Lifestyle,
Praca,
Technologia,

Cyfrowy nomad w Azji – Maciej Biegajewski

5 marca 2018

Maciej Biegajewski zdecydował się na spróbowanie życia jako nomad. Wyruszył do Azji, by tam próbować nowych smaków. Smaków życia, stresu, innego sposobu pracy. Musicie tego posłuchać, bo Maciej pokazuje, że mamy czasami błędne założenia, co do takiego sposobu pracy. Wszystko jest dla ludzi, ale nie wszystko do wszystkich pasuje.

Bardzo ciekawa rozmowa, gdzie Maciej układa sobie razem z nami swoje obserwacje i doświadczenia.

Natalia Hatalska mówi, że szacuje się, że do 2035 roku do miana cyfrowych nomadów będzie można zaliczyć nawet miliard osób na całym świecie. Trend ten napędzany jest zmianami demograficznymi, w tym zwłaszcza oczekiwaniami i postawami Millenialsów wobec życia, pracy, wolnego czasu.

Jeśli chcecie być na czasie, posłuchajcie rozmowy z Maciejem, dlatego zapraszamy was w podróż do Azji razem z cyfrowym nomadem Maćkiem!

Ważne myśli, które padły w tym podcaście:

Im bardziej człowiek boi się jakiejś decyzji, tym bardziej powinien ją podjąć.

Scrum nauczył mnie empirycznego podejścia do projektów, więc postanowiłem to sprawdzić i udałem się do Azji.

Doświadczanie Azji wszystkimi zmysłami uświadomiły mi, że żyję.

Ludzie zachodu cały czas biegną, ale gdy zapytasz ich za czym biegną, to nie potrafią dokładnie na to pytanie odpowiedzieć.

Wbrew temu, co mówią nam media, świat jest bezpieczny.

Przy tej okazji zapraszamy do zajrzenia do raportu Natalii Hatalskiej na temat Współczesnych nomadów. Jest pod linkiem do ściągniecia jako pdf: http://bit.ly/2thuaGU

W rozmowie odnosimy się do rozmowy z Wiktorek Schmidtem: http://bit.ly/2Fn0BbD

Przypominamy przez chwilę naszą rozmowę z Tomaszem Tomaszewskim: http://bit.ly/2oPhfXj

Odnosimy się również do kryzysów w życiu człowieka o których rozmawialiśmy w dr Dorotą Kalką: http://bit.ly/2opK7X5

Jak możesz słuchać podcastu?

Możesz słuchać na tym blogu.

Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.

Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.

Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast |  RSSSpotify  | YouTube

Prosimy, oceń nasz podcast

Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.

Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.

Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:

-> Link do podcastu w iTunes

Transkrypcja:

Katarzyna Michałowska: Dzień dobry. Witamy na Stacji Zmiana. Jest to podcast o tym, że coś się kończy, a coś się zaczyna.

Wita was Katarzyna Michałowska…

Tomasz Nadolny: I Tomek Nadolny.

Katarzyna Michałowska: Dzisiaj do naszej rozmowy zaprosiliśmy Maćka Biegajewskiego. Zaprosiliśmy go z tego względu, że zdecydował się na zupełny taki zwrot w swoim życiu. Zdecydował się zupełnie inaczej pracować, inaczej funkcjonować przez niemal cały rok. I chcieliśmy z nim o tym porozmawiać.

Tomasz Nadolny: O ile Kasia zna Macieja już dość długo, to ja go znam chyba słabo raczej i niedługo. O tym, że wyjeżdża, czy że wyjechał właściwie dowiedziałem się z Facebooka, o ile dobrze pamiętam. I mogę powiedzieć, że to mnie bardzo zaskoczyło. Jakoś to mi zupełnie nie pasowało. Te klocki zupełnie mi się nie mieściły do układanki, bo akurat miałem wrażenie, że dopiero zaczynał karierę zawodową. Pewien etap w życiu zakończył z dużym sukcesem i miał przed sobą kolejne i tak dalej. I nagle gdzieś tu się pojawia w Azji i dowiaduję się, że on tam będzie na dłużej raczej i to tak wyglądało jak taki niezrozumiały “gap year”. Jak zobaczycie w rozmowie, to wszystko się okazuje jednak układać w dość logiczną całość. No i duży bagaż ciekawych rzeczy przywiózł ze sobą Maciej, które powoli będziemy w tej rozmowie odkrywać. 

Rozmowa warta i dla tych, którzy lubią podróżować, dla tych, którzy myślą o tym, jak to jest pracować na odległość. Jak również rozmowa dla tych, którzy uważają, że tego typu decyzje są zupełnie nierozsądne. To myślę, że powinni posłuchać.

Bardzo zapraszam. Dla mnie ogromnie ciekawa. No, trochę tam psychologizuję, ale to zobaczycie później. Wybaczcie.

Katarzyna Michałowska: To jest ciekawe, już kolejny raz mamy takie szczęście z Tomkiem, że trafiamy na rozmówców, którzy jeszcze tak nie mają przemyślanych tych swoich przemyśleń, więc na pewno to zauważycie, że Maciek właściwie w trakcie tych naszych pytań, pewne rzeczy sobie podsumowuje, różne rzeczy sobie nazywa, układa i, naprawdę, to była przyjemność, przywilej i fajna sprawa, że wspólnie z tym naszym rozmówcą tak jakby wyruszyć we wspólną podróż i wspólnie z nim coś poukładać w jego głowie i to było empatyczne. Później po tej rozmowie mieliśmy takie fajne uczucia, że mieliśmy fajną rozmowę, więc mam nadzieję, że dla was to też będzie taka fajna podróż posłuchania, poukładania sobie tych rzeczy na bazie… na tej kanwie, którą Maciek nam tutaj narysował, że też sami będziecie mogli różne rzeczy sobie poukładać.

Zapraszamy.

Tomasz Nadolny: Trzeba dodać, że rozmowa z kimś, kto bardzo lubi kawę jak Maciej i ja, to musi być dobra rozmowa. Więc tym bardziej zróbcie sobie, jeśli oczywiście lubicie, herbatę albo kawę i słuchajcie uważnie.

Katarzyna Michałowska: Zapraszamy.

Katarzyna Michałowska: Dzień dobry. Witamy na Stacji Zmiana. 

Wita was Katarzyna Michałowska…

Tomasz Nadolny: I oczywiście Tomek Nadolny.

Katarzyna Michałowska: I nasz gość: Maciej Biegajewski.

Dzisiaj porozmawiamy o takiej nietypowej sytuacji, która się zdarza w naszym życiu i też o tym, że być może robimy taką woltę w swoim życiu, taki okres zatrzymania i o tym chcielibyśmy dzisiaj porozmawiać Maćkiem.

Ale Macieju, czy mógłbyś troszeczkę opowiedzieć o sobie, czym się zajmujesz, w czym jesteś specjalistą, co lubisz? To będzie fajne, jeśli się przedstawisz naszym słuchaczom.

Maciej Biegajewski: Cześć, dzień dobry. Z tej strony Maciej Biegajewski. 

Przede wszystkim jest mi bardzo miło gościć na podcaście Kasi i Tomka. Kasię i Tomka znam… no, już sporo, od tweetup’u Trójmiasto, dobrze trzy lata, więc jest bardzo miło dzisiaj gościć na podcaście.

Ja jestem z zawodu specjalistą do spraw marketingu, miałem też okres, w który pomagałem zespołom programistycznym w organizacji pracy. W tym momencie jestem głównie specjalistą do spraw marketingu, ale oprócz tego myślę, że mogę powiedzieć, że jestem takim fanem bardzo kontaktów społecznych i tego, w jaki sposób ludzie ze sobą rozmawiają, w jaki sposób się organizują i w jaki sposób dążą do realizacji pewnych celów.

Katarzyna Michałowska: A, Macieju, czy możesz powiedzieć, jakie studia skończyłeś? Jak twoja ścieżka naukowa przebiegała?

Maciej Biegajewski: Tak. Jestem dumnym absolwentem wydziału ekonomicznego w Sopocie Uniwersytetu Gdańskiego. Do tej pory bardzo często mam okazję tam wpadać, ponieważ też staram się dzielić swoimi doświadczeniami z taką moją ukochaną organizacją Kołem Naukowym Public Relations w Sopocie.

Także można mnie spotkać również od czasu do czasu na wydziale.

Katarzyna Michałowska: Czyli podejrzewam, że tam się angażowałeś, skończyłeś studia i później co? Po studiach poszedłeś do pracy? Tak? Pracowałeś? Ile czasu?

Maciej Biegajewski: Tak. Jeszcze właściwie w trakcie studiów złapałem pierwszą pracę w jednej z gdańskich firm, która zajmuje się właśnie oprogramowaniem. Robi oprogramowanie do zarządzania urządzeniami mobilnymi w przedsiębiorstwach. Bardzo ciekawa firma, ponieważ to jest firma rdzennie gdańska, która osiągnęła dosyć duży sukces na Zachodzie. Współpraca z Googlem, Samsungiem i innymi dostawcami technologii. To była taka fajna szansa, że jako młody chłopak mogłem, nie dość że doświadczyć takich pierwszych kroków w marketingu, w marketingu dosyć wymagającym, ponieważ jest to marketing B2B czyli kontakt z partnerami biznesowymi. Z drugiej strony miałem też styczność od samego początku z nowymi, innowacyjnymi technologiami, co bardzo mocno wpłynęło też i na moją ścieżkę zawodową i na sposób postrzegania świata.

Katarzyna Michałowska: I wiem, że też specjalizowałeś się trochę w scrumie, tak? 

Maciej Biegajewski: Tak, w scrumie jestem certyfikowanym masterem. Tutaj dla słuchaczy takie szybkie wprowadzenie. Scrum jest jedną z metod wytwarzania oprogramowania, natomiast można ją przenosić do wielu, wielu innych dziedzin życia. Ja bardzo często porównuję scruma właśnie do sposobu nauki dziecka. Jeżeli dziecko uczy się chodzić, bardzo często po pierwszych krokach upada, ale dziecko w żaden sposób nie zatrzymuje się, tylko stara się podnieść, trochę popłacze, ale robi następne kroki ucząc się na swoich błędach. Więc scrum jest właśnie taką metodologią, która pozwala prowadzić bardzo skutecznie projekty ucząc się na błędach, doświadczając empirycznie tego, co dzieje się wokół nas.

Tomasz Nadolny: Fajna metafora do scruma. Aczkolwiek nasi słuchacze, ci, którzy słuchają każdy odcinek po kolei, takich trochę jest, to po pierwsze słuchali już kiedyś rozmowy z jednym z założycieli Netguru, więc mniej więcej wiedzą, jak te globalne B2B biznesy… czym to się je, a potem był Tomek Tomaszewski, który jest też scrum masterem. Było o product owningu, o product managmencie, więc wprowadzaliśmy te pojęcia. Dlatego bardzo fajnie, że twoja rozmowa będzie jakby kolejnym toczeniem się w tym kierunku.

Maciej Biegajewski: To skoro Tomek Tomaszewski był tutaj przede mną to też pozdrowię go serdecznie, ponieważ Tomek Tomaszewski… jeszcze będąc na studiach robiłem staż w firmie, którą zakładał Tomek Tomaszewski: Rocket Studio. Także też z wielką sympatią go wspominam i bardzo dużo nauki od niego dostałem.

Katarzyna Michałowska: Tak jak ciebie poznałam Maciej, no to patrzyłam na ciebie jak na takiego dobrego studenta, który skończył studia, znalazł pracę, robi to z pasją. Byłeś taki bardzo zafascynowany tym, co robisz i tak do tej pory opowiadasz o tym, co robisz i nagle, słuchaj, w pewnym momencie znalazłeś się na innym kontynencie. Jak w ogóle to się stało? Co się stało, że ty wyjechałeś? Co się stało, że spędziłeś tyle czasu poza Polską, w Azji? Jak to się stało w ogóle? To jest, powiem szczerze, no takie niestandardowe, bo ścieżka kariery nawet według naszego rozwoju, bo też mieliśmy taki podcast na temat rozwoju, że taka sytuacja powinna nastąpić w wieku trzydziestu pięciu lat. A chciałam się zapytać, ile masz lat?

Maciej Biegajewski: Jeszcze dwadzieścia sześć.

Katarzyna Michałowska: Dwadzieścia sześć. Stanowczo za szybko. Chociaż jest jeszcze taki kryzys dwudziestopięciolatka… Może on był w kryzysie dwudziestopięciolatka, w tym pierwszym dołku.

Tomasz Nadolny: Był podcast o kryzysach też.

Maciej Biegajewski: To ja muszę powiedzieć, że ja mam chyba coś takiego w sobie, że ja bardzo dużo rzeczy robię za szybko. Bo za szybko nauczyłem się czytać, czasem też myślę, że za szybko znalazłem pracę taką poważną, czyli to wszystko gdzieś tam przebiegało za szybko.

Skąd się wziął taki pomysł? Trochę jest w tym takiego kryzysu, ponieważ, jak wspomniałem, ja wiele rzeczy zrobiłem za szybko. Za szybko wszedłem do firmy, w której… może to jest takie złe określenie, ale za szybko też osiągnąłem pewne cele, które sobie zakładałem i w pewnym momencie poczułem taką pustkę, że mogłem w dalszym ciągu robić to, co robię, zmienić firmę, może wspiąć się o szczebel wyżej, może dostać wyższą wypłatę. Natomiast w pewnym momencie czegoś mi zabrakło i akurat miałem wielką przyjemność poznać osobę, która w jakiś sposób pokazała mi inny sposób życia, inny sposób funkcjonowania właśnie poprzez podróżowanie, poprzez robienie tego, co się robi na co dzień, jak większość osób, w miejscu zamieszkania, ale jednocześnie robiąc to zdalnie, z innych kontynentów, poznając inną kulturę i nie tracąc przy tym ani ścieżki rozwoju osobistego, a wręcz przeciwnie, zyskując też inną perspektywę.

Ja bardzo długo zastanawiałem się nad tym, czy to jest dobra droga dla mnie, czy faktycznie takie wyzwanie jest czymś, na co powinienem się zdecydować, czy to zaprzepaści całą moją dotychczasową karierę. Natomiast ja usłyszałem takie bardzo fajne słowa, które do tej pory dopingują mnie, dają mi taką wielką energię, że im bardziej człowiek boi się jakiejś decyzji, tym prawdopodobnie bardziej powinien ją podjąć. Ja, trochę kierując się tymi słowami, postanowiłem, że warto zrobić coś naprawdę szalonego.

Katarzyna Michałowska: Czyli powiedziałeś pewnie sobie, że, jeżeli tego nie zrobię, później, kiedy będę na łożu śmierci, będę tego żałował.

Maciej Biegajewski: Wybór był taki dosyć prosty. Ja w tamtym momencie nie miałem i nadal nie mam żadnych zobowiązań. Nie mam żony, nie mam dzieci…

Katarzyna Michałowska: Kredytu na mieszkanie.

Maciej Biegajewski:… kredytu na mieszkanie, więc świat stoi otworem. Za rok, za dwa lata być może ta sytuacja się zmieni i będę miał już inne priorytety w swoim życiu, więc dopóki mam szansę odkrywać, to robię to.

Tomasz Nadolny: Bo z kolei z jednej strony ktoś do ciebie powiedział, że trzeba… że skoro jest coś… wydaje się być bardzo trudnego, niedostępnego lub wymagającego ryzyka, to właśnie trzeba to podjąć. A z drugiej strony nie masz takiego wrażenia czasami, że wielu ludzi… nie wiem… dziwi się albo oczekiwałoby, że nie będziemy tacy zmienni, że tak co roku mamy inną koncepcję na życie, że oczekują od nas, że będziemy no tacy bardziej przewidywalni i stabilni i że jednak bardziej typowo potoczymy ścieżkę naszego rozwoju? Nie miałeś takich, tego typu oczekiwań ze środowiska dookoła?

Maciej Biegajewski: Miałem. Ja zauważyłem po tej decyzji… bo od momentu podjęcia decyzji w sobie do momentu ogłoszenia decyzji minął myślę, że z dobre pół roku, ponieważ ja jestem… z jednej strony być może wielu wydaję się osobą ekscentryczną i spontaniczną, że nagle tutaj jakiś wyjazd do Azji, natomiast ja lubię być przygotowanym. Lubię mieć plan, lubię ograniczać bardzo ryzyko, stąd sześć miesięcy samodzielnie przygotowywałem się. Po sześciu miesiącach, kiedy ogłosiłem tę decyzję, już z trochę innej perspektywy spoglądałem na to, co widzą, myślą albo mówią inne osoby. Ja zauważyłem taki konflikt pokoleń. Bo do tej pory dużo czytałem między pokoleniem naszych rodziców czy pokoleniem X i Y. Sam się nie dopisuję do żadnego z tych pokoleń, natomiast zauważyłem taki mocny konflikt interesów, że z jednej strony osoby, nie chcę mówić z pokolenia moich rodziców, należących do pokolenia X bardzo się dziwiły tej decyzji biorąc przez pryzmat to, co do tej pory udało mi się osiągnąć i słyszałem gdzieś tam w kuluarach takie, że “o, wymyślił sobie, w ogóle co to za pomysł”. Ja to brałem trochę z takim uśmiechem, bo nie odbierałem tego w żaden sposób złośliwie, bardziej jako podziw i troskę. Tak brałem te słowa. Z drugiej strony miałem też osoby z pokolenia Y, które mówiły: “Maciek, kurczę, ekstra pomysł. W ogóle zrób to. Jestem twoim fanem, będę trzymać kciuki” i to była taka niesamowita energia. Muszę przede wszystkim podziękować ludziom z firmy, o której wspominałem na początku, w której zacząłem pracować, gdzie oni dali mi taki naprawdę mocny suport, takie mocne wsparcie: “Maciek, jedź tam, my tu będziemy na ciebie czekać. Wrzucaj jak najwięcej fajnych zdjęć”, także to jest coś niesamowitego za co do tej pory serdecznie im dziękuję.

A Tomku, wracając do tego twojego pytania o ten taki model, o tę przewidywalność. To też była moja decyzja, żeby troszeczkę sprawdzić się, czy to, co jest nam serwowane w dzisiejszym świecie, że powinniśmy iść na studia, iść do pracy, wziąć kredyt, spłacać ten kredyt najlepiej przez trzydzieści lat, potem najlepiej, no może to będzie taki czarny humor, nie dożyć emerytury dla budżetu państwa i czy to faktycznie jest to, co chcemy robić, czy to jest to, co ja chcę robić. Jako że scrum nauczył mnie tego, żeby empirycznie korzystać z życia i uczyć się na bazie empiryzmu, stąd postanowiłem to sprawdzić.

Katarzyna Michałowska: Super, że w ogóle firma dała ci taki suport. To jest ciekawe, bo my akurat z Tomkiem też doświadczyliśmy w swoim życiu takiej sytuacji, kiedy opuszczaliśmy firmę z jakiegoś powodu, z jakiegoś zewu serca i to jest zawsze takie zderzenie, że ludzie mówią: “No, co ty?! Zwariowałeś?! Co się dzieje? Na pewno kłamiesz”, różne mają swoje jakieś, bym powiedziała, koncepcje, dlaczego rezygnujesz z kariery na to, żeby zrobić coś innego. Ty tutaj wybrałeś, żeby pójść i stać się takim, no można powiedzieć, nomadem naszych czasów, bo rozumiem, że wybrałeś na rok? Podróżowałeś przez rok, tak?

Maciej Biegajewski: To nie był pełny rok. Plany były nieograniczone, to znaczy był bilet w jedną stronę, powrót, jako tako, nie był planowany. Udało się podróżować prawie przez siedem miesięcy, to było dokładnie sześć miesięcy i dwa tygodnie, jeśli mam być taki szczegółowy.

Katarzyna Michałowska: I gdzie kupiłeś ten bilet, dokąd?

Maciej Biegajewski: Tak, wybór padł na Tajlandię, na Bangkok. Z tego względu, że Bangkok jest takimi wrotami do Azji południowo-wschodniej, bo to jest miasto, przede wszystkim, rozwinięte, nie ma takiego przeskoku kulturowego między Europą a Tajlandią, jest swoboda porozumiewania się po angielsku. Jest tanio, co też było takim ważnym kryterium, żeby nie rzucać się do jakiś krajów drogich, chociaż w Azji nie uświadczymy ich zbyt wiele. 

Natomiast Tajlandia była takim łatwym przejściem z tego, co nauczyłem się tutaj i co mógłbym zastać w Azji.

Katarzyna Michałowska: Czyli musiałeś zrobić sobie… czyli to była taka brama między cywilizacją zachodu a cywilizacją wschodu…

Maciej Biegajewski: Dokładnie.

Katarzyna Michałowska: Na pewno musiałeś się później odnaleźć w tej cywilizacji wschodu. Jaką miałeś koncepcję na ten nomadowy… nie wiem, jak to nazwać…

Tomasz Nadolny: Nomadyczny.

Katarzyna Michałowska: Nomadyczny? Nomadyczny styl życia. Jaką miałeś koncepcję? Jaką strategię? Bo jesteś człowiekiem zachodu, więc człowiek z zachodu na strategię na pewno, jakieś cele.

Maciej Biegajewski: Jakie były cele? Ja wspomniałem albo i nie, bo już właściwie nie pamiętam, czy o tym mówiłem, ale jestem osobą, która lubi się rzucać na głęboką wodę. To znaczy, jeżeli mam do wyboru… na przykład w pracy zawodowej zająć się prostym tematem i trudnym tematem, który wymaga ode mnie więcej stresu, ale równocześnie mogę więcej osiągnąć, ja wybiorę z pewnością ten trudniejszy. I moim celem było rzucić się na głęboką wodę i zobaczyć, czy, po prostu, wypłynę. No bo znowu, nie miałem nic do stracenia. Bilet powrotny myślę, że udałoby mi się kupić zwłaszcza, że miałem tam zabezpieczenie finansowe. Po prostu zobaczyć, co się wydarzy, czego nauczy mnie ta podróż. 

No i  przy okazji chciałem zobaczyć myślę, że jak najwięcej, ale równocześnie też tutaj chciałem podkreślić, że to nie było tak, że wziąłem plecak, wszystko miałem w nosie i myślałem sam o sobie. Miałem dużo zobowiązań zawodowych i chciałem też zobaczyć, czy da się połączyć podróż z pracowaniem.

Tomasz Nadolny: Czyli to nie był taki “gap year”, tylko próbowałeś też zdalnie, przynajmniej częściowo wypełniać obowiązki pracownika, czy jakieś wcześniejsze zobowiązania, tak?

Maciej Biegajewski: Tak, chciałem właśnie nauczyć się… myślę, że to jest dobre słowo… nauczyć się pracy zdalnej robiąc to nie z domu, tylko robiąc to z odległości dziesięciu tysięcy kilometrów.

Tomasz Nadolny: No i jak poszło?

Maciej Biegajewski: Nadspodziewanie dobrze, naprawdę nadspodziewanie dobrze i tu też właśnie usłyszałem fajne słowa po powrocie. Właśnie osoby, z którymi miałem okazję współpracować powiedziały: “Maciek, kurczę, twoja produktywność zdecydowanie była lepsza”. To wynikało myślę w związku z tym, że jednak faktycznie ta podróż była stresująca. Tu muszę przyznać, że w mediach panuje taki… no ja bym to nazwał mit, ale też chcę podkreślić, że to są moje doświadczenia, to jest tylko moja perspektywa, że panuje taki mit, że cyfrowy nomada jedzie gdzieś za granicę, pracuje z komputerem na plaży, pod palmą i to, w ogóle, jest takie cudowne, że kiedy nie pracuje na komputerze to idzie ponurkować. Częściowo to jest prawda. Natomiast trzeba pamiętać, że każda praca rodzi ze sobą jakieś zobowiązania, a pewne zobowiązania powodują, że też człowiek się stresuje, bo w Azji czasem jest problem z internetem. Ciężko jest się skomunikować telefonicznie z kimś. Ja też tak naprawdę nie miałem pojęcia, co ludzie będący w Polsce, czy będący w innych krajach, bo też mamy partnerów w innych krajach pomyślą sobie: “No kurczę, ten Maciek to pewnie siedzi na tej plaży zamiast tutaj z nami pracować” i za wszelką cenę chciałem uniknąć czegoś takiego. Starałem się być transparentny i wypełniać od A do Z, a czasem nawet do Ż swoje obowiązki.

Tomasz Nadolny: Czyli, jeśli dobrze rozumiem, źródła stresu czyli te stresory to było to, że wyobrażenia, jakie zostały po drugiej stronie globu, czyli to, że ludzie być może myśleli, że ty w tym czasie sobie właśnie leżysz na tej mitycznej plaży i że zupełnie jakby nie rozumieją twoich realiów życia, czyli na przykład problem ze znalezieniem wifi.

A co tam jeszcze było stresorem? Bo rozumiem, że ceny niewysokie, pracowałeś w tym czasie, więc jakoś tam dawałeś radę się utrzymać, to żyć – nie umierać. Tylko słomka, palemka włożona w szklankę. Rzeczywiście rodzi się taki obraz stereotypowy, że tak spędziłeś sobie siedem miesięcy. To co było stresorem?

Maciej Biegajewski: Powiem tak, że było dużo przepięknych chwil. Dwa miesiące spędziłem na Oceanie Spokojnym w Indonezji, gdzie niemal nonstop miałem kontakt z plażą, słońce.

I ta strona Azji, ta strona tego pobytu była naprawdę fenomenalna.

Natomiast warto pamiętać, to też wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że wyjeżdżając na inny kontynent, zwłaszcza do Azji, problemem może być między innymi polityka wizowa. Ciężko jest zostać a jakimś kraju azjatyckim dłużej niż miesiąc nie ponosząc dodatkowych kosztów, ponieważ prawo jest tam bardzo restrykcyjne w stosunku do imigrantów nawet takich wydawałoby się ze świata zachodniego, którzy zostawiają tam bardzo dużo pieniędzy. I na przykład jednym z takich czynników stresujących było to, że średnio co miesiąc, a były też takie państwa, gdzie co dwa tygodnie albo nawet co kilka dni trzeba było przenosić się z miejsca na miejsce. Z jednej strony ze względu na to, żeby wypełnić ten obowiązek wizowy, z drugiej strony, żeby zobaczyć też jak najwięcej, bo kraje azjatyckie są duże, są bardzo różnorodne i szkoda było tych dni nie wykorzystać, żeby gdzieś tam nie zobaczyć innych stron danego kraju. Czasem to życie wyglądało w ten sposób, że trzy dni byłem w tym miejscu, pakowałem się, trzy dni w tamtym. Zawsze trzeba było znaleźć mieszkanie. Mieszkanie musiało spełniać pewne warunki, to znaczy mieć dobry internet do pracy. To wszystko gdzieś sprawiało, że z jednej strony te piękne chwile były poprzetykane takimi momentami, gdzie człowiek musiał faktycznie podenerwować się, ale mówię, to jest trochę taka cena tego, że naprawdę przez siedem miesięcy udało się spełnić tę niesamowitą przygodę. Jeszcze tutaj taki jeden czynnik stresujący… może nie stresujący, ale też odbijający się na nastroju: brak znajomych. Brak znajomych, brak rodziny. No bo tutaj Tomek i Kasia mnie znają i wiedzą, że ja jestem osobą społeczną. Jestem osobą, która lubi się spotykać ze znajomymi. Dla mnie to jest taki duży dar, że mogę porozmawiać z osobami, które dopiero poznałem, ale przede wszystkim z osobami, które znam od jakiegoś czasu, więc w pewnym momencie przestał mi wystarczać Skype, przestał mi wystarczać Facebook i jednak, jak widziałem jakieś tam zdjęcia, czuło się taką chęć i tęsknotę, bo to też w jakiś sposób odbijało się na…

Tomasz Nadolny: Zaskoczyło cię, że ludzie tęsknią?

Maciej Biegajewski: Tak. Ja się zaskoczyłem, że tęsknię, bo do tej pory myślałem, że potrafię bardzo szybko nawiązać nowe kontakty i faktycznie, myślę, że potrafię to robić, że nie mam z tym problemów, ale z drugiej strony zdałem sobie sprawę, że jedne znajomości są bardziej wartościowe, inne mniej. To znaczy te mniej wartościowe nie są jakoś gorsze, ale zdecydowanie te bliższe więzi są czymś, co chcę pielęgnować.

Katarzyna Michałowska: Najbardziej o tym myślałam, kiedy byłeś tam na tym wyjeździe. Myślałam sobie: “O jejku, jak ten Maciej daje sobie radę z tym, że jest tam z obcej kultury, gdzie nie może tak z kimś pogadać”, tak jak ty lubisz pogadać głębiej o czymś. To o tym myślałam, jak ty dajesz sobie z tym radę.

I później miałam takie wrażenie, tak właśnie po pół roku, jak tam byłeś, to może było troszkę irracjonalne, ale myślałam sobie: “On chyba jest troszkę smutny”, ale nie wiem, to takie moje myśli i właśnie wtedy też pomyślałam, jak długo tam będziesz.

I takie były moje myśli związane z tą twoją podróżą. To jest ciekawe dla mnie, że to nie była tylko podróż, ale również praca, więc duże wyzwanie sobie postawiłeś. To prawda.

Tomasz Nadolny: To może w takim razie… patrz paradoksalnie zaczęliśmy od tego… od minusów takiej wyprawy. A jakie było… co uważasz, że… bo zawsze z każdej dużej podróży, nawet jeśli byśmy ją podsumowali, że ona byłaby nieudana, ale chyba ty tak nie podsumowujesz tej podróży?

Maciej Biegajewski: Moja podróż była udana w 250%, może w 249%.

Tomasz Nadolny: No dobra, to może odkryj troszeczkę z tych 250%, co się na to złożyło, że tak entuzjastycznie to podsumowujesz.

Maciej Biegajewski: Słuchajcie, przede wszystkim niesamowicie dużo doznań. Po prostu zacząłem odczuwać całym sobą. To jest też ciekawe, że ja też poznałem siebie, że zaczynam odczuwać takie emocje już trochę jak opadnie ten kurz. Czyli będąc tam, wszystko było dla mnie takie normalne, przyzwyczaiłem się przez ileś miesięcy do wszystkiego, co mnie otacza, do natury, do kultury. Natomiast jak wróciłem do Polski i było takie uderzenie tego wszystkiego, słuchajcie, mówię: “Kurczę, Maciek… no…”,  jak pomyślę sobie o tym, to aż dech zapiera, ile rzeczy mógłbym wymieniać, które faktycznie zmieniły jakiś obraz rzeczywistości dla mnie. I były to rzeczy typowo, powiedzmy, materialne, takie namacalne, typu poznać smak kawy w Azji, na przykład wypić taką kawę o poranku, a w tle mieć jakiś Indonezyjski wulkan. Czy też być na śniadaniu buddyjskich mnichów w Birmie. I też mój konik, iść na mecz piłki nożnej w Wietnamie.

Wszystkie te takie rzeczy niesamowicie uświadomiły mi, że czuję, że żyję, że świat to jest coś więcej niż bloki, niż te tutaj takie nasze miasta, niż w ogóle Polska czy Europa nawet. To dało mi taką szerszą perspektywę. Poznanie tamtejszej kuchni, na przykład malezyjskiej, czyli otwarcie się też na takie nowe smaki. Poznanie nowych kultur. Wszystko niesamowicie mnie ubogaciło, zmieniło punkt myślenia na wiele rzeczy, które tutaj dzieją się w Polsce, czy też w Europie, czy też w ogóle w tym takim świecie zachodnim.

Jedna taka niesamowita korzyść dla mnie: nie powiem, że nie boję się niczego. To jest chyba najgorsze, co mógłbym powiedzieć, że nie boję się niczego, ale wiem, że ze wszystkim mogę sobie poradzić. I to jest chyba taka najważniejsza rzecz, którą wyniosłem z tego wyjazdu, że teraz, jak mam jakąś przeszkodę na swojej drodze, czy to jest sprawa zawodowa, czy to jest sprawa osobista, mówię “Kurczę, Maciek, pojechałeś gdzieś tam w ciemno do Azji”, fakt, na miejscu miałem wsparcie, natomiast “ty to zrobiłeś sam. Przez sześć miesięcy potrafiłeś przejść z tej takiej pracy etatowej, typowej od dziewiątej do siedemnastej, i zatroszczyć się o siebie i o to, żeby jednak w tej Azji funkcjonować dobrze”, więc to jest dla mnie taka niesamowita energia, że faktycznie ta podróż to mi właśnie dała.

Katarzyna Michałowska: A miałeś jakiś dziennik? Prowadziłeś jakieś zapiski?

Maciej Biegajewski: Nie, nie prowadziłem takiego dziennika, bo stwierdziłem, że podróż sama w sobie nie jest tym celem. Ja tutaj muszę podkreślić, że nie uważam się za podróżnika, bo wiele osób zaraz może tam powiedzieć “Ale ten Maciek to jest podróżnik”. Nie. Ja znam bardzo wielu podróżników, na przykład Przemka Skokowskiego…

Katarzyna Michałowska: Też go znam

Maciej Biegajewski:… myślę, że wiele osób z Trójmiasta tu będzie go kojarzyć. Uważam, że to jest podróżnik, który poświęcił praktycznie cały ten czas na podróż. 

Ja siebie uważam za nawet nie za tego cyfrowego nomada. Ja bardziej porównuję ten wyjazd do emigracji, emigracji trochę w takim dziwnym kierunku. Dlatego też nie chciałem prowadzić żadnego dziennika. Ślad po Azji został na moim Instagramie. Faktycznie Instagram jest takim miejscem, gdzie starałem się wrzucać dosyć regularnie zdjęcia i przy niektórych zdjęciach jest taka forma wpisu o tym, co myślałem sobie właśnie w danej chwili. To jest taki jedyny ślad, który pozostał po tej podróży.

Katarzyna Michałowska: Myślę, że ten ślad jest głębszy. Jeszcze pewnie długo będziesz go odkrywał, bo w literaturze, w filozofii, czy w teologii bardzo często się ten temat drogi pojawia i ta droga, którą się przeszło, jest bardzo ważna i ta droga ona od razu… być może, jak jesteś w drodze, to jesteś w drodze. Ale, kiedy wracasz z tej drogi, kiedy wracasz do domu, kiedy wracasz z powrotem do siebie, ta droga zaczyna owocować. Ona będzie owocowała jeszcze długie, długie lata w twoim życiu. Po prostu będziesz zbierał owoce tej drogi, którą zrobiłeś.

Właśnie chciałam się ciebie zapytać o to, Maciek, czy widzisz już jakieś małe owoce? Oprócz tego, co powiedziałeś, że żadne wyzwanie dla ciebie nie jest dla ciebie teraz problemem, bo tam z jakimś dużym stresem musiałeś się, z innym niż tutaj na pewno, zmierzyć. Dałeś sobie radę, ale czy widzisz jakieś inne owoce, które przynosi ta podróż, jakieś inne myśli, obserwacje, jakieś takie może nawet tak jak mówisz w kontekście takiej społecznej i socjologicznej czy masz jakieś obserwacje?

Maciej Biegajewski: To jest ciekawe pytanie, ale z drugiej strony to jest też trudne pytanie, ponieważ ja zaobserwowałem coś takiego, i też zrobiłem to bardzo świadomie będąc w Azji, że odciąłem się trochę od tego, co mówi się w mediach w Polsce i w Europie. Starałem się przez sześć miesięcy z różnym skutkiem tak jakby być na zewnątrz tego i zobaczyć, co tak naprawdę zmieni się w moim życiu, czy, na przykład, w jakiś sposób zmienią się moje poglądy na dane sprawy. Co ciekawe, im byłem dalej od Polski, im mniej się zagłębiałem w takie rzeczy, które u nas się dzieją, czy to pod kątem ekonomicznym, politycznym czy społecznym, to czułem, że to życie jest takie jakby łatwiejsze, że bardziej skupiam się na sobie, bardziej skupiam się na tym, na czym mi zależy i obieram sobie taki kierunek, w którym faktycznie chcę podążać. I myślę, że to jest coś, co zostanie we mnie, że potrafię teraz odseparować pewne rzeczy, które nie są ważne albo nie powinny być ważne i przenieść faktycznie tę uwagę na cel. Zadać sobie pytanie: “Kurczę, Maciek, co ty byś chciał? Nie, co chcą inni, nie to, co oczekują od ciebie inni, tylko to, co ty faktycznie chcesz” Więc myślę, że to jest coś, co dostrzegam, taki pierwszy, mały owoc tego.

I oczywiście są też takie rzeczy bardziej przyziemne. Myślę, że dosyć dobrze poznałem kuchnię miejscową, więc, jeśli mam okazję porozmawiać z kimś, kto akurat jest fascynatem tamtejszej kuchni, czy w ogóle tamtejszej kultury, to fajna taka baza do takich przyziemnych tematów, która ostatnio otwiera mi bardzo dróg. Bardzo dużo…

Katarzyna Michałowska: Musimy cię o to zapytać.

Tomasz Nadolny: Właśnie, bo widzę, że bardzo mocno ci utkwiły te smaki w głowie, bo wracasz do tego chyba po raz trzeci, więc… nie da rady, musisz się podzielić, powiedzieć, co najbardziej smakowało i…

Katarzyna Michałowska: Co było najbardziej obrzydliwe.

Tomasz Nadolny:… i co było najbardziej obrzydliwe. Właśnie, co w ogóle jest ciekawego w tej azjatyckiej kuchni i na ile to, co w Europie jemy jako azjatycką kuchnię, czy to ma coś wspólnego, czy jednak może niewiele?

Maciej Biegajewski: To jest kolejne ciekawe pytanie i też mam taką anegdotkę, ponieważ niedługo przed wyjazdem do Azji robiłem wizę do Stanów Zjednoczonych z takim pomysłem, że być może uda się jeszcze zahaczyć o Stany i byłem w Warszawie, w tajskiej kuchni, w tajskiej restauracji. Wiedząc, że będę mieszkał przynajmniej przez miesiąc w Tajlandii, chciałem sprawdzić, czy po prostu uda mi się zjeść to, co tam serwują. No i okazało się, że to jedzenie, tak jak wiele osób mówi, jest przepyszne. No i jadąc tam cały zadowolony do Tajlandii poszedłem do takiego pierwszego lepszego street baru, czyli po prostu Taja, który kupił sobie patelnię, palnik, trochę składników i przyrządza tam potrawy. I okazało się, że ta potrawa i wszystkie inne potrawy w Tajlandii są niesamowicie ostre i to było… po prostu taki poziom ostrości, który sprawiał mi duże problemy, bo z dnia na dzień albo musiałem się przestawić na taką kuchnię albo szukać czegoś, co nie jest ostre, co w Tajlandii nie jest prostym zadaniem, bo nawet prosząc na targu o “no spicy”, czyli bez przypraw, otrzymujemy coś, co dla Europejczyka może być zabójcze. Więc to jest taka jedna anegdota a propos tego, że w Tajlandii faktycznie można trafić na bardzo, bardzo pikantne rzeczy.

Ale z drugiej strony trafiałem też do krajów, na przykład Malezja, na wyspie Penang, bardzo ciekawa wyspa, zasiedlona wpierw przez Anglików, w tym momencie większość osób jest tam pochodzenia chińskiego. Uważa się za stolicę azjatyckiego… azjatyckich street foodów, ponieważ łączą się tam wszystkie kultury: hinduska, chińska, malezyjska i indonezyjska, tajska, nawet ormiańska, ponieważ była tam w przeszłości bardzo duża mniejszość ormiańska. I akurat kuchnia malezyjska, która u nas, w Polsce, jest jeszcze niedoceniana, jest przepyszna. Mogę polecić z całą serdecznością tutaj wszystkim.

Ale były też takie przypadki jak w Birmie. Po prostu jadłem robaki nie wiedząc do końca, że to są robaki. Potem skojarzyłem, że to faktycznie chyba są robaki, ale smakowało mi najbardziej, więc to też jest taka bariera, którą przekroczyłem jedzeniem tych robaków.

No i z innych takich rzeczy w Wietnamie miałem okazję jeść krokodyla. Także polecam. To też było…

Tomasz Nadolny: Było smaczne?

Maciej Biegajewski: Było smaczne. To było takie połączenie… nie wiem… kalmarów z kurczakami. 

Tutaj też muszę uspokoić obrońców praw zwierząt, że w Wietnamie krokodyle są dosyć popularne. Nie wpływa to w jakiś sposób na ich…

Tomasz Nadolny: Populację.

Maciej Biegajewski: Tak, na populację.

Katarzyna Michałowska: A jak twój żołądek reagował? Jak sobie poradziłeś z tymi jakby chorobami?

Tomasz Nadolny: Woda tylko z butelek, czy to mit kolejny?

Maciej Biegajewski: Woba, absolutnie, tylko z butelek. I myślę, że każdy, kto myślał inaczej, jak zobaczy tylko azjatyckie miasta, bardzo szybko się zorientuje, że faktycznie lepiej uważać na to, bo to jest po prostu dobra profilaktyka. To nie jest tak, że, jak się napijemy tej wody, to coś nam się zaraz stanie ciężkiego. Natomiast faktycznie warto uważać, bo poziom higieny zdecydowanie różni się od tego, który jest u nas w Europie, więc zawsze używaliśmy wody butelkowanej.

Ale co do problemów żołądkowych, nie spotkało nic złego. W porównaniu na przykład z Marokiem, w którym byłem kilka miesięcy przed podróżą do Azji, gdzie faktycznie odczułem tamtejszą kuchnię, to w Azji nic złego się nie stało.

Katarzyna Michałowska: A jak dużo wziąłeś szczepień?

Maciej Biegajewski: Wziąłem podstawowe. To było WZW A, WZW B, dur, tężec, błonica, czyli takie podstawowe. I one właśnie zabezpieczają przed tym, żeby bez problemów pić i jeść z każdego miejsca. Mając te szczepienia, nie powinno się stać nic złego nam.

Tutaj, a propos zdrowia, mogę powiedzieć, że dużo osób przestrzegało przed dengą albo malarią. To są choroby przenoszone przez komary, na które nie ma szczepionki, które są groźne. I co tutaj mnie zaskoczyło bardzo, że w Azji praktycznie nie spotkałem komarów.

Tuż przed wyjazdem do Azji byłem też pod namiotem w Orzyszu nad jeziorem i tam zdecydowanie miałem większą przygodę z komarami niż w Azji.

Aczkolwiek, warto też być profilaktycznie przygotowanym na to, że, jeżeli pojawią się jakieś objawy malarii, czy też dengi, warto niezwłocznie zgłosić się tam do lekarza.

Tomasz Nadolny: Już mówisz, że trzeba przeczytać o tym, jak wyglądają objawy dengi i malarii, to co jeszcze trzeba przed taką półroczną, bo mówisz o pół roku, półroczną podróżą, próbą bycia nomadem gdzieś daleko, poza… w zupełnie innej strefie kulturowej, no i jednak klimatycznej? Co byś polecił, takie rzeczy, które trzeba przemyśleć, przygotować?

Maciej Biegajewski: Ja myślę…

Tomasz Nadolny: Poza tym, że warto mieć poduszkę finansową.

Maciej Biegajewski: Tak, to, no, zdecydowanie poduszka finansowa. Odradzam jechać bez pieniędzy. Wiele rzeczy może się zdarzyć, wiele wypadków, no, po prostu, nie wyobrażam sobie, żeby nie lecieć bez jakiejś poduszki finansowej.

Warto przede wszystkim zapoznać się z kulturą, ponieważ kultura azjatycka jest zupełnie inna niż nasza, europejska. Warto to wiedzieć, ponieważ można w bardzo prosty i niekoniecznie zamierzony sposób kogoś bardzo mocno dotknąć albo obrazić, więc… A Azjaci są niesamowicie uczynnymi, gościnnymi osobami, więc szkoda by było w ten sposób narazić się.

Drugą kwestią w Azji jest to, że warto zapoznać się ze statusem prawnym, prawem, które tam obowiązuje, ponieważ prawo tam w większości krajów jest bardzo surowe pod kątem tego, co niekoniecznie jest surowe w Polsce czy w Europie.

I też taka ważna rzecz, warto zapoznać się ze strukturą polityczną, ponieważ wiele osób może nie zdawać sobie sprawy, ale większość krajów azjatyckich, oprócz tak naprawdę Japonii i Korei Południowej, które też przeżywają, można powiedzieć, kryzys, to są państwa niedemokratyczne. To są dyktatury i, na przykład, jadąc na wakacje do Tajlandii, jedziemy na taką plażę, która nam się wydaje, że to jest po prostu raj na Ziemi, a warto wspomnieć, że Tajlandia jest jednym z najniżej ocenianych państw pod kątem praw człowieka. Więc warto być świadomym tego, że trafiamy do niedemokratycznych państw, gdzie jednostka czasem nie ma nic do powiedzenia.

Tomasz Nadolny: Byłeś w Birmie, w której chwilę później zaczęły się dość takie… no trudne wydarzenia, prawda?

Maciej Biegajewski: Tak… hm… o Birmie nie chciałbym tu dużo mówić, ale myślę, że to jest warte powiedzenia, bo z Birmą sprawa nie do końca jest taka oczywista…

Tomasz Nadolny: Jak zawsze. Kiedy u nas czytamy relację z czegoś, o czym mamy małe pojęcie, to zwykle tak jest.

Maciej Biegajewski: Ja trafiłem do Birmy… właściwie tydzień przed moim wylotem do Birmy, polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych podniosło alarm z drugiego na trzeci w czterostopniowej skali, czyli trzeci już tak naprawdę jest brakiem ruchu turystycznego. Turyści bez jakiegoś tam powodu nie powinni tam wjeżdżać, no ze względu na jakąś napiętą sytuację. No i tutaj mogę powiedzieć, że poziom trzeci ma też między innymi Korea Północna, przynajmniej w tamtym momencie miała, czy też jakieś inne kraje, na przykład Egipt, gdzie w tamtym momencie były zamieszki.

Dlaczego Birma jest ciekawa? Ja trafiłem tam bezpośrednio z Malezji. W Malezji bardzo dużo zwiedzałem meczetów, ponieważ to była taka pierwsza okazja dla mnie, żeby świadomie zapoznać się z kulturą islamu, porozmawiać z ludźmi, którzy wyznają tę religię, zobaczyć meczet. Również miałem przy sobie kilka książek o islamie, po prostu z czystej ciekawości.

Tomasz Nadolny: Mało ludzi w Polsce zdaje sobie sprawę, że większość wyznawców islamu mieszka właśnie tam, a nie…

Maciej Biegajewski: Dokładnie.

Tomasz Nadolny:… w okolicach Syrii.

Maciej Biegajewski: Dokładnie. I też warto wspomnieć, że islam azjatycki jest zupełnie inny od islamu arabskiego ze względu, na przykład, na to, że w Afryce Północnej jest wpływ wahhabitów, czyli bardzo radykalnego odłamu islamskiego, który może nam się kojarzyć z różnymi napięciami.

Natomiast w większości azjatyckich krajów, gdzie jest islam, ten islam jest taki bardzo mocno związany z buddyzmem, ponieważ gdzieś te dwie religie się przenikają i jest dużo na pewno łagodniejszy. Stąd też bardzo fajnie można porozmawiać z tymi ludźmi i poznać ich perspektywę.

No i właśnie ja, będąc po takiej przygodzie, chciałem z Malezji zabrać ze sobą książki do Birmy, ale, jak dowiedziałem się, że w Birmie trwają tutaj walki z mniejszością muzułmańską tam, no to postanowiłem nie robić problemów i zostawić książki w Malezji. Po czym, trafiając do Birmy, trafiłem do miasta Mandalaj. To jest drugie, największe miasto w Birmie, które jest ostatnim w tej takiej strefie, w której dochodziło do walk pomiędzy muzułmanami a oddziałami właśnie rządowymi i moim wielkim zdziwieniem było to, że trafiłem na dzielnicę, w której mieszkali muzułmanie, miałem mieszkanie, gdzie mieszkali muzułmanie, no i absolutnie nic złego się tam im nie działo. Wtedy miałem taki trochę dysonans, o co tak naprawdę chodzi. Ale niestety nie dowiedziałem się, jaka jest sytuacja. 

Podejrzewam, że faktycznie dochodzi tam do złych rzeczy. Natomiast na pewno nie jest to takie czarno-białe, jak widzimy to w mediach. Gdzieś te wszystkie konflikty, sprawy kulturowe mają zawsze drugie dno.

Natomiast ja jako turysta, bo tak się określam, w Birmie nie miałem okazji tego zgłębić.

Natomiast mam nadzieję, że Birma jest tak przepięknym krajem, że wkrótce wszystko tam będzie już w porządku i każdy będzie tam mógł mieć część siebie.

Katarzyna Michałowska: A powiedz mi Maciej, bo ty też, tak jak mówisz, jesteś osobą społeczną, zwierzęciem społecznym, czy masz jakieś relacje, które przywiozłeś tutaj do Polski z Azji? Czy masz dalej jakiś kontakt z osobami? Czy to było tylko takie, że przejeżdżałeś przez te kraje i tak naprawdę nikt ci nie został w pamięci albo w kontakcie albo może jakąś szczególną rozmowę odbyłeś, która jakoś poruszyła ciebie?

Maciej Biegajewski: Udało się nawiązać kilka kontaktów. Natomiast nie tak dużo jak zakładałem. To jest trochę konsekwencja tego, że faktycznie dużo czasu spędzałem pracując, więc tak naprawdę przez długi czas nie różniło się to za wiele od takiego życia od poniedziałku do piątku i w sobotę i w niedzielę.

Tomasz Nadolny: Czyli, żeby poznać kogoś, trzeba też sobie rodzić przerwę od pracy.

Maciej Biegajewski: Zdecydowanie. Zdecydowanie praca taka intensywna nie wpływa dobrze na poznawanie nowych ludzi.

Aczkolwiek na szczęście udało się poznać i to bardzo dużo takich ciekawych, czasem anegdotycznych spotkań.

Jedną okazję miałem tutaj spotkać osobę w Malezji, właśnie na wyspie Penang. Był to Chińczyk, który urodził się w Malezji, natomiast pochodził z mniejszości chińskiej mieszkającej na tej wyspie. To, na przykład, była osoba zafascynowana sztukami walki w tym między innymi MMA i jak dowiedziała się, że jedna z nas pochodzi z Olsztyna był w wielkim szoku, ponieważ w Olsztynie jest jeden z najlepszych klubów MMA na świecie, więc to było coś niesamowitego, że osoba z Malezji studiująca w Stanach po prostu była zszokowana, że poznała osobę z Olsztyna i potrafiła wymienić wszystkich zawodników MMA i nawet pod wpływem takiego entuzjazmu zadzwoniła do swoich znajomych z innych części kraju i pochwaliła się tym. Także to było coś takiego niesamowicie ciekawego, co na pewno zapamiętam do końca życia.

Katarzyna Michałowska: No naprawdę bardzo fajna przygoda. 

A myślisz, że ogólnie Azjaci wiedzą, kto to są Polacy?

Maciej Biegajewski: To znaczy…

Katarzyna Michałowska: Z czym kojarzą? O, może tak.

Maciej Biegajewski: Z Robertem Lewandowskim. Robert Lewandowski, myślę, że jest instytucją taką, jak kiedyś był papież Jan Paweł II i Lech Wałęsa, czy na przykład Zbigniew Boniek. Tak absolutnie teraz każdy, kto słyszy Polska, prawdopodobnie miałby…

Tomasz Nadolny: Pomiędzy jeszcze był Kubica.

Maciej Biegajewski: Kubica. Tak, faktycznie w Azji Kubica jest również popularny.

Tomasz Nadolny: W Malezji zwłaszcza.

Maciej Biegajewski: Tak, tak, tak. Ze względu na Formułę 1.

No i większość osób prawdopodobnie nie potrafiłaby tak do końca wskazać Polski. Może zahaczyłaby o Europę, natomiast trudno by im było umiejscowić to. 

Natomiast Robert Lewandowski był kimś takim, kto faktycznie jest dobrym ambasadorem naszego kraju tam.

Aczkolwiek zdarzało się, że spotkaliśmy osoby, które faktycznie kojarzyły Polskę. Część osób nawet wspominała. Najczęściej mówiliśmy, że pochodzimy z Warszawy, ponieważ Warszawa jest jednak tym miastem kojarzonym również tam.

Tomasz Nadolny: To tak jak ktoś, kto mieszka w Sopocie, raczej musi powiedzieć, że jest z Gdańska, bo inaczej nikt nie wiem, gdzie to jest.

Maciej Biegajewski: Aczkolwiek a propos Sopotu, mam nawet zdjęcie gdzieś na Facebooku. Będąc przez kilka tygodni na wyspie Gili Trawangan. To jest naprawdę bardzo mała wyspa, mająca może cztery kilometry szerokości na Oceanie Spokojnym. Około 800 kilometrów do brzegu australijskiego. Tak więc naprawdę kawał drogi. I bardzo często na plażach tam postawione są drogowskazy wskazujące kierunek do różnych europejskich miast i na jednym z tych drogowskazów był właśnie Sopot.

Tomasz Nadolny: To pod ratuszem w Sopocie, czy w Gdańsku są też takie, czasami egzotycznie brzmiące miejscowości, które są pewnie miastami partnerskimi czy tam przyjacielskimi. 

Maciej, a powiedz mi, taka rzecz, bo wspominałeś o kulturze, która jest zupełnie inna i warto ją wcześniej… chociaż trochę wiedzieć, w co się pakujemy, co cię tam najbardziej zainspirowało? Widzę, że wrażenie zrobili na tobie wyznawcy islamu tamtejsi, wpływy buddyzmu, które pewnie trochę wojowniczość, która jest też cechą ludów, gdzie powstał islam, trochę przytemperowało pewnie. To powiedz, co ciebie najbardziej tam… co odczuwasz, że było najbardziej inspirujące, na długo ci zostało?

Maciej Biegajewski: Sam buddyzm jest ciekawy, ponieważ w Europie mam wrażenie, że my też mamy trochę inny obraz buddyzmu. Ponieważ buddyzm nie jest do końca religią pacyfistyczną. My mamy taki piękny obraz tego, że właśnie buddyzm jest skupieniem się na sobie, rozwojem osobistym. Tutaj też nie chciałbym za dużo mówić, ponieważ ja nie jestem ekspertem w tym. Ja mogę powiedzieć o jakiś swoich doświadczeniach, o tym, co zaobserwowałem, o czym dowiedziałem się od tamtejszych wyznawców.

Ale na przykład trzeba być świadomym tego, że w Birmie, to jest państwo praktycznie w 100% buddyjskie, a mimo to trwają tam walki i wiele osób mówi, że te walki są inspirowane właśnie przez buddystów…

Tomasz Nadolny: Większość buddyjską.

Maciej Biegajewski: Większość buddyjską, która ma naprawdę bardzo duży wpływ na to, co tam się dzieje politycznie.

Też warto zawsze sobe skonfrontować to, czego uczymy się tak naprawdę w Europie, jakie to ma przełożenie na to, co się dzieje tam.

Co mnie zafascynowało? Myślę, że zafascynowało mnie to, że bardzo mocne są tam więzi rodzinne. W większości krajów azjatyckich nie ma czegoś takiego jak emerytura, czy publiczna opieka społeczna. I o ile ktoś nie wychowa, czy nie będzie utrzymywał takich dobrych relacji rodzinnych, to prawdopodobnie na stare lata będzie po prostu osobą zapomnianą i schorowaną. Więc bardzo dużo uwagi przykłada się do, myślę że takich, podstawowych więzi, które tak naprawdę budują większość z tych kultur.

Druga rzecz, która mnie zafascynowała, to jest to, że w Azji wiele osób się nie spieszy. My jesteśmy w Europie, czy w innych krajach zachodnich, na takim etapie, że bardzo często pędzimy. A jak tak naprawdę zadalibyśmy sobie pytanie, za czym my tak właściwie biegniemy, to większość z nas nie potrafiłaby odpowiedzieć. Ja mam takie wrażenie może nie mieszkając w Gdańsku, bo Gdańsk jest jednak takim spokojnym miastem, ale trafiając do Warszawy… z całą sympatią do Warszawy i warszawiaków, trafiając do Warszawy nasze życie przyspiesza i nie wiadomo tak naprawdę dlaczego.

Natomiast w Azji… to też miałem taką ciekawą rozmowę z lokalnym przewodnikiem turystycznym, który opowiadał trochę o tym, jak wygląda właśnie komunizm w Wietnamie, bo to też jest inna bajka i takim ich sposobie rozpoczynania dnia. Że na przykład Wietnamczycy rozpoczynają dzień od napicia się kawy, która jest przyrządzana w dosyć specyficzny sposób. Bardzo polecam się zapoznać, w jaki sposób Wietnamczycy piją kawę. Natomiast zdradzę to, że jest to bardzo długotrwały proces, bo od momentu zaparzenia kawy do rozpuszczenia się kostek lodu, ponieważ oni używają tam głównie zimnych kaw, no to mija dobre czterdzieści minut, czasem godzina, tak żeby przystąpić do pracy.

I ten przewodnik turystyczny zapytał mnie się, że on nie wie, jak ja uważam, czy to jest dobre, czy to jest złe. Ja mówię: “No słuchaj, ja uważam, że to jest dobre”. No bo przez godzinę zyskujesz taki spokój ducha, zyskujesz tak naprawdę możliwość poznania tego, co jest wokół ciebie, porozmawiania ze swoimi sąsiadami, czy zastanowienia się w ogóle, co ty chcesz od życia. Zamiast w pośpiechu pijąc drugie espresso i zabierając się za setki nieodebranych maili, które są na twojej skrzynce pocztowej. 

Mówię: “Życzę wam tego, żebyście jak najdłużej funkcjonowali w ten sposób”, bo niczym dobrym jest takie pędzenie właśnie za jakimiś obowiązkami.

Także to jest taka druga rzecz, która zafascynowała mnie, że warto podejść do życia w sposób spokojny. Jednak to życie doczesne nie opiera się na pogoni za jakimś materializmem, tylko rzeczywiście jest zdecydowanie więcej przeżyć, które możemy zauważyć.

Tomasz Nadolny: Ja nie wiem, czy ty to zauważasz, ale ja mam takie wrażenie, że pojechałeś kawał drogi, spędziłeś sporo czasu po to, żeby, po pierwsze, trochę dojrzeć. Całe życie dojrzewamy, ale dojrzałeś do dostrzeżenia wielu ważnych rzeczy w życiu. 

Ale też chyba coś mi się wydaje, że też samego siebie tam spotkałeś gdzieś po drodze. Bo ewidentnie te wszystkie przeżycia również przeżycia twoje sensoryczne świadczą o tym, że strasznie ci się poprawił kontakt z samym sobą.

Ale może to takie moje… może to jest jeszcze taka rzecz, która jest moim przypuszczeniem, ale gdzieś tutaj w tym… w naszej rozmowie, która powoli dobiega końca, ale wyraźnie widać, że wcale tak dużo nie odkryłeś tych inności innych ludów, co odkryłeś mnóstwo rzeczy o sobie samym.

Ale… nie wiem, czy się z tym zgodzisz. Taka nachodzi mnie refleksja.

Maciej Biegajewski: Ale to jest bardzo ciekawa perspektywa, bo faktycznie coś w tym jest, że będąc tak daleko od jakiś takich wpływów też momentami, nie będąc samotny, byłem sam. Potrafiłem się skupić na tym, co mam w sobie, podjąć pewne decyzje. I myślę, że faktycznie jest coś w tym, że przez taką podróż każdy odkrywa… oprócz tego, że odkrywa kawał świata, to odkrywa też to, co jest w nim i tak naprawdę zaczyna sobie ufać. Bo jednym z najważniejszych pytań, które ja zadałem sobie w Azji, to było tak naprawdę to, czy ufam sobie jako osobie. Czy na przykład inne osoby mają na mnie taki wpływ, że ja potrafię zmienić swoje zachowanie, czy jakieś swoje decyzje, czy jednak te decyzje muszą wychodzić z mojego wnętrza. I faktycznie to ma sens, co mówisz. Ja zadałem sobie takie pytanie i od tego momentu trochę inną drogą toczy się mój los.

To też fajnie, że uświadomiłeś mi to.

Katarzyna Michałowska: Bardzo fajny moment, bo od razu ja tak sobie ciągle mam w głowie tę twoją bramę, którą był Bangkok, czyli wszedłeś przez bramę i dla mnie to była taka brama do dorosłości. Bo jak ma się dwadzieścia sześć lat, podobno, psychologowie mówią, że dopiero wtedy, po dwudziestym piątym roku życia, nasze płaty czołowe, które są odpowiedzialne za przewidywanie konsekwencji, są w pełni ukształtowane. I właśnie ty wszedłeś w taki wiek dorosły. Po prostu jesteś dorosłym mężczyzną, który nie jest już taki… taki… wiesz, przez wiatr tam i tu majdany przez różne oczekiwania społeczne, tylko wiesz, że możesz sobie zaufać, znasz swoje możliwości, znasz swoje ograniczenia i możesz teraz wyjść i wyruszyć w taką drugą podróż, podróż życia.

Maciej Biegajewski: To bardzo piękne, co powiedziałaś. Aczkolwiek mam nadzieję, że jeszcze zostało we mnie tego takiego spontanicznego…

Katarzyna Michałowska: Wariata. Na pewno.

Maciej Biegajewski: Wariata.

Katarzyna Michałowska: Wariata to każdy ma.

Tomasz Nadolny: Pamiętaj, że “Władca pierścieni” miał kilka części.

Katarzyna Michałowska: Tak, dokładnie.

Maciej Biegajewski: Tak, pierwszy tom mogę mieć za sobą

Katarzyna Michałowska: A taka pełnia w ogóle… jeśli chodzi też o taką teorię psychologiczną, to taka pełnia to dopiero jest po pięćdziesiątce, takiej pełni możliwości, tego, że, na przykład, możesz wtedy służyć innym. Tam jest taki największy rozpęd, gdzie można mieć… Jeszcze czas.

Tomasz Nadolny: Z zainteresowaniem będziemy śledzić twój curriculum vitae. 

Maciej Biegajewski: Co ciekawe, bardzo dużo osób po pięćdziesiątce,czy starszych można spotkać też, które właśnie też, powiedzmy, karierę bagpackerską albo zaczynają albo kontynuują właśnie tam. Czyli nie tylko takie osoby w moim wieku, ale również zdarzają się starsze osoby, więc, jeżeli wśród słuchaczy jest ktoś w tym wieku albo w każdym innym i myśli sobie: “Kurczę, może to jest ten czas, żeby coś takiego zrobić”, to ja zachęcam.

Katarzyna Michałowska: Tak.

Tomasz Nadolny: Bo nigdy nie jest za późno ani za wcześnie.

Maciej Biegajewski: Tak, dokładnie.

Katarzyna Michałowska: Są dwa momenty w życiu. Właśnie teraz, kiedy jesteś jeszcze przed zobowiązaniami i wtedy, kiedy zakończysz zobowiązania, kiedy dzieci już wyrosną i tak dalej. I to jest też fajny czas. Jeżeli oczywiście zdrowie pozwala, żeby się wybrać.

Maciej, ja mam tylko ostatnie pytanie do ciebie. Kiedy wróciłeś do Polski, to powiedz mi może o trzech rzeczach, które, jak tu wróciłeś, trochę cię wkurzyły, w sensie takim, że… wkurzyły albo myślisz sobie tak “O jejku, tęsknię za tym, co było”.

Tomasz Nadolny: Negatywnie zaskoczyło.

Katarzyna Michałowska: Albo coś takiego: “O jeny, jak ja mogłem z tym żyć”.

Maciej Biegajewski: Wiesz co, negatywnie zaskoczyły mnie… ja wrócę do tego, co już mówiłem, że miałem taki duży detoks od informacji, które dostajemy. I naprawdę tutaj to, o co mogę prosić słuchaczy, żeby tak nieraz świadomie obejrzeć sobie informacje, które my dostajemy w telewizji i to niezależnie od kanału telewizyjnego, bo tutaj też nie chcę też wchodzić w jakieś preferencje.

Ale zauważyłem… ja wróciłem tuż przed świętami Bożego Narodzenia i na przykład pierwszą informacją, którą w telewizji usłyszałem w pierwszy dzień świąt, o godzinie 8 rano, jedząc śniadanie bożonarodzeniowe, to, że gdzieś tam był wypadek, w którym zginęło ileś osób. I zacząłem tak świadomie przyglądać się temu, co my dostajemy od mediów, co dostajemy też w internecie. I my dostajemy same negatywne informacje. Świat w telewizji, czy świat w internecie, jeśli odpowiednio nie selekcjonujemy tego, jest najgorszym miejscem na świecie. I tu mogę powiedzieć i możecie mi zaufać, bo byłem naprawdę w dziwnych krajach, dziwnych w kontekście egzotyczności: świat jest bezpieczny. Świat jest bardzo miły, ludzie są bardzo otwarci. Ludzie wielu kultur są otwarci. Może nie wszyscy, ale zdecydowana większość. I nie warto zatracać się w tym, co usłyszymy w telewizji, bo to jest dla mnie taka największa zbrodnia, którą ja widzę w tym momencie nie tylko w Polsce, bo nie tylko w Polsce to się dzieje. Ale to, że my naprawdę żyjemy w takiej negatywnej bańce, co jest złe, bo to, co słyszymy z mediów, przechodzi na nas i tym samym sami jesteśmy jakimiś osobami, które negatywnie podchodzą do innych.

Dwie inne rzeczy? To już może takie bardziej przyjemne.

Jednak brak słońca. Bo jednak słońce przez większość czasu miałem w Azji. Mimo że w większości krajów byłem w porze deszczowej, to jednak to słońce było.

I trzecia rzecz, za którą tęsknię i tu znowu wrócę do kuchni, to jest to, że w Azji można było nie przejmować się tym, co ugotować, tylko wyjść i spróbować nowych smaków na ulicy, bo wszystko było przystępne. Ludzie tam faktycznie uwielbiają wychodzić na zewnątrz i spędzać w ten sposób czas. To była taka trzecia rzecz, która gdzieś tam żałuję, że tego nie ma w Polsce. Ale wiem, że jest dużo inicjatyw wychodzenia wspólnie, więc ja myślę, że warto to kultywować i zamienić ten telewizor z dobrym obiadem ze znajomymi. Myślę, że wszyscy skorzystają na tym dużo bardziej.

Tomasz Nadolny: Ja tylko dodam w kontekście tego, co ty mówiłeś o informacjach, złych informacjach, że jest jedna dobra informacja, że jest taki jeden tygodnik, który próbuje być obiektywny moim zdaniem, robi kawał dobrego dziennikarstwa i on rośnie, nieustannie. Jako jedyny papierowy tygodnik rośnie nieustannie. I drugiego lutego poinformowali, że udało im się z sukcesem zakończyć zbiórkę publiczną. Robili zbiórkę publiczną na “Polak potrafi” na podróż reportera na pogranicze Bangladeszu i Birmy, żeby na miejscu zobaczyć, o co tam chodzi i zdać tutaj relację. Więc wkrótce w Tygodniku Powszechnym będzie można o tym poczytać. 

Ja bardzo czekam, sam się dorzuciłem do tego i ja w ogóle uważam, że należy się dorzucać do tego typu inicjatyw, bo nikt tam z tej części naszej Europy nie jest na miejscu. To jest w ogóle bardzo trudna wyprawa. Nie była to jakaś kosmiczna kwota do uzbierania. Udało się.

Po pierwsze, fajnie, że się udało. Po drugie, fajnie, że to Tygodnik Powszechny, który zawsze próbuje bardzo mocno… takie zbalansowane te opinie wydawać. A po trzecie, czekam, że ja to przeczytam. Mam wiele różnych intuicji i dużo o tym czytam na zagranicznych portalach, niewiele w Polsce jest o tym.

Także lud Rohingya, chyba tak oni się nazywają, to ten lud jest jakby uznany za poszkodowanych, aczkolwiek masz rację, że prawda jest dużo bardziej skomplikowana niż się wydaje.

Także są dobre nowiny. Ludzie jednak szukają informacji takiej, która właśnie nie jest przez te kalki przepuszczona i rzeczywiście wielokrotnie już się tym zajmowaliśmy, że trzeba trochę wykonywać wysiłku, trochę filtrować, bo po prostu nie można być tym takim klikaczem bezwolnym, bo świat się staje przez to gorszy. Codziennie trochę gorszy.

Maciej Biegajewski: Dokładnie. To też takie moje osobiste odczucie było, ponieważ od czasu do czasu rozmawiałem z mamą i czasem moja mama mi opowiadała dużo takich rzeczy, które się dzieją w Azji. A na przykład nikt w Azji nawet będąc w tym kraju nie zdawał sobie z tego sprawy, ponieważ gdzieś u nas jest zawsze pogoń za sensacją i niektóre rzeczy bardzo mocno się przerysowuje. 

Także ja tutaj też będę trzymał kciuki i z chęcią się zapoznam z reportażem obiektywnym, bo jednak jest kryzys mediów w Polsce i ja też zawsze chętnie wspieram takie etyczne i obiektywne informacje.

No ale też zachęcam słuchaczy, żeby zawsze starać się za wszelką cenę, o ile pozwala na to czas i pieniądze, samemu właśnie poznawać nowe kultury i nowe miejsca. Żeby nie dawać sobie wpajać opinii, które niekoniecznie są nasze.

Katarzyna Michałowska: Dziękujemy ci Maciej bardzo za to, co nam opowiedziałeś. I życzymy ci właśnie, tak jak powiedzieliśmy, będziemy ciebie śledzić, obserwować, żebyś rozwijał się jeszcze bardziej w swoich takich różnych, jeżeli chodzi o twoją pracę, umiejętnościach. Ale też również charakteru, bo to jest właściwie ważniejsze nawet niż te nasze umiejętności.

Żebyś po prostu szedł do przodu.

Maciej Biegajewski: Ja też wam serdecznie dziękuję za zaproszenie, bo nie ukrywam, że od początku śledzę Stację Zmiana i bardzo kibicuję temu projektowi i dla mnie jest to wielki zaszczyt, żeby się tutaj znaleźć.

Jednocześnie chciałem też podziękować absolutnie wszystkim osobom, które spotkałem w Azji, które umożliwiły mi ten wyjazd i które trzymały za mnie kciuki i trzymają dalej, bo zawsze to jest dla mnie taka największa energia: ludzie, którzy stoją za mną. To jest taka moja prywatna definicja szczęścia, że czuję się szczęśliwy, kiedy wiem, że są za mną osoby, które złapią mnie, kiedy bym wykonał zbyt długi krok i musiałbym się cofnąć. Te osoby, zawsze wiem, że popchnęłyby mnie dalej.

Także wy jesteście dla mnie takimi osobami, więc serdecznie dziękuję i, mam nadzieję, do usłyszenia.

Tomasz Nadolny: Dzięki wielkie.

Katarzyna Michałowska: Do usłyszenia.

Scroll to top