Praca,

Mentoring – rozmowa z Alicją Zajączkowską

8 stycznia 2018

Znajdujemy się na hałaśliwej stacji, ale rozmowa z Alicją Zajączkowską, przedsiębiorcą i mentorem, jest tak ciekawa, że zupełnie nie zwracamy uwagi na zakłócenia.
Podczas podcastu dowiemy się jak odróżnić pracę mentora od nauczyciela i coacha. Alicja wspomina swoją relację z mentorką i pokazuje jaki to miało wpływ na jej życie zawodowe oraz rzuca światło na ważność tej roli w naszym życiu.

W mentoringu ważna jest i droga i cel. Podczas rozmowy odkryliśmy, że Tomek lubi pomagać jako mentor we wdrożeniach nowych produktów, a Kasia lubi pomagać w pracy nad zmianą nawyków.
Alicja podkreśla, że zawsze dający dostają, bo w relacji mentor – mentorowany, korzyść jest obustronna.
Obecnie mentoring to najefektywniejsza metoda edukacji. Alicja uważa, że jesteśmy zmęczeni szkoleniami, więc ludzie potrzebują pomocy indywidualnej. Skąd ją otrzymać? Wystarczy poprosić!, ponieważ ludzie mają w sobie potrzebę pomagania. Warto z tego skorzystać. A wszystko zaczyna się od zadania pytania.

Na pytanie co muszę zrobić, aby być mentorem, Alicja odpowiada, że każdy może być mentorem, tylko zależy dla kogo.

Zachęcamy was do refleksji po wysłuchaniu podcastu i odpowiedzenie na poniższe pytania:
A czy ty lubisz pomagać innym?
A gdybyś mógł wybrać kogoś, komu chciałbyś pomóc, to kto to by był?
Kto był twoim mentorem i jaki miał wpływ na twoje życie?

Forum Mentorów: http://bit.ly/2CCG0vA
Strona www Forum Mentorów: http://forum-mentorow.pl/
Firma Alicji Zajączkowskiej: http://prepost.pl/

Jak możesz słuchać podcastu?

Możesz słuchać na tym blogu.

Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.

Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.

Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast |  RSSSpotify  | YouTube

Prosimy, oceń nasz podcast

Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.

Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.

Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:

-> Link do podcastu w iTunes

Transkrypcja:

Katarzyna: Dzień dobry. Witamy was na Stacji Zmiana. Wokół nas jest troszeczkę gwarnie, troszeczkę jak na dworcu, dlatego że na stacji jest dużo osób, przewijają się i rozmawiają. Właśnie dzisiaj was wprowadzimy w taki klimat.
Wita was Katarzyna Michałowska…

Tomasz: Tomek Nadolny, który w miejscu takim jak coworking czuje się jak u siebie. Ja tu bardzo lubię spędzać czas służbowo i nie tylko. I dzisiaj jesteśmy niesłużbowo. Dzisiaj zaprosiliśmy do audycji Alicję.

K: Alicjo przedstaw się naszym słuchaczom.

Alicja: Witam serdecznie. Nazywam się Alicja Zajączkowska. Jestem badaczem społecznym, ewaluatorką, a również to, co ostatnio odkryłam, lubię siebie nazywać obserwatorką rytuałów. A tak naprawdę od jedenastu lat prowadzę własną firmę i jako poziom sukcesu mogę powiedzieć, że rok temu działalność gospodarczą przemieniłam w spółkę, jeszcze do tego rodzinną, więc tutaj kwestia sukcesji jest dla mnie poziomem dużego sukcesu.

T: To bardzo ciekawe. A powiedz w takim razie, czym dokładnie się zajmujesz w kontekście też tematu naszej dzisiejszej rozmowy, na ile twoja praca zawodowa ma coś wspólnego z tym, czym jest słowo, zjawisko: mentoring.

A: Może zanim poopowiadam bardziej szczegółowo o samym mentoringu, to powiem, skąd on się wziął w mojej ścieżce życiowej i zawodowej. To jest zresztą dość barwna historia, dlatego że dotyczy początku lat dziewięćdziesiątych, 1990 – 1992. Pracowałam wtedy w fundacji Solidarności…

T: Która wydała podręcznik McKenziego, z którego ja się makroekonomii uczyłem w 1993 roku…

K: Też się uczyłam z tego podręcznika.

A: Tak, stoi u mnie.
No i zdarzyło się któregoś dnia, że do naszych drzwi, do naszego biura zapukały dwie kobiety. Okazały się Amerykankami, które szukały kogoś, z kim mogłyby po angielsku porozmawiać, bo przyjechały do Polski z porywu serca, bo zakochały się w ruchu solidarnościowym i koniecznie chciały dołożyć jakąś cegiełkę do tego ruchu. Zaprosiłyśmy je…tak się zdarzyło, że radziłyśmy sobie z angielskim, zaprosiłyśmy je do pokoju. Panie były bardzo barwne, bo w średnim wieku, bardzo kolorowo ubrane, umalowane, co w tamtych czasach naszej siermiężnej, szarej rzeczywistości było tym bardziej zjawiskowe. No i zaczęły nam opowiadać swoją historię, że pracują na Ohio State University i że zakochały się w Solidarności i postanowiły coś tutaj zrobić, szukały kogoś, z kim mogłyby podjąć współpracę. Barwnie, dużo nam opowiadały o swoich możliwościach, projektach, funduszach. Myśmy tego słuchały z pewnym dystansem. Po dwóch godzinach panie się bardzo serdecznie z nami pożegnały i sobie poszły, a my pomyślałyśmy sobie, że trochę szalone Amerykanki się pojawiły i nic z tego nie wyniknie, ale jakżeż było nasze zdziwienie, gdy jakieś miesiąc później otrzymaliśmy list z Ministerstwa Pracy Stanów Zjednoczonych, który zapraszał nas do partnerskiego projektu właśnie z Ohio State University na rozwój przedsiębiorczości, bo one zajmowały się przedsiębiorczością na uniwersytecie. No i tak to się zaczęło. To był pierwszy projekt, potem kolejny. Ja pracowałam…

T: Tyle lat, tyle transformacji…

A: Na stałe wtedy przyjechała Katy Ashworth, jedna z tych barwnych i kolorowych Amerykanek, i ja z nią pracowałam, ona mnie uczyłą zarówno tych aspektów projektowych, nie jeden projekt żeśmy wspólnie napisały, również przedsiębiorczości, zakładania własnego biznesu, co wtedy naprawdę było dziwne, niespotykane i czasami na nas patrzyli jak na takich trochę nierealnych ludzi. Zachęcać kogoś: załóż swój biznes. Teraz po latach, jak założyłam swoją firmę, pomyślałam sobie, to było właśnie jedenaście lat temu, jak ja dużo wiem, jak ja sobie świetnie radzę. Nabyłam to przez lata współpracy i czas z Katy Ashworth, a później, to już trzy lata temu, pojawiła się we mnie głęboka potrzeba, żeby zacząć się dzielić. I ten mentoring i takie myślenie, kto był moim mentorem, właśnie ona. Zresztą po latach nawiązałam kontakt z nią. Ona ma w tej chwili ponad osiemdziesiąt lat i wyobraźcie sobie, że dalej zajmuje się przedsiębiorczością. Nawet można posłuchać jej wykładu na jakiejś konferencji. I to było niezwykle urocze, wróciłyśmy po latach do wspomnień i też ja z taką większą świadomością, że to jest człowiek, który był moim mentorem, miał ogromny wpływ na moje życie zawodowe. I tutaj, po przemyśleniach, myślę, że jeden z aspektów mentoringu to jest taki, że mentorzy kreują mentorów. Mnie zdarzało się już być mentorem, chociaż, co bardzo mocno podkreślamy, że mentor to rola społeczna, a nie zawodowa. Czyli mentorem można być, jak ciebie ktoś nazwie mentorem i wybierze na mentora. Kiedy ludzie sami się nazywają mentorami, nie mając ewidentnie podopiecznych czy mentee, tutaj nie ma polskiego słowa, no to myślę, że tutaj jest taki ciąg powiązań, który doprowadził mnie do tego, że wspólnie z dwiema koleżankami powołałyśmy fundację Forum Mentorów i udaje nam się bardzo zgrabnie przyciągać ludzi, którzy tym mentoringiem są zainteresowani i to głównie pro bono. Powiem trochę więcej o takich praktycznych doświadczeniach z mentoringiem tu u nas, w Trójmieście, no ale to, co ważne, to mentor to rola społeczna, raczej pro bono, bo jak zaczynamy brać za to pieniądze, to pojawia się kwestia, czy to jeszcze mentoring, a może już konsulting.

T: Albo ta taka granica, która nie do końca jest do doprecyzowania pomiędzy coachingiem a mentoringiem.

K: Chociaż jak tak mówisz, ja od razu się do źródła odnoszę. Bardzo fajne było to, co powiedziałaś, że mentor, taki dobry mentor, kiedyś musiał mieć swojego mentora. Ty dostałaś coś od tej Katy. Ona coś ci dała i teraz ty możesz podać to dalej. Wydaje mi się, że to jest ta ewidentna różnica jeżeli chodzi o coach, bo tak na coacha można się wyuczyć, wypraktykować…

A: To jest zawód.

K: No właśnie to jest zawód. A mentor kojarzy mi się…zaraz sobie oczywiście wszystkich moich mentorów przypominam i też bardzo dużo dostałam od Amerykanów, ale wydaje mi się, że to jest coś takiego, co się dostaje od serca do serca. Mimo wszystko, że podejrzewam, że ona biznesowo także ci pomogła, ale podejrzewam, że są w niej jeszcze inne elementy, które w niej dostrzegłaś i tych charakteru. Czy możesz coś więcej na ten temat powiedzieć? Jaką ona była osobą?

A: Przede wszystkim była to osoba, która zadziwiała swoją proaktywnością. To jest to, co dla mnie jest w tej chwili niezwykłą wartością, czyli bycie proaktywnym. Nie czekaj, tylko bierz sprawy w swoje ręce. Nawet myśląc o zabawie, żeby się dobrze bawić, trzeba się przygotować, trzeba coś stworzyć, coś wykreować. Więc ta proaktywność to też kreatywne podejście i to, co…wy jesteście Stacja Zmiana i ta kwestia zmiany, to słowo “zmiana” dość często jest używane, w różnych kontekstach. Natomiast ja myślę, że…

T: Tak też je używamy.

A:…że tutaj tak naprawdę ta kwestia podejścia do zmiany. Ona pokazała, wchodząc na całkiem obcy teren, myślę, że po latach sobie zdała sprawę, jak była nietypową osobą na naszym gruncie, ale właśnie ta jej odmienność powodowała, że przyciągała ludzi, że miała w sobie ten element autorytetu, charyzmy, co jest też bardzo ważne. Jednak miała też pasję. Ja ją traktuję, z jednej strony jako mentorkę, a z drugiej strony jako taką innowatorkę, bo weszła tutaj i na przykład dzięki niej powstały trzy instytuty przedsiębiorczości, które długo funkcjonowały i ostał się Gdyński Inkubator Przedsiębiorczości, który tak naprawdę jest dalekim, dalekim pokłosiem właśnie tego instytutu przedsiębiorczości, który w ramach programów amerykańskich był założony. Więc ten aspekt posiadania tej siły przywódczej, liderskiej, ale też i pasji…ja pamiętam, jak wielkim wyzwaniem było dla niej wsiąść do naszych siermiężnych pociągów, jeszcze tych sypialnych i jechać do Rzeszowa, z Gdańska i…jak ja patrzyłam, jak ona sobie z tym radzi i jak przełamuje w sobie różne opory, żeby sobie z tym poradzić, no to myślę, że to jest coś, co pokazało mi, że nie ma strachu, nie ma co się bać, tylko, jak masz w sobie ten ogień, tę pasję i chęć tworzenia, zmieniania, to właśnie to cię niesie. Myślę, że dobry mentor, gdyby myśleć o mentorze, z jednej strony dla mnie jest to człowiek, który jest fachowcem w swojej dziedzinie, ale również ktoś, kto odniósł sukces, taki sukces zawodowy, czyli tak naprawdę ma się dzielić czymś. Przed sukcesem ma się różne porażki, z porażek też się uczymy, ale no właśnie to jest człowiek sukcesu, żeby przyciągał.

T: Zatrzymujemy się długo nad tą definicją, ale ja myślę, że ona jest istotna dla zrozumienia całego procesu. Ja na swoje potrzeby widzę taką…to, co różnicuje rolę, w której bywa się mentorem, to taka rola, w której najważniejsza jest droga, samo towarzyszenie w zmianie, w drodze, ale nie stawiamy sobie konkretnego celu, do którego to ma koniecznie dojść, a w każdym razie nie ten efekt jest najistotniejszy, tylko cały proces, który temu towarzyszy. W odróżnieniu od konsultingu czy coachingu, który jasno definiuje, że coś jest do zrobienia, jest problem do rozwiązania, a nie sama droga. Czy zgodziłabyś się z tego typu podziałem, bo ja na swoje potrzeby tak się w tym poruszam, że wyraźnie widzę, że, kiedy jest relacja mentor – mentee czy mentorowany to wtedy, kiedy jesteś towarzyszem drogi, kiedy to jest mistrz, który jest mistrzem w czymś i przekazuje uczniowi jakąś wiedzę, ale niekoniecznie jest tak, że musi go doprowadzić do jakiegoś końca, do jakiegoś celu; tylko po prostu czasami przez jakiś czas towarzyszy, czasami potem odchodzi na bok, a on idzie inną drogą?

A: Tutaj na pewno poruszyłeś kilka kwestii. Po pierwsze coaching a mentoring. Mentor wykorzystuje metody coachingowe w pracy z mentorowanym, czyli zadaje pytania. Tak naprawdę można pokazać proces mentorski w taki sposób, że na początku mentor zadaje pytania, jest w roli coacha, po to żeby mentorowany sam w sobie znalazł odpowiedzi, jak to coaching zakłada. Natomiast jeżeli to jest za mało to mentor idzie dalej i mentor dzieli się czyli sherring. Najpierw mamy coaching, potem jest sherring czyli dzieli się swoim doświadczeniem i zaczyna wchodzić dalej, opowiada: “Słuchaj, jak ja miałem taką sytuację, to robiłem to albo tamto”, czyli pokazuje różne studia przypadków, swoje doświadczenie, dobre i złe strony innych doświadczeń, bo to też o to chodzi. Jak tego jeszcze jest za mało, to tak naprawdę mentor może jeszcze wejść w rolę nauczyciela, tu jest element “teachingu”, czyli mentor też uczy i ta relacja, to, co ty tutaj podkreślałeś bardzo, ona jest dłuższą relacją. Znam takie sytuacje, gdzie proces mentorski był umówiony, bo jednak umawiasz się na pół roku, na rok, powinien mieć ramy, nawet po to, żeby robić stopklatki i ewaluacje, takie podsumowanie. Ale znam sytuacje, kiedy ktoś zaczynał od pół roku i już właściwie od dziesięciu lat są w takiej relacji już bardziej przyjacielskiej, ale ciągle jest to ten element mistrza, który towarzyszy osobie w rozwoju, czy zmianie. No i ten kolejny element celu. W tej relacji mentorskiej, jeżeli umawiamy się na sesje mentorskie, też definiuje się ten cel na zasadzie: “W jakiej drodze mam ci towarzyszyć? Dokąd chcesz dojść, do jakiej zmiany?”, bo to też pokazuje zakres współpracy mentora z mentorowanym. Czy to ma dotyczyć kwestii zawodowych, biznesowych, zmiany zawodu, zmiany biznesu i drogi dojścia.

T: Czyli cel też? Nie tylko po jakiej drodze się poruszamy?

A: Sam proces jest bardzo ważny. Natomiast ten cel w którymś momencie, jak w każdym procesie, dobrze jest te ramy określić. Na przykład, kiedy my uruchamiamy programy mentorskie, to się umawiamy, że chcemy zakontraktować sesje na pół roku, ile tych sesji to już decyduje para mentorska. Natomiast po tym pół roku robią stopklatkę i zastanawiają się, czy to towarzyszenie przynosi efekty, jakie efekty, czy doprowadziło do jakiś sukcesów albo założonych celów. Czyli równie dobrze może być tak, że mentorowany potrzebuje mentora, żeby wykreować nowy produkt i wspólnie nad tym pracują.

T: To moja ulubiona rola.

A: Wiem, że ty kwestiami designu i innowacji się zajmujesz.

K: Ja bardzo lubię pomagać komuś, mentorować kogoś w zmianach nawyku albo w pracy nad charakterem.

A: To bardzo trudne.

K: To są bardzo trudne rzeczy, wiem.

T: Kasia jest od trudnych spraw.

K: Ale jestem od trudnych spraw, lubię wyzwania.

A: Ale też prowadzisz to na zasadzie określonego czasu wejścia w relację?

K: Tak, tak. Zazwyczaj ustalamy jakiś czas i warto jest ustalić, że to będą cztery spotkania. Lubię tak ze względu na to, że, jak wchodzę w czyjeś życie i będę teraz już na zawsze, to może być przerażające, ale też…na przykład zróbmy to w cztery spotkania, a później, po czwartym spotkaniu zobaczymy, czy to działa.

A: Myślę, że tu też poruszyłaś element niebezpieczeństwa uwikłania się w tę relację. To jednak jest terapia…

K: Niebezpieczne dla jednej jak i drugiej strony.

A:…że tutaj mentor musi mieć też świadomość, że, jeżeli to się przeradza w długotrwałą znajomość, następnie przyjaźń to jest obustronne, świadome zderzenie. Natomiast jeżeli jest zachwiana ta proporcja, my też mówimy o takiej sytuacji, że, jak mówiłam, mentorzy kreują mentorów. To takie jedno hasło, a drugie hasło to “Dający dostają” i tak naprawdę w tej relacji mentor-mentorowany, zawsze kiedy rozmawiam z mentorami to oni to podkreślają, że “wiesz, mam poczucie, że byłem przydatny, pomogłem, ale ile ja się dowiedziałem, ile ja się nauczyłem” i to właśnie dający dostają. To jest to drugie hasło, które bardzo mi się podoba i pasuje do mentoringu, że ta relacja bardzo często jest taka, że mentor dostaje, już choćby nawet przez to, że wchodzi w nieznany sobie świat, nieznaną sobie przestrzeń czy mniej znaną. Mamy mentorów, którzy pracowali od zawsze w wielkich korporacjach, a w tej chwili decydują się na pomoc startupom czyli komuś, kto zaczyna dopiero swój biznes i to są w ogóle inne obszary problemów, skala inna. No i właśnie taki mentor mówi: “Słuchaj to tak, jakbym dotknął nowego życia, nowych jakości. Nie zdawałem sobie sprawy, że biznes ma też taki wymiar”, więc to są rzeczy, które mentorzy też biorą i też dostają. Jeżeli ta relacja jest zdrowa, to czas jej trwania rzeczywiście może być nieograniczony.

T: Tak fajnie nie dość, że nas wprowadziłaś w swoje życie zawodowe, w którym jest tyle ciekawych historii i problemów różnych, to też powiedziałaś już o kilku istotnych ograniczeniach czy problemach dotyczących tych relacji, bo to jednak tu najważniejsza jest relacja z ludźmi, a ludzie to też kłopoty, ludzie to też problemy i wyzwania. I powiedz mi, po co właściwie używamy mentoringu, po co wchodzimy w tego typu relacje? Bo już sama zaczęłaś, że on potrafi pociągnąć za sobą pewne różne, trudne sprawy. Czasami zabrniemy o krok za daleko, czasami może coś, komuś narzucimy albo ktoś za dużo chce od nas, więcej niż my chcemy dać. Powiedz mi, w czym to jest skuteczne skoro niektórzy z nas tej metody używają, wchodzą w tego typu relacje, do czego to się przydaje?

A: Przeczytałam taką literaturę fachową, w której mówi się o mentoringu, że to jest najbardziej efektywna metoda edukacji, bo tak naprawdę mentoring to edukowanie. Wiele firm z tej pięćsetki największych, światowych firm już na stałe wprowadziło mentoring jako element uczenia się. Ja osobiście obserwuję to zjawisko, chyba zgodzicie się ze mną, że jesteśmy już chyba zmęczeni typowymi szkoleniami. Szkoleniami, gdzie niby są warsztaty, ale niewiele ich jest, gdzie musimy się godzić na to, że nie zawsze nasze problemy są priorytetowo omawiane, bo jest dużo osób. I wydaje mi się, że ludzie zaczynają mieć taką potrzebę…chcą pomocy indywidualnej i właśnie mentoring pozwala na to, żeby szybciej nauczyć się rozwiązać swoje problemy właśnie korzystając z wiedzy i doświadczenia mentora. Wtedy tak naprawdę możemy rozmawiać o tym, co nas interesuje, prosić o pomoc w rozwiązaniu naszych problemów. Podczas szkolenia jesteśmy uzależnieni od tego, co trener zaplanował. Znam też wiele sytuacji ze szkoleń, gdzie trener pytał: “Czego chcemy, to on się do nas dopasuje”, a potem i tak leci swoim programem, który sobie wcześniej przygotował i nie zawsze jest gotowy na takie zmiany. Więc tak naprawdę ta relacja bezpośredniej rozmowy, bezpośredniego kontaktu jest bardziej efektywna, skuteczna, bo szybciej mogę wyciągnąć, co mnie interesuje. Jest też dużym wyzwaniem dla mentora. To nie jest tak, że można się przygotować, według schematu tego i tego będziemy dzisiaj rozmawiać albo będę ci tam objaśniał. To jest jednak bardzo elastyczne, zaskakujące czasami sytuacje. No i też jest tak, że… bo myśmy już trochę programów mentorskich przeprowadziły i mam takie praktyczne doświadczenia, że nie zawsze jest tak różowo, bo musi być chemia między ludźmi. No i ma się zdarzyło, że wstępnie mentorowany wybiera mentora, taką przyjęłyśmy regułę, chociaż zdarzyło nam się, że jeden z mentorów poczuł się jak na targu niewolników, “bo mnie tutaj oglądają i wybierają”, ale to wydaje się słuszną regułą. No i okazało się, że nie polubili się. Chemii nie było. Drugi mentor też nie do końca. Przy trzecim już pojawia się pytanie, w kim tkwi źródło braku tych relacji. Ale tu trzeba mieć świadomość, że jeden mentor dla kogoś będzie świetny, dla innego będzie taki sobie.

T: Pierwsza lekcja, którą dostają oboje uczestnicy tego procesu, to lekcja pokory.

A: Lekcja pokory, ale też okazuje się, że…bo ja mówiłam na początku, że dobry mentor jest fachowcem, ma wiedzę branżową i ma sukces, a trzeci element to musi mieć umiejętności interpersonalne, wchodzenia w relacje, kontakty, pewien sposób bycia autorytetem, ale nie autorytarną osobą, nie narzucającą, bo to przecież nie o to chodzi. Właśnie jak się spotkają dwie osoby, dla których priorytetem czy motywatorem jest walka no to z tego niewiele wyjdzie. Więc ten element doboru i umiejętności korzystania z siebie nawzajem zdarza się, że nie udaje się i to też, jak mówię, jest bolesne dla mentora. Może być bolesne, kiedy okazuje się, że ktoś jednak dziękuje za współpracę i prosi o zmianę mentora. Trzeba do tego z pokorą podejść, tak jak mówisz, i też mieć świadomość, że to jest normalne zjawisko, że dla kogoś innego będziemy świetnym mentorem.
Ja miałam do czynienia z takim procesem…uczestniczyłam w programie mentorskim Ośrodka Ekonomii Społecznej i tam była spółdzielnia socjalna prowadzona przez niezwykle charyzmatycznego lidera, który odrzucił trzech mentorów, w tym mnie, też się poczułam tak trochę nie najlepiej, ale okazało się, że czwarty mentor tak mu spasował, że nawet jak rozmawialiśmy “Jak tam sobie z nim radzisz?”. Okazało się, że fenomenalnie sobie z nim radził, po prostu trafił swój na swego. Też trzeba mieć tego świadomość.

T: Dobrze, że o tym mówisz, bo wydaje mi się, że w tym zachwycie nad mentoringiem, mimo wszystko dopiero od kilku lat wchodzi na stałe repertuar pewnych działań edukacyjnych. Właśnie często jest pomijany ten fakt, że trochę może cię zaboleć, bo mimo że możesz być fachowcem, mieć osiągnięcia, może się okazać, że nie masz jakiś zdolności miękkich, które są tutaj potrzebne, a możesz po prostu komuś nie przypasować, co jest normalne i ludzkie. I czasami mnie boli, kiedy ludzie są nieprzygotowani, czasami nadmiernie przywiązują do tego wagę. Dlatego powiedziałem, że pierwszą rzecz, jaką się człowiek uczy, to jest pokora, bo ja też to przeszedłem…

A: Też miałeś okazję być mentorem.

T:…i wydaje mi się, że najmocniejszą nauczkę, nauczkę?, taki moment, w którym właśnie doświadczenie tego, że jednak sam widzę, że nie w każdej parze to działa, to dostałem to od takiej jedenastoletniej dziewczynki, dla której miałem być mentorem i byłem mentorem, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę nie byłem najlepszy i widzę, że po wieloma względami nie przypasowałem. Być może też ze względu na różnicę wieku jak i niemożliwość zrozumienia światów. Miałem takie momenty myślenia w trakcie tych prac, że “A smarkata”. Ona po prostu musiała iść swoją drogą i nie była po to, żeby mnie rozczarować, czy pokazać, że z moją pomocą odniesie sukcesy. Ona ma swoje tempo, swoje dojrzewanie, swoje relacje. To była ta najbardziej cenna lekcja, którą wyciągnąłem z tej relacji mentorskiej, właśnie te drobne rzeczy. I jak rozmawiałem z innymi mentorami w trakcie, to nie byliśmy na to przygotowani. Nie wiem, czy można się na to przygotować. Może ta rozmowa kogoś przygotuje bardziej, bo jak się przeżyje to dopiero wchodzi tak mocno w krew. Ale może przynajmniej ta rozmowa da komus takie światełko, że bądź uważny, bo możesz się spodziewać, że to zupełnie inaczej się potoczy niż jak myślisz. Ja mam takie doświadczenie i fajnie, że ty to mówisz, że takie rzeczy bywają to zwykle dobrzy ludzie dobrze chcą, a czasami to…

A: Trzeba mieć tą świadomość, to jest to pytanie, z którym my się spotykamy: czy ja mogę być mentorem? co ja mogę zrobić, żeby być mentorem? albo kim muszę być, żeby być mentorem?

T: Jaka jest odpowiedź?

A: Ja bym powiedziała tak, że każdy może być mentorem, tylko jest pytanie: dla kogo? Bo dla wielu osób największym mentorem to była mama, tata. I to nawet w tym sensie, że dla dorosłych. Często na pytanie: kogo uważasz za swojego mentora? pada właśnie odpowiedź: mama, tata. Więc my jako rodzice możemy być mentorami dla swoich dzieci, czy innych dzieci. Ja też myślę tak szerzej o mentoringu. Z jednej strony mówiłam, że mentor to fachowiec w swojej dziedzinie, czyli tak mocno zawodowo ukierunkowuję tę definicję. A z drugiej strony jest też coś, co mi w duszy gra, czyli taki mentor życiowy, bo mentor ma doświadczenie zawodowe, ale też życiowe i ktoś o życiowym doświadczeniu może też być świetnym mentorem. To pytanie: kto może być mentorem? Każdy, tylko pytanie: dla kogo i czym tak naprawdę, w jakiej przestrzeni chcesz się dzielić. My w tej chwili uruchamiamy program “Patron”, razem z fundacją “Meta Pomoc”. Program skierowany dla młodych, dorosłych wychowanków domów dziecka z pieczy zastępczej. Oni się usamodzielniają i szukają dla siebie miejsca zawodowego, szukają dla siebie też domów, mieszkań. My staramy się jakoś im pomagać w tym procesie i robimy nabór na mentorów dla jedenastu młodych osób z pieczy zastępczej, które się usamodzielniają. Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie wskazał nam te osoby, że one chcą mentora i przeprowadziliśmy wstępne rozmowy z nimi. Rzeczywiście jest to urocze w jakich wielu przestrzeniach, choćby podjęcie decyzji, czy iść do prywatnej szkoły na studia wyższe po to, aby móc pracować i zarabiać, czy iść na dzienne i jakoś inaczej sobie radzić. Pokazuję ten przykład, bo to pokazuje, że to może być też takie rodzicielskie towarzyszenie, tylko tutaj trzeba kogoś, znowu mentora, który jest gotowy w taką przestrzeń życiową wchodzić.

T: Z wszystkimi też ograniczeniami, którym trzeba też samemu się poddać, bo rodzica zastąpić się nie da. Można co najwyżej uzupełnić parę wynikających braków z tego.

K: Wydaje mi się, że taki mentor musi…to jest fajne, kiedy ma dużo takich umiejętności i doświadczeń takiej współpracy z ludźmi, czasami właśnie sobie myślę o mamach, których dzieci już wyrosły, czyli one już przeszły przez te wszystkie etapy, że rozumieją, że jedenastolatek ma tak, a szesnastolatek tak, a siedemnastolatek tak. Są takie rzeczy, które takie umiejętności przybliżą.

A: Też myślę, że słowa klucze przy mentoringu to doświadczenie. Weźmy to pytanie, czy mogę być mentorem. Jak jesteś bardzo młody i nie masz doświadczeń, no to czym ty chcesz się dzielić? Ten element dzielenia się doświadczeniem to jest to, co…i to w dłuższym procesie, wejść w relację, w dłuższy proces, dzielić się doświadczeniem, no to musisz mieć się czym dzielić, tym samym pytanie, ile muszę mieć lat, żeby być mentorem, to nie jest to kryterium i nie ten sposób podejścia.

K: Tylko pokaż mi…

T: Dla studenta pierwszego roku student ostatniego roku, czy doktorant może być może być bardzo dobrym mentorem w kwestiach wchodzenia w problemy edukacyjne, czy pisania pracy.

A: W Stanach Zjednoczonych jest bardzo dużo takich programów mentorskich, gdzie właśnie te pierwszoroczniaki są brane pod opiekę przez studentów ostatnich lat albo przez byłych studentów czyli przez absolwentów, którzy osiągnęli już coś w biznesie i pokazują, ja mówię o biznesie, bo ta sfera jest też mocno w mentoringu wykorzystywana, więc tu właśnie te relacje i doświadczenie i wiek, no właśnie nie wiek a doświadczenie, to jest dla mnie to kryterium.

T: Zaczęliśmy rozmowę od Amerykanek, teraz wspominasz o doświadczeniach amerykańskich, bo chyba jednak mentoring przywędrował do nas z kultury anglosaskiej i tam jest najmocniej eksploatowany, używany. W latach 60-tych, 70-tych zeszłego wieku już tak na dobre wszedł do repertuaru takiej edukacji zwłaszcza wewnątrz przedsiębiorstw, ale też organizacji pozarządowych. A powiedz mi, jak ty oceniasz, bo widzę, że masz takie spojrzenie, że jesteś w stanie to prześledzić, bo obserwujesz to od wielu lat, jak ty oceniasz, jak w Polsce jest teraz pod tym względem?

A: Rozwój mentoringu?

T: Mhm.

A: Ja widzę kilka takich tendencji. Każda w jakiś sposób uprawniona. Na przykład coaching ma nie najlepszą markę w tej chwili. Widzę takie zjawisko, że coachowie przemianowują się, czy też proponują usługi nie coachingowe, ale też mentorskie. Czyli powiedziałam, że pojęcie mentoringu stało się bardziej modne niż coachingu.I wiele osób z różnych powodów, także słusznych, przygląda się mentoringowi jako kolejnemu stopniowi na drabinie rozwoju. Jestem coachem, znam duże umiejętności metod pracy i teraz wejdę piętro wyżej, będę wykorzystywał to w relacjach mentorskich. Myślę, że to dobrze, bo taka praca jeden na jeden uważam, że jest bardzo efektywna, bardzo skuteczna i skoro niektórych coaching odstrasza, no to może mentoring będzie tym, co przyciągnie i uważam, że fajnie.
Też, co już wspomniałam, widzę ogromne odwrócenie się od szkoleń. Ludzie już nie wytrzymują po osiem godzin. Pamiętam dawne czasy, kiedy te szkolenia były właśnie ośmiogodzinne. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić…no zdarzają się jeszcze, natomiast mam poczucie, że nie są efektywne i skuteczne. Takie dwugodzinne spotkania edukacyjne, które umożliwia mentoring, to jest to, co ludzie są w stanie i znieść energetycznie, mieć mocy na to, ale też czasu, to też jest ważny element. Więc zamiast szkoleń, mentoring.
I też widzę, doświadczamy tego w tym roku, może to jest pokłosie naszego krzewienia kultury mentoringu, ale jak zaczęłyśmy to my wychodziłyśmy z programami mentorskimi i szukałyśmy mentorów, zapraszałyśmy do pracy mentorów i mentorowanych. A w tej chwili, tylko w ostatnim tygodniu, przyszły do nas trzy zapytania z prośbą o wyszukanie mentora z konkretnymi obszarami wiedzy, czyli zmienia się sposób patrzenia osób, którzy chcą się rozwijać i mają świadomość tego, że jest coś takiego jak mentoring i że, jeżeli już zainwestować czas, energię, no to może właśnie w mentoring. I tutaj otwiera się dla nas też nowa forma pracy.

K: A czy widzisz Alicja, że osoby, które są specjalistami w danej dziedzinie, to one chętnie chcą pomagać, chcą być mentorami…

T: Zwłaszcza w Polsce.

K:…czy chętnie dadzą ten czas? Jak uważasz, jak to oceniasz?

A: Ja myślę, że tutaj myśmy się parę razy sparzyli, ale to w takiej sytuacji, że udało nam się przyciągnąć mentora z wyższej półki. Ktoś, kto rzeczywiście ma za sobą ogromny bagaż doświadczeń, takich biznesowych. No i okazywało się, że osoba mentorowana nie jest w stanie udźwignąć takiej osoby.

T: Ciężaru autorytetu.

A: Ciężaru autorytetu, tak. Cały czas trzeba pamiętać, że ten mentor powinien być jeden, dwa poziomy wyżej. Ale nie za wysoko, bo wtedy jest niezwykle trudno mentorowanemu jakoś się dogadać, wejść do tego samego stawu, do tej samej przestrzeni, do tych samych doświadczeń. No i okazało się, że nasze namawianie tego mentora, żeby wszedł w ten proces mentorski skończyło się, no nie powiem, że porażką, ale takim sobie obustronnym zadowoleniem i ta osoba nie chciała już dalej mentorować…

T: Też się sparzyła.

A: Można powiedzieć, że nasza rola swatki, żartobliwie mówimy o sobie, że my próbujemy swatać, łączyć w pary, jest niezwykle ważna, bo może się okazać, że źle dobierając parę zrażamy jedną i drugą stronę. To jest ważne. I też mentorzy z wyższej półki, oni jednak oczekują takiej dużej dyscypliny, dyscypliny we współpracy, czyli nie odwołania spotkań, bo ten czas pracy, kalendarz jest ustawiony godzinowo. Dla wielu osób, które wchodzą w życie zawodowe, to często ten kalendarz nie jest godzinowy a pół dnia i wtedy tak naprawdę odwoływanie jakiś spotkań jest w biznesie niedopuszczalne.
Myśmy też robiły program dla organizacji pozarządowych i tam właśnie zauważyłyśmy, że ta kwestia dyscypliny w konsumowaniu spotkań, umawianiu się, przychodzeniu różnie wychodziła. I wtedy nasi tacy dobrzy mentorzy mówili: “Nie, nie. On nie może sobie pozwolić na coś takiego”.

K: Bardzo ciekawe co mówisz, bo zaraz mi się przypomina, kiedy ja się spotykałam z moim mentorem, gdy byłam studentką, to pamiętam, jak wiele razy nawaliłam i pamiętam, jak wiele razy ona mi przebaczyła. I powiem ci, że teraz, kiedy spotykam się z młodzieżą, mam dużo łaski, bo myślę sobie: “Ok, ona jest teraz w takim momencie swojego życia, ale kto wie. Jest teraz tą Kasią, która kiedyś tam…

A: Czyli tobą.

K: Mną, tak empatuję, dlatego tak ciągle wracam do tej twojej Kate, do tego case’u, że coś od niej dostałaś. Dostałaś od niej narzędzia i to po prostu jest to takim zasobem. Jeżeli ktoś w swojej drodze biznesowej rozwijał się, szedł po szczeblach kariery i ludzie inni musieli go słuchać, to wydaje mi się tutaj ten mentor potrzebuje więcej pracy i pomocy, żeby móc się otworzyć i dać łaskę. No może w rodzinie też dobrze radzi sobie z wychowaniem dzieci, to tutaj też rozwija ten zasób mentorski. Ale tak sobie myślę, że jednak to jest sukces, jeżeli się miało tego mentora i się dostało coś od tego swojego mentora, bo wtedy można to oddać. Można pamiętać o tych wszystkich sytuacjach, że przecież ja byłam taka głupia, nie słuchałam, robiłam swoje, więc wtedy daję łaskę, kiedy jestem starsza i myślę sobie: “Darmo dostałam, darmo chcę oddać”, po prostu podaję dalej.

T: Przy czym zauważcie, że wszystkie osoby, które nas inspirują albo przynajmniej większość, tych ze sportu, z biznesu, z kultury, to są ludzie, którzy zwykle ciężką pracą doszli do czegoś, bo połączenie talentu musi jednak też nastąpić z pewnym osiąganiem celu i właściwie ta pierwsza nauczka, jaką się dostaje, ta pierwsza lekcja, kwestia dostosowania kalendarzy, to umawianie się, nie nawalanie…

A: Trochę też przygotowywanie się do spotkania, o czym będziemy rozmawiać.

T: Pytanie, czy mentor to wytrzyma, zwłaszcza, kiedy on już coś osiągnął i doskonale sobie zdaje sprawę, jak ważną rolę pełniło to, że potrafił ułożyć sobie kalendarz, że potrafił sobie pewne rzeczy ułożyć, które trzeba zrobić i bez tego się nie da, bez przygotowania się do spotkania, bez takich rzeczy nie da się efektywnie zarządzać swoim życiem. Pytanie, na ile on jest w stanie być cierpliwym i poczekać aż ten jego mentorowany go dogoni i się tego nauczy…

A: Czasami ta świadomość przychodzi po latach. Ale powiem, że z drugiej strony…

T: Bo powiem, że to jest najtrudniejsze. Dla osoby, która jest mocno zajęta i nauczyła się już w życiu, wypracowała sobie pewne metody zarządzania czasem i zadaniami, to chciałaby na skróty, żeby ten, który jest mentorowany, żeby się dostosował. No nie, tak często nie jest. Aczkolwiek mi przychodzi do głowy moja własna metoda, którą też podpatrzyłem u Amerykanów, bo w tym zakresie oni mnie niesamowicie inspirują, że oni już poodkrywali różne takie haki, to to, że, kiedy ja widzę rzecz, która przekracza moje kompetencje, moją wiedzę, rozglądam się dookoła siebie wśród ludzi, którzy według mnie świetnie potrafią taki problem rozwiązać, bo w jakiejś dziedzinie są autorytetami albo przynajmniej mają za sobą sukces, dobrze tutaj mówisz, że czasami może to być nie tak do końca postawiona diagnoza, bo to, co na zewnątrz my widzimy jako sukces niekoniecznie się przekłada na pewne umiejętności społeczne. Ja taką osobę po prostu wprost mailem czy telefonem proszę o pomoc, proszę o godzinę pomocy. Jak myślisz, ile z tych osób odmawia albo mówi tak?

A: Ja myślę, że 99% się zgadza.

T: Tak, aczkolwiek potem połowa, kiedy w szczegółach, próbujesz znaleźć czas, dogadać terminy, to jest z tym problem. Ale połowa mi pomaga. Za free, za to, że ja proponuję, że też mogę dać coś w zamian. Czasami jest to potrzebne, a czasami nie. Czasami ktoś się po dwóch latach odezwie, ale mi już to wielokrotnie zadziałało. A najgorsze jest to, że ja sam muszę tak długo do tego dojrzewać, żeby to zrobić, odważyć się poprosić o pomoc i to zawsze działa. A ja tak długo zastanawiam się, jak to zrobić, owijam w bawełnę sam przed sobą. Nie wiem, czy do ciebie też w ten sposób przychodzą te maile o konkretny mentoring, czy to już instytucjonalnie szukają, bo ja na swój własny użytek taką metodę sobie wyrobiłem. Co najlepsze, zawsze jestem zaskoczony, że to działa.

A: Ja myślę, że wiele osób obawia się prosić o pomoc ze względu na tą ewentualność opłaty, honorarium. Natomiast ja osobiście jestem w tej chwili na takim etapie życia, że dla mnie cenne jest robienie czegoś inspirującego, czegoś ciekawego z fajnymi ludźmi. To dobre towarzystwo rozumiane właśnie jako ktoś inspirujący, ciekawy, kto przychodzi z ciekawą sprawą do rozwiązania jest dużo ważniejsze i myślę, że wiele osób z nas ma takie opory, o których ty mówisz: “A co będę zawracał głowę, on będzie chciał jakieś pieniądze”. Natomiast pierwsza zasada pomagania mówi, że trzeba poprosić. Poproś a będzie ci dane, ludzie będą ci pomagać. Ja też uważam, że warto prosić, wchodzi w takie relacje. Najwyżej powie, że chce pieniądze. Wtedy po prostu podziękujemy i jakby nic się stanie. Ja też widzę, że ludzie mają w sobie potrzebę pomagania, dzielenia się. Im człowiek ma więcej bagażu doświadczeń i lat przeżytych za sobą, tym bardziej ma taką potrzebę dzielenia i dla mnie, jak myślę, dlaczego ja się zajęłam mentoringiem, również jest bardzo ważny ten aspekt wykorzystania zasobów wiedzy ludzi już starszych zawodowo. Bardzo mnie uraża, jak mówi się, że senior 55+. Uważam, że w obecnych czasach to jest jakaś głęboka pomyłka. Nawet 60+, to pojęcie seniora, emeryta, kogoś, kto jest na bocznym torze. Tak naprawdę to ci ludzie są niezwykle pełni doświadczeń, talentów, wiedzy, którą…

T: To Główny Urząd Statystyczny chyba już powyżej 55 roku życia uznaje nas za seniorów.

A: Tak i uważam, że absolutnie należałoby zmienić to podejście i myślę, że wiele osób właśnie w tym średnim wieku mentoring może być dla nich też pewnym sposobem na dalsze życie. Kończysz zawodowe, etatowe życie i zaczynasz etap dzielenia się wiedzą jako mentor. Nasz pomysł powołania fundacji, która będzie skupiać takich ludzi, to jest właśnie to, że nie będą chodzili po ulicy i krzyczeli: “Mogę się podzielić. Chętnie pomogę”. Tylko mogą poprzez nas skorzystać z jakiś programów i się realizować. To jest bardzo ważne.

T: Nie dostrzegasz, że Polska jest pod tym względem gorszą glebą na tego typu praktyki?

A: Nie, natomiast to się też łączy trochę z wolontariatem, który u nas też z kolei wśród osób starszych ma te konotacje, tej przymusowej pracy społecznej. Ja myślę, że to młode pokolenie już będzie bardziej otwarte na pracę wolontarystyczną, bo mentoring… są sytuacje, gdzie mentorzy dostają wynagrodzenie, różne programy też przewidują wynagrodzenie, natomiast w moim odczuciu jest to symboliczne wynagrodzenie. Jego stawka godzinowa to jest trzy tysiące złotych, a nie wynagrodzenie za jakiś tam długi proces, więc myślę, że to takie podejście do dzielenia się wiedzą, doświadczeniem będzie bardzo mocno się rozwijać. To będzie taki inny obszar aktywności wolontariackiej.

T: A tu na naszym lokalnym rynku? Na początku rzuciłaś taką obietnicę, że trochę podzielisz się doświadczeniami, jak to wygląda tutaj w Trójmieście.

A: Myśmy na przykład realizowali program dla organizacji pozarządowych i zgłosiło się dwadzieścia cztery organizacje, dwudziestu paru mentorów. To był taki proces sześcio-siedmio miesięczny i przyniósł bardzo ciekawe doświadczenia, bo to też chodziło o organizacje pozarządowe, które chcą ekonomizować swoje działania, czyli trochę uniezależnić się od grantów, od tego sponsoringu i dostały mentorów biznesowych…

T: Super, że podejmujecie takie działania.

A:…którzy pokazywali im pewne podejścia, na przykład w jaki sposób tworzyć nowy produkt na różnych modelach. Takie bardzo mocno biznesowe podejście. Z tego były też takie sytuacje pozytywne, bo rzeczywiście organizacje się upewniły, że to jest droga dla nich, no właśnie robienie jakiś biznesów. Ale też i mniej pozytywne, bo organizacje się upewniły, że z tymi zasobami, z tymi talentami, z tym zespołem nie są w stanie wejść na rynek i robić jakiegoś biznesu i świadomie dali sobie z tym spokój. Więc to nie zawsze tak…

T: Albo organizacje muszą się rozwijać w innym kierunku, inne zasoby pozyskiwać.

K: Masz może jakiś przykład takiej organizacji, która skorzystała z mentora i rozwinęła skrzydła?

A: Myśmy już mieli takich mocnych graczy czyli na przykład Stowarzyszenie Morena, które realizuje bardzo dużo projektów, projektów unijnych. Natomiast coraz bardziej ma świadomość, że ta aktywność, działalność gospodarcza jest ważna nawet nie rezygnując z projektów unijnych, ale nie zawsze wszystkie koszty są kwalifikowalne, więc ten aspekt…

T: Być może trzeba będzie poczekać dopiero, żeby zobaczyć efekty tej waszej pracy.

A: Też pracowaliśmy, żeby w tym programie było Międzynarodowe Stowarzyszenie Bursztynników, też bardzo solidna organizacja, która też myśli o tym, żeby uruchomić działalność i pracowali nad nowymi produktami i tym jak wejść na międzynarodowość, na inne rynki. Więc takie bardzo ciekawe doświadczenia.
Też mieliśmy program dla startupów. Tam się zgłosiło dwadzieścia firm, które przetrwały pierwszy rok działania. To było takie główne kryterium i kilka z nich bardzo ładnie sobie radzi. Natalia Uryniuk z Balticarium. Nie wiem, czy mieliście okazję słyszeć.

T: Balticarium tak.

K: Tak, słyszeliśmy.

A: Balticarium to jej projekt. Anna Maria Wiśniewska SocialME Agency. Ona już jest na etapie pisania książki, w social media pracuje, rozwija. Mieliśmy też Freedom Nieruchomości.
Natomiast to jest też tak, że ja z kolei jestem ewaluatorką, więc mam też taką potrzebę wartościowania. Zboczenie zawodowe. I tutaj jeśli chodzi o wycenę mentoringu, na le to rzeczywiście przyniosło korzyści, gdyby to nawet próbować ekonomicznie wycenić, to nie są łatwe procesy. Tutaj wiele innych czynników towarzyszy procesowi mentorskiemu. On jest rozłożony w czasie i niektórzy bardzo mocno identyfikują to, że przed mentoringiem ich klienci to były tylko jakieś małe firmy, a mentor zachęcił do tego, żeby zmienić rynek i wejść w duże firmy i rzeczywiście to się dzieje. Tutaj ta osoba, która była mentorowana bardzo mocno to podkreślała jako wyraźny, świadomy efekt doradztwa mentora. Natomiast inne firmy mówiły, że złapały wiatr w żagle, ale dlatego że wiele czynników się połączyło, na przykład to, że mentor zachęcał, żeby wychodzili na różne spotkania, śniadania biznesowe, networkingi i tam, dzięki temu poznali kogoś, kto przyczynił się do zwiększenia zleceń. I pytanie teraz, gdzie była praprzyczyna? Wartościowanie, ocenianie, finansowe korzyści to jest niezwykle trudne…

T: Czyli jak w życiu, wszystko jest skomplikowane.

A:…bo to są kwestie bardzo społeczne, zysków społecznych.
Ja nie podjęłabym się próby wyceny relacji mentorskiej z punktu widzenia finansowych zmian, jakie zaistniały w biznesie. Chociaż niektórzy stawiają sobie takie cele, że dzięki temu, że…chociaż to bardziej w konsultingu jest tak, że “popracuję z tobą rok to twoje przychody wzrosną o ileś tam procent”.

T: Szczerze mówiąc, jak ktoś chce wystawiać fakturę, to jednak musi znaleźć jakiś sposób, w jaki określone zostaną warunki…

A: Poziom sukcesu.

T:…na jakich dowozi pewien wynik i właśnie ja też uważam, że niedobrze, kiedy dochodzi do wolontariatu, to czasami unikamy ewaluacji, bo uważamy, że skoro za darmo, skoro tak “z łaski”, to niekoniecznie musimy, a to nie jest za dobre. Ale wydaje mi się, że analogicznie można by porównać do tej sytuacji, w której wielu startupowców, opowiadając o tym, jak wchodzą w relacje biznesowe z inwestorami, podkreśla, że inwestor wchodząc z określonymi pieniędzmi to jest jedno, ale jeśli ten inwestor jeszcze przynosi ze sobą wiedzę i chce się nią dzielić, to tak naprawdę podwyższa do sześcianu, czasami daje wielokrotność kapitału, który wnosi. Poprzez swoje kontakty biznesowe, poprzez przetarte ścieżki, poprzez różne inne możliwości i swój poziom zaangażowania. Bardzo często to podkreślają. Często też w ten sposób mówią, że ten inwestor to była porażka, ten inwestor to dopiero był kop do przodu.

A: Bo dał więcej niż pieniądze.

T: Bo dał, poza pieniędzmi, które relatywnie nie były tak wielkie, przyniósł to, to i tamto. Ja myślę, że podobnie…

A: Podobnie jest z mentorem. Jak wycenić relację, którymi dzieli się, bo mentor dzieli się doświadczeniami, dobry mentor dzieli się też swoimi kontaktami…

T: Wizytówkami.

A: Tak, wizytówkami. Trudno to jest wycenić.
Bardzo chciałabym jeszcze, jak tak rozmawiamy o różnych aspektach mentoringu, to rzucić jedną rzecz, która dla nas, dla mnie jest bardzo istotna. Bo tak naprawdę to…zresztą powołując fundację Forum Mentorów mamy taką dodatkową nazwę: “Wywołujemy efekt Aha”. Uważamy, że dobry mentor to mentor, który inspiruje i wywołuje efekt Aha i ten efekt Aha to jest coś, co później…no właśnie, co ci dał mentor? Ano właśnie powiedział mi coś takiego, co przemieniło mój sposób myślenia albo zaiskrzyło albo mnie zainspirowało. I ten efekt Aha, ja bym powiedziała, że to jest właśnie to, co trudno wycenić w formie finansowej, a co jest tym wszystkim, co mentor wnosi do tej relacji. I ten efekt wydaje mi się być taki ważny i medialny.

T: Wydaje mi się, że paradoksalnie my w Polsce może traktujemy ten mentoring jako taką nowinkę, to w naszej rzeczywistości, gdzie często instytucje czy firmy, pamięcią tych instytucji nie jest perfekcyjnie zorganizowany program zarządzania, bo to w Polsce wciąż nie jest na wysokim poziomie, przeciętnie, bo są firmy, które osiągnęły niesamowite wyniki pod tym względem, ale pamięć instytucji jest w ludziach. I w tym momencie proces mentorowania nawzajem, bycia tych relacji mentorskich on mógłby naprawdę w tych firmach…i problem sukcesji i awansów, talentów i wyszukiwania odpowiednich kompetencji i ludzi, on naprawdę mógłby bardzo dużo przyśpieszyć. Nie wiem, czy pamiętasz, mieliśmy taką rozmowę, w której ja mówiłem, że mnie inspirowały też urzędy na zachodzie, w których program mentoringowy wprowadzono w administracji publicznej, w której na przykład dyrektor jakiegoś wydziału albo osoba, która już wiele lat pracowała w jakimś wydziale, wręcz miała w organizacji przyporządkowane osoby, dla których była mentorem. To był cały program ułożony. Mówiłaś wtedy, że to ciekawe, bo…ja właśnie się zastanawiam, czy to by się dało w Polsce w ogóle zrobić. Ja oczywiście bym chętnie w takim eksperymencie wziął udział, ale zastanawiam się, czy to by się dało zrobić, bo kiedy się zastanawiam nad wadami, zaletami, czyli tym jednak deficytem zaufania w Polsce, wolontariatem to kiedy on się już odbywa wewnątrz jednej instytucji, matczynej to, czy nie byłoby trochę prościej przeskoczyć te problemy to po pierwsze, czy poczucie bezpieczeństwa, które często jest potrzebne i w Polsce ten poziom ponoszenia ryzyka mamy trochę mniejszy, czy tu, gdzie…zwłaszcza urzędy są…one wszystko mają zapisane na dyskach ludzkich. Bo tam nie ma takich porządnych procedur zarządzania, jeszcze długo zajmie zanim będą. To ustawowo chyba nie bardzo jest możliwe tak do końca wdrożyć w urzędach. Czy to nie byłoby fajne, jakieś jedno z dobrych lekarstw, takich odżywek, które mogłyby to zmienić?

A: Dla nas jest to przestrzeń, o której my od jakiegoś czasu zaczęłyśmy myśleć czyli mentoring w instytucjach publicznych. No bo tak: funkcjonuje, nawet żeśmy praktykowały same, mentoring w szkole, dyrektorzy dyrektorom, nauczyciele nauczycielom i to działa, przeprowadziliśmy.

T: W Gdańsku nawet są dość dobre przykłady tego.

A: Tak, to jakby funkcjonuje.
Mentoring na uczelni, tutoringiem zwany funkcjonuje. Mentoring w biznesie i na poziomie startupów i na poziomie dużych korporacji…

T: O nim jest najgłośniej.

A: Tam też wchodzi taki mentoring partnerski, gdzie relacje są równorzędne i ktoś z jednej firmy korporacyjnej jest w parze z pracownikiem innej firmy korporacyjnej, z całkiem innego świata, po to żeby nie konkurować ze sobą, a spojrzeć na perspektywę swojego biznesu z innej przestrzeni. Mentoring dla dzieciaków funkcjonuje. Ostatnio myślimy o tym, żeby uruchomić mentoring w przestrzeni sztuki, czyli doświadczeni artyści, emerytowani asystowali młodym artystom.
Natomiast ten mentoring w instytucjach publicznych, w samorządzie, to jest coś, o czym my myślimy. Na ten moment nie mamy opracowanego jakiegoś konceptu programu mentorskiego, z którym mogłybyśmy pójść do jakiegoś samorządu.

K: Myślę sobie też o tym, że ważnym elementem, o którym wspomniałaś, w tych instytucjach jest element zaufania. Tutaj jest on kluczowy, więc, jeżeli to zaufanie jest niskie z jakiegoś powodu, na pewno to jest problemem, żeby wprowadzić taki program mentoringowy. Tam, gdzie ono jest wysokie, będzie to łatwiejsze. Więc wydaje mi się, że im bardziej będzie nam rosło zaufanie społeczne, im bardziej będziemy ufać wzajemnie, że coś możemy dostać od kogoś, że coś dać za darmo i nikt nas nie wyśmieje, to będzie to lepsze dla naszego społeczeństwa. Tak sobie myślę, że ten rozwój w Stanach Zjednoczonych i też to, co ty doświadczyłaś od ludzi z Ameryki i też tak samo ja doświadczyłam wiele takich pozytywnych, ty Tomek również tam wyjeżdżając, to jest taki zasób, który fajnie jest przekazywać dalej. Siać to i też zachęcam naszych słuchaczy do tego, żebyście sobie pomyśleli właśnie, tak jak ty Ala zadałaś pytanie, kto był waszym mentorem, kto wam powiedział coś, co wam zmieniło wasze myślenie, co zainspirowało, może był ten efekt Aha, mogę to robić, a może mogę tego spróbować. To są takie osoby, to są takie miejsca, a później pomyśleć, jak mogę to dać dalej, czy mogę to komuś podać dalej, czy mogę to komuś ofiarować jako prezent. Tak samo jak sam otrzymałem jako prezent. Wydaje mi się, że to ma sens.

T: Ja bym namawiał do tego, żeby się nie bać prosić ludzi o taką pomoc mentorską, również jeżeli jesteście na rozstajach dróg i się zastanawiacie, co ze sobą zrobić. Naprawdę rozglądajcie się, czy wokół was nie ma ludzi, którzy w jakiś sposób, pod jakimś względem was inspirują. Nie chodzi o to, żeby ktoś was nauczył być nim, ale w jakimś jednym aspekcie on może rzucić snop światła na wasze działania. Może czasami to wystarczy jedno, cztery spotkania, na których postawicie kawę albo herbatę, a może trzeba będzie więcej, może godzina wystarczy. Mnie czasami wystarcza godzina, żeby ktoś mi “pstryk” i pojawia się pomysł, rozwiązanie, to Aha, o którym powiedziałaś. Ja do tego was namawiam, żebyście sięgali po pomoc ludzi, nie tylko po pożyczki, nie tylko po to, że ktoś wam pomoże w przeprowadzce, ale ktoś wam też może pomóc w takich właśnie dylematach albo czegoś, co po prostu nie umiecie, może wam dać narzędzia do ręki. Także to jest taki mój wniosek z tej rozmowy.

K: Jeszcze jedną mam taką myśl od ciebie, że ja z mojej strony namawiam każdą młodą osobę, żeby trochę posłuchała starszych osób wokół siebie, bardziej doświadczonych. Może nie mówią waszym językiem, może nie są dobrze dostosowani, ale fajnie jest posłuchać. Zresztą te myśli dziadków, babć często są przywoływane przez studentów. Zobaczcie, ile oni mają tego doświadczenia życiowego. Warto posłuchać.

T: Akurat bycie mentorem, im jesteśmy starsi tym prawdopodobnie będziemy lepszym mentorem. To akurat jest jedna z nielicznych dziedzin, w której wiek dodaje…

A: Szlachetności.

T: Potem poprosimy Alę, żeby nam podała może jakieś publikacje warte przeczytania, jakieś ciekawe linki i zamieścimy je.
Teraz już pewnie będziemy kończyć, bo przeciągnęliśmy.

A: Dziękuję bardzo za rozmowę.

K: Dziękujemy bardzo za rozmowę.

T: Dzięki.

Scroll to top