerem w latach 70-tych, 80-tych. Nie wiem, czy wy wiecie, jak on hackował system. On robił zdjęcia takie, jakich władza sobie nie życzyła. Robił sobie karteczkę, ostatnie zdjęcie każdego filmu to było, co jest na tym filmie i do tego była dołączona normalna kartka: “O tutaj weseli ludzie w Polsce na obchodach…” i nikt tego…mówił, że nie miał z tym problemów. Czyli takie było hakowanie systemu w czasach komunizmu.

Naszym hackowaniem systemu w 2008 roku było na przykład to, że się stało w pokoju hotelowym z laptopem z rękoma uniesionymi do góry i łapało się fale w Jarocinie. Jak się w ogóle mail będzie się załączał, bo wtedy, tak jak mówisz, nieograniczony transfer to w ogóle jest dla mnie luksusem do dziś, czy jakiś dropbox czy Google Drive to są rzeczy, za które dziesięć lat temu oddałabym brata, ojca i mamę, bo po prostu nie było takich rzeczy. Transfer był na przykład dwa kilobajty na minutę i zdjęcie miało 400 kilobajtów, więc, jeśli ktoś zna się na matematyce, bardzo łatwo może sobie wyliczyć, ile wychodziło załączanie galerii 300-tu zdjęciowej.

Tomasz Nadolny: W sumie mieliśmy możliwość przekonania się o tym jeszcze rok, dwa lata temu jadąc za granicę, za Odrę, bo transfer był…

Joanna „Frota” Kurkowska: A zagranica… tutaj wchodzimy na zupełnie inny temat.

Tomasz Nadolny: A teraz dopiero się to zrobiło, unormowało się dopiero od niedawna, że jednak i tam jak przychodzi rachunek dwieście czy trzysta złotych za przesłanie dziesięciu zdjęć do pracy…

Joanna „Frota” Kurkowska: I tak tanio.

Tomasz Nadolny:…czy powerpointa, bo zapomniało się tego przed urlopem wysłać no to jest…

No dobra, jakie aplikację teraz ci…

Joanna „Frota” Kurkowska: Jakie aplikacje teraz mi ułatwiają…

Tomasz Nadolny:…narzędzia…

Joanna „Frota” Kurkowska: Notesiki.

Tomasz Nadolny:…czy internet szybki.

Joanna „Frota” Kurkowska: Ten internet to jest podstawa, bo ludzie też nie zdają sobie sprawy, umówmy się pokolenie dwudziestolatków, że kiedyś nie było takich udogodnień. A teraz ogólnie jest tak, że ja siedzę… od razu powiem tak: nikt mi za reklamę nie płaci, choć bardzo bym chciała. Więc wszystko, co polecam, jest dobre albo co najmniej fajne do użytkowania.

Mi bardzo pomógł echo system Apple’a. Jest fajny w użytkowaniu. Nie ukrywam, że bardzo często pracuję na tablecie. Odkąd mi się pojawił tablet… ja tam myślałam “A będzie zbędny wydatek, ale sobie spróbujemy”. No i ja w swoim iPadzie jestem zakochana. Nie dość, że jest dobrą rzeczą do konsumpcji treści. Bardzo wiele osób, niesłusznie, uważa, że on jest tylko do konsumpcji treści, że jest bierny, bo nie ma klawiatury. Ja teraz się akurat przymierzam do zmiany tabletu… też szukam znowu pół roku klawiatury, więc znowu jest kolejny problem, bo też chcę sobie efektywność zwiększyć, klawiatura jednak pomaga. Ale to, że ja mogę tego swojego piętnasto calowego Mac’a zostawić w domu i wziąć sobie tablet, to jest też fajna rzecz. Tylko teraz trzeba znaleźć sobie aplikacje, które w tym całym ekosystemie działają, bo na przykład googlowskie rzeczy nie wszystkie działały, tam chyba shitsy nie działały dobrze na tablecie i ja musiałam wziąć kompa specjalnie, żeby coś tam zrobić w tych aplikacjach. Teraz wiem, że to się zmienia. Jednak ta mobilność, Apple bardzo tego IOS-a tam pompuje i też sprzęt, który wychodzi, bardziej już są takimi kombajnami.

Tomasz Nadolny: Jest taki hashtag “IPad only”…

Joanna „Frota” Kurkowska: Oj tak i jestem fanką.

Tomasz Nadolny:… i jest dużo osób, które udowadniają, że na IPadzie można prawie wszystko.

Joanna „Frota” Kurkowska: No właśnie można prawie wszystko i nie wszystko wychodzi, bo na przykład ja do zdjęć, jeśli chodzi o obróbkę zdjęć czy na przykład teraz wystawę robię, no to obróbka była całkowicie na laptopie. Jakoś tak do końca tabletowi też nie ufam, dlatego że ja mam monitor skalibrowany przez grafika. Ja też nie należę do takich ludzi, którzy sobie tam robię te testy, że tam tydzień będą sobie, jak mu się kolor kalibracja robi. Niby powinnam, ale też do końca nie uważam, że mam na to trochę dużo czasu, a też nie robię rzeczy w druku. Też trzeba wiedzieć, ile czasu można poświęcić na swoje rzeczy, żeby tego czasu nie tracić.

Ale również w moim magicznym kajeciku mam wypisane appki. Specjalnie nie zabrałam tabletu, bo jestem hulajnogą, więc nie miałam miejsca na tablet dzisiaj.

Tomasz Nadolny: Hulajnogą przyjechałaś do nas?

Joanna „Frota” Kurkowska: Tak. SKM-ką i hulajnogą. Ja nie mogę jeździć rowerem, więc jeżdżę na hulajnodze.

Te narzędzia oczywiście podzieliłam sobie na analogowe i cyfrowe.

Na początku starałam się wszystko cyfrowo robić, wszystkie notatki i tak dalej. Ale zauważyłam taką rzecz, że ja się nie mogę często przy cyfrze skupić i też kiedyś sobie zrobiłam takie pomiary czasu… na to akurat czasu nie było mi szkoda… kiedy mi lepiej idzie pisanie tekstu: czy bezpośrednio w tym, czy jakieś tam notatki na papierze. Okazało się, że jest to papier. Więc nie jestem digital only i raczej nie będę i też nie ufam wszystkiemu. Im bardziej siedzę w technologiach, tym bardziej temu nie ufam. Ale to są jakieś tam moje zboczenia. Nie oglądam “Black mirror”, ale wierzę, że tak będzie i tak już jest, plus jakieś tam inne rzeczy. Staram się tak dzielić, żeby część z tych rzeczy, jak coś się stanie z tymi rzeczami, żeby coś tam zostało na papierze. Na przykład polecam teraz drukowanie zdjęć. Niech nie wszystko w tej cyfrze siedzi, jednak ta wydrukowa rzecz ma trochę inny oddźwięk.

Wiem też, że teraz prowadzi się zajęcia z kaligrafii, żeby poprawić koncentrację. Jednak u mnie coś tam w głowie siedzi, że jednak…

Tomasz Nadolny: Że jednak motoryka.

Joanna „Frota” Kurkowska: Motoryka.

Tomasz Nadolny: Czyli co? Notes?

Joanna „Frota” Kurkowska: Notes, ale też, żeby to wszystko jakoś ładnie połączyć, no to, jak mam jakieś ważniejsze notatki i zdjęcie, jedzie to do Evernote’a.

Evernote to jest ta podstawa. Jeśli ktoś nie zna, to jest to taki cyfrowy notes. On jakiś czas temu, chyba rok temu zmienił te pakiety i teraz, jak kiedyś było dwieście, tak teraz jest sto za rok. Ja uważam, że to jest bardzo dobra cena, bardzo uczciwa. Ta można zapisać wszystko: od planu dnia po recepty babci, po jakieś sprawy kalendarzowe, można zrobić wszystko…

Tomasz Nadolny: Linki wycinać.

Joanna „Frota” Kurkowska: Tak, ja właśnie mam wycinanie linki i tak dalej.

Minus jest taki i dla mnie to jest największy minus, że Evernote jest mega, mega, mega notatnikiem, ale jest średnim edytorem tekstu. Na przykład ja ostatnio na Twitterze szukałam jakiegoś odpowiednika, który pomagałby mi fajnie eksportować do PDF-ów czy do DOKów pliki evernotowskie. Evernote wygrywa też z synchronizacją czyli ja mam na komóreczce, na komputerku mam wszystko to samo. Jak sobie tam w SKM-eczce jadę i coś sobie zapiszę to mi się otworzy na komputerze. Mega wygodne. Dużo sobie właśnie jeździmy, jak Tomek mówisz, tam sobie nawet możemy strony zapisywać, jakieś adnotacje, można robić wszystko.

Wiem, że on teraz ma dużą konkurencję, jeśli chodzi o Onenote’a i inne programy, ale też ja jestem taką osobą, która, jak już coś wybierze, nie staram się…

Tomasz Nadolny: Dopóki nie nawala…

Joanna „Frota” Kurkowska: Dopóki nie nawala, a Evernote na przykład wygrywa też z synchronizacją, czy tam różne wersje. Można sobie zrobić kopię zapasową, dużo takich fajnych udogodnień, a też nie staram się szukać czegoś lepszego, jeśli mi to naprawdę nie jest potrzebne. Być może będą mi potrzebne pliki PDF-owe, czy w innych formatach i stąd to moje zainteresowanie innymi programami.

Taką następną aplikacją, z której korzystam, ale niestety ona jest Mac-only, to jest Fantastical 2 i to jest kalendarz, który mi zbiera wszystkie moje kalendarze z różnych miejsc i wkłada sobie do jednej aplikacji. To są googlowskie kalendarze, to jest kalendarz wespół z Nozbe, do którego zaraz wrócimy, i to jest, na przykład, kalendarz z Facebooka z eventami. Jeżeli ktoś, tak jak ja, lubi sztukę na żywo, od muzyki po jakieś galeriowe rzeczy, jest to naprawdę fajna rzecz, bo można sobie wszystko tam dopasować. Też ładna aplikacja, lubię ładne rzeczy, więc aplikacja jest super. Nie kosztowała ona mało. Jest to koszt około 150 zł za wersję na komputer i niestety, nie jestem fanką tego, każda kolejna wersja na IPad i telefon jest osobno płatna. Ale z drugiej strony, jeśli sobie to podzielimy przez jakieś subskrypcje, 5 zł czy 5 dolarów miesięcznie, to się okazuje, że nie są to jakieś wysokie ceny. Akurat ta aplikacja wybrała sobie na razie taki model, że sprzedają gotową. Nie trzeba sobie żadnych subskrypcji włączać. Mega fajna rzecz. Tam raz się pojawił, przez dwa lata mojego użytkowania, problem. Był IOS 11 i był właśnie problem z synchronizacją facebookową, a tak mogę tylko polecić. Nie jest to tania rzecz. Ale jak ktoś operuje głównie w kalendarzu, jest to super.

I od razu odpowiem na takie niezadane pytanie, dlaczego nie Google czysty? Ja się też kieruję taką zasadą, tam z paroma małymi wyjątkami, że musi być aplikacja. I na komputer po prostu nie chcę web’owów jakby wchodzić do aplikacji przez przeglądarkę, po prostu, bo to rozprasza. Jak się ma jedno okienko otwarte, zaraz tam wchodzi Messenger, zaraz wchodzi jakiś Facebook, zaraz wchodzi jakaś tam strona, ale, jak wiemy, w internecie jest dużo treści do czytania, zawsze jakieś tam fajne artykuły New Yorkera, czy fajna galeria do obejrzenia. Straszne to jest, ja konsumuję treści masakrycznie i, jakbym mogła, to bym konsumowała tylko jakieś zdjęcia, artykuły, więc…

Mam tu Nozbe. Nozbe, które chwalę od lat. Też szukałam jakiegoś programu do zarządzania zadaniami. Mnie to polecił mój dobry kolega, Mateusz Paszkiewicz, który w tym Nozbe siedział. Ja też się dowiedziałam o Nozbe chyba z podcastu Michała Szafrańskiego, jakoś mi się to w czasie złożyło. Testowałam różne, testowałam Wunderlista, testowałam, to chyba jest, To Do List. W każdym razie dużo tego jest. Testowałam te googlowskie, to się chyba Remainders nazywa czy Task, już nie pamiętam. Nie pasowało mi to.

Nozbe jest fajne. On też korzysta z tej metodologii “Getting things done”, która jest bardzo, powiem młodzieżowo, spoko. Polecam się zapoznać. Tam jest wszystko jasne i super jest to, że ona ma dużo integracji. Można sobie to z Evernotem, że tu wrzucasz zadania: napisz jakiś tam artykuł, to można sobie od razu podlinkować, jedno kliknięcie.

Jest to super wymyślone, a poza tym jest to polska aplikacja, z Trójmiasta zresztą, a ja się staram tak trochę wspierać, że tak powiem, krajowy rynek. Tym bardziej, że produkt jest naprawdę fajny. Oni przecież też są firmą, która ma hashtag “no office”, czyli też trochę w temacie.

Kiedyś chciałam dwie osoby namówić do projektów w Nozbe, to w ogóle: “Bez sensu. Weź, to zróbmy maila. Nie no, w ogóle bez sensu. Weź, weź. Jeszcze trzeba płacić”.

A ja uważam te wszystkie aplikacje nie za koszt, a za inwestycje, bo to jest coś, co mi pomaga organizować mój czas.

I też tak wracając do tych polskich przedsiębiorstw i polskich freelancerów, to wszystko ludzie nie biorą jako inwestycje, tylko jako koszta. Niestety, jeśli chcemy coś znaleźć, ja mam właśnie takie doświadczenia z kalendarzami, z aplikacjami do kalendarzy, bardzo często jest tak, że pojawia się bardzo fajna aplikacja, jest za darmo, ale rok później czy dwa lata później pojawia się gigant, który ekipę podkupuje, znany case Sunrise Calendar i Microsoftu. Chłopaki i chyba dziewczyny robią ten kalendarz Microsoftowi.

Tomasz Nadolny: Co masz dalej?

Joanna „Frota” Kurkowska: Co jest dalej? Postanowiłam sobie w tym roku skorzystać też z G Suite’a, jak to się śmiesznie mówi. To jest taka googlowska usługa dla firm, gdzie się dostaje gmaila pod własną domeną, kalendarz i 20, chyba, giga na tym ich dysku.

Katarzyna Michałowska: Też z tego korzystam.

Joanna „Frota” Kurkowska: To jest fajne. Kosztuje chyba dwadzieścia pięć złotych miesięcznie. Fajna opcja, jeśli ktoś chce mieć maile pod własną domeną. Oczywiście wchodzi tutaj problem etyczny, bo to gigant, bo coś tam, bo to, bo tamto. To już jest do załatwienia we własnym zakresie.

Mi się stety niestety z Gmaila bardzo dobrze korzysta, mimo że już tam korzystałam z różnych wynalazków, od jakiś tam microsoftowych po jakieś własne serwery, mój kolega postawił maila i stwierdził “bo to najbezpieczniej”.

Ja się z tym zgodzę, ale niestety stety też Gmail jest na wszystko. Ja mam aplikację gmailową na telefon, na tablet i niestety Gmaila mam w przeglądarce. Chciałam mieć aplikację, ale chyba jeszcze nie ma.

Ale co mnie w ogóle rozwaliło, jak się tam zapisywałam, właśnie czytałam o tym Gmailu, że skoro ty płacisz z tego Gmaila, to on chyba nie korzysta z tych danych na G Suicie do targetowania reklam. To mnie totalnie rozbroiło. Taka Wow, że taka super funkcjonalność.

Tomasz Nadolny: No, dla niektórych może mieć znaczenie.

Joanna „Frota” Kurkowska: Wiemy, w jakim świecie żyjemy. Mnie to po prostu wydaje się zabawne. Tak jak ludzie nie czytający tych wszystkich…

Katarzyna Michałowska: Regulaminów.

Joanna „Frota” Kurkowska: Nie wiem, czy oglądaliście odcinek South Parku z tym. W ogóle South Park ma bardzo dobre komentarze, jeśli chodzi o internet. Polecam. Teraz akurat jadą na Netflixa. Ale jadą też… oni są bardzo celni. Na przykład było, żeby tutaj doprowadzić dygresję do końca, że ktoś tam się podpisuje, chyba Cartman, i okazuje się, że został częścią stuosobowej ludzkiej stonogi. Bo sorry, podpisałeś, no to ten…

Ja tę historię zawsze opowiadam w różnych punktach, w których podpisuję umowy i zawsze jest “A, to pani jest, od ludzkiej stonogi”. Zawsze pamiętają, zadziałało to ostatnio w punkcie Orange.

Polecam. Polecam tutaj South Park, jeśli chodzi o takie komentarze. Wiem, jaką South Park cieszy się opinią, ale polecam.

Katarzyna Michałowska: Ostatnio przy zatwierdzaniu regulaminu Facebooka, wiele osób nie zauważyło, że zgadzają się na rozpoznawanie twarzy.

Joanna „Frota” Kurkowska: Ja mam jeszcze DropBoxa. Z DropBoxem mam taki problem, bardzo kontrowersyjna aplikacja, też tam problemy natury etycznej wychodzą. Jak ktoś śledzi różne sprawy, to też DropBox taki czysty nie jest. Niestety. Jak ja sobie tego DropBoxa kupowałam, tak jak mówię, musi być dobry dostęp do wszystkiego. On wygrywa aplikacją na IOS-a, że można sobie bez problemu ściągnąć rzeczy z niego, nie ma problemów z synchronizacją.

Tam są do dzisiaj jakieś pojedyncze problemy, typu ja nie mogę sobie zrobić folderu i zgrać sobie go od razu, tylko musze sobie wejść do niego i wszystkie rzeczy sobie pozaznaczać. Jest to takie upierdliwe trochę.

Ja mogę się kłócić z wyższością DropBoxa, tym bardziej, że on ma te różne integracje z różnymi serwisami i tutaj znowu z Evernotem chyba ma. Na maksa jest to wygodne i też to wszystko działa. Nie jest to tania usługa. Ona kosztuje…

Tomasz Nadolny: Dwadzieścia…

Joanna „Frota” Kurkowska: Nie, ja mam tą roczną i to chyba są cztery stówy na rok.

Tomasz Nadolny: Dwadzieścia złotych miesięcznie gdzieś wychodzi.

Joanna „Frota” Kurkowska: Ale to się mówi “Boże, cztery stówy! Jak tam szwagier ma serwer postawiony wychodzi taniej i jeszcze za flachę postawił serwer”. Ale w momencie jak argument “szwagier” pada to właśnie aplikacja na telefon i też wiem, że jakieś tam się pojawiały… ja kiedyś korzystałam…nie powiem wam, co to było, ale to była taka aplikacja, która się mocno pozycjonowała, że właśnie cloud serwis, coś tam. Ona miała takiego ptaszka z papieru jako logo, ale jak mi poznikały rzeczy po dwóch tygodniach mówię: “Ok, nara” i poszłam do DropBoxa. Takie rzeczy się dzieją, więc, jak ja komuś polecam aplikację, mówię: “nie od razu wszystko tutaj, zrób sobie jakąś kopię zapasową”. Fraza “kopia zapasowa” jest nieznana polskiemu użytkownikowi do pierwszej straty danych i też, żeby sobie tam od razu wszystkiego nie robić. W tych kopiach też sobie potestować, jak to działa.

U mnie taki okres testowania to są dwa tygodnie. Też często aplikacje oferują taką wersję demo, tralową przez dwa tygodnie. To jest dobry czas, żeby się z tą aplikacją zapoznać, szczególnie takich, od których zależy trochę nasze życie. Czyli na przykład jak ja jestem tam gdzieś na wyjeździe i nie mam dysku z czymś tam, ale mogę sobie ściągnąć z DropBoxa albo link podsyłam. Jest to mega, mega wygodne.

Dalej mam Slacka. Slack jest nadal ciekawym… ja to nazywam Ircem XXI wieku. Jak ktoś kiedyś siedział na Ircu i ma rzewne wspomnienia z grupami PL Irc anime czy innymi to na Slacku fajnie się odnajdzie. Pierwsze moje spotkanie ze Slackiem było takie, że “O Boże, to w ogóle jest bez sensu i nie chcę z tego korzystać”, ale potem mi koleżanka powiedziała “Weź se przestaw w bani, że to jest jak Irc”, że tam się siedziało na tych wszystkich ircowych rzeczach i gadało się o tych japońskich filmach anime i to jest właśnie taki Irc. I wtedy mi klapka zaskoczyła.

Jestem mega fanką Slacka. Teraz właśnie, w jednym projekcie używam Slacka, jestem zachwycona, że można sobie zrobić jeden duży kanał, który jest twoim mieszkaniem, a te wszystkie malutkie kanaliki to są pokoje. Ja tak to zawsze sprzedaję. Jest to mega wygodne, że nie trzeba… Jak się ma duży projekt i dużo ludzi, dwadzieścia osób przypuśćmy siedzi, chce ktoś pożartować, to idzie gdzie indziej, nie zaśmieca tego. Bardzo dobra archiwizacja tych rzeczy. No i też jest super to, że jest też integracja z tymi wszystkimi rzeczami. Koderzy to mają tam bajkę, bo mogą sobie…tam jest code snippets, tak to się chyba nazywa, można sobie wbić. Nie dziwię się, że jak idziesz do IT, to Slack jest na “dzień dobry”. Wejście do Slacka ma się zanim ma się wejście na maila firmowego w IT. Ale ciężko się przyjmuje poza. Ja mam takie doświadczenia, że właśnie “eee, tam bez sensu, coś tam, o Jezus”, ciężko.

Tomasz Nadolny: Dla analogowych osób on jest mało intuicyjny.

Joanna „Frota” Kurkowska: Jak ktoś nie siedział na Ircu…Mówię, ten Irc dla mojego pokolenia 33 jest tą barierą, że komuś klika. W każdym razie to hasło, że ten Slack jest takim Ircem powoduje, że tę barierę obniża, ale dalej jest to taki program, który głównie siedzi w IT. A szkoda, na maksa szkoda, bo jest to mega wygodne. On też jest bardzo uczciwie abonamentowany, bo tam chyba do dziesięciu tysięcy wiadomości można sobie szukać, czyli trochę jest też takim archiwum.

Ale mówię, jeżeli ktoś siedzi nad ważnymi projektami, a żal mu ileś tam złotych, żeby mieć dobre archiwum schowane, to też…

Tomasz Nadolny: Jak się jest w NGOS-ie na przykład, można wystąpić o darmowy.

Joanna „Frota” Kurkowska: Ok.

Programy, różnego rodzaju aplikacje też mają takie ten…Dzisiaj czegoś szukałam…

Tomasz Nadolny: Google ma program, Microsoft taki ma.

Joanna „Frota” Kurkowska: Chyba Adobe też taki ma.

Coś dzisiaj mi też wskoczyło…

Tomasz Nadolny: Warto tam zajrzeć… tam jest dużo takich narzędzi, które między innymi te, które ty wymieniasz, są możliwe dla organizacji pozarządowych za free.

Joanna „Frota” Kurkowska: No i super. Zawsze powtarzam: warto nauczyć się Google’a.

Co ja mam tam dalej?

Ooo, i tutaj zaskoczenie, aplikacja: Jak dojadę?

W telefonie, można się śmiać, można się nie śmiać, ja jestem zwolenniczką transportu, tak zwanego, zbiorkomu i to jest aplikacja, która ratuje życie. Szczególnie, kiedy jedzie się w miasto, w którym się za bardzo nie znamy. W temacie spotkań się bardzo dużo jeździ. Bardzo przydatna rzecz dla freelancera. Jeżeli mam dużo rzeczy do załatwienia, a nie jestem fanką…staram się nie korzystać z Uberów i tak dalej, nie lubię. To właśnie komunikacja miejska zawsze na propsie…

Tomasz Nadolny: Chyba pierwszy raz ktoś nam tak opowiada, że w codziennym życiu biznesowym… bo z reguły jednak argument: samochód, bo to wygodniej i szybciej.

Jak się człowiek dobrze zaopatrzy w narzędzia, to i zbiorkomem da radę.

Joanna „Frota” Kurkowska: Do zbiorkomu potrzeba empatii. To jest mój argument. Nie zawsze jest lepiej, nie zawsze jest szybciej. Często są sytuacje, ale właśnie…

Tomasz Nadolny: Ale jest dużo ciekawych zdarzeń.

Joanna „Frota” Kurkowska: Dużo ciekawych zdarzeń, więc “Jak dojadę?” mega pomaga.

Mam taką mega aplikację, tylko nie wiem, czy ona jest  na PC-ty. Być może jest, ale nie sprawdzałam. To się nazywa “One password”. Nie wiem, czy kojarzycie?

Tomasz Nadolny: Jest też na…

Joanna „Frota” Kurkowska: Jest na PC-ty?

Tomasz Nadolny: Jest.

Joanna „Frota” Kurkowska: Ooo, to super.

To jest taka aplikacja, która chowa…

Tomasz Nadolny: Ratuje życie.

Joanna „Frota” Kurkowska: Ratuje życie. Jest jeden master password i kartka schowana w sejfie, którą sobie drukujemy i ten… I tym master passwordem otwiera się wszystkie hasła. Oczywiście też tutaj naczytałam się, nasłuchałam, że w ogóle bez sensu coś takiego, bo i tak się włamią, ukradną, bo coś tam. Ale zrobiłam taki eksperyment i sama sobie zablokowałam konto, za pierwszym razem, jak tworzyłam sobie pierwsze swoje konto i jak trwoga to do Boga, czyli do biura obsługi klienta, które jest w Kanadzie, bo to jest kanadyjska aplikacja, no i nie mogli mi pomóc, bo oni nie mają dostępu do danych i w ogóle… Może mają, ale w każdym razie, jeżeli nie chcą pomóc klientowi, który tam rozważa kupno, to może jest to sygnał, że oni faktycznie tych danych nie mają, więc ciekawe.

Też bardzo taka przydatna. Ona jest płatna, ale chyba jest płatna tylko raz.

Tomasz Nadolny: Tak…

Joanna „Frota” Kurkowska: Nie zmieniło tam się.

Tomasz Nadolny:…jednorazowa opłata jest tam.

Joanna „Frota” Kurkowska: I ja mam właśnie na tablet, na komórkę, desktopową wersję. Naprawdę, jeśli ktoś korzysta z masy maili, bo tam pięć klientów pocztowych, pięćdziesiąt kont na Allegro, czy tam innych rzeczy, naprawdę to się przydaje, żeby zapisywać… Aczkolwiek ja znam do dzisiaj osoby, które sobie zapisują.

Tomasz Nadolny: Wszystkie wasze fejkowe konta na Twitterze i Facebooku…

Joanna „Frota” Kurkowska: Dokładnie, możecie sobie wszystkie fejki… bardzo przydatne do ręcznego robienia fejków. Polecam i potem sprzedawania tego, jak to teraz była afera z Netflixem, że Polacy przez Revoluta sprzedają konta na Netflixa. Polak potrafi.

One password też się może przydać, jeśli macie taką działalność.

Mam też taką apkę, to jest trochę nowość u mnie, bo to się pojawiło miesiąc temu. Ja wracam do rysowania. Staram się wrócić, zachęcona bardzo przez znajomych. “Procreate” jest apką, za którą się płaci raz, około pięćdziesięciu złotych, i ona obecnie jest na telefon i tablet i ona służy do rysowania. Jeśli kojarzycie serial “Stranger things”, plakat był robiony na Procreate. Bardzo dużo rzeczy, które na przykład widzimy w kinie, w dużych blockbusterach, koncept arty powstają w Procreate. Czasem gdzieś tam sobie pojadę, to jadę sobie tylko z piórkiem i tabletem. Nie biorę kredek czy innych rzeczy, choć dużo lubię rysować analogowo, też jest bardzo odprężające. Ale to też jest bardzo duża oszczędność czasu, bardzo pomocna, jeśli ktoś się zajmuje rysowaniem. Jeżeli ktoś tego nie zna, aplikacji takich do rysowania jest masa na telefony czy tablety, ale Procreate jest takim naprawdę dobrym narzędziem. Ja byłam przekonana, że ona kosztuje z trzysta złotych. Jak zobaczyłam, że tam jest 53,99 czy coś takiego, to byłam zdziwiona. Jak ta firma zarabia? Nie zauważyłam tak zwanych In-App Purchase, czyli wiecie, jest coś za dara, ale potem trzeba zapłacić.

Co ja tutaj mam jeszcze zapisane?

No właśnie wszystkie fotograficzne rzeczy ja się staram obrabiać na komputerze. Ja jestem fanką Adobe Lightrooma, Photoshopa trochę mniej. Mam wykupiony ten adobe’owy pakiet, który kosztuje jakąś “zawrotną” cenę 55 zł. I tu się pojawia duża kontrowersja, Adobe trochę tam dostał po uszach, no bo nie każdy będzie chciał sobie zmienić pudełko. Ja na przykład zmieniłam pudełko na tą taką wersję. Obliczałam to w jakimś odstępie czasu wychodzi drożej, ale tam mamy aktualizację, więc nie trzeba tego pudełka zmieniać. Tam chyba trzeba się raz na miesiąc zalogować do internetu, żeby to sprawdziło, czy mamy klucz i wszystko tam jest aktualne.

Też uważam, że, jeżeli ktoś żyje z tej fotografii, jak trochę mi się udaje to robić, cena 55 zł jest… możemy tu sobie poobliczać, ile to jest rzemieślniczych browarów, ile to jest tego, ile to jest biletów na koncerty, ile to jest tamtego, więc uważam, że, jeżeli ktoś z tego żyje, to jest narzędzie musowe. 55 zł nie jest ceną zawrotną za coś, dzięki czemu my możemy wykonywać swoją pracę. Więc polecam do legalnego wspierania firmy Adobe. To mogę powiedzieć. W każdym razie w tym pakiecie. Bo później chciałam sobie coś kupić z Adobe, to ceny nie są już takie dobre. Ale myślę, że im się to i tak pyli patrząc na skalę piractwa, jakie kiedyś było.

Wystarczy przypomnieć, jaka była skala piractwa na Photoshopie. Znamy historię zmiany dat na komputerach w biosie, żeby chodził trial version.

Tomasz Nadolny: No, w Polsce było mało legalne.

Joanna „Frota” Kurkowska: Wiecie, jeśli ja płacę 55 zł i mam spokój, no to… piracić teraz, chować, kombinować to są takie czasy lat 90-tych. To akurat fajnie, że firma wyszła z taką rzeczą, nie do końca może odpowiadać w takiej formie, ale to jest ok.

Teraz przejdziemy już do takich analogowych rzeczy. Słuchajcie, analogowo to u mnie jest bardzo prosto. Ja mam tutaj taki notes. To jest firma TVT BSI, oni produkują pióra, nie specjalizują się w notesach, ale przez przypadek zamówiłam, nie jest tani, około 70 zł chyba. Ale nie przemaka, nie przecieka, można pokleić. Super, naprawdę.

A poza tym standardowo. Do tego mam takie cienkopisy, one są cienkopisami firmy Microna. Tutaj sobie pozwolę wyjąć, żeby pokazać. One też są droższe, jakieś 7-8 zł, ale fajne. Ja sobie nimi też rysuję i piszę, żeby wszystko tam było, że tak powiem, dostępne. I tutaj mam postfity i tak dalej. Ale jest jeszcze jedna taka trochę cyfrowa, analogowa rzecz ważna, ona jest w Polsce dość niepopularna, ale mam nadzieję, że ona też cenowo zejdzie i to są słuchawki wyciszające. Polecam zarówno tym, co pracują na etacie, jak i tym, którzy sobie freelanceują i sobie chodzą po kawiarniach albo pracują przy budowie. Tu niestety koszta są wysokie, bo ja mam takie na całe uszy i to jest koszt około 900 zł firmy Bose. Przewodowe, bo ja jeszcze bezprzewodowym nie ufam do końca. Nie wszystko tam ci, że tak powiem, wykasuje, ale na przykład wykasuje dźwięk Pendolino, jak się jedzie pociągiem, nie słychać mocno…

Katarzyna Michałowska: Też mam takie słuchawki. Są świetne.

Joanna „Frota” Kurkowska: Polecam. Jak się pracuje przy budowie, również polecam. Lub jeśli pracuje się z osobami, które głośno rozmawiają przez telefon. Bardzo polecam. Dużo pieniążków, ale też robiłam testy na sobie, dwutygodniowe, człowiek jest wtedy mniej zmęczony. Wzrasta efektywność, koncentracja. Nie wycisza wszystkiego oczywiście, ale, jak sobie włączę tam jakąś muzyczkę, czy tam jakieś dźwięki do koncentracji, bo też są tam takie radia, które działają niby na fale mózgowe.

Polecam, to są takie rzeczy, z których ja korzystam, które mogę polecić.

Jeśli ktoś ma jakieś pytania, zawsze można do mnie napisać.

Tomasz Nadolny: Ok, a tak podsumowując? Załóżmy, że ktoś właśnie rozpoczyna karierę zawodową albo uważam, że przy biurku dożywa kresu swoich sił i myśli o tym, żeby przejść na swoje, to parę takich ważnych cech, które powinien mieć ktoś, kto chce być na swoim i parę cech, które by wskazywały raczej na to, że lepiej myśleć o etacie lub zostać w firmie albo na przykład freelancerkę zostawić żonie albo mężowi, a samemu zostać na takim comiesięcznym trybie, w którym się co miesiąc dostaje pensję.

Joanna „Frota” Kurkowska: Na pewno niestety trzeba to przemyśleć, nie tak jak ja: jak się ma odłożone przez dwa miesiące pieniądze, znajdę tego jednego klienta i będzie ok. Nie polecam. Raczej podejść do tego strategicznie. Znaleźć tego jednego, dwóch klientów, którzy to będą opłacali. Zobaczyć, czy na pewno chcemy sobie wjechać na otwartej działalności, czy raczej dzieła sobie tam zrobić. Na pewno też warto pomyśleć o ubezpieczeniach zdrowotnych, warto zobaczyć, jaką NFZ ma politykę, jeśli o freelance. Ja tylko podpowiem krótko, że tam są różne stawki w zależności od tego, ile minęło czasu od ostatniego płacenia stawki.

Ja zazwyczaj, kiedy kończę działalność, robię tak, żeby następnego dnia po zamknięciu działalności wskakiwało mi ubezpieczenie NFZ-owskie i to się przydaje. Ja wiem, że to są kolejki, że każdy będzie marudził i coś tam. Ale, jeżeli nas uderzy samochód na ulicy i zabiorą nas do szpitala, jesteśmy troszkę wygrani w tym momencie. Ja wiem, że jak ktoś ma dwadzieścia lat, to ma to gdzieś, ale…

Niestety to, że trzeba być osobą uporządkowaną, czyli te dokumenty zbierać w jednym miejscu, też ja mam listę, jak robię umowy o dzieło w danym roku mam listę klientów, z którymi współpracowałam i sobie te piciki na końcu terminu odhaczam X.

Nie jedną historię znam, że ktoś zapomniał, że tam współpracował z tym, a zapomniał tam tego ten odnotować. Urząd Skarbowy jest pamiętliwy, panie też czasem do mnie dzwonią. Ja dostaję zawału, ale to okazuje się, że tam jakaś cyfra jest niewpisana lub coś tam, więc luz.

Ja myślę, że też takie nastawienie się, że też trzeba będzie i zbudować swoją markę. Też znam przypadki, że ktoś się z bomby zwolnił: “Aaa, w ogóle mam to w dupie. Nie będę pracował na etacie”, idzie sobie gdzieś i nie ma żadnych klientów i w ogóle przez pół roku szuka klientów. To jest dla mnie hardcore nie do pomyślenia. Znam też przypadki ludzi, którzy się zajmowali jakimiś projektami i stwierdzają, że nie będą w tym biurze projektowym pracować…

Katarzyna Michałowska: Często jest tak, że ludzie tłumią frustrację w pracy, długo ją wypierają, aż w końcu nie wytrzymują i wtedy rzucają tę pracę.

Joanna „Frota” Kurkowska: Ja to też rozumiem. Tylko też zawsze uważam, że agresja kontrolowana, agresja przemyślana. Jestem na tego szefa zdenerwowana, ale umówmy się, każdy ma jakieś tam zobowiązania. Mój kolega, który jest tłumaczem, zawsze mówi, że super, jak twoja druga połowa ma etat i to jest zawsze mega rzecz, żeby ta jedna osoba wspierała.

Albo też wiecie, znam sytuacje, że ktoś ma etat, ktoś był freelancerem, ta druga osoba została zwolniona z pracy i to freelancer tak naprawdę ciągnął. Wiecie, w dzisiejszych czasach jest tak, że etat…

Tomasz Nadolny: W Enerdze chyba mieli gwarancję dziesięciu lat zatrudnienia czy coś takiego, że nikogo nie zwolnią, ale to się już chyba i tak skończyło.

Joanna „Frota” Kurkowska: Ale to i tak jest dziesięć lat. Mój tata całe życie w jednej firmie przepracował. Oni w ogóle nie rozumieją, że etat w dzisiejszych czasach…jest zebranie w jakiejś tam firmie, przychodzi gość i mówi: “Sorry, zwolnienia grupowe”.

Tomasz Nadolny: Wiesz co, jest też chyba taki…taka rzecz, której też nie słyszę u ciebie. Moim zdaniem musisz mieć taką wewnętrzną potrzebę, wewnętrznego drive’a, żeby codziennie zrobić jakiś kawał roboty i żeby codziennie ruszyć się i zrobić. Żeby ciągle myśleć do przodu, zastanawiać się, co będzie za miesiąc. Myśleć o tym, czy mam klientów, czy ich nie mam, czy muszę szukać już następnych, czy teraz mam już tyle, że więcej już nie dam rady, ale może i tak dalej i tak dalej, czy wziąć tego, czy tamtego, bo może ten jest perspektywiczny. Jest sporo ludzi, którzy po prostu, jak nie stoi nad nimi ktoś, kto ich pogania do roboty, to oni po prostu mało pracują i z reguły im się nie sprawdza prowadzenie działalności, bo oni sami w sobie nie są w stanie w sobie znaleźć tej potrzeby pracowania takiej, żeby…

Joanna „Frota” Kurkowska: Ja się z tym w stu procentach zgadzam. Ja na przykład mam siebie za lenia, że ja nic nie robię, ale jakoś ten drive się tam znajduje. Ja bardzo lubię nie mieć długów i płacić rachunki na czas. To jest mój drive.

Tomasz Nadolny: Ok, ty masz taką motywację.

Joanna „Frota” Kurkowska: Ja mam taką motywację, że nie dzwoni pani z Energii czy skądś tam.

Też jest inny problem, o tym się też nie mówi: mieszkaniowy. Mam takiego kumpla, który mówi, że dla niego niemożliwe jest przejście na freelance, bo on twierdzi, że nie wyobraża sobie, że wstaje z łóżka, robi dwa kroki i jest w pracy, jest przy biurku. Ja też czasem freelance nazywam mistrzostwem świata w noszeniu piżamy na czas. Mój rekord to tydzień. Zapraszam do składania większych.

Też o tym się nie mówi. Na przykład ja kiedyś miałam takie zlecenie, które trwało pół roku. Ja obrałam sobie taki cel, żeby pojechać do tej mojej ukochanej Ameryki, której nigdy nie widziałam. Chciałam tam polecieć, ale to jest dużo pieniążków. Niestety nie jestem bogata z domu, więc trzeba na zarobić. Jak trzeba to zrobić? Trzeba dużo popracować. To było straszne pół roku, bo ja cały czas siedziałam na chacie. Ludzie pisali, że ty w ogóle na koncerty nie chodzisz, coś tam, co się dzieje, co się stało. Jakbym była facetem, miałabym chyba brodę do kolan. I to jest straszne, bo człowiek wtedy siedzi z takim… z nikim nie gada, siedzi sobie na tej chacie i to też jakieś problemy psychiczne może… ja od razu łapałam jakieś takie klimaty depresyjne. To mnie też nauczyło, że ja muszę raz dziennie gdzieś sobie pójść, coś odwiedzić. Stąd też widzę plus spotkań jak się jest freelancerem. Ale to są też mądre spotkania, czy też takie tam, coś tam, inspirujące spotkania…

Tomasz Nadolny: Jest też wiele osób, które zauważają, że, na przykład, jest piętnasta, a oni jeszcze nic nie zrobili. No bo tu pralka, tu trzeba umyć naczynia, zrobić sobie śniadanie, pójść na zakupy. Jest piętnasta i ja nic nie zrobiłem, a o szesnastej wracają moje dzieci ze szkoły i właściwie praca się skończyła. I to jest z kolei drugi problem.

Joanna „Frota” Kurkowska: Tu dochodzą dzieci. Ja akurat dzieci nie mam i ich mieć nie będę, więc tak trochę tego unikam. Ale znam freelancerów, którzy mają giga z tym problem. No i niestety, znaczy wiecie, z drugiej strony to samo mogą powiedzieć ludzie na etacie. Ja teraz znam takie osoby, które się przebranżawiają. Rano mają etat, mają dzieci i wieczorem się uczą. Jak dają radę? Jest to bardzo ciężkie i myślę, że freelancerzy też robią tak, znam osoby, które sobie wynajmują biuro i wiedzą, że, jeśli tam te gacie będą musieli założyć i sobie tam pójdą do tego biureczka i sobie dojadą, to też jest ten pewien element, który teoretycznie freelancer unika. Ileż razy to ja słyszałam: “O, super, bo nie jeździsz w śmierdzącej komunikacji, bo nie marnujesz tego czasu na coś tam”, ale ten czas się marnuje w inny sposób. Tutaj wchodzi to Nozbe i mój kalendarz, tutaj można się ze mnie śmiać w 100%, ja mam cały dzień: zadzwonić gdzieś tam, zrobić coś tam, wynieść coś tam. Ja mam tak zaplanowane, co też prowadzi do takich problemów, że też nie lubię, jak ktoś mi się w ten kalendarz wpiernicza, że trzeba nagle coś zrobić, co mi rozwala dzień, ale to też wiecie, bardzo chciałabym mieć służbę, ale jej nie mam. Muszę wynieść śmieci, muszę coś tam zrobić, coś trzeba ten… Ja polecam freelancerom taki gadżet, to nie było w aplikacjach, bardzo tanio można dostać: odkurzacz IRobot i tego typu rzeczy. Mnie leciały łzy w oczach, jak go pierwszy raz uruchomiłam. Naprawdę polecam. Trochę czasu mi to odejmuje, chociaż jest to jakiś koszt, ale znowu koszt, który ja sobie przekuwam na pracę i tak dalej i tak dalej.

Tomasz Nadolny: No dobra, co jeszcze musi ktoś taki pamiętać?

Joanna „Frota” Kurkowska: Co jeszcze musi pamiętać?

Tomasz Nadolny: Załóżmy, że ma już tę motywację, załóżmy, że ma umiejętność samoorganizowania, umie obliczyć w Excelu w miarę albo na kartce, korzysta trochę z narzędzi, no i jakoś to wszystko ogarnia. Ma poduszkę finansową półroczną, zaczyna od jednego klienta, a jak nie to niech lepiej siedzi na etacie. Coś jeszcze?

Joanna „Frota” Kurkowska: Wiesz co, to, że trzeba tych klientów w jakiś sposób zdobywać. Ja mam takiego farta, że ostatnie trzy lata to już w ogóle są ludzie tylko z polecenia. Ja… te wszystkie projekty, które miałam, jak jeden wygasał, to się następny pojawiał.

Tomasz Nadolny: Po ilu latach kariery zawodowej?

Joanna „Frota” Kurkowska: Od 2008 zaczęłam freelasić.

Tomasz Nadolny: I mówisz, że od trzech lat tak sami przychodzą?

Joanna „Frota” Kurkowska: Ja muszę właśnie podzlecać, znaczy ja nie podzlecam, ja po prostu kieruję dalej. I tu też jest inny temat-rzeka: podwykonawcy i polecenia. I odpowiedzialność. Dlatego ja nie robię podwykonawców, wolę kogoś polecić. Nie polecę osoby, z którą nie pracowałam bezpośrednio. Kiedyś polecałam, bo kogoś znam, bo jest fajny, bo kuma, ale, na przykład, poleciłam dwa razy kogoś i katastrofa total. Po prostu ja się potem musiałam tłumaczyć mocno. Całe szczęście nie było to jakby na mnie, ale naprawdę to jest taka niefajna sytuacja, tym bardziej, jeśli się to jakiemuś ziomkowi poleca, ziomka ziomkowi to już w ogóle, Jezus Maria, strasznie. Więc jeżeli z tą osobą bezpośrednio nie pracowałam,w skrajnych przypadkach, jeśli jest to bardzo dobra osoba, jeśli przyjaźń, ktoś z tą osobą pracuje, ale to musi być naprawdę ktoś kto ma taką rekomendację.

Katarzyna Michałowska: Tak sobie myślę o tym, jak opowiadasz o tej swojej pracy, że, jeżeli byś została tam w WP, jak opowiadałaś o początku swojej kariery zawodowej jako dziennikarz i byś później zmieniała redakcję, to, to jest ciekawe, nie rozwinęłabyś w sobie tych różnych umiejętności, które dzisiaj masz przez wiele lat będąc na freelancowaniu. Zwłaszcza, że jesteś artystyczną duszą. Zauważ, że ciągle w twoim życiu odbywa się taka walka między tym, że ty jakby walczysz z sobą, bo cię różne rzeczy rozpraszają, ale ja cię naprawdę bardzo podziwiam Frota, że ty tę walkę wygrywasz i jesteś takim dla mnie osobiście takim naprawdę…

Joanna „Frota” Kurkowska: Czy walka wygrana? Jeszcze…

Katarzyna Michałowska: Ja wiem, ja wiem. To nas z Tomkiem bardzo inspiruje, że ty szczerze o tym mówisz, że to jest dziedzina do ogarnięcia, właśnie te rzeczy rozpraszające ciebie, ale przez to, że ty jednak podejmujesz tę walkę każdego dnia i jakoś sobie te bany stawiasz, to bardzo cię rozwija. I tak sobie myślę, że, gdyby Frota nie poszła na freelancerkę, to ona byłaby inną Frotą…

Joanna „Frota” Kurkowska: Na pewno. Ja kiedyś służyłam znajomym za informację zniżek PKP, bo miałam obcykane lepiej niż pani z okienka. Ja mówiłam pani z okienka, jaka jest zniżka.

Katarzyna Michałowska: No więc to jest bardzo ciekawe.

Joanna „Frota” Kurkowska: Ja bardzo dużo jeździłam pociągami.

Katarzyna Michałowska: Ale tak sobie myślę, że to też warto, by nasi słuchacze tak to zrozumieli, że, jeżeli podejmujemy się takiej formy pracy i ona nie jest zgodna z naszym kształtem, na pewno będą pot i łzy.

Tomasz Nadolny: Może być bardzo stresujące. A po drugie, do każdego typu pracy trzeba rozwinąć inne predyspozycje. Rozwijać i pracować nad nimi, bo widać, że ten ład z chaosem w każdym z nas walczy. Każdy z nas ma jakąś część ładu, a jakąś część ma chaosu. W różnych proporcjach to mamy. Ty masz chyba tak pół na pół i one ciągle tak spierają się jak w pralce. To też powoduje, że dojrzewasz, że ciągle się zmieniasz, że jesteś rzeczywiście kimś innym. Bardzo ciekawe byłoby zobaczyć ciebie po nastu latach pracy w korpo, które też w między czasie się zmieniło.

Joanna „Frota” Kurkowska: Gdybyśmy mogli robić tak te…

Katarzyna Michałowska: Nie dałaby już rady.

Joanna „Frota” Kurkowska: Zależy. Wiecie, są korpy i korpy.

Ale tak jeszcze takie dygresyjne tematy. Akurat taka jedna refleksja mi tu przyszła. A propos, umówmy się, że to, że ja tam to ogarniam, to nie jest też umiejętność walki z rakiem, czy bycia lekarzem. Ja też czasem mam w sobie taką walkę, że o wyszła teraz, szczególnie teraz, kiedy mój przyjaciel mnie namówił do powrotu do grania, wychodzi taka gra, w którą ja muszę sobie zagrać, więc teraz kończę jedną grę, ale muszę to połączyć z czymś tam, więc muszę to tak wszystko ładnie ogarnąć, żeby to tam na tę premierę, jak mi ten pre-order przyjdzie, żeby tej pracy tak trochę nie zarzucać. Też gry uczą trochę strategicznego myślenia.

Ciężki temat, bo ja też mam dużo rozpraszaczy. Bardzo lubię czytać, uwielbiam czytać. Nie tylko komiksy, ale też inne rzeczy. Musiałam też zrezygnować niestety… tak jak kiedyś oglądałam filmy, seriale, no to teraz serial jest bardziej na zasadzie czegoś, co kiedyś oglądałam albo coś co leci w tle jakoś niezobowiązująco. Niestety ze wszystkich sztuk, które lubię, padło na film. Z czegoś trzeba było zrezygnować. Książki za bardzo lubię, komiksy uwielbiam, gry też bardzo lubię i nie dam złego słowa o nich powiedzieć, mimo że pewnie niektórzy by chcieli, ale to są takie rzeczy, z których ja nie mogę zrezygnować.

A jeszcze a propos tego, co powiedziałeś wcześniej, z takich różnych umiejętności, to jest też do freelancerów, nigdy nie wiecie, kiedy przyda się jakaś umiejętność. Ja mam takie dwa przykłady. Jeden jest mój, drugi jest koleżanki.

Moje rzeczy, które ja jako marketingowiec zawsze starałam się… chodziłam nawet na rozmowy o pracę, zawsze jako marketer, zawsze przyciągało ludzi, zawsze mi to mówili, że ja mam niesamowity zmysł wizualny, ta fotograficzna praca zawsze była plusem, mimo że nie była związana z analityką, na przykład.

A druga sytuacja była taka, że moja koleżanka szukała pracy za granicą, za oceanem, ale się okazało, że ona pracowała kiedyś w jakimś systemie i ten pracodawca powiedział: “Ok, bierzemy z miejsca, bo tu nikt się nie chce tego nauczyć”.

Dlatego nigdy nie wiesz, jak się tam potoczy droga, czego się warto nauczyć.

Katarzyna Michałowska: No widzisz, to też jest taki wniosek z naszej rozmowy, z którą będziemy już dobijać do mety, w każdym razie wniosek z naszej rozmowy jest taki, że, to co też mówiłaś, że poszłaś na etat, gdzie ludzie nie są otwarci, nie chcą zmieniać…

Joanna „Frota” Kurkowska: Ale też trochę nie wiedzą, że mogą zmieniać. Ja też ich nie biczuję. Trzeba się trochę tolerancją wykazać. Empatia i tolerancja najważniejsz

Katarzyna Michałowska: Dokładnie, ale dla nas jako osób, które słuchają Stacji Zmiana, to jest, myślę, taka ważna lekcja, żeby jednak uczyć się. Taka prosta rzecz, żeby spróbować. Tak jak mówisz, z tym Slackiem. Raz spróbowałaś, nie za bardzo załapałaś, ale znowu podeszłaś do tego. Żeby dać sobie tych kilka szans i czegoś się nauczyć, bo nigdy nie wiadomo, też może się to przydać w naszej przyszłej pracy zawodowej albo freelancerce albo w prowadzeniu własnej działalności.

Joasiu, bardzo ci dziękujemy. Jesteś mega…

Tomasz Nadolny: Mega rozmówcą.

Katarzyna Michałowska: Mega rozmówcą.

Joanna „Frota” Kurkowska: Właśnie ja to się zawsze rozgadam. Jak coś to zapraszam jeszcze. Może inny temat uda się poruszyć, związany z czymś innym.

Katarzyna Michałowska: Mam nadzieję, że wam te różne tipy Asi pomogą i też je zastosujecie do swojego życia. Polecamy. Zachęcamy też do pytania nas, czy Asi o różne rzeczy.

Joanna „Frota” Kurkowska: Zapraszam. Odpowiem.

Katarzyna Michałowska: Zapraszamy, odpowie.

Dziękujemy bardzo za uwagę

Scroll to top