Ivan Latysh przyjechał z Połtawy (Ukraina) do Polski trzy lata temu. Jest przedsiębiorcą i rozwija swoją działalność gospodarczą. Mówi o zmianie miejsca zamieszkania, o tym co go w Polsce zaskoczyło i co w nas lubi. Bo okazuje się, że można nas polubić. Ciekawie spojrzeć na siebie i swój kraj oczyma kogoś z zewnątrz. Podcast jest optymistyczny i zachęcający. Posłuchajcie!
Dane dotyczące liczby Ukraińców w Polsce (“W Polsce legalnie mieszka i pracuje ok. 150 tys. Ukraińców. Większość z nich zasila branżę budowlaną. Ale jest też sporo studentów.” – 22 marca 2018): https://bit.ly/2FlpLDI
Firma Ivana Latysha: http://serwisnakolach.pl/
Jak możesz słuchać podcastu?
Możesz słuchać na tym blogu.
Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.
Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.
Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast | RSS | Spotify | YouTube
Prosimy, oceń nasz podcast
Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.
Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.
Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:
Transkrypcja:
Katarzyna Michałowska: Dzień dobry. Witam na Stacji Zmiana. Jest to podcast o tym, że coś się kończy, a coś zaczyna, a na pewno się zmienia.
Wita was Katarzyna Michałowska. I dzisiaj nie ma Tomka Nadolnego, bo już urlopuje i nie mógł nagrać tego podcastu. Ale ponieważ chcieliśmy bardzo porozmawiać z Iwanem, zdecydowaliśmy się na to, że porozmawiam z nim sama.
Dlatego że gościem w naszym podcaście jest Ivan Latysh.
Cześć Ivan.
Ivan Latysh: Cześć.
Katarzyna Michałowska: Ivan przyjechał do Polski z Ukrainy. Nie wiem, ile lat temu.
Ile lat jesteś w Polsce?
Ivan Latysh: No właśnie trzy lata jestem. Prawie.
Katarzyna Michałowska: Od razu wam powiem, że Ivan bardzo ładnie mówi po polsku i naprawdę jestem pełna, pełna podziwu, kiedy ktoś uczy się polskiego, naszego trudnego języka. Chociaż niby wydaje się, że to są podobne języki, ale naprawdę jest to trudne.
Iwan, czy możesz coś powiedzieć o sobie?
Ivan Latysh: Najpierw, że nie jest to bardzo trudny język dla nas, jako dla Ukraińców. Bardzo jest podobny do naszego, ukraińskiego. Ale my też gadamy po rosyjsku, ale do rosyjskiego nie jest podobny.
Jestem w Polsce trzy lata. Z rodziną przyjechaliśmy. Zabraliśmy wszystko, co u nas tam było. Załadowaliśmy do samochodu, szybko, bez jakiś mocnych planów. Przyjechaliśmy, to był koniec września 2015 roku. Przyjechaliśmy, żeby…Właśnie, ciekawe pytanie: dlaczego? Ale myślę, że prawdopodobnie do pracy. To była główna przyczyna tego wszystkiego.
Dalej stało się dużo rzeczy. Nawet nie planowaliśmy, że tak będzie fajnie. Nie myśleliśmy.
Teraz mogę powiedzieć, że dlatego, żeby mieszkać w innym kraju, żeby doświadczyć innych, fajnych rzeczy, których nie mieliśmy wcześniej, tam gdzie mieszkaliśmy.
Jestem z zawodu menadżerem. Mam trzydzieści lat. Mam syna i żonę. Syn ma już prawie osiem i pół lat, chodzi do szkoły. A my tu pracujemy, mamy firmę, spółkę. Naprawiamy elektrykę, elektronikę, automatykę i pracujemy w różnych takich rzeczach.
Katarzyna Michałowska: Ivana znam z Gdańska. Ze względu też na to, że jest też takim człowiekiem, powiedziałabym, utalentowanym, bo nie jest to proste naprawiać sprzęty przedziwne i skomplikowane.
Ivan to potrafi. Ma w jednym paluszku takie inżynierskie sprawki i naprawdę dobrze sobie…Rozumiem, że dobrze sobie radzisz tutaj w Polsce jeżeli chodzi o biznes?
Ivan Latysh: No oczywiście. Polska jest bardzo przyjemnym krajem, przydatnym dla biznesu. Dlatego przyjechaliśmy akurat tu, a nie gdzieś dalej na zachód, do Niemiec albo dalej. Bo tam chyba można pracować, ale z biznesem chyba nie tak łatwo będzie, żeby od zera zacząć.
Katarzyna Michałowska: Czy możesz powiedzieć więcej, tak chociaż w kilku zdaniach, co dokładnie robicie jako przedsiębiorstwo?
Ivan Latysh: Mamy kilka kierunków.
Pierwszy, główny, który mamy od początku, to naprawa sprzętu AGD i RTV. Teraz otworzyliśmy nowy kierunek, to naprawy hydrauliczne, serwis hydrauliczny. Cały czas jeszcze pracujemy w tym kierunku, który mamy jako kierunek główny, ale nie mamy go cały czas, to kierunek przemysłowy, sprzęt przemysłowy, automatyka, elektronika przemysłowa. W tym momencie jeszcze nie mamy dużo zleceń, ale cały czas pracujemy, żeby to stało się, naszą główną rzeczą, którą będziemy zajmować się.
Katarzyna Michałowska: Ilu ludzi zatrudniasz?
Ivan Latysh: Ja myślę, że już około dziesięciu.
Katarzyna Michałowska: Czy to są ludzie z Polski, czy to są ludzie z Ukrainy?
Ivan Latysh: Większość z Ukrainy, ale kilku kolegów z pracy to też Polacy.
Katarzyna Michałowska: Ivan, chciałam się ciebie zapytać. Oficjalne źródła podają, że w Polsce jest sto pięćdziesiąt tysięcy Ukraińców.
Sto pięćdziesiąt tysięcy, którzy są legalnie, którzy płacą podatki i tak dalej.
Jak myślisz, według ciebie, ilu Ukraińców jest? Bo różne pogłoski na ten temat krążą w Polsce.
Ivan Latysh: Wiesz co, ja słyszałem trochę inną statystykę, widziałem nawet, tylko nie zauważyłem, kto to podaje, ukraińska strona czy polska, ale chyba to było tak łączone i ja widziałem, że już chyba dwa miliony Ukraińców jest w Polsce. Ale myślę, że można dwa razy tą ilość powiększyć i to byłoby realne czyli około czterech milionów. Myślę, że tak naprawdę może być, bo tylko w Gdańsku oficjalnie jest pięćdziesiąt tysięcy Ukraińców według Urzędu Pomorskiego, ale to tylko ci, którzy są zarejestrowani. A są jeszcze ci, którzy nie rejestrują się albo jadą na jakiś czas albo wracają z jakiś innych krajów. Myślę, że ponad stówę na sto procent jest w Gdańsku na przykład. A jeszcze Sopot i Gdynia i to nie jest liczone. Myślę, że tak na Pomorzu ponad dwieście tysięcy na spokojnie.
Katarzyna Michałowska: Dwieście tysięcy.
A chciałam się ciebie zapytać, skąd przyjechałeś? Z jakiego regionu?
Ivan Latysh: To jest centralny region, ale bardziej tak na wschód. Jeszcze mam do mojego miasta, z którego przyjechałem trzysta kilometrów od Kijowa na wschód. To miasto nazywa się Połtawa.
Katarzyna Michałowska: Duże jest?
Ivan Latysh: To jest tak samo jak Gdynia, gdzieś trzysta tysięcy mieszkańców. Dwieście siedemdziesiąt. Kiedyś było bardzo potężnym miastem, bo mieliśmy dużo fabryk, jeszcze czasy za komuny, Związku Radzieckiego i jeszcze to miasto znajduje się pośrodku między dwoma stolicami, między Charkowem a Kijowem, bo Charków kiedyś był stolicą, a teraz jest Kijów, a Połtawa jest pośrodku.
Katarzyna Michałowska: Zostawiłeś tam rodzinę jakąś?
Ivan Latysh: Podstawową rodzinę wziąłem ze sobą, jak mówiłem wcześniej, ale tak, oczywiście zostawiłem. Tam są moi rodzice, jeszcze babcie, dziadki. Tak, tak, są.
Katarzyna Michałowska: Często odwiedzacie rodzinę?
Ivan Latysh: Przez pierwsze dwa lata w ogóle tak nie byliśmy tam, oprócz mojej żony. Żona miała możliwość wyjechać. Ja czekałem na kartę pobytu, a wiecie bez karty możesz wyjechać, ale nie możesz potem wjechać. Musisz tam znowu czekać na wizę albo coś takiego. To niestety długo trwa, dwa-trzy miesiące możesz na to czekać.
I pierwszy raz pojechaliśmy rok temu.
A teraz tak, jeździmy dosyć często, bo mamy z gdańskiego lotniska samoloty do Kijowa i to wcale nie drogo kosztuje, gdzieś w granicach stu-stu pięćdziesięciu złotych można do Kijowa dolecieć. I tam od Kijowa mam takim pendolino trzy godziny jazdy.
Także tak, często już bywamy. Nawet na weekend można już pojechać.
Katarzyna Michałowska: Ivan, chciałam cię zapytać o coś, bo to jest coś takiego interesującego Polaków zawsze. Jak możesz sięgnąć pamięcią do tego, jak trzy lata temu przyjechaliście do Polski, co was zaskoczyło, jeśli chodzi o kulturę polską? Co było inne niż u was?
Ivan Latysh: Ja myślę, że, jeżeli Polacy mogą przypomnieć sobie lata dziewięćdziesiąte, skończyła się komuna i zaczęli wyjeżdżać do Europy Zachodniej, to coś takiego jak wtedy. Takie same zaskoczenia, że są kraje, gdzie jest czysto, ludzie są bardziej uczciwi, na ulicy nie zobaczysz jakiś dziwnych rzeczy typu śmieci albo pijaków…czasem się zdarza, ale nie tak jak u nas. Naprawdę rządy dbają. Nie wiem, czy tak z czasem, czy tak jest z każdym rządem, ale trochę widać, że lepiej to idzie. Niektórzy mówią, że Unia to daje. Ale nie wiem, jak to jest.
Ale co najbardziej mnie zaskoczyło, trochę inna mentalność. Nie zupełnie inna, ale trochę inne wartości mają. Oczywiście to chodzi o to, że chcą odpoczywać, mieć fajne relacje z sąsiadami, z jakimiś ludźmi. Nie chcą pokazywać czegoś, czego nie ma tak naprawdę. Chcą, żeby wszędzie był porządek; chcą, żeby porządek zaczynał się od swojego domu, swojego podwórka…
Katarzyna Michałowska: Na przykład jedzenie…
Ivan Latysh: Wiesz co, w supermarketach jest więcej wyboru. Sto procent będzie lepsza jakość, a cena będzie podobna do tej, którą mamy u siebie. Ale jakby to wszystko złożyć to nawet mamy lepszą cenę za to samo jedzenie, które mamy u siebie.
Katarzyna Michałowska: A czego ci brakowało, jeśli chodzi, na przykład, o jedzenie ukraińskie, a tego nie ma w Polsce?
Ivan Latysh: Czego brakowało?
Katarzyna Michałowska: Mhm, bo na przykład wiem, że u was się je kwas chlebowy. Jest bardzo tani na Ukrainie.
Ivan Latysh: Tak, kwas…
Katarzyna Michałowska: Albo takie śledzie, bo u nas się ich tak nie robi, że są takie śledzie w beczce, solone.
Ivan Latysh: Tak, u was są takie kwaśne.
Katarzyna Michałowska: Bo one są z octem.
Ivan Latysh: Tak, z octem. Ocet się dodaje.
Katarzyna Michałowska: U was się nie dodaje octu?
Ivan Latysh: Nie, u nas się nie dodaje octu.
U was ta różnica, nie wiem, czy to w całej Polsce, czy tylko tu, na Pomorzu, ale jest różnica w tym, że naprawdę dużo octu jest w potrawach.
I to jest ta różnica.
Ale kuchnia tak naprawdę bardzo podobna jest, jeśli porównać. Powiem ci, że, jeżeli wziąć tak w supermarketach, jakieś Lidle, Biedronki, to produkty z mleka będą lepszej jakości. Sto procent. Myślę, że nawet warzywa będą lepsze. Ale nie biorę pod uwagę to, że możesz je kupić gdzieś na wiosce. Bo to, to tak będą podobne.
Katarzyna Michałowska: Arbuzy.
Ivan Latysh: A, tak, arbuzy.
Katarzyna Michałowska: Nigdy nie jadłam tak pysznych arbuzów jak na Ukrainie. To było coś takiego…no bajka, bajka.
Ivan Latysh: Tak, akurat tam, gdzie my mieszkaliśmy to tam też arbuzy rosną. Całe pola arbuzów, co bardzo dziwnie wygląda.
Katarzyna Michałowska: A czy Ukraińcy robią własne wino, bo to też jest tam ciepło.
Ivan Latysh: Tak, robią…
Katarzyna Michałowska: A jakie wino?
Ivan Latysh:…są regiony, gdzie robią. To bardziej Odessa, kiedyś też Krym. Ale teraz to jest inna sytuacja z tym Krymem. Teraz Odessa, tam jest sporo, w stronę Odessy i w stronę Krymu, Mołdawii to są takie…
Katarzyna Michałowska: Winiarnie.
Ivan Latysh:…winogrona rosną.
Katarzyna Michałowska: U nas nie ma takich miejsc. No może gdzieś na południu Polski.
Ivan Latysh: Teraz słyszałem, że są, że…
Katarzyna Michałowska: Zaczynają.
Ivan Latysh: Zaczynają to robić. Ale wiem, że wcześniej w ogóle tego nie było.
Katarzyna Michałowska: No, nie, nie. Słabiej. U nas jest tak, że na pewno jabłka i cydr to teraz tak się rozwija, jeśli chodzi o takie…
No kwasu chlebowego może kiedyś Polacy robili, ale teraz to nie ma. To jest Litwa dobra jest w kwasie chlebowym albo Ukraińcy. Bardzo fajna sprawa.
To mi się najbardziej podobało na Ukrainie, kiedy byliśmy w ubiegłym roku, że na każdym rogu można napić się kwasu chlebowego, zwłaszcza, kiedy było tak gorąco. No bo to zaspokaja pragnienie, ale piwo ma alkohol, a jednak kwas chlebowy nie.
Ivan Latysh: No ale to, kiedy jest gorąco, lepiej wypić kwas. Lepiej smakuje, daje więcej zysku.
Katarzyna Michałowska: To prawda, prawda.
Jeszcze sobie myślałam o tym, że moja siostra wyemigrowała do Niemiec dwadzieścia pięć lat temu, czyli tak jak mówisz, dokładnie to w mojej rodzinie żeśmy doświadczyli, że przed dziewięćdziesiątym rokiem ona tam wyjechała, no i cały ten szok kulturowy i w ogóle. Nie było jej łatwo w tym, żeby się zasymilować, też ze względu na język. Jednak polski i niemiecki to są dwa różne języki. Jednak tutaj to jest o tyle plus, że to, co powiedziałeś, bardzo fajnie, że polski jest prosty dla ciebie. Rewelacja, bo masz już ten plus, że się dogadasz.
Ale powiedz mi, jak to wygląda, jeśli chodzi o asymilowanie się. Łatwo jest z Polakami zaprzyjaźnić się czy nie? Czy my już jesteśmy tacy zamknięci, bo pamiętam to, jak myśmy się z siostrą nabijały, kiedy ona pojechała do Niemiec, że nigdy cię nie zaproszą do domu, że otwierają garaż, kupują piwo i pijesz z nimi piwo w garażu, co dla nas wtedy w dziewięćdziesiątych latach było dla nas, mówię ci Ivan, tragedia. Ale wiesz, że my już się zmieniliśmy? Po prostu my też już jesteśmy tacy trochę pozamykani.
Ivan Latysh: Coś jest z tym, co mówisz, z tym garażem. Nigdy o tym nie myślałem, ale dobra, powiem tak, że dlatego akurat nie pojechaliśmy do Niemiec, bo chcieliśmy pojechać do takiego kraju, gdzie nie ma problemów z asymilacją. I myślę, że Polska jest tutaj najlepsza.
Oczywiście można jeszcze do Rosji pojechać, wtedy zupełnie nie musisz się uczyć języka, bo na Ukrainie prawie wszyscy mówią po rosyjsku, akurat z tych regionów, z których ja jestem.
A tu wiedziałem, że nie będzie to skomplikowane, by nauczyć się polskiego, ale, kiedy jechałem, żadnego słowa nie umiałem powiedzieć po polsku. Ale kiedy przyjechałem, to bardzo szybko to poszło.
Powiem, że z asymilacją nie mieliśmy jakiś problemów i czujemy się tu jak w domu, bo naprawdę bardzo, bardzo podobny naród, bo to też są Słowianie. Powiem tak szczerze, że wartości też jeszcze są podobne. Nie jest tak, jak tam, w Niemczech. Bo ja byłem akurat w Niemczech i kojarzę, o co tam chodzi.
Powiem, że to jest coś takiego po środku, między zachodnią a wschodnią Europą. Polska to jest taki kraj, gdzie to już nie jest komuna, nie jest to taka postkomuna, ale jeszcze nie do końca to jest zachodnia Europa. Że z człowiekiem można się dogadać, że wszędzie prawo działa tak, jak musi działać albo tak jak w krajach zachodniej Europy.
Także czujemy się bardzo, bardzo fajnie i też z tym, że można swój biznes załatwić. Tu nie ma z tym problemu. I z rządami można się dogadać. Nawet z policjantem udaje nam się dogadać.
Ale wiem, że, na przykład, w Niemczech już tak dobrze by nie było.
Także z sąsiadami też nam bardzo, bardzo ładnie idzie. Wcale tak nieźle. Dla Ukraińców nie ma problemów, żeby w Polsce się asymilować.
Katarzyna Michałowska: A myślisz, że Ukraińcy, te dwa miliony lub jak mówisz cztery miliony, którzy tutaj przyjechali, do Polski, czyli myślisz, że będziemy wspólnie żyli? Czy myślisz, że jednak będą się robiły takie enklawy, takie grupy, że Ukraińcy się spotykają tylko jako Ukraińcy. No nie wiem, Kościół? No to oni będą chodzili tylko do swojego kościoła. Nie będą chodzili do naszego kościoła. Coś takiego.
Jak to widzisz u swoich przyjaciół, którzy tutaj przyjeżdżają? Jak to wygląda?
Ivan Latysh: Ja myślę, że będzie i tak i tak. Bo są różni ludzie i różnie się zachowują. Większość prawdopodobnie będzie bardzo zasymilowana z Polakami i będą chodzić do tych samych szkół, tych samych kościołów, tych samych sklepów. I nawet trochę wartości trochę będą z Polaków…
Katarzyna Michałowska: Wzięte?
Ivan Latysh:…wzięte.
Ale będzie jakaś część ludzi, która będzie sama sobie. Także myślę, że tak i tak.
Katarzyna Michałowska: A jak myślisz Ivan, przez te trzy lata, nauczyłeś się czegoś dobrego od Polaków, czy nie tak bardzo?
Ivan Latysh: A w jakiej branży?
Katarzyna Michałowska: No na przykład wychowanie dzieci, w relacji z żoną.
Ivan Latysh: Nie, z dziećmi jest…
Katarzyna Michałowska: No jak to wygląda?
IL…ciężko. Bo dzieci jak w zachodniej Europie zostają często świętą krową dla rodziców.
Katarzyna Michałowska: Tak? Widzisz, to jest ciekawe, co mówisz.
Ivan Latysh: I…
Katarzyna Michałowska: Na Ukrainie tak nie jest?
Ivan Latysh: Wcale, wcale nie. Są znowu ludzie, dla których tak, ale takich jest mniejszość. A tutaj akurat widzę, że większość…
Katarzyna Michałowska: A co to znaczy? Możesz więcej powiedzieć? Co to znaczy, ta święta krowa?
Ivan Latysh: Że ludzie żyją dla dzieci, żeby dzieciom było fajnie. Żeby dzieci były zadowolone, żeby wszystko mieli, zabawki, a dziecko robi to, co chce i często rodzice nie patrzą na to. Często nie mają ograniczeń. Dziecko nie wie, co znaczy słowo “Nie”, że nie wolno, że nie można. Kiedy mówisz dziecku “Nie”, ono nie rozumie, o co chodzi.
Katarzyna Michałowska: Od razu mi się przypomina, patrząc do tyłu, kiedy moja siostra wyjechała do Niemiec, miała sześcioletnią córkę i siedmioletniego syna i jedną z pierwszych rzeczy, którą była zszokowana, że w szkole nauczyciel nie ma prawa mocniej, bardziej zwrócić uwagi dziecku, że dzieci robią, co chcą. I zobacz, tak teraz jest u nas w Polsce.
Ivan Latysh: No powiem, że nie do końca tak jak w Niemczech, ale w tym kierunku to idzie.
Katarzyna Michałowska: Słuchaj, nie jestem w stanie nie zapytać ciebie o sytuację na Ukrainie. No bo jednak coś zmusiło was, żeby wyprowadzić się ze swojej ojczyzny w pełnym słowa tego znaczeniu, bo wasze dzieci będą mówić w pierwszym języku, tak mi się wydaje, polskim. Jeżeli będziecie mieli jeszcze następne dziecko, to jego pierwszym językiem będzie polski.
Tak mi się wydaje, bo mojej siostry dzieci wyjechały mając sześć i siedem lat i ich pierwszym językiem jest niemiecki. Już teraz pobrali się z Niemcami i już teraz babcia nie może porozmawiać ze swoją wnuczką po polsku, tylko pojedyncze słówka zapamiętują.
Są pewne konsekwencje wyprowadzki ze swojej ojczyzny.
Ale chciałam cię zapytać, jak jest na Ukrainie? Czy Ukraina nadal jest w stanie wojny? Czy ty to widzisz, że ta sytuacja zmusza ludzi do tego, żeby się wyprowadzać, żeby szukać swojego miejsca w gdzieś indziej w Europie? Jak to wygląda?
Ivan Latysh: Dobra, z dziećmi u nas akurat nie jest tak. Myślę, że to działa wtedy, że obcy język staje się twoim pierwszym, kiedy rodzice pracują cały czas, od rana do wieczora, dziecko siedzi w żłobku albo w szkole i wtedy tak może być. Ale tak jak w domu rozmawiasz w języku, który jest dla ciebie ojczysty, a dziecko jest w domu i spędza z tobą czas, to wtedy chyba nie, to tak nie działa. Syn, którego mamy, dzieci przyjaciół, których mamy, to wszyscy rozmawiają po ukraińsku albo po rosyjsku. To kwestia tego, jak w domu rozmawiasz. Wszyscy jesteśmy dwujęzyczni. Już trzyjęzyczni.
Katarzyna Michałowska: Teraz trzyjęzyczni, tak, tak.
Ivan Latysh: A w domu nie rozmawiamy po polsku. Jakoś nie jest to dla nas naturalne.
Także z dziećmi akurat nie wiem, jak to będzie.
Katarzyna Michałowska: Zobaczymy. Okaże się.
Ivan Latysh: Tak.
A sytuacja na Ukrainie jest bardzo dziwna. Można by dużo o tym opowiadać, ale spróbuję tak szybko.
Jesteśmy tak naprawdę od Polski odstajemy tak około dwadzieścia lat. Tak myślę, bo to, co Polska doświadczyła w latach osiemdziesiątych, kiedy były te demonstracje, stan wojenny, ludzie też wtedy chyba umierali…
Katarzyna Michałowska: Tak.
Ivan Latysh: To to samo było u nas w 2013 roku, zimą 2013-2014 roku.
Tak naprawdę historia wygląda podobnie, bo to taka zmiana komuny na bardziej europejskie wartości i to bardziej zmiana w głowach. Ale rewolucji nie było bez krwi. Pomarańczowa Rewolucja tak nie do końca zadziałała.
Odnośnie tej wojny to bardzo dziwna sytuacja, bo myślę, że to taka wojna XXI wieku. To nie jest taka wojna, jak była siedemdziesiąt lat temu. To jest taka wojna hybrydowa.
Myślę, że teraz wszystkie wojny takie będą.
Katarzyna Michałowska: Że ktoś napada na ciebie i mówi, że nie napada na ciebie.
Ivan Latysh: No tak, nie wiesz tak do końca, kto na ciebie napadł, kto to jest. Nikt nie ma jakiś napisów na ubraniach wojskowych. I to teraz tak działa.
Albo wojskowy nie jest ubrany jak wojskowy a biega z bronią.
To taka normalna wojna, taka nowoczesna. Niby mówimy, że to taka normalna wojna, ale taka hybrydowa. To samo było na Krymie i to samo dzieje się teraz na Donbasie.
Ale to nie pierwszy raz takie rzeczy się w świecie dzieją.
Katarzyna Michałowska: Powiem szczerze, że serce mi pękało, kiedy myślałam o tym nowoczesnym dworcu w Doniecku i w ogóle o mieście Donieck, które znałam i jak ono teraz wygląda.
Ivan Latysh: To tak mówimy, że to taki rosyjski ślad.
Katarzyna Michałowska: Takie pęknięcie.
Ivan Latysh: Bo Rosja tak naprawdę nie ma w sobie nic fajnego. Oni jeszcze żyją taką filozofią radziecką. Akurat wszyscy u nas wiedzą, że Rosja to jest wróg, tylko nikt o tym tak oficjalnie nie mówi. Ale dla nikogo ta sytuacja nie jest zaskoczeniem.
Nigdy nie myślałem, że w moim kraju może być wojna. Cały czas słyszałem w telewizji o wojnie w Syrii, Iraku, Iranie albo w innym kraju. W szkole, na historii też uczono o jakiś wojnach, ale nie myślałem, że w XXI wieku w moim kraju będzie wojna.
To bardzo, bardzo dziwna sytuacja.
Powiem, że to oczywiście wpłynęło na gospodarkę i to sprawiło, że musiałem się zastanowić, czy robić swój biznes dalej tam, na Ukrainie, czy jechać gdzieś, gdzie to będzie szybciej i bardziej skutecznie.
Wybór padł n a Polskę. Także przyjechałem tutaj, żeby to załatwiać.
Katarzyna Michałowska: A powiedz, jak jesteś imigrantem w Polsce to…powiem szczerze, że jak idę tutaj, w Gdańsku do wydziału paszportowego, niedawno wyrabiałam paszport i tam obok jest to miejsce, gdzie ludzie, imigranci, którzy przyjeżdżają do Polski, załatwiają te wszystkie pozwolenia, czasami jestem załamana, że tam są takie kolejki. Jak wygląda ta procedura? Czy byłeś zniechęcony? To jest chyba jednak trudne.
Ivan Latysh: Tak, to jest trudna sprawa. Dla mnie nie, bo ja jakoś inaczej do takich rzeczy podchodzę.
Katarzyna Michałowska: Jesteś cierpliwy. Wiesz, że trzeba odsiedzieć swoje.
Ivan Latysh: Oczywiście. Ale ja jakoś nie stałem w tych kolejkach albo później przychodzę albo pod koniec i wtedy może tam jest jakieś miejsce, bo tak często zdarza się. Nie chcę wstawać o czwartej rano i siedzieć tam w tej kolejce.
Ale tak, Polska nie jest przygotowana, nie wiem, czy cała, bo słyszałem, że w innych miastach to szybciej idzie: Warszawa, może też Kraków, Wrocław.
Ale tu, na Pomorzu, to naprawdę porażka.
Teraz jest już trochę lepiej. Obecnie na kartę pobytu nie czekasz już dwóch lat, tylko rok. Chociaż tam w tych przepisach prawnych jest napisane, że maksymalnie trzy miesiące.
Także tak, to jest skomplikowane. Wiem, że po opiniach naszych przyjaciół, którzy takie rzeczy załatwiają, to jest masakra z tymi papierami i tą biurokracją.
Dla mnie to jakoś prostsze było, bo miałem inne problemy w tym czasie, związane z biznesem, a nie z tym, żeby papiery załatwiać.
Katarzyna Michałowska: Rozumiem, że od razu robiłeś biznes i rozkręcałeś swoją działalność.
Ivan Latysh: Tak, czekałem w tym czasie na papiery. Nie było to tam dla mnie, żeby pilnie albo szybko, także to było akurat na czas wszystko.
Katarzyna Michałowska: A jeśli chodzi o to, jak już tam podchodzisz do tego urzędnika, czy on ma jakiegoś pomocnika, który zna język ukraiński? Przecież Ukraińcy nie znają wtedy jeszcze polskiego…
Ivan Latysh: Nie, tam nie gada nikt po ukraińsku, ani rosyjsku. Musisz po polsku się dogadać.
Ale nie jest to dla nas problem.
Katarzyna Michałowska: Aha.
A po angielsku rozmawiają?
Ivan Latysh: Wiesz co, zastanawiam się. Chyba można się tak z kimś dogadać. Może nie wszyscy, ale z kimś można.
Ale my tak po polsku gadaliśmy. Nie było problemu, bo po polsku możesz gadać po dwóch trzech miesiącach to tak już spokojnie możesz komuś wytłumaczyć, co chcesz.
Katarzyna Michałowska: Jeszcze jedno pytanie mi przychodzi do głowy, jak ty to widzisz, jak to znajomi odbierają. Polacy są serdeczni wobec Ukraińców czy są niemili? Jak ty to widzisz?
Ivan Latysh: My bardzo często jeździmy do klientów, nawet dziesięciu dziennie odwiedzamy, także mogę powiedzieć, że w całości, może 99%, to bardzo mili ludzie i bardzo fajne relacje mamy z wszystkimi klientami. Nie spotkaliśmy niczego takiego…
Katarzyna Michałowska: Niemiłego.
Ivan Latysh: Tak, tak.
Bardzo rzadko. Czasem się zdarza, ale to może jeden, dwa razy na rok.
Ale myślę, że to bardziej od ludzi zależy. Są po prostu tacy ludzie, natomiast naród w całości jest przyjemny i ufny. To akurat trochę dziwne dla nas, że od początku wszyscy są bardzo ufni.
Katarzyna Michałowska: Mają zaufanie.
Ivan Latysh: Tak, ze startu. U nas, żeby otrzymać zaufanie, musisz coś zrobić. A tu ufają ci już od początku i dopiero, jeśli zrobisz coś złego, przestają ufać.
U nas działa to odwrotnie.
Katarzyna Michałowska: A Ivan, czy my bardzo narzekamy?
Ivan Latysh: Chyba tak samo.
Katarzyna Michałowska: Tak samo jak Ukraińcy.
Ivan Latysh: Jeśli porównać z Ukraińcami to myślę, że tak samo.
Po prostu dla nas to często głupio brzmi, bo według nas nie ma, na co narzekać.
Są jakieś rzeczy, ale nie widzisz, jak to mogłoby być. Nawet miałem taką sytuację, że jeden człowiek powiedział, że samochód jeździ normalnie po niemieckich drogach, a nie tutaj po polskich dziurach. To ja mu mówię, że “Chłopie”…
Katarzyna Michałowska: Nie wiesz, jakie mogą być dziury.
Ivan Latysh: Jedź na Ukrainę i zobaczysz, jakie tam są. Także nie ma, na co narzekać.
Katarzyna Michałowska: Oj tak, oj tak. W ubiegłym roku droga do Lubieszowa to było przeżycie. Jeszcze ta do Kijowa była w porządku, ale jak się zjechało. Ja myślałam sobie, że to przechodzi ludzkie pojęcie, że zaraz nam urwie koło. To jest ciekawe.
Ivan Latysh: Mogę jeszcze powiedzieć o tym, jak nas Polacy traktują.
Bardzo nam miło, że nikt nie traktuje nas z poziomu historii, nowoczesnej historii albo relacji rządów naszych, bo wszyscy traktują ciebie jak człowieka najpierw i patrzą, kim ty jesteś, co robisz i jak zachowujesz się. I dopiero na tej podstawie budują sobie zdanie na twój temat.
Także dla nas bardzo zaskakujące jest to, że nikt nie traktuje ciebie jako wroga, obcego. Wszyscy traktują cię równo. Także to dla nas jest bardzo dziwna rzecz.
Katarzyna Michałowska: A myślisz, że, kiedy, załóżmy będziecie tu mieszkać dłużej, czy myślisz, że Polska może się stać twoją drugą ojczyzną?
Ivan Latysh: Mówiłem wcześniej, że ja w ogóle nie odczuwam, że jestem gdzieś w innym kraju. Czujemy się tutaj jak w domu.
Nie wiem, czy tak samo byłoby gdzieś w innym kraju. Może tak samo, ale trochę później. Tutaj od samego początku mamy takie odczucia, że jesteśmy w domu, tylko trochę coś się zmieniło. Nie za dużo, nie za bardzo, może w lepszą stronę.
Także myślę, że oczywiście, że tak, ale ten przyjazd nauczył mnie, że dla mnie niewiele to znaczy, gdzie mieszkam. Teraz rozumiem, że mogę jeździć wszędzie.
U nas u ludzi nie ma takiego pojęcia, że można gdzieś wyjechać do innego kraju, kiedy chcesz albo raz do roku albo można wziąć jakiś tani bilet lotniczy i pojechać do innego kraju. U nas czegoś takiego nie ma. Teraz to dopiero wchodzi, ale nie było.
Trochę inaczej to traktuję dla siebie. Jesteś wszędzie. Nie jesteś nigdzie, jesteś wszędzie. Możesz kupić mieszkanie, wynająć w innym mieście. Możesz wynająć w tym mieście, możesz sprzedać, możesz wyjechać do innego miasta, możesz wrócić. I to tylko kwestia, gdzie masz rodzinę.
Katarzyna Michałowska: A myślisz Ivan, że będzie coś takiego, że nauczyłeś się czegoś w Polsce i będziesz mógł to przekazać dalej Ukraińcom? W sensie twojej ojczyźnie, czy będziesz mógł kiedykolwiek coś dać z Polski tam, na przykład, że można coś inaczej?
Ivan Latysh: Myślę, że tak i myślę, że to jedna z tych rzeczy, które chciałbym robić w swoim życiu, żeby tych przyjaciół, których miałem tam i zostawiłem, żeby mieć z nimi kontakt i pokazywać, że można żyć inaczej, a nie tak jak oni są przyzwyczajeni. Zupełnie inne rzeczy można robić, mieć inne wartości.
Także myślę, że tak i jakieś małe rzeczy robimy prawie na co dzień, bo mamy z nimi kontakt. Ale w przyszłości chciałbym to jakoś mocniej rozwijać. Chciałbym jakiś biznes połączyć z Ukrainą z automatyką i przemysłem jakimś.
Kto wie, może tam wrócimy, ale póki co nie. Póki co zostajemy tu.
Katarzyna Michałowska: Dla nas to cała przyjemność po naszej stronie, że taka utalentowana młodzież, taki utalentowany człowiek, twoja żona, którą znam i bardzo fajny synek, jesteście tutaj z nami. Dodajecie kolorytu naszemu krajowi, który jednak jest taki mono. Polacy i tylko Polacy, a jednak to, że Ukraina przyjeżdża do nas, uczy nas też innych rzeczy. Na przykład próbowałam, jak można zrobić karkówkę inaczej. Właśnie teraz będę wypróbowywała przepis twojej żony. Bardzo fajnie.
I że wspólnie możemy się uczyć nowych rzeczy. Ja bardzo dużo nauczyłam się sama będąc w zeszłym roku na Ukrainie będąc wolontariuszem.
Wy teraz pojedziecie na Ukrainę.
Ivan Latysh: Tak, w sobotę.
Katarzyna Michałowska: Spędzicie tam tydzień, z dziećmi.
No to widzisz, bierzesz stąd coś, jedziesz tam i coś spróbujesz zrobić.
Ivan Latysh: My teraz jeszcze próbujemy załatwić tak, żeby ci Polacy, którzy jadą z nami, zobaczyli trochę więcej niż sami mogliby zobaczyć na tych wioskach ukraińskich. Mówimy im, że fajnie byłoby pojechać do Kijowa na dwa-trzy dni, żeby zobaczyć, jak tam żyją Ukraińcy. Następny rok planujemy, żeby może do Lwowa pojechać.
Katarzyna Michałowska: Ivan, bardzo ci dziękuję za rozmowę i super, że zdecydowałeś się przyjechać do Polski, że się zadomowiliście, że próbujesz ten biznes rozkręcać. Przedsiębiorcy mają trochę pod górkę w Polsce. Polacy trochę narzekają…
Ivan Latysh: To w porównaniu może z innymi krajami, ale w porównaniu z Ukrainą to mają po prostu luz, mają równo.
Katarzyna Michałowska: Jesteś zadowolony. To jest fajne.
Powiem ci, że dużo zachęcających słów powiedziałeś i wydaje mi się, że to może być taki podcast zachęcający dla nas, Polaków, że faktycznie jesteś zadowolony z tego, że jesteś przedsiębiorcą, że powiedziałeś bardzo dużo fajnych rzeczy o nas, co jest bardzo miłe. Dziękuję ci bardzo w imieniu wszystkich.
No i dziękuję ci bardzo za tę rozmowę.
Ivan Latysh: Ja dziękuję ci też również i też bardzo mi było miło. W razie czego mogę jeszcze przyjść i coś powiedzieć.
Katarzyna Michałowska: Dzięki bardzo.