Lifestyle,

Od blogera do bohatera – Beata Skrzypczak

16 grudnia 2023

Naukowcy przebadali nasze społeczeństwo i okazuje się, że Polacy to najbardziej straumatyzowany naród świata. Jest to związane z wojną i komunizmem. Mamy za sobą dramatyczną przeszłość i każdy z nas nosi w sobie jakąś poruszającą opowieść.

Beata Skrzypczak to influencerka wydawnicza pod marką „opowiemCi”. Ciekawa, uśmiechnięta kobieta, która napisała debiutancką powieść ujawniając żydowskie dzieje. Na kanwie rozmowy o jej książce pokazujemy, jak zmieniają się rodzinne relacje, jeśli wyciągniemy na światło tajemnice naszych rodzin.

Co zrobić z dramatyczną przeszłością? O tym mówi Beata i moim zdaniem warto tego posłuchać!

Plan rozmowy:

  • 0:00 – Początek
  • 0:30 – Zapowiedź
  • 1:36 – Beata Skrzypczak o sobie
  • 3:19 – Jak i dlaczego Beata napisała książkę?
  • 6:34 – Książka Beaty jest o każdym, kto żyje w Polsce
  • 7:27 – Też mam taką historię
  • 11:22 – Boimy się opowiedzieć swoją historię
  • 13:52 – Polacy to najbardziej straumatyzowany naród świata
  • 17:10 – Już się nie katuję, czuję wolność i świeżość
  • 19:52 – Przerwanie zmowy milczenia
  • 21:54 – Skąd fascynacje Hiszpanią?
  • 24:32 – Ból debiutanta
  • 25:05 – Hanuka czy Boże Narodzenie?
  • 27:01 – Decyzja o blogowaniu to wystawienie się na publiczną krytykę
  • 30:40 – Pozytywne patrzenie na świat i problemy
  • 33:44 – Źródło życzliwości Beaty
  • 35:33 – Podsumowanie
  • 36:49 – Życzenia świąteczno-noworoczne
  • 38:04 – Fragment utworu – Beat Mekanik – Welcome to Fortuna

Strona internetowa Beaty Skrzypczak – https://tiny.pl/cs1lv

Instagram Beaty Skrzypczak, opowiemci – https://tiny.pl/cs14h

Osiem dekad po wojnie Polacy to najbardziej straumatyzowany naród świata – https://tiny.pl/cs14q

Moja recenzja książki Beaty Skrzypczak – https://tiny.pl/cs14m

Muzyka użyta w odcinku:

Beat Mekanik – Welcome to Fortuna – https://freemusicarchive.org/music/beat-mekanik/single/welcome-to-fortuna/

Jak możesz słuchać podcastu?

Możesz słuchać na tym blogu.

Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.

Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.

Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast |  RSS | SpotifyYouTube

Prosimy, oceń nasz podcast

Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.

Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.

Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:

-> Link do podcastu w iTunes

Transkrypcja:

Kasia Michałowska, Beata Skrzypczak | Dec 12, 2023 001

K: Dzień dobry. Jesteśmy nie stacja zmiana, To podcast o tym, że coś się kończy, a coś się zaczyna, ale na pewno się zmienia. 

Dzisiaj rozmowa z Beatą Skrzypczak. Będziemy rozmawiały może o tajemnicach, może o rzeczach, których nie znamy, może o rzeczach, których się boimy.Będziemy rozmawiały o wenie, o zajawkach, o inspiracji i innych ciekawy rzeczach. Dzień dobry Beato!

B: Cześć, dzień dobry.

K: Beato, ja bym bardzo chciała Ciebie dzisiaj lepiej poznać na stacji zmiana, dlatego też zaprosiłam Cię, bo przeczytałam Twoją książkę i byłam bardzo poruszona. Również moja siostra była bardzo poruszona i mówimy: “musimy cię poznać, musimy poznać tę autorkę”.

Beata opowiada o sobie

K: Dzisiaj będziemy rozmawiały o Twojej książce, ale chciałam Cię zapytać, jakbyś siebie opisała, co robisz, a robisz bardzo dużo rzeczy, to byłoby miło, jakbyś powiedziała o sobie.

B: Bardzo dziękuję za zaproszenie i z wielką chęcią poopowiadam i o książce, i o mnie, i może zachęcę słuchaczy, aby również spróbowali swoich sił i zaczęli pisać książki, dlatego że ja od pięciu lat zajmuję się aktywnym promowaniem literatury w sieci, czyli piszę o książkach na swojej stronie internetowej, używam mediów społecznościowych. Od pięciu lat staram się upowszechniać literaturę.

Do pewnego momentu robiłam to bardzo hobbystycznie i wynikało to raczej z takiej potrzeby podzielenia się z kimś informacjami o książkach, znalezienia takiej grupy, która mogłaby posłuchać i wymienić się opinią. Natomiast ostatnie 2-3 lata już robię to zawodowo, więc można mnie spotkać głównie jako pod marką OpowiemCi. No i właśnie od… Jak to się mówi, od blogera do bohatera, od blogerki do pisarki. Piękna droga, chociaż troszeczkę wyboista. No i myślę, że tutaj o tym opowiem.

K: Dokładnie i to było ciekawe, bo kiedy przeczytałam twoją książkę i później, jeszcze bez rozmowy z tobą zaczęłam rozmyślać i pisać recenzje na ten temat, żeby zachęcić innych do przeczytania tej książki, to jedną z myśli, którą napisałam, to miałam takie wrażenie, że książkę, którą napisałaś, tutaj mówię naszym słuchaczom, że ona ma tytuł “El Roy”, mam wrażenie, że nosiłaś ją w sobie długie lata. A to jest twój debiut. Bardzo udany zresztą. Książka świetnie się czyta i to jest pewne, że jak się zacznie ją czytać, to nie można jej skończyć, więc nocka z głowy albo dwie, zależności od tego jak to szybko czyta. 

W każdym razie, czy to jest prawda, że ją długo nosiłaś tą książkę w sobie? Że długo myślałaś o niej? Czy to było tak pyk i już poszło?

Tworzenie książki 'El Roy’

B: Nigdy nie myślałam o tym, aby napisać książkę. Byłam ostatnią osobą, która miała takie marzenia i zawsze kiedy ktoś się mnie pytał, wiesz Bata, ty recenzujesz książki, to może byś napisała swoją własną, to ja mówiłam, nie, nie ma takiej opcji, dlatego że ja nie mam historii, o którą mogłabym opowiedzieć.

Zaczęło się do jednego ciekawego spotkania w czasie targów książki. To było już chyba dwa, dwa i pół roku temu, kiedy byłam tam w charakterze blogerki i często tak jest, że za wykonaną pracę często blogerzy są zapraszani potem na jakiś poczęstunek. Wydawnictwa o nas dbają, to jest zawsze taka bardzo dobra tradycja. 

I któregoś wieczoru właśnie zostałam zaproszona na kolację przez jedno wydawnictwo, które wydaje grozę. I akurat jakoś tak nas posadzili koło redaktora wydawnictwa i on chyba tak od niechcenia, tak żeby poprowadzić taki “smoltok” powiedział, no ale ty jesteś, opowiem ci, to opowiadaj. I pytam się, ale co mam opowiadać, opowiedz cokolwiek, cokolwiek, no tak, żeby nam się dobrze rozmawiało.

I ja opowiedziałam mu o sobie i chciałam, może mu troszeczkę zaimponować, może tak przejść od razu do rzeczy. To mówię, okej, to jeżeli mam jedną szansę, żebyś mnie poznał, to ja opowiem ci historię mojej rodziny. I to trwało dosłownie minutkę. On tak patrzy i mówi, ale wiesz, ja bym to przeczytał. A ja mówię, nie, tak tylko mówisz. Drodzy słuchacze, ja tak powiem nieskromnie, na takich wydarzeniach często pojawiają się na stole różne trunki. 

Pomyślałam sobie, no nie, po prostu się napił i tak mówi, bez sensu. I rano nie będzie tego pamiętał. Ale on tak się uparł, że nie, nie Beata, ja bym to przeczytał. Więc ja taka harda mówię, no to napisze to, jeżeli to przeczytasz, ale ja wiem, że ty masz dużo maszynopisów, do redakcji, do wydawnictwa przychodzi tyle tekstów, że ty sam mówisz, że masz czytania na trzy lata do przodu i on odpowiada takie słowa, od których wszystko się zaczęło: – Nie, jeżeli napiszesz i to mi prześlesz, to ja to przeczytam bardzo szybko, pójdziesz na samą górę. I ja tak sobie pomyślałam, no to ja nie potrafię?, ja nie potrafię? napiszę!

Na drugi dzień podeszłam do wydawnictwa, bo myślę sobie, nie, on na pewno nie pamięta. Ale pożegnał się ze mną i powiedział mi: – Ja pamiętam, co powiedziałem i ja to podtrzymuję. Wróć do domu, zacznij pisać, a ja to przeczytam. Więc wróciłam do domu, otworzyłam komputer, zainstalowałam Worda i zaczęłam pisać pierwsze lepsze zdanie, jakie przyszło mi do głowy. W ogóle nie wiem dlaczego.

Jest to taka historia, którą będę chyba opowiadać swoim wnukom, że napisanie książki wyszło troszeczkę jako taki zakład, ale jednak wróciłam do domu i zdecydowałam się to zrobić. Także wiedziałam, że jak nie teraz, to nigdy. I ta historia wypłynęła bardzo szybko. To było raptem parę tygodni, kiedy ja przelałam wszystko, wszystko co miałam w swoim sercu.

Będąc przekonana, że nie napiszę książki, napisałam ją naprawdę w kilka tygodni, dlatego że te słowa po prostu płynęły.

Nosiła w sobie historię

K: Widzisz Beata, ja mam takie uczucie, nie wiem czy jest prawdziwe, czy ono też dotyka twojego serca, bo myślałam sobie o tym, kiedy czytam tę książkę, że ta książka jest właściwie o wielu z nas tutaj w Polsce. I że właściwie w Polsce każdy z nas mógłby napisać taką książkę, nie mówiąc oczywiście o tym, że może ktoś nie miałby takiego talentu jak ty, nie miałby złożyć tak ładnie zdań, tu nie o to chodzi.

Ty uplotłaś opowieść, bo tak naprawdę w tej książce jest zamieszczona historia Twojej babci i jej rodziny. Ty wzięłaś tę historię babci i wyciągnęłaś ją na światło.

B: Bardzo często uważamy, że historie, które kryją się za naszymi rodzinami, że one są mało znaczące, że to są takie opowieści, że tak naprawdę to nie jest nic takiego, co by nadawało się, aby coś z tym zrobić. Tymczasem, odkąd jestem autorką i odkąd “El Roy” już ujrzało światło dzienne to spotykam się z wieloma osobami, które często zaczynają rozmowę słowami, a wiesz Beata, bo ja też mam taką historię. Mam historię od strony mojej mamy, od strony mojego taty, a w ogóle siostra mojej babci przeżyła pewne takie wydarzenia i ludzie nagle się zaczynają otwierać i opowiadać. I kiedy zadaję pytanie, ale czy coś robicie z tą historią, to właśnie słyszę, nie ona nie jest aż taka istotna.

K: To ja też się z tobą podzielę, tym, że moja mama mieszkała pod Wilnem, gdzie Rosjanie przejęli ten teren po wojnie. Bardzo dużo mieszkało też Żydów w tych wioskach obok mamy domu. I po kolei wywozili wioskę za wioską. To był taki wielokulturowy, jak nowy Sącz, bo Wilno, jest takim Nowym Sączem – wielokulturowym miejscem. Wyobraź sobie, że jej mama musiała zbudować ziemiankę w lesie i Oni szli spać do ziemianki. Nie wyobrażam sobie, żeby tak spędzić dzieciństwo. Czyli że musisz każdą noc iść do lasu i tam spać. My z siostrą wiemy, że tak jest. Ale możemy tylko sobie wyobrażać, co nasza mama przeżyła w dzieciństwie. Nigdy ta sprawa nie była poddana jakiejś rozmowie rodzinnej, czy otwartym wspomnieniom, żeby jakoś pozbyć się tej traumy, ona po prostu jest. Wchodzisz do pokoju i wiesz, że ona tam jest. Wydaje mi się, że może tak być, że wiele, wiele rodzin w Polsce ma takie obrazy, które wiszą na tych ścianach, ale nie znają szczegółów tych obrazów, nie wiedzą co tam się za tym kryje, bo jest jakaś tajemnica, nie rozmawia się na ten temat, nie opisuje się tego, bo to jest po prostu trauma, bo to jest trauma i bardzo trudne doświadczenie, przez które przeszli nasi dziadkowie, a później ci dziadkowie może te lęki oddali swoim następnym pokoleniom. Tak to może wyglądać, prawda?

Transgeneracyjna trauma

B: Myślę, że dużą barierą dlaczego my nie sięgamy po te historie i my o nich nie opowiadamy jest to, że my się boimy pewnych przekłamań. Czujemy się niekompetentni. Jest bardzo dużo literatury obecnie na rynku polskim, która traktuje temat obozów, ale jest to często takie romantyzowanie, wojny, pokazywanie nieprawdy, jakieś gorące romansy między nazistami a Żydówkami. I kiedy czytamy takie rzeczy, to myślimy, no jak można coś takiego napisać, jak można z takiego tematu robić rozrywkę. Więc kiedy słyszałam historię mojej babci, zastanawiałam się, jak ją opisać, to zdążyłam się z taką ścianą, no tak, nie jestem historyczką, nie wiem, czy mam odpowiednie kompetencje językowe, aby o tym pisać. 

Nie wiem, czy moja wiedza też nie jest zniekształcona, dlatego że też dobrze wiemy, że świadectwa ludzi, którzy brali udział w wydarzeniach wojennych, to są często subiektywne doświadczenia, które też są zmieniane. One się też kształtują z wiekiem. My też, jak wspominamy lata dzieciństwa, to nie wszystko było takie, jak my to pamiętamy.

B: Więc pomyślałam sobie, żeby zrobić coś innego (i też to mogę doradzić, jeżeli ktoś ma w sercu jakieś historie) pomyślałam, że napiszę powieść fikcyjną i nie będę w żaden sposób próbowała dorównać dokumentom historycznym. Napiszę powieść fikcyjną, która ma fikcyjnych bohaterów, gdzie akcja dzieje się w miejscach, które gdzieś wychodzą z mojej wyobraźni. Oczywiście ja to osadzam w konkretnych lokalizacjach i staram się trzymać tych faktów, które są historyczne. Natomiast pomyślałam sobie, że zrobię z tego opowieść. I jedyne co mogę zrobić, to spróbować te wspomnienia i te wydarzenia tam umieścić, ale tak pokierować czytelnikiem, aby on czytał świadomie i aby wiedział, że kiedy będzie czytał jakieś wspomnienia, na przykład kiedy bohaterka opowiada o czasach wojennych albo o swoim dzieciństwie, to będzie wiedział, że to są wspomnienia i czytelnik może ocenić, czy za tym wspomnieniem pójdzie i uwierzy w nie, czy zdecyduje, że ono może być przekłamane, nie, to jest tylko historia. 

Dodam tylko, że na końcu troszeczkę zdradzam, co jest też prawdą, a co jest fikcją, więc też staram się naprowadzić, ale wciąż to ja pozwalam czytelnikowi decydować, jak on chce tę książkę odebrać. I myślę, że to był dobry punkt wyjścia.

Myślę, że czytelnikom dzisiaj też się to podoba, że ja się nie bawię w historyczkę. Ja też nie próbuję tworzyć z tego dzieła historycznego, ale zostawiam tam serce mojej rodziny. Zostawiam właśnie te rodzinne historie i opowieści. Zapraszam do tej podróży, ale to co zrobi czytelnik to już jest po jego stronie.

K: Właśnie w tym kontekście też, Beata, chciałam dodać w tym naszym podcaście taki kamyczek, który też tutaj nam buduje ten obraz tych historii z naszych przeszłości, naszych dziadków i o tym co mówisz, bo wydaje mi się, że właśnie to, że też napisałaś tą książkę w taki sposób, że pokazałaś te emocje, obawy, lęki, to wszystko, co jest związane z tego typu przeżyciami, kiedy doświadczamy jakichś trudnych sytuacji, to bez względu na to, w jakich osadzimy to czasach, to ciągle te same emocje będą nas dotykały i będziemy to samo czuli. Więc tutaj też nie dziwię się temu, że również zajrzałaś do przeszłości starożytnej, bo tam znajdujemy też opowieści, które możemy znaleźć na kanwach Pisma Świętego.

Trauma w Polsce

K: Okazuje się, że naukowcy mówią o tym, że osiem dekad po wojnie Polacy to najbardziej straumatyzowany naród świata. Badano różne państwa, które doświadczyły wojny i niestety około 19% Polaków i Polek, czyli niemal co piąty z nas ma objawy stresu pourazowego.

I niestety wygląda to w taki sposób, że sprzyja temu taka nieprzepracowana transgeneracyjna trauma jeszcze z czasów II wojny światowej. I teraz psychologowie biorą to na warsztat, bo mówią o tym, że to, że my właśnie nie rozmawiamy na temat tych traum, nie wyciągamy ich na światło, powoduje, że jesteśmy ciągle w takim właśnie procesie zamrożenia.

K: Tutaj jest też rozwinięcie, który mówi o tym, że według koncepcji naukowej osoba po tak zwanych masywnych urazach, jak na przykład wojna albo obóz koncentracyjny wykształciły w sobie tak zwany styl adaptacji pourazowej. I są takie trzy grupa: ofiara, czyli niestabilność, nadopiekuńczość lub nieodżałowanie straty.

Albo nie przykład osoba odrętwiała, czyli odcina się i trwa w zmowie milczenia, występuje niska tolerancja wobec okazywania uczuć. I jest jeszcze wojownik, taki wybór wobec tej traumy. Jest tam taka kultywacja tożsamości narodowej, pochwała dążenia do doskonałości i sędzia.

Niestety psychologowie mówią, że nie są to zdrowo wykształcone role, tylko one wynikają z traumy. I teraz ważne jest to, by w rodzinie zacząć o tym rozmawiać. 

Rozmawianie o traumie

K: I wydaje mi się, że ty to właśnie zrobiłaś Beata i to jest ciekawe, bo ty jesteś wnuczką. I w ogóle to czytałam jeszcze w innej publikacji, że właśnie ta pourazowa trauma, ona najbardziej dotyka pokolenia wnuków. Dlatego, że babcia, dziadek nie opowiedzieli swojej traumy dzieciom, ale opowiedzieli tą traumę wnukom. 

Więc ty jako nastolatka po prostu usłyszałaś tę opowieść od babci i ty możesz sobie tylko pewnie szczegółowo wyobrazić co tam było i ta książka pewnie jest takim wyrazem.

Więc ja się zastanawiałam i właściwie mam taką koncepcję, że to jest twoje pożegnanie się z tą traumą, ale nie wiem, to jest mój pomysł, nie wiem co ty na ten temat myślisz?

B: Zdecydowanie tak. Pisanie tej książki było mistycznym doświadczeniem, dlatego że tak jak tutaj opisujesz, miałam wrażenie jakby… bohaterka tej powieści… ona nie przypomina mnie jako osoby charakteru czy temperamentu, ale główna bohaterka tej powieści, ona coś na sobie niesie. To jest jakiś niewidzialny ciężar. To jest jakieś obciążenie.

Hiszpańska Kompania Śmierci

B: Obciążenie serca, duszy i przez całą książkę nawet chciałam to zwizualizować poprzez taką mroczną hiszpańską legendę, że podąża za nią Kompania Śmierci. Ona się pojawia już na samym początku, także nie spoileruję, nie zdradzam tutaj nic takiego z fabuły. I ta kompania dusz podąża za bohaterką i bohaterka cały czas czuje, że ona nie jest tutaj sama, że coś ją śledzi, coś za nią chodzi. I oczywiście potem dużo rzeczy się też wyjaśnia. I tak, kiedy ja pisałam tę książkę, miałam wrażenie jakby ten ciężar gdzieś był. Oddycham tym ciężarem, oddycham tymi historiami. I czasami sama zastanawiałam się, dlaczego ja odczuwam pewne emocje, pisząc tę książkę. Przecież to nawet nie dotyczy mnie dzisiaj tutaj w XXI wieku. Ale jednak gdzieś w mojej głowie, gdzieś w moim sercu to wszystko żyje. To opowiada własną historię.

I bardzo chciałam zawrzeć historie ze Starego Testamentu, dlatego że właśnie tak jak mówisz, miałam wrażenie czytając pewne fragmenty Biblii, że my tutaj nie mamy nic nowego pod słońcem. Zresztą pewien mędrzec Biblii też zresztą o tym mówi, że nie ma nic nowego pod słońcem. Pewne rzeczy się powtarzają, pewien ból jest, nie jest ograniczony czasem i przestrzenią.

B: Są pewne elementy wspólne i bardzo się cieszę, dlatego że bałam się właśnie tego elementu w książce. Bałam się, że czytelnicy będą zanudzeni, że będą czuli jakieś takie znużenie pewnymi fragmentami, ale bardzo dużo ludzi właśnie wraca do mnie i mówi: – Wiesz te historie, teraz je rozumiem, teraz wiem, co tutaj ma miejsce. I bardzo się cieszę i ja to z siebie zrzuciłam, na tyle zrzuciłam, że teraz chcę napisać kolejną opowieść.

I wiedział, że już nie potrafię tak głęboko zanurkować. Nie potrafię już znaleźć tych emocji. To jest tak, jak rzeczywiście te dwa lata temu, kiedy to wszystko się zaczęło. To było takie łatwe, to było takie naturalne. To było oczywiście bolesne, ale to było takie naturalne.

B: Dzisiaj? Dzisiaj piszę historię, która jest o wiele lżejsza, która jest bardziej taka na rozweselenie ducha, która jest bardziej obyczajowa, niż wchodzi w gatunek literatury pięknej. I tak chodziłam ostatnich dniach i myślałam sobie, nie potrafię, nie wiem dlaczego, nie potrafię zbudować tak silnej, tak głębokiej narracji. A potem sobie pomyślałam, no bo ja już nie jestem na tym etapie, jakby zrzuciłam już to z siebie. Czuję się wolna, czuję się, czuję taką świeżość i dzisiaj nie potrafię już wrócić do tych emocji. To tak jakby rzeczywiście coś zostało już zamknięte i już się nie katuje. Po prostu wiem, że to już jest inny czas.

Wyciągnięcie na światło

K: Czyli tak naprawdę pożegnałaś to i jak mówią o tym psychologowie i zachęcają do tego, żeby był właśnie taki proces nastąpił. Żeby tą zmowę milczenia wokół traumy po prostu przerwać. I wydaje mi się, że mogłaś to zrobić. Po prostu przerwałaś zmowę milczenia, bo niestety u nas są one w rodzinach. I podejrzewam, że nasi słuchacze, którzy teraz nas słuchają mogą tylko pokiwać głową, że o pewnych rzeczach się w naszych rodzinach nie rozmawia. A ty to po prostu wyciągnęłaś na światło, Beata.

K: Czyli tak naprawdę pożegnałaś to i jak mówią o tym psychologowie i zachęcają do tego, żeby był właśnie taki proces nastąpił. Żeby tą zmowę milczenia wokół traumy po prostu przerwać. I wydaje mi się, że mogłaś to zrobić. Po prostu przerwałaś zmowę milczenia, bo niestety u nas są one w rodzinach. I podejrzewam, że nasi słuchacze, którzy teraz nas słuchają mogą tylko pokiwać głową, że o pewnych rzeczach się w naszych rodzinach nie rozmawia. A ty to po prostu wyciągnęłaś na światło, Beata.

B: Miałam też tę przyjemność, że te historie nie obciążają tak bardzo mojej rodziny. To są historie, które przedstawiają dużo emocji, z którymi każdy z nas się może utożsamić. Ale rzeczywiście rodziny noszą różne historie na swoich barkach. I nie mi jest to oceniać, co musi zostać wyciągnięte. Tak jak wspomniałam…dla mnie, dla mojej rodziny to była pewna opowieść, rozmawialiśmy o tym. 

Ja też często dzwoniłam do mojej mamy i mówiłam: – Mamo zobacz, czy myślisz, że mogę to w książce napisać? Jak ty na to patrzysz? Jak ty to pamiętasz? To było coś, co bardziej naszą rodzinę do siebie zbliżyło, to nas złączyło i to sprawiło, że zaczęliśmy się jeszcze lepiej rozumieć. I nie mówię tylko o rodzinie takiej najbliższej, dlatego że kiedy rozmawiam o tej książce na przykład z moją dalszą rodziną, z moimi kuzynami, kuzynkami, to widzę, że oni też się w tej historii odnajdują i my zaczynamy o tym rozmawiać. To nas bardzo zbliża. 

B: Ale wiem, że są historie rodzinne, które  mogą coś zerwać, mogą otworzyć pewne rany, więc ja jestem zawsze zwolenniczką, by rozmawiać, pytać i szukać tego momentu, czy to jest rzeczywiście ten czas.

K: Tak to prawda. Chociaż gdzieś tam w naszych przemianach społecznych, gdzieś pewnie prawda zacznie wychodzić na jaw, bo zacznie się o niej rozmawiać. Załóżmy, że wnukowie mają swoje dzieci, dzieci zadają pytania i pewnie gdzieś te różne rzeczy wychodzą.

Polska literatura w hiszpańskim stylu

K: Ale interesuje mnie twoja fascynacja Hiszpanią, bo również skończyłaś iberystykę. Miałaś jakąś taką zajawkę w swoim życiu jako młoda osoba, bo wybrałaś takie studia i coś cię poruszyło w tej hiszpańskiej kulturze. To mnie bardzo ciekawi.

B: Bardzo lubię kastylijski folklor. W ogóle jestem miłośniczką miejskich legend i bardzo lubię sięgać do historii, które są opowiadane z pokolenia na pokolenie. Zresztą w książce takich historii także z naszego polskiego podwórka jest troszeczkę. 

Natomiast rzeczywiście, skończyłam studia o charakterze tłumaczeniowym z języka hiszpańskiego, więc bardzo dużo też tekstów tłumaczyłam.

B: W ramach ćwiczeń. Przez całe studia bardzo dużo czytaliśmy literatury iberoamerykańskiej i ja po prostu zakocham się w realizmie magicznym. Po prostu przepadłam i mówię o książkach, które są trudniejsze dlatego, że ze względu na kontekst kulturowy pochodzący z Ameryki Łacińskiej…

Wszystkie książki Zafona po prostu mam pięknie poukładane na półce, więc to nie ma znaczenia, czy chodzi o takie bardziej beletrystyczne historie, czy chodzi właśnie bardziej o literaturę piękną. Nie ma znaczenia, ja po prostu zakocham się w tym gatunku.

I to nie było tak, że ja pisałam z El Roy z takim zamysłem, chciałabym, żeby tam była nutka realizmu magicznego. Myślę, że po prostu to wszystko się gdzieś połączyło i samo wyszło, dlatego że ja muszę zaznaczyć, że ja nie piszę książek z planem. Nie mam planu i szczególnie przy El Roy, kiedy wiedziałam, że to jest zakład i miałam cały czas w głowie: “ja nie potrafię? ja nie napiszę?, to to było po prostu siadanie codziennie do pliku i zastanawianie się, dobra tutaj skończyłam, to idziemy dalej z tą historią. Także ja na bieżąco wymyślałam tutaj, co tutaj będzie się działo. Nie wiem, jak to się udało, że to się wszystko tak pięknie połączyło na koniec. Redakcja myślę bardzo dużo też tutaj pomogła i zwróciła uwagę, co można ze sobą połączyć, więc bardzo dziękuję całemu wydawnictwu. Ale pisałam na bieżąco nie mając planu, więc myślę, że po prostu wylewała się miłość do języka hiszpańskiego i wylewała się miłość do tej literatury.

B: I to rzeczywiście jest bardzo ciekawe połączenie. Jak teraz patrzę na to z boku, to myślę sobie Beata, co ty miałeś w głowie, żeby połączyć tyle elementów? Ale mówił czytelnicy, że wyszło dobrze, że nie jest źle. Także ufam czytelnikom.

Ból debiutanta

K: No tak. Ja mam cały czas taką koncepcję, że ty nosiłaś już długo tą książkę w głowie, więc prawdopodobnie to jest ból debiutanta, że wiesz, ta książka to jest taka trochę wychodzona w twoich zwojach mózgowych i doświadczeniu. Później ta druga książka będzie zawsze większym wyzwaniem, no ale to jest naturalne. Jeżeli chodzi o pisanie książek zresztą sama wiesz, bo recenzujesz książki, to wiesz, że zawsze ta druga książka to będzie takim oczekiwaniem i wyzwaniem, ale z drugiej strony też innym odkryciem Ciebie i Twojej umiejętności pisania i szlifowania warsztatu to jest takie bardzo, bardzo fajne.

Hanuka, czy Boże Narodzenie?

K: Słuchaj, ale nie jestem w stanie nie zapytać Cię o taką sprawę, czy u Ciebie jest Boże Narodzenie, czy Hanuka, jak wyglądają twoje historie związane z tradycjami żydowskimi, czy one się jakoś przeplatają?

B: Kocham wszystkie tradycje i czerpię ze wszystkich tradycji. U mnie święta mogą być świeckie, mogą być chrześcijańskie. Jestem protestantką. Obchodzę święta w tradycji chrześcijańskiej. Plus oczywiście nasze polskie tradycje i zwyczaje, czyli uwielbiam z córką ubierać choinkę i słuchać kolęd. I jeżeli są jakieś tradycje, które również ubogacają nasz dom, to lubię je przejmować. 

B: Kiedy studiowałam język hiszpański, to często się śmiałam, że po prostu kradłam im coś fajniejszego, i na przykład do dzisiaj bardzo lubię świętować nowy rok jedząc 12 winogron.

To jest hiszpański zwyczaj. Jedno winogrono na jeden miesiąc. 

B: Więc tak, bardzo lubię święta, uwielbiam polskie tradycje. Jestem zwolenniczką tego, by każdy tworzył w swoim domu taką atmosferę, w jakiej czuje się dobrze, aby szukał pokoju ze wszystkimi, o ile to jest to tylko możliwe, aby szukał pokoju ze wszystkimi ludźmi, a to jest też element dawania każdemu takiej wolności. Wolności w tym, w co chcę wierzyć, jak widzę swoje życie, jak chce wychowywać swoje dzieci. Więc tak, ogólnie teraz po książce El Roy bardzo dużo osób się pyta, czy mam siedmioramienny świecznik. Nie, nie mam, ale czytamy bardzo dużo Biblii, czytamy bardzo dużo historii ze Starego Testamentu. 

Nie wiem, jak to będzie po drugiej książce, bo piszę właśnie horror osadzony na Śląsku, więc może się okaże, że pojawi się na stole węgiel. Tak się śmieję, że ja tak troszeczkę zapożyczam tego, co sprawia, że jest nam dobrze.

K: Wyczułam w twojej książce, że ty masz pokłady do tego, żeby napisać dobry horror albo jakiś kryminał. Więc tak to właśnie jakoś odczuwam podskórnie. Więc tutaj moje typowanie się sprawdziło. Bingo.

Blogowanie i otwartość

K: Jeszcze chciałam cię zapytać o rzecz, związaną z tym twoim blogowaniem skąd decyzja żeby być taką influencerką? Przecież trzeba o ten “fame” zawalczyć, o zasięgi, o to żeby ludzie Cię lubili, zmierzyć się z tym, że mogą Cię nie lubić. Beata, jak Tyś na to wpadła, żeby coś takiego robić w życiu? I teraz się na taką publiczną sferę wystawiać?

B: Myślę, że miałam troszeczkę łatwiej, ponieważ 6 lat temu, kiedy zdecydowałam się założyć media społecznościowe i blog, to ja wcześniej nie byłam w blogosferze. Ja nie byłam w tak zwanych bookmediach, czyli miejscach w sieci, które są związane z książkami, więc ja nie do końca wiedziałam, jak to wygląda od środka i z czym to się je. I było mi przez to łatwiej, ponieważ nie wiedząc o tym, że jest coś takiego jak hejt w internecie, że są duże pokłady zazdrości, takiego porównywania się, bo to jest jeden z większych problemów twórców, że się cały czas ze sobą porównują, nie wiedząc o tym, po prostu sobie tak swoimi kroczkami tę moją ścieżkę wydeptywałam i pisałam też o książkach i to był taki mój bufor bezpieczeństwa, taka moja bardzo duża strefa komfortu, dlatego że kiedy patrzymy na media społecznościowe, to widać, że ludzie potrafią kłócić się o wszystko.

Ale są takie dziedziny, jak na przykład strefa parentingowa czy lifestyle’owa, gdzie konflikty wybuchają częściej, no bo oczywiście będziemy kłócić się, czy to dziecko powinno mieć tą czapeczkę na mrozie, czy nie powinno mieć. I tutaj każda najmniejsza rzecz już może być punktem zapalnym do niekończących się dyskusji.

Książki mają trochę inną tendencję. Tutaj bardziej doświadczyłam wsparcia, poznałam ludzi, którzy tak jak ja kochają czytać.

Poznałam osoby, które wspierały mnie na tej drodze. Wymienialiśmy się książkami, robiliśmy różne akcje czytelnicze. Kilka lat później zdecydowałam się zrobić taki festiwal na Śląsku, KsiążkAlia, gdzie zaprosiłam twórców internetowych, aby razem ze mną świętowali literaturę.

B: Natomiast tak, spotkałam się, jak już się człowiek spotyka z pewnym hejtem, no to już to boli. Nie ma takiej grubej skóry.

Są to sytuacje, które bardzo dotykają twórcy, bez względu na to, jak długo jest w tym środowisku. I do dzisiaj nie mam odpowiedzi na to, jak sobie z tym radzić, chociaż wczoraj rozmawiałam z autorką, którą bardzo podziwiam, bardzo szanuję, to jest Marta Bijan i zadałam jej takie pytanie, jak sobie radzić z taką nieprzychylnością, bo to nie chodzi o to, że komuś się książka nie podoba, bo to ma do tego wielkie prawo i to jest ok. Bardzo lubię konstruktywną krytykę. Lubię jak ktoś mi mówi możesz popracować nad tym, czy nad czymś innym. Ale jak sobie poradzić z wrogością, kiedy ktoś celowo chce obniżyć twój nastrój, celowo chce pokazać, że jesteś nikim, nic nie znaczysz. Idź sobie stąd, to nie jest twoje miejsce, idź do normalnej pracy.

Myślę, że każdy twórca teraz się uśmiecha, bo usłyszał pewnie takie słowa nie raz. I Marta też właśnie powiedziała, że nie da się przyzwyczaić do czegoś takiego. To będzie zawsze bolało. Jedyne co możemy zrobić to rzeczywiście nie czytać, nie patrzeć, nie wchodzić w dyskusję, nie podbijać tego. Natomiast to wciąż nie jest idealne rozwiązanie. To jest tylko to, co możemy na ten moment zrobić. Mam nadzieję, że świadomość też tego problemu się podniesie. Tak… i damy radę wypracować jakiś system, żeby jednak… No nie… Pomóż mi Kasiu. Żeby chociaż spróbować zmienić to środowisko.

K: Dokładnie, jakoś spróbować, to prawda. Ale wiesz co myślę właśnie Beata, że należysz do tych takich pozytywnych twórców, gdzie można od Ciebie dostać taki pozytywny komunikat. Ja również myślę, że jestem w tym obszarze, że tak się staram jakoś tak pozytywnie pokazać to życie i jakoś ludzi zachęcić do tego, żeby tak się nie dołować, nie narzekać, nie porównywać się, nie obniżać swojej wartości, żeby uciekać od tych porównań, żeby się cieszyć tym co jest itd. Więc to na pewno wiem, że ty też będziesz o tym w taki sposób mówić.

Słowa dają życie

K: Ale ciekawi mnie źródło. Czy masz jakieś źródło, z którego czerpiesz, to pozytywne myślenie i takie patrzenie na to, żeby jednak tak się strasznie nie zdołować? 

Bo też wiem, że po tej książce to… różne takie komentarze naprawdę niefajne, np. antysemickie, co już w ogóle mnie totalnie rozwala, że jeszcze coś takiego może być. I od młodych ludzi to zupełnie już tego nie rozumiem, to już jest w ogóle dramat. 

Ale właśnie chodzi mi o to, że takie właśnie, czy masz te pozytywne źródło, skąd to czerpiesz, że jesteś taka fajna, miła, pozytywna?

B: Zacznę od pierwszej części, czyli że ja się kieruję w życiu taką zasadą, że słowa mogą zabijać i słowa mogą przynosić życie. Jeżeli kiedykolwiek miałabym powiedzieć, jaki jest mój osobisty cel w życiu, bo to teraz jest coraz bardziej popularne, żeby sobie ustalać takie życiowe cele i jakąś swoją misję życiową, to jest tylko i aż bycie osobą, która tymi słowami przynosi życie i buduje ludzi. 

Dlatego, że dla mnie człowiek jest najcenniejszy. I bez względu na to, co on wnosi do mojego życia, nawet jeżeli to są mniej pozytywne rzeczy, to one zawsze z czegoś wynikają. Zawsze jest jakieś źródło tego, że może trafiam na jakiś zły okres w jego życiu.

Może to jest moment, w którym on się zmaga z czymś, czego ja nie widzę. 

A może po prostu chce taki być, bo podjął taką decyzję, ale to wciąż jest jego decyzja, nie moja. Ja mogę zdecydować za siebie. I ja decyduję, że chcę tymi słowami wnosić życie, przynosić to życie dla innych.

B: Jeżeli mam decydować, kim może być dany człowiek za kilka lat, to chciałabym wiedzieć, że nie będę tą osobą, która dobiła, złamała, odebrała jakieś marzenie i zniszczyła. Nie chciałabym brać tej odpowiedzialności, że poprzez moją złość i moją frustrację, ktoś wraca do domu i jego życie… Bo my jesteśmy zlepkiem takich małych kamyczków, więc czasami jest tak, ktoś może powiedzieć, no ale przecież… co to za różnica czy ty akurat będziesz miła czy nie? A ja uważam, że to jest bardzo duża różnica. I nieraz widziałam sytuację, że wystarczył zwykły uśmiech w sklepie, czy przepuszczenie kogoś w kolejce, czy powiedzenie: – ja mam dużo rzeczy, pan ma tylko jedną bułkę, proszę przejść, wywoływało taki uśmiech na twarzy tej osoby, że myślę sobie, może właśnie dzisiaj ta osoba potrzebowała się uśmiechnąć. 

Ale nie chciałabym być tą osobą, przez którą ta osoba się załamie tylko dlatego, że na kogoś burknęłam czy huknęłam, bo miałam zły humor.

Źródło dobrego nastroju

B: A jeśli chodzi o źródło, to jestem osobą wierzącą. I myślę, że osoby, które mnie śledzą w mediach społecznościowych też to wiedzą, bo ja nigdy się też z tym nie kryłam. Że dla mnie największą, najważniejszą książką w życiu jest Bibia. Że czerpię z niej ogromne pokłady mądrości, że uczy mnie cierpliwości i miłości.

Jestem osobą wierzącą dlatego, że wiem z jakiego miejsca wyszłam, wiem co zawdzięczam Panu Bogu. I wiem, że nie byłabym w tym miejscu, gdyby nie ilość przychylności i łaski, którą sama doświadczyłam, absolutnie nie zasłużenie. Więc oczywiście to nie jest tak, że będę miła i uczynna dla innych osób, tylko dlatego, że jestem osobą wierzącą, bo nie i nie polecam takiego przepychania się z Panem Bogiem, że coś za coś. Ale wydaje mi się, że po prostu jestem do tego źródła podłączona i ja po prostu nie potrafię przestać z niego czerpać.

I to po prostu wychodzi samo bardzo naturalnie. I czasami mam zły humor i czasami potrafię być złośliwa i czasami ktoś mi tam gdzieś nadepnie na odcisk i ja coś odburknę. Ale to nie ma znaczenia, dlatego że wracam do domu i na koniec dnia ja wiem, że to nie jest koniec i że mogę dać siebie więcej i mogę na drugi dzień wstać i przynieść więcej dobra i po prostu zostawić za sobą wszystko to, co złe. Wiem, że to nie jest koniec i ja, kiedy czasami patrzę w lustro i myślę sobie, to bym zmieniła, tu się źle się zachowałam, tutaj źle postąpiłam, to jednak mam niesamowite uczucie wolności, że to nie jest koniec. To nie jest tak, że te sytuacje będą definiować mnie. Ja mogę przyjść do domu.

Mogę spojrzeć w siebie i pomyśleć, ale ty wiesz jaka jesteś i ty wiesz skąd to pochodzi. I mogę stanąć na drugi dzień, żeby zdecydować, żeby być lepszą osobą. Ale wiem, że nie zrobiłabym tego sama, bo to nie jest coś, co my możemy jako ludzie na siłę wypracować. Więc to musi pochodzić ze źródła.

Otwarcie serca

K: Bardzo fajna odpowiedź. Beato!, bardzo ci dziękuję za twoją szczerość, otwartość, za to, że otworzyłaś przed nami serce. I faktycznie ta książka też jest takim otwarciem, zajrzeniem do twojego serca, ale też do twojej fantazji. To jest naprawdę bardzo, bardzo fajne, bo tak jak napisałam w recenzji, że zabierasz nas w świat takich misternie tkanych opowieści, którym jest i tajemnica, i wspomnienia, i smutek, i radość, i też wdzięczność. Wdzięczność, która może się pojawić nawet z powodu tych takich trudnych doświadczeń, trudnych rzeczy związanych z jakimiś wspomnieniami rodzinnymi. Ja chyba to od ciebie kupuję, właśnie tą wdzięczność i taką radość czasami nawet pomimo, jeżeli coś tam się wydarza.

I właśnie taką miłość do twojej babci. To też było takie fajne. To też sobie wzięłam do swojego plecaczka, że warto też słuchać tych starszych ludzi, tych opowieści. 

Bo chyba to jest coś, co po prostu też nas buduje, bo to jest ten taki gobelin naszej historii, naszych przeżyć, który tutaj możemy innym dać. Więc bardzo ci dziękuję za to, że ty właśnie dałaś nam tą opowieść i że możemy razem z tobą właśnie też może i też swoje własne traumy też jakoś przepracowywać dzięki temu, że ty się odważyłaś, żeby to powiedzieć. No bo to jest fajne, że może to też innych zachęci. No więc tak mi się wydaje.

Życzenia na koniec roku

B: Ja bardzo dziękuję, że mogłam z tobą porozmawiać i oczywiście zachęcam do sięgnięcia po książkę, ale też korzystając z okazji, że zbliża się koniec roku, to bardzo chciałabym złożyć takie życzenia każdemu czytelnikowi, ale przede wszystkim słuchaczowi, każdej osobie, która będzie słuchać tej rozmowy. I może powiem tak, naprawdę życzę państwu, żeby… przyszły te rozwiązania, które Państwo szukają. Niech przyjdą te rozwiązania, niech przyjdą odpowiedzi na pytania, które zadajecie. Niech przyjdzie wszelkie zaopatrzenie, niech przyjdzie wiara, niech przyjdzie nadzieja i miłość. Niech przyjdzie nowe patrzenie na świat, że to jeszcze nie koniec, że Państwa historia dopiero się zaczyna. Że jeszcze jest wiele rzeczy do odkrycia i każdy nowy dzień jest piękną szansą. Niech będzie piękną szansą, żeby odkrywać te rzeczy.

I życzę pokoju i życzę pięknych relacji rodzinnych, aby wszelkie kłótnie się skończyły, aby jakieś takie nieporozumienia się skończyły, dlatego że dzisiaj naprawdę potrzebujemy siebie nawzajem, potrzebujemy nasze rodziny. I to są moje życzenia na koniec tego roku dla każdego.

Podsumowanie i pożegnanie

K: Dołączam się do twoich życzeń Beata i również biorę sobie je dla siebie. Dziękuję ci bardzo za naszą rozmowę i dziękuję, że mogłam cię lepiej poznać.

B: Ja również. Do usłyszenia. 

 

Scroll to top