Zdrowie,
76

Masz prawo zaufać sobie – rozmowa z terapeutką żywieniową Julitą Kordońską

20 marca 2017

Zapraszamy do wysłuchania rozmowa z Julitą Kordońską, terapeutką żywieniową, która specjalizuje się w zaburzeniach hormonalnych. Julita nie jest klasycznym dietetykiem, ponieważ patrzy na człowieka w sposób zintegrowany. Mówi, że zdrowy człowiek to nie tylko jedzenie, ale styl życia, odpoczynek, sen i radzenie sobie ze stresem. W rozmowie z Kasią Michałowską i Tomkiem Nadolnym, mówi o tym, że każdy z nas jest inny, dlatego trudno podać jedną, najlepszą dietę dla każdego. Julita Kordońska może pomóc znaleźć nam klucz do własnej, najlepszej diety i dobrego sposobu życia, ale niestety, nie daje nam w rozmowie prostych recept. Opowiada również, kiedy warto skorzystać z porady dietetyka, jakie kroki podjąć, jeśli coś nam dolega oraz co to znaczy prowadzić zdrowy styl życia.

Julitę Kordońską można śledzić poprzez stronę na faceboku
https://www.facebook.com/themooncycles/?fref=ts

Julita buduje swoją stronę na którą zaprasza wkrótce
www.mooncycles.pl

Nasz rozmówiczyni pracuje w Centrum Medycznym Immunozdrowie w Gdańsku
http://immunozdrowie.pl/

Co do poszukiwania wiedzy o zdrowym odżywianiu, można zjarzeć do ogromnej bazy wykładów w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego
http://www.wszechnica-zywieniowa.sggw.pl/index1.htm

Wykład z SGGW na temat glutenu, dla poszukujących dodatkowych informacji
ttp://www.wszechnica-zywieniowa.sggw.pl/index_hist2n.htm

Strona Polskiego Towarzystwa Dietetyki
http://ptd.org.pl/

Julita Kordońska proponuje floating, jako doskonały sposób na relaks. O tym, co to jest floating, można przeczytać tutaj:
http://www.endorfiafloating.pl/

Jak możesz słuchać podcastu?

Możesz słuchać na tym blogu.

Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.

Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.

Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast |  RSS | Spotify  | YouTube

Prosimy, oceń nasz podcast

Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.

Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.

Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:

-> Link do podcastu w iTunes

Transkrypcja

Katarzyna Michałowska: Dzień dobry lub dobry wieczór. Witamy na Stacji Zmian. Tu coś się kończy, a coś się zaczyna.
Dzień dobry, Katarzyna Michałowska i…

Tomasz Nadolny: Tomasz Nadolny.

Katarzyna Michałowska: Dzisiaj jesteśmy u Julity Kordońskiej, dietetyk i naprawdę będzie to bardzo ciekawa rozmowa. Chcieliśmy, żeby ona coś więcej o sobie powiedziała. Niedawno wróciła z Londynu i jest niesamowicie ciekawą osobą.

Julita Kordońska: Witam wszystkich. Tak jak zostałam przedstawiona, nazywam się Julita Kordońska i właściwie jestem bardziej terapeutą żywieniowym niż dietetykiem…

Katarzyna Michałowska: O, proszę bardzo.

Julita Kordońska:…dlatego że w Wielkiej Brytanii jest rozróżnienie na te dwa zawody i ja studiowałam terapię żywieniową i nadal określam samą siebie jako terapeutę żywieniową.
Z różnych powodów. Troszeczkę dlatego że jest to fajny kruczek marketingowy. Na tle dietetyków wyróżniam się jako ktoś inny.
A po drugie dlatego że w moich działaniach jest jednak pewien aspekt terapeutyczny.
Tak najkrócej bym po prostu powiedziała na czym polega różnica.
Niedawno wróciłam z Londynu. Tam mieszkałam przez trzynaście lat. Studiowałam w Institute for Optimum Nutrition w Richmond przez cztery lata i…no właśnie, teraz od pewnego czasu mam swój gabinet w Gdyni i to, co robię, to jest terapia żywieniowa nawiązująca do medycyny funkcjonalnej, czyli bardzo głęboko sięgająca do przyczyn problemów i podkreślająca bioindywidualność każdego z nas.

Katarzyna Michałowska: A jeżeli już jesteśmy przy medycynie funkcjonalnej, czy mogłabyś to jeszcze lepiej rozwinąć naszym słuchaczom? O co chodzi? Czym to się różni od zdrowego odżywiania, czy to ma jakieś powiązania? Jak to jest powiązane wszystko?

Julita Kordońska: Tak jak ja to rozumiem, medycyna funkcjonalna można to określić, że jest to medycyna XXI wieku…czy na miarę XXI wieku. W tym nurcie wykorzystuje się w leczeniu człowieka wszystko, co zostało zbadane naukowo, co…nawet jeśliby się okazało, że istnieją kliniczne badania na temat tego, że wystarczy o północy ruszyć na rozstaje dróg i rzucić przez prawe ramię kamieniem, żeby nigdy więcej nie mieć ochoty na słodkie i będą istniały takie badania, to medycyna funkcjonalna to wykorzysta.

Katarzyna Michałowska: Czyli poszukujecie nowych informacji i ciągle się rozwija, to czy mogłabyś w ogóle powiedzieć, co to znaczy zdrowo się odżywiać?

Julita Kordońska: To jest bardzo, bardzo trudne pytanie tak naprawdę. Bo zdrowe odżywianie, według mnie, powinno dotykać nie tylko diety, ale stylu życia przede wszystkim.
Czyli zdrowe odżywianie to zdrowe życie. Według mnie jedno z drugim jest tożsame.
I zdrowe odżywianie to byłoby coś, co bierze pod uwagę, raz, indywidualność danej osoby, jej konkretne miejsce w życiu, jej “teraz” i to z jakim problemem się boryka. Innymi słowy, to, co dla ciebie może być zdrowe, może być zupełnie niefajne, wręcz szkodliwe dla kogoś innego.

Katarzyna Michałowska: Sposobu życia, jego nawyków? Również tego dotyczy?

Julita Kordońska: Tak.

Tomasz Nadolny: To, co jest cechą tego stanowiska, czy recepty na życie czy na zdrowie, bo to chyba są dość kompatybilne pojęcia, to rozumiem, że to, że każdy jest inny, że każdy ma inne potrzeby. Czyli nie ma takiej definicji, że coś jest zdrowe dla wszystkich, tylko każdy ma trochę inaczej.
Ale rozumiem, że jest kilka zasadniczych rzeczy, na które należy zwracać uwagę dbając o swój…nie wiem…dobrostan. Czyli takie wspólne dla gatunku ludzkiego, ale jakoś tak ten nasz styl życia zgubił po drodze, przestał na to zwracać uwagę albo zaczął przeżywać renesans, to te elementy mogłabyś wymienić?

Julita Kordońska: Ooo, byłoby ich strasznie dużo i znowu jakby ciężko jest…grupa czy populacja, która jest tak różna, czyli ludzie są tak różni od siebie, że rzeczywiście ciężko byłoby to wsadzić do jednego worka.
Według mnie wszyscy wiemy, co jest dla nas zdrowe. Gdybyśmy potrafili ograniczyć stres i potrafili jeść o połowę mniej cukru, już bylibyśmy w zupełnie innym punkcie. Reszta rzeczy może być rzeczywiście tak, że twoja biologia, twoje konkretne…to jak twoje ciało działa może zupełnie inaczej pracować wykonując takie typowe zalecenia, że to naprawdę będzie dla ciebie niewystarczające.

Tomasz Nadolny: Czyli cukier na pewno dla wszystkich, przynajmniej ograniczenie jego, dlatego że po prostu mamy go w nadmiarze w żywności dostępnej wszędzie, zwłaszcza przetworzonej. Radzenie sobie w jakiś sposób ze stresem, bo stres jako część życia jest, ale jego długotrwałe działanie albo zbyt silne może nas zniszczyć mówiąc krótko.
Ale pozostałe elementy, które zazwyczaj są w tych wszystkich czasopismach: żyj zdrowo?…

Julita Kordońska: Aktywność fizyczna. To, w jaki sposób wypoczywasz. To, czy masz kontakt z naturą. To, czy dbasz o swoje relacje. Nawet…wyobraźcie sobie, że w medycynie funkcjonalnej przeprowadzając wywiad z klientem, czy z pacjentem, lekarz bierze pod uwagę jego ewentualny, bo każdy z nas jest inny…kontakt z czymś większym niż on sam, czyli jego duchowe zadbanie, czy jest coś takiego.
Więc są różne aspekty, które mogą tutaj odgrywać istotną rolę.

Tomasz Nadolny: Czyli zbierając to wszystko: i doświadczenie społeczne, czyli też nasze relacje z innymi ludźmi, nasze podejście do spraw duchowych, czy jakbyśmy je tam nazwali, to, co jemy, w jaki sposób spędzamy czas wolny, ile go mamy, pewnie ile śpimy, nasze życie rodzinne i tak dalej.
Wspomniałaś już o tym, że jakaś ankieta jest na początku. Mogłabyś właśnie powiedzieć, jak pracujesz z pacjentem?

Julita Kordońska: Pracuję głównie z kobietami, bo…nie powiedziałam o tym, że zajmuję się zaburzeniami hormonalnymi kobiet i ich wpływem na zaburzenia nastrojów, więc w związku z tym pracuję głównie z kobietami.
Zaczynamy od ankiety. Najczęściej wysyłam ją online i dotyczy ona bardzo wielu aspektów zdrowia, z dużym naciskiem na to, jak przebiega proces trawienia, ile energii ma dana osoba, jak wygląda, w pewnym sensie, jej kontakt ze światem: czy jest zadowolona z życia, czy czuje się wspierana przez innych, czy pali, czy pije alkohol i ile, czy długo siedzi na telefonie, czy długo ogląda telewizję, co robi dla swojego odpoczynku, a nawet, czy czuje się winna, kiedy odpoczywa.
Potem jest taki duży dział na temat zaburzeń hormonalnych dotyczących zwłaszcza miesiączki, czyli wszelkie pytania wokół, włączając zadowolenie z własnego libido.
I potem takie rzeczy typu: co najbardziej lubi jeść, czego nie, co byłoby jej trudno odstawić, na co najczęściej ma ochotę, czy ma napady na jedzenie i czy je, kiedy jest zestresowana.

Tomasz Nadolny: Dobrze, że wspomniałaś o tym, że pytasz w ankiecie o wiele rzeczy. Rozumiem, że każda z nich według ciebie ma znaczenie, mniejsze lub większe, ale na tyle ważne, że pytasz o to w ankiecie…

Julita Kordońska: Trzeba to powiedzieć, że to nie chodzi o to, że ktoś napisze, że trzy doby w ciągu miesiąca spędza przed telewizorem, inny napisze, że dwie, a trzeci, że siedem. Dla mnie to nie ma znaczenia, w tym sensie, że ja nie jestem tą osobą oceniającą, że źle czy dobrze, tylko to mi się dokłada do pełnego obrazu.

Tomasz Nadolny: Aczkolwiek jeśli ktoś dwanaście godzin w ciągu tygodnia ogląda seriale to jednak trochę godzin ma mniej na parę innych rzeczy, które mogłyby mu zrobić coś fajnego. Tak mi się wydaje.
Ale pewnie takie mam, że to nam ten obraz układa i teraz dochodzimy do tego, że jedni coś lubią, inni czegoś nie lubią. No właśnie, jak zaczynasz tę pracę, która kojarzy się z dietetykiem, czyli skojarzenie jest takie, że zakazuje coś jeść, każe coś jeść albo mniej albo cholesterol albo jajka albo wyrzucić wszystko, co jest z glutenem. Jak taka praca wygląda?

Julita Kordońska: Najkrócej mówiąc, wydaje mi się, że przede wszystkim nie jestem typowym dietetykiem, który układa diety.

Tomasz Nadolny: Czyli czego musiałaby się spodziewać pacjentka, która przychodzi do ciebie?

Julita Kordońska: Że jeżeli chce dostać ode mnie na kartce napisane, co ma zjeść o siódmej, dziesiątej, trzynastej, siedemnastej to to nie jestem ja.
Z różnych powodów. Raz, że nie wierzę w coś takiego. Dwa, nie chce mi się tego robić. Powiem uczciwie, po prostu zajmowałoby mi to strasznie dużo czasu. A trzy, jestem taką osobą, która nawet gdyby bardzo chciała, gdyby ktoś mi napisał coś takiego, to podejrzewam, że sypnę się gdzieś w okolicach trzynastej. Po prostu strzeli mi gumka pod deklem i jak rzucę…Nie jestem takim typem.
Wydaje mi się, że większość kobiet, które do mnie przychodzą, które, na przykład, przychodzą z różnego rodzaju zaburzeniami hormonalnymi, to nie są kobiety, które nigdy w życiu nie były na diecie. To często są dziewczyny, które mają już wiele wiedzy za sobą i ponieważ są tutaj to nie dlatego, że one się udały.

Tomasz Nadolny: I rozumiem, że dla takich, które boją się już kolejnych totalnych wyrzeczeń, odmawiania sobie wszystkiego, wyliczania co do godziny, co do kalorii, to ty masz trochę inną odpowiedź.

Julita Kordońska: Do pewnego stopnia tak. Koniec końców, wiadomo, że pewne rzeczy trzeba będzie usunąć, a pewne rzeczy dodać. Tylko wydaje mi się, że kluczem w tym podejściu moim jest nie do końca to, żeby pałować
Nie wierzę absolutnie w przekonanie, że pot, ból, łzy i w ogóle to jest jedyna droga do sukcesu.
To jest totalnie sprzeczne z moją naturą hedonisty.
Bardzo chcę, żeby ludzie cieszyli się swoim życiem, więc, kiedy one do mnie przychodzą, ja czegoś takiego nie proponuję. Raczej wydaje mi się, że większość mojej pracy polega na tym, że pokazuję im, jak konkretne rzeczy działają.
I coś takiego pojawia się w czasie naszej rozmowy, że coś klika, że nagle jest takie “Aha, czyli naprawdę cukier” albo “Aha, wiedziałam, że to będzie gluten”, że one wiedzą. Tylko ja łączę kropki i potem jest nam o wiele łatwiej pracować.
Oprócz tego, ja po prostu lubię moje klientki. Najnormalniej w świecie.

Tomasz Nadolny: No właśnie, ale już wcześniej wspominałaś i teraz znowu wróciłaś do tego “magic word”, jak ja to mówię, czyli gluten. Są takie składniki, od których zaczynasz i im się przyglądasz, ile tego jest w diecie. No i z tego, co mówiłaś, często zaczynasz od tego, że niektóre trzeba na jakiś czas odstawić i…Jak to wygląda? Co się z tym dzieje?

Julita Kordońska: Przychodzą do mnie dziewczyny…nawet ostatnio miałam konsultację z dziewczyną, która w momencie, jak usiadła zaczęła opowiadać “Pamiętasz, jak ci mówiłam, że zaczęłaś gadać o tym, że będę musiała odstawić gluten i nabiał, że w ogóle byłam przekonana, że to nie jest dla mnie, że ja tego w życiu nie przeskoczę”, półtora miesiąca później ona mówi, że się dziwi, że się czuła tak mocno związana z tymi produktami.
Wydaje mi się, że duże znaczenie ma tutaj motywacja: po co ktoś przychodzi.
Jeżeli ktoś przychodzi do mnie, żeby schudnąć, nie zawsze jest to wystarczający powód, żeby zmiana się utrzymała.
W mojej ocenie jest tylko kilka takich aspektów.
Jedno jest to, kiedy chcemy zajść w ciążę. Wtedy jesteśmy w stanie naprawdę bardzo dużo zrobić. Zwłaszcza, kiedy zawiodła nas medycyna konwencjonalna. Innymi słowy, kiedy wykonałyśmy szereg badań i jest z nami wszystko ok na papierze.
Drugie jest, kiedy mamy problemy ze skórą. To bardzo mocno przekłada się na zaburzenia hormonalne oczywiście. I to mocno motywuje, bo to bardzo trudno ukryć. Zwłaszcza kiedy jest to trądzik, już dawno niemłodzieńczy, który widać.
A trzecia rzecz to jest ból. I tutaj jest to zarówno ból fizyczny jak i psychiczny. I tutaj, w tę kategorię, może się wpisywać otyłość, bo to powoduje pewnego rodzaju ból psychiczny, że jesteśmy “inni” niż reszta świata, że czujemy się inni, że jesteśmy ciężsi i to też motywuje do zmiany.
Ale nie zawsze.

Tomasz Nadolny: Z autopsji wiem, że to też może powodować fizyczne stałe, uciążliwe dolegliwości, które z racji tego, że są stałe to może nie aż tak tego…Ale to wcale nie jest…Mieć dwadzieścia albo trzydzieści kilogramów nadwagi to po prostu jest też problemem masa, że zupełnie inaczej się funkcjonuje.
Ale rozumiem, że jest paru takich podejrzanych w naszym jedzeniu. Mogłabyś o nich wspomnieć? Ja taki sceptyk nie bardzo wierzyłem w to, aczkolwiek rozmawialiśmy…

Julita Kordońska: Przekonałam cię poprzednim razem.

Tomasz Nadolny: Nie, rozmawialiśmy tu też o tym, że ja sam po zmianie diety…też gdzie indziej czerpałem wiedzę, ale po radykalnej zmianie diety wszelkie skórne problemy mi ustąpiły, więc jestem tego przykładem.
Ale jak brzmią te składniki naszego jedzenia, które najczęściej wskazujesz jako tych sprawców różnych zamieszań w naszym organizmie?

Julita Kordońska: Jeszcze tylko chciałam tutaj powiedzieć, zaznaczyć, że bardzo rzadko przychodzą do mnie osoby, które chcą schudnąć, że raczej przychodzą do mnie dziewczyny, które chcą zajść w ciążę albo uregulować cykl menstruacyjny albo mieć więcej energii albo pozbyć się bólu. Czyli z depresją, ze stanami lękowymi albo z bólem fizycznym typu reumatoidalne zapalenie stawów.
Rzadko przychodzi ktoś, kto chce schudnąć. Ewentualnie dodaję tę informację na stronie.
W tym kontekście, ponieważ w dużej mierze są to zaburzenia hormonalne, potencjalne choroby z autoagresji, zawsze podejrzanymi są: gluten, nabiał, cukier.

Tomasz Nadolny: Czyli twoja specjalizacja ukierunkowała cię na tych.
Nabiał w sensie obecność laktozy, tak?

Julita Kordońska: Nie tylko. Też kazeiny. Bo w przypadku nabiału mamy dwóch podejrzanych. Z jednej strony jest to laktoza czyli cukier. A z drugiej strony jest to kazeina czyli białko. I to są dwa zupełnie różne składniki, które mogą zaburzać funkcjonowanie innych troszeczkę systemów w człowieku.

Katarzyna Michałowska: A co z tym glutenem?

Tomasz Nadolny: No właśnie. Co złego robi ten gluten?

Katarzyna Michałowska: Przecież on ma też wartości odżywcze, prawda?

Julita Kordońska: Tak, jak wiele innych rzeczy. Alkohol też nam dobrze robi.
To jest właśnie to, do czego wracamy, że nie ma rzeczy, pomimo naszego olbrzymiego pragnienia jako ludzi, albo czarnych albo białych. Wszystko zależy od kontekstu.
Można by powiedzieć: “Czyli wszystko jest relatywne”. Nie, nie, nie. To nie o to chodzi.
Chodzi o to, że każdy z nas inaczej reaguje na te składniki.
To, co wiadomo o glutenie dzisiaj, to, że rozszczelnia nam jelita. Weźmy pod uwagę, że to, co się dzieje w naszym układzie pokarmowym, to jest świat zewnętrzny w nas.
Ja gadam z wami, połykam powietrze, jak jem to są różnego rodzaju bakterie, grzyby, wirusy, toksyny na jedzeniu i tak dalej. I to wszystko potencjalnie może zrobić nam krzywdę, jeśli dostanie się do układu krwionośnego czyli rozniesie się po całym ciele. Do tego służy nasze jelito, żeby nie pozwolić się temu roznieść, tylko pozostać w nas i w momencie, kiedy spełni swoją funkcję, czyli częściowo zostanie wchłonięte jako pokarm, jako składniki odżywcze. Reszta powinna być usunięta. Nie może być tak, że coś trafia do nas, do naszego środka i rozchodzi się po całym ciele nie będąc strawionym.
I zdarza się tak, że tak się jednak dzieje. W momencie, kiedy nam się rozszczelni jelito i bardzo dużo substancji prowadzi do rozszczelnienia jelita i gluten jest jednym z podejrzanych. To jest jedna rzecz.
U wielu natomiast gluten, oprócz tego, że rozszczelnia jelito, to prowokuje reakcję układu odpornościowego, który jest bardzo blisko jelita zlokalizowany. To, co jest istotne, to, że układ odpornościowy ma niesamowitą moc. Jest mega prymitywny, przynajmniej niektóre jego części, ale ma niesamowity power, czego dowodem jest na przykład szok anafilaktyczny. To jest tak naprawdę skołowany układ odpornościowy w akcji, który może ciebie załatwić.
Podobnie jest z hashimoto, podobnie jest z reumatoidalnym zapaleniem stawów i wieloma, wieloma innymi rzeczami, z którymi zmaga się większość moich klientów.
I gluten właśnie to powoduje, że z jednej strony rozszczelniają nam się ścianki jelita i różne substancje, nie tylko pokarm, ale też bakterie, mogą wydostać się poza jelito i tam, ponieważ jest ten policjant, układ odpornościowy i on zaczyna strzelać. Wyciąga broń w cudzysłowiu czyli zaczyna tworzyć stan zapalny, który jest tą bronią i strzela do tych substancji po to, żeby zatrzymać je, żeby one się nie dostały dalej.
Ale strzelając i strzelając często, bo na przykład te substancje są w naszej diecie, w pewnym momencie zamienia się w policjanta zmęczonego, a zmęczony policjant, który ma broń, bardzo łatwo może trafić w boga ducha winnego przechodnia i tak się zaczyna choroba z autoagresji.
Co nie znaczy, że każdy będzie miał taką chorobę. Niemniej u każdego z nas, bo tak donosi research, jelito jest rozszczelnione przez fakt spożywania glutenu.

Tomasz Nadolny: Czyli jelito jako taki ogromny, skomplikowany organizm, czy narzędzie do tego, że wchłaniało wszystko, co jest ważne, ale jednocześnie stoi na straży, żeby przypadkiem to, co jest ważne, nie wniknęło i gluten, który po prostu trochę demoluje tę funkcję. On tam coś psuje, rozszczelnia. I stąd jest też problem, że nie tylko osoby, które mają nietolerancję glutenu, ale również osoby mniej lub bardziej…gdzieś wyczytałem, że nawet połowa populacji może podlegać niekorzystnemu wpływowi glutenu, czyli jeśli połowa i ktoś przychodzi z kłopotami to prawdopodobnie on jest z tej połowy, prawie, prawie na pewno.
Czyli zaczynasz od tego, że chcesz zobaczyć, jak pacjent będzie żył po eliminacji tego.
Jakie są kolejne takie…? Co z tym nabiałem? Co…

Katarzyna Michałowska: Z mięsem?

Tomasz Nadolny:…z cukrem? Bo cukier właściwie jest wszędzie i to w takich ilościach, że dopiero, kiedy człowiek zaczyna inteligentnie czytać etykiety, w ogóle widzi, co tu się właściwie dzieje dokoła…

Julita Kordońska: Jest mega przebrany na dodatek, bo to nie jest tak, że ktoś napisał: “Przepraszam cię bardzo drogi konsumencie, ale produkt składa się w większości z cukru, podczas gdy na końcu dodałem dwie wisienki” na przykład w soku wiśniowym.
On jest mega przebrany, także w większości my nawet nie wiemy, że jest to cukier. I rzeczywiście tak jest, no bo to poprawia smak. My, jako gatunek, mamy niesamowitą inklinację do tego, żeby lubić cukier. Tego było bardzo mało, kiedy mieszkaliśmy w jaskiniach. Wtedy były tylko sezonowe owoce, ale, gdybyśmy mogli, to byśmy na zawsze zamieszkali pod tymi drzewami. Tam po prostu mamy.
Teraz jest tego wszędzie bardzo dużo. I jedynym rozwiązaniem, które tutaj mi się nasuwa i ktoś by powiedział “niemożliwym do wykonania”, aczkolwiek okazuje się, że możliwym jest powrót do gotowania w domu.

Tomasz Nadolny: Które może trochę jest czasochłonne…

Julita Kordońska: Zawsze jest czasochłonne. Wszystko jest czasochłonne.
To nie jest tak, że… To zawsze jest kwestia ustalenia sobie priorytetu. Co jest dla ciebie ważne.
Oczywiście, że to jest proces. Ja nie oczekuję od osoby, która nigdy nic nie gotowała, żeby nagle przestała stołować się na mieście. Niemniej, żeby miała na uwadze, że tak naprawdę jest to pewien ideał, kierunek, do którego należy dążyć.
Bardzo ciężko jest znaleźć…oczywiście są różnego rodzaju cateringi i tak dalej, ale bardzo trudno jest znaleźć coś, co będzie wspierać pod każdym, absolutnie każdym kątem, co ma być wsparte.

Tomasz Nadolny: Jeśli rzeczywiście każdy z nas tak bardzo się różni, jak uważasz, no to dopasowanie do każdego odpowiedniej diety nie da rady w jakiejkolwiek placówce żywienia zbiorowego, nawet chyba przy takiej firmie, która produkuje catering dietetyczny.
Rozumiem, że to jest jeden z mitów, z jakim się spotykasz na samym początku, że każdy przychodzi do ciebie z zastanymi już jakimiś stereotypami na temat jedzenia. Pewnie rozmowa o glutenie jest nieunikniona. Ale jaki to ma związek z… bo tak mi się wydaje, że jest tu gdzieś jakiś stereotyp, o którym powinnaś powiedzieć więcej, jaki ma związek to, co jemy z tym, że ktoś ma problemy, na przykład, z tarczycą, czy hashimoto. Jak to ma?… Płodność na przykład…

Katarzyna Michałowska: Alergie.

Tomasz Nadolny:…również choroby nowotworowe. Od lat mówi się o tym, że jedzenie dużej ilości błonnika może zmniejszyć ryzyko. Coś zwiększa, coś zmniejsza.
Ty uważasz, że to ma większe znaczenie niż się potocznie sądzi, tak?

Julita Kordońska: Też prowadzę wykłady różnego typu i zawsze na wykład przychodzi kilka osób, kilka dziewczyn, bo najczęściej dla dziewczyn to robię, które…no może nie kilka, ale zawsze pojawia się jedna, która przychodzi powalczyć; przychodzi właśnie z takimi pytaniami, jakie ty postawiłeś i często je zadaje zaczepnym tonem.
To, co ja tłumaczę dziewczynom, skąd to się w ogóle wzięło. Wzięło się to z wielkich badań, wielkiego projektu “Human genome project”, kiedy postanowiono odczytać ludzki genom, odcyfrować właściwie i dowiedzieć się…ideą było odnalezienie wspólnych genów odpowiedzialnych za największe plagi, które męczą ludzkość dzisiaj, czyli choroby typu nowotworowego. I cel był taki, a raczej przekonanie, że jeżeli odkryje się te poszczególne geny, to być może odkryje się, dlaczego one nie funkcjonują tak, jak powinny i w związku z tym będzie łatwiej odkryć lekarstwa i będziemy wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Badania trwały bardzo długo, było bardzo kosztowne, było zaangażowanych w to kilka krajów i co się okazało… bo oczywiście w między czasie robiono zakłady, ile genów może mieć człowiek. Obstawiano osiemdziesiąt tysięcy, sto tysięcy, bo oczywiście chodziło o to, że człowiek jest taką mega interesującą, skomplikowaną istotą, więc musi się składać z wielkiej ilości genów. Badania pokazały, że mamy ledwo około dwudziestu tysięcy, mniej niż muszka owocówka prawdopodobnie.
I co z tego wynika? Pojawiło się wówczas pytanie. Bez dwóch zdań jesteśmy trochę bardziej skomplikowani niż muchy, przynajmniej większość z nas, więc co za tym stoi, skoro nie geny? I odkryto, że to jest epigenom, czyli system włączników i wyłączników, które włączają kombinacje genów i to kombinacje genów, a nie pojedyncze geny, stoją za konkretnymi chorobami.
Genów nie można zmienić, ale na epigenom ma wpływ: dieta, sen, tryb życia generalnie, toksyny i tak dalej.
Jest powiedzenie w medycynie funkcjonalnej, że geny ładują broń, środowisko, czyli epigenom, pociąga za cyngiel.

Tomasz Nadolny: Czyli pewne skłonności, predyspozycje są zapisane. To jest nieodwracalne…

Julita Kordońska: Tak, ale liczą się…

Tomasz Nadolny:…ale czy one się połączą w tę kombinację szkodliwą, czy pożyteczną dla nas, czy poprawiającą nasze samopoczucie, to zależy…

Julita Kordońska: Nie do końca, ale od wielu rzeczy tak.
Są badania prowadzone na bliźniętach jednojajowych, które mają dokładnie ten sam zestaw genów, mimo to często jedno z nich, nie zawsze, ale często jedno z nich tylko choruje, na przykład, na nowotwór piersi, a drugie nie. Pytanie zatem brzmi, co się wydarzyło, że ta druga siostra, na przykład, nie choruje na tę chorobę. One do pewnego momentu miały taki sam lifestyle, bo mieszkały w domu, kto inny pociągał za sznurki, ich rodzice, a w pewnym momencie, jako dorosłe kobiety, każda poszła swoją drogą i być może, być może ta druga zrobiła coś, co okazało się wspierające dla zdrowia.

Tomasz Nadolny: Stawiasz diagnozę, że to mogła być dieta?

Julita Kordońska: Pierwsza rzecz, której się nauczyłam w mojej szkole, że nie stawiamy diagnoz.
Wierzę, że tak. Wierzę, że jednak mamy całkiem dużą moc sprawczą i do końca nie wiemy jaką, co nie znaczy, że olbrzymią. Właśnie chodzi o to, że nie wiemy. Nie wiemy, dlatego że nikt z nas nigdy nie będzie wiedział, do czego zdolne jest jego indywidualne ciało.
To, co powie lekarz w momencie, kiedy idziesz do niego i spotykasz się ze straszną diagnozą, to są statystyki, a może się okazać, że ty jesteś poza statystyką.

Tomasz Nadolny: Ja jestem żywym dowodem, że poziom cholesterolu tego szkodliwego diametralnie się zmienia po roku od rzucenia palenia, aktywności ruchowej i zmiany diety. Spada to do poziomu trzydziestolatka, a ja mam czterdzieści pięć lat. Przynajmniej w moim organizmie tak to zadziałało. A już miałem tak, że w czasie badań okresowych lekarz mówił, żebym się temu przyglądał, bo to może być…

Julita Kordońska: Oj, oj, oj

Tomasz Nadolny: Tak, że to może być poziom “oj, oj, oj”. Dokładnie tak to ujął.

Katarzyna Michałowska: Inną z rzeczy, która też przychodzi mi do głowy, jak mówisz o jedzeniu i o takim podejściu systemowym do człowieka, to zastanawia mnie też ten tryb życia. Mówisz o tym, że dużo jesteśmy zestresowani, że tak biegamy, że prawdopodobnie kobiety, które do ciebie przychodzą, są takie “urobione”, jak to mówimy.
Czy masz jakieś pomysły, jak można praktycznie może coś zmienić w swoim życiu? Co proponujesz swoim pacjentkom? Jak one mogą się zatrzymać?

Julita Kordońska: Najpierw, tak jak mówiłam, wyjaśniam, jaki to ma wpływ, bo to, że stres nam szkodzi, absolutnie wie każdy z nas i w momencie, kiedy wystartowałabym z tekstem “Musisz się mniej stresować”, nigdy by nie przyszła taka osoba do mnie, bo powiedziałaby, że plotę androny.
Dziewczyny przychodzą do mnie z konkretnym problemem i często są bardzo zmotywowane, żeby go rozwiązać.
Wyobraź sobie taką sytuację: jesteś typową trzydziestoparolatką, super zdrową, szczupłą, o fajnym statusie materialnym, która pracuje dużo, ale nie jakoś mega, mega dużo, po prostu dużo, może więcej niż jej mama, która pragnie zajść w ciążę, ale jej się nie udaje. Pierwsze co, kiedy przychodzi, to zaczynamy szukać i okazuje się, że stres być może gra tutaj pewną rolę. Ona pyta, jak to możliwe.
Co robi stres? Za stresem stoi kortyzol, hormon, który jest bardzo ważny z punktu widzenia naszego przetrwania. Ciało zrobi wszystko, żebyś ty produkowała kortyzol nonstop, choćby miał kraść z innych departamentów i tak robi. Jest coś takiego, co się nazywa “cortisol steal”, czyli jakby kradzież prekursora, z którego budowany jest kortyzol. Ale z tego samego prekursora budowany jest estrogen i progesteron. W momencie kiedy ty uciekasz przed tygrysem szablozębnym, a tak jest ciągle interpretowany stres przez naszą biologię, to twoje ciało mówi: “Nie no, to nie jest czas na rozmnażanie” i odcina dopływ prądu, czyli dopływ energii do produkcji tych hormonów, które stoją za twoją płodnością. Za to kortyzol będzie produkowany pełną parą.
Jedną z takich rzeczy, które do pewnego stopnia może wskazywać, że już coś może niefajnie się dziać w tym departamencie, może być to, że jak szybko wstaniesz albo jak się pochylisz i podniesiesz głowę, widzisz mroczki. Bo kortyzol jest ci potrzebny do tego, aby udało ci się zmienić pozycję ciała i jeżeli masz problemy z dopływem na różnych etapach zmiany tej pozycji… on w pewnym sensie kalibruje ciebie za każdym razem, kiedy wstajesz, żeby wszystko dobrze funkcjonowało. Jeżeli ty masz mroczki w tym momencie albo takie chwilowe bujnięcie, to znaczy, że dopływ prądu, kortyzolu w tym wypadku, gdzieś tu nie styka. To już jest sygnał, że coś może dziać się tutaj, bo tutaj brakuje kortyzolu, więc prawdopodobnie podkradłam coś z hormonów płciowych.
To, co możesz zrobić w takiej sytuacji, to oczywiście kilka rzeczy. Z jednej strony możesz, naprawdę, wbrew temu, co wszyscy mówią, zredukować swój poziom stresu. Nie musisz mieć absolutnie połowy rzeczy, które wydaje ci się, że musisz mieć. To już jest pierwsza rzecz.

Tomasz Nadolny: Czyli mniej posiadać.

Julita Kordońska: Tak, mniej posiadać. Chociaż wiadomo, że większość ludzi powie: “No nie, to nie o to chodzi, żebym kupiła kolejnego Maca, tylko żeby zapłacić kredyt”. Mamy kredyty trzydziestoletnie i to nas zżera, każdy z nas ma jakieś dziecko i to nas zżera, więc zawsze jest, wydawałoby się, racjonalne źródło stresu.
Okazuje się, że w dużym stopniu wpływ, jaka reakcja w nas powstaje, ma nasza percepcja. Mark Twain ponoć powiedział, że miałem w swoim życiu bardzo wiele negatywnych czy smutnych wydarzeń, większość z nich się nie wydarzyła.
Często jest tak, że my sami podkręcamy sobie, projektujemy…i to jest naturalny odruch naszego mózgu, bo to jest taki survival instynkt, że się przygotowujemy na najgorsze. Naprawdę badania pokazują, że w 90% najgorsze nigdy nie nadchodzi.
Ale mamy szereg rozwiązań, straciliśmy kupę energii, a energia to są te witaminy, które mieliśmy, minerały, które równie dobrze można było wykorzystać na, nie wiem, na fajny seks choćby.

Tomasz Nadolny: Czyli stres nam pożera zasoby, które moglibyśmy mieć na zupełnie inne aktywności.
Dobra, jednym sposobem na to…dla posiadania rzeczy nie naruszać pewnej swojej stabilności. Na przykład nie brać kolejnego kredytu tylko po to, żeby mieć coś. Zastanówmy się, czy przez te, na przykład, dwadzieścia cztery miesiące spłacania kredytu, czy będziemy w stanie normalnie funkcjonować, czy brak poczucia bezpieczeństwa nie będzie zbyt stresogenny.
Tak? Dobrze to rozumiem?

Julita Kordońska: Mhm.

Tomasz Nadolny: Co jeszcze możemy wtedy zrobić? W czym możemy sobie pomóc?

Julita Kordońska: W czym możemy sobie pomóc? Możesz na przykład zwiększyć ilość magnezu w swojej diecie, na różne sposoby. Możesz jeść więcej orzechów, możesz jeść więcej zielonych liści, tam jest bardzo dużo magnezu. Możesz zafundować sobie floating, czyli kąpiel w siarczanie magnezu. Nawet jeżeli nie floating, możesz kupić sobie sól epsom, tak zwaną gorzką, którą sobie wsypiesz do wanny i jeśli spędzisz tam trzydzieści, czterdzieści minut z dobrą książką wchłaniając tę sól. Poza tym możesz do swojej diety włączyć sobie witaminy typu B. Niech to będzie cieciorka, czy różnego rodzaju fasole. Ale czasami, tutaj wchodzi w grę indywidualność, być może musi to być dobry suplement.
Więc jest naprawdę bardzo dużo rzeczy, które możesz zrobić.
Jedną z rzeczy też takich bardzo ważnych, wykorzystywanych też przez inne systemy medyczne, które jednak medycyna funkcjonalna z dużym szacunkiem do nich podchodzi i je stosuje, tym bardziej, że jest bardzo dużo badań klinicznych na ten temat, to są tak zwane adaptogeny, czyli, innymi słowy, ty możesz…Ja mówię coś takiego klientkom, że nie mogę usunąć twojego źródła stresu. Nie mogę usunąć wkurzającego szefa, korków i kredytu. Ale mogę za pomocą różnych biologicznych substancji pracować nad zwiększeniem twojej odporności na stres, czyli w momencie, kiedy te rzeczy się wydarzają, twoja biologia się tak nie rozsypuje.
I to są tak zwane adaptogeny, czyli substancje, rośliny, które mają taką zdolność, że modulują poziom kortyzolu. I, między innymi, jest tutaj ashwagandha, między innymi tu jest holy basil czyli święta bazylia, czy jak to tam się nazywa po polsku. Jest tutaj różeniec górski, jest żeń szeń. Bardzo dużo substancji, które regularnie spożywane mogą obniżyć poziom kortyzolu i często bardzo dobrze współpracują z różnymi innymi specyfikami, które musisz brać, bo, na przykład, masz hashimoto.

Tomasz Nadolny: A jakaś fizyczna aktywność? Od takich jak medytacja, joga, aż po bieganie, czy bardzo wyczynowe jeżdżenie na rowerze, czy one też są takimi amortyzatorami?

Julita Kordońska: Oczywiście. Tak długo jak ci to sprawia przyjemność i też do pewnego stopnia, bo jeżeli ty jesteś osobą…oczywiście mówię w totalnym uproszczeniu, bo jednak ja staram się kierować na różnego rodzaju badania lekarskie, ale w uproszczeniu, jeśli jesteś osobą, która w momencie, kiedy wstaje, ma mroczki, która ma bardzo nieregularny okres albo libido jest dla niej słowem ze słownika wyrazów obcych i generalnie prowadzi bardzo stresujący tryb życia, to w momencie, kiedy jej powiem “Dziewczyno, idź sobie pobiegaj. Zrób sobie jakiś fajny maraton albo chociaż półmaraton” to dokładam tutaj kolejne źródło stresu.

Tomasz Nadolny: Bo za rok wróci i powie, że zrobiła pięć maratonów z super czasem…

Julita Kordońska: I nadal jest źle. Dokładnie.
Więc jakby dla każdego coś innego.
Też jest dużo takich osób, które, kiedy ja tylko zacznę mówić słowo: medytacja, to one patrzą na mnie jak na świra. W życiu nie potrafiłyby usiedzieć minuty na tyłku bez ruchu, bo jest coś takiego, jest to rozedrganie po prostu. Nie jesteś w stanie się wyciszyć…Zresztą zacząć trzeba od tego, że połowa ludzi uważa, że medytacja to jest coś, co jest niemożliwe do osiągnięcia, ale po prostu nie są w stanie skupić się na czymś innym, bo ciągle mają “to do” list, ciągle nad czymś pracują i odhaczają. Większość kobiet, ponoć, nawet w czasie seksu myśli o tym, co jeszcze muszą zrobić.

Tomasz Nadolny: Na pewno w czasie jedzenia myślą o czymś innym i nawet nie zauważają, że zjadają to znacznie szybciej niż w dwadzieścia minut…

Julita Kordońska: Zresztą, nawet jeśli ty masz jakąś taką rzecz, która cię naprawdę stymuluje, w sensie takim, że denerwuje, pobudza jakieś takie negatywne odczucia w tobie, tym bardziej masz tendencję do sięgania po coś do jedzenia, zwłaszcza mączne, słodkie. Zupełnie tak, jakbyś miał gdzieś głęboko w swoim systemie taki przycisk, który w momencie, kiedy wciśniesz, uda ci się trochę samego siebie znieczulić na tak zwany ból istnienia.

Tomasz Nadolny: Okej, to ból istnienia przeszliśmy, a na jakie bóle egzystencjalne i fizyczne jest potrzebny dietetyk. Poważnie tak to pytanie stawiam. Wymieniłaś już kilka dolegliwości, przy których czujesz, że pomagasz, więc, gdybyś mogła powiedzieć, komu powinno przyjść do głowy…kiedy z jakimi dolegliwościami człowiek się boryka, to wydawałoby się, że powinien swoje kroki skierować do dietetyka? A jeśli wymienisz też te, które szczególnie do ciebie, to też będzie fajnie.
Może to być zaskakująca lista, prawda?

Julita Kordońska: Mhm.

Tomasz Nadolny: Czasami nie widzimy związku pomiędzy objawami a sposobem, w jaki żyjemy, jemy, wypoczywamy, bo, jak sama mówisz, trudno ten łańcuch rozerwać i po prostu to wszystko musi być razem zgrane.

Julita Kordońska: Dokładnie, dokładnie.
My wszyscy jesteśmy w takim chomiczym pędzie, dlatego większość z nas musi czasami obić się solidnie, aby nagle mieć taki moment refleksji, że nie chcą, że właśnie nie chcą tego, w czym funkcjonują, koniec końców cierpienia pewnego.
To nie chodzi o to, że próbuję w tej chwili być jakimś lekarzem dusz. Nic z tych rzeczy. To są też moje własne doświadczenia, że w pewnym momencie docieramy do jakiegoś punktu i ten punkt boli nas tak bardzo, że pojawia się w nas niezgoda, mniejsza lub większa, i wtedy często szukamy rozwiązań alternatywnych, bo bywa, i to akurat są informacje od moich klientek, że to, co dostają od lekarza, pomimo tego że bardzo szanuję tę profesję, jest diagnoza: “Taka pani uroda”. Bo często lekarz rzeczywiście robi szereg pewnego rodzaju testów, które…to jest jednak wąski zakres, ale ta podstawowa morfologia, ewentualnie bada się teraz tarczycę na wszelki wypadek, bo bardzo dużo osób ma z tym problem. Ale z tego często nic nie wynika. I to, czego jakby nie może zrobić lekarz, zadziałać na podstawie symptomów.
Rozumiesz, jak ktoś przychodzi do mnie i ma idealne wyniki, a mimo to mówi, że cierpi ja olewam…przepraszam za słowo…te wyniki i słucham jego historii.

Tomasz Nadolny: Może współcześnie profesji lekarza brakuje, poza kompetencjami, które mają do wypisywania recept i stawiania diagnoz, może po prostu brakuje właśnie bycia trochę mentorem i przewodnikiem, pokazywania, że zmiana stylu życia, to jest podstawowa rzecz. Ludzie przychodzą po konkretne pigułki na coś.
Ale powiedz, bo zdaje się, że jest trochę takich objawów fizycznych, po których można poznać, że…

Julita Kordońska: Że coś jest nie tak.

Tomasz Nadolny:…że coś jest nie tak, że coś by właśnie wymagało jakiejś przemiany, a kiedy jest już bardzo źle zwykle motywacja nam rośnie. Jakiego to są właśnie rodzaje objawów?

Julita Kordońska: Kilka takich śmiesznych.
Po pierwsze, jeśli czujesz, że wpadasz w panikę, kiedy nie możesz zlokalizować własnej komórki, na przykład.
Albo rano budzisz się z przekonaniem, że będziesz dobrą mamą, a od momentu, kiedy otworzysz oczy, wrzeszczysz na swoje dzieciaki, czując się winna, że to robisz.
Jeżeli nagle zauważasz nagłą dysfunkcję swojej garderoby objawiającą się tym, że coraz częściej odpinasz górny guzik dżinsów po to, aby mógł się wylać, tak zwany, muffin top.
Jeżeli kładziesz się spać, śpisz osiem do dziewięciu godzin po czym budzisz się i jesteś totalnie niewyspany, bardzo zmęczony.
Jeżeli budzisz się w środku nocy, często trzecia, czwarta nad ranem i oddajesz się rozmyślaniom nad wydarzeniami dnia poprzedniego.

Tomasz Nadolny: Czyli takie psycho…

Julita Kordońska: Tak, to są różne objawy.

Tomasz Nadolny: A jakieś fizyczne też?

Julita Kordońska: Bóle różnego typu. To, że, na przykład, masz zatwardzenie, albo że masz rozwolnienie.
To, że za każdym razem, kiedy zje…o nawet coś takiego, że jesteś bardziej w ciąży im bliżej wieczora jesteś. Czyli czujesz rodzaj takiego wzdęcia i to rośnie po prostu w ciągu dnia i wieczorem sobie luzujesz spodnie albo przerzucasz się, też nieświadomie, przerzucasz się na dresy, bo jest ci wygodniej. Budzisz się rano tylko z płaskim brzuchem.
To, że brakuje ci energii. Albo, kiedy zauważasz, że twoja miesiączka ma coraz mniej przewidywalny rytm.

Tomasz Nadolny: Jeszcze wcześniej wspominałaś o skórnych.

Julita Kordońska: Skórne też. Jeżeli masz…

Tomasz Nadolny: Że po tym często nawet na ulicy, chyba jakoś tak to ujęłaś, że nawet na ulicy najchętniej byś powiedziała takiej osobie, że może by mogła poradzić się…

Julita Kordońska: Tak, często są to dziewczyny w różnym wieku, które albo przez większość swojego życia… w ogóle opanowały wszystkie możliwe rodzaje sztuki depilacji, bo mają wrażenie, że mają na ciele więcej owłosienia niż ich koleżanki i od zawsze walczą z trądzikiem, który najczęściej jest zlokalizowany w obrębie linii szczęki. Są takie rzeczy… i rzeczywiście można bardzo długo je maskować, można długo je bagatelizować. Często jest to jeden pryszczyk, ale na przykład on pojawia się przez dwadzieścia lat. Są takie osoby, oczywiście jest ich mało, że jeżeli jest to przez dwadzieścia lat tylko jeden pryszczyk, najczęściej jest ich więcej, bo jeżeli masz pewnego rodzaju zaburzenia i nic się z tym nie dzieje, koło tego nie chodzisz, nie próbujesz dociec źródła, to ono ma tendencję do tego, że pojawia się efekt kuli śniegowej, coś innego się doczepi.

Tomasz Nadolny: To może być ten moment, kiedy może warto skontaktować się z tobą i wypełnić ankietę.

Julita Kordońska: Na przykład. Ale nie tylko to.
Na przykład czasami może to być coś takiego, że ty czujesz po mału…na przykład niektóre z tych symptomów, o których powiedziałam, ale nie w pełnym jakby wrzasku jeszcze, tylko czujesz, że jakby pojawia się… ja bym powiedziała tak, że pojawia się pewien czas, taki moment w twoim życiu, że ty sobie tak myślisz “To jest naprawdę wszystko? Naprawdę?”, taki rodzaj rozczarowania życiem i oczywiście najczęściej nie ma się, czego chwycić. Oskarżasz siebie o niewdzięczność i tego rodzaju rzeczy. Ale że łapie cię coś takiego, takie “Poważnie?” i to jest też taki moment, że warto popytać samego siebie.
Plus do tego bym dołożyła historie rodzinne, że warto zajrzeć do swojego, nie wiem, drzewa genealogicznego i zobaczyć, co tam drzemie.

Tomasz Nadolny: Jeden problem, który jakby ja widzę, że nie dajesz prostych recept do każdego pasującej. Tylko to brzmi jakbyś, w sumie, zapraszała do takiej wspólnej podróży w poznaniu siebie, w poszukaniu symptomów, poszukaniu na to lekarstw, a raczej unikania tego, co szkodzi. To trochę tak wygląda.
Mnie się to bardzo podoba i do mnie to dociera, ale ja myślę, że to jest trudność dla dzisiejszego, współczesnego człowieka, który najchętniej zapłaciłby za czterdzieści pięć minut i wyszedłby z gotową karteczką, na której ma rozpiskę. Niektórzy tak wolą.
To jest chyba właściwy moment, żebyśmy porozmawiali o tym, że ludzie poszukując tych recept, często sięgają też po diety, które są bardzo strict opisane: co można, czego nie można, kiedy można, ile litrów, ile czego. Pierwsza, która przychodzi do głowy to dieta wegetariańska, witariańska, rozmaite diety, o których ty zapewne wiesz więcej niż ja. No i ostatnio modna, w sensie takim, że często się o niej mówi, to dieta paleo.
O ile wiem, masz jakieś poglądy na ten temat, takie, które nawet dla mnie mogą być zaskakujące, więc jakbyś opowiedziała, jaki jest sens w tym życiu z tymi dietami, kierowania się nimi, co mają w sobie dobrego, a co ostrożniej brać, to byłoby chyba fajne dla wszystkich, bo chyba każdy coś tam próbował z takich rzeczy w życiu.

Julita Kordońska: Moja, taka prywatna filozofia jest, żeby troszeczkę sobie zaufać i zaufać mądrości ciała. Czyli innymi słowy, że to, jak staram się działać na początku odcinam, czy sugeruję… chociaż moja sugestia to jest często na granicy takiego bardzo mocnego polecenia… sugeruję, żeby odstawić pewnego rodzaju jedzenie typu gluten, nabiał, jeżeli trzeba to kawa, cukier. Oczywiście to jest pewien proces, bo nie każdy jest w stanie zrobić to, jak to się mówi, przez noc.
Odstawiamy te rzeczy, bo one są dla naszego systemu szumem, pewnego rodzaju szumem, który zakłóca nam odbiór.
W momencie, kiedy się najemy strasznie dużo cukru, co nam grozi na przykład w najbliższy czwartek, albo dużo mąki, w pewnym momencie przestajemy czuć. To jest normalne. Zobaczcie, jak wygląda większość osób, które się naprawdę najedzą. Zalega przed telewizorem i nawet spada poziom tolerancji na to, co w telewizji jest. Po prostu bierzemy, co leci, bo i tak nam nie robi to, co leci. My sobie w błogostanie wtedy trawimy. I nie o to chodzi.
O to chodzi, żeby dotrzeć do sygnałów, tak jak ja to rozumiem. Dlatego ja staram się w swoim działaniu ten sygnał wzmacniać. Czyli przychodzi do mnie taka osoba, która chce zrobić wszystko, żeby już wreszcie jej ciało przestało wrzeszczeć. Bo każda choroba, typu hashimoto, czy policystyczne jajniki, czy niepłodność, to jest wrzask twojego ciała.
A ja ją przekonuję, żeby ona doprowadziła do tego, żeby to ciało wrzeszczało jeszcze bardziej, ale wrzeszczało prawdziwą potrzebą, o co tutaj chodzi.

Katarzyna Michałowska: Co to znaczy?

Julita Kordońska: Wyobraź sobie, że masz hashimoto. Tak naprawdę krzyczy cały twój system, że nie chce czegoś, że czegoś mu brakuje, że jest atakowany, bo hashimoto to jest atak układu odpornościowego na twoją tarczycę. Ty oczywiście przychodzisz, bo już byłaś u kilku lekarzy i do lekarzy chodziłaś, żeby dali ci coś, co spowoduje, że już tego krzyku nie będziesz słyszała, czymkolwiek ten krzyk jest, na przykład w twojej sytuacji może to być straszliwe zmęczenie, bo to często wiąże się z hashimoto, albo ból kości.
Więc ty tego nie chcesz słyszeć. Po to idziesz do lekarza. Nie po to, żeby ktoś ci powiedział, że jakbyś odstawiła gluten, który jest absloutnie wszędzie w twojej diecie i to będzie bolało na początku, bo nie wiesz, co zrobić, a strasznie to lubisz i jest to trudne.
Idziesz po to, żeby ktoś ci powiedział: “Proszę wziąć tę tabletkę, przestanie pani ciało wrzeszczeć”.
W momencie, kiedy przychodzi do mnie klient, to ja, rozmawiając z nim, tłumaczę skąd ten wrzask ciała jest i że, jak zrobi to i to, to ono będzie wrzeszczeć jeszcze bardziej, wrzeszczeć w tym sensie, że ona będzie wrzeszczeć, ta osoba, bo będzie musiała robić rzeczy, które nie są…jakby nie po to przyszła.
Bo też często ludzie przychodzą do dietetyka po to, żeby dostać rodzaj plastra albo tabletki, tylko naturalnej. “Pani wypije te ziółka. Codziennie. I będzie okej” albo “Pani będzie jadła taką pastę na chleb i będzie okej”.

Tomasz Nadolny: Czyli…

Julita Kordońska: A co w momencie, kiedy ty powiesz: “Nie będzie chleba do końca życia w pani diecie”. To boli.

Tomasz Nadolny: Czyli mówiąc krótko: podróż w głąb siebie z twoim towarzystwem i dobieranie składników, które są optymalne.
A jeśli ktoś jest wegetarianinem z powodów takich, że uważa, że tak jest lepiej dla świata, dla zwierząt, dla innych istot… ja też tak uważam, ale jem mięso… to jest w tym coś złego, coś dobrego, można z tym żyć, czy w tej diecie czegoś brakuje…

Julita Kordońska: Widzisz, znowu to zależy od każdego indywidualnego człowieka, bo jeśli jesteś mega zdrowy…Albo nie mega zdrowy, bo nie ma takiej osoby. Generalnie nie masz trudnych rzeczy w historii swojej rodziny albo ciebie to nie złapało, czujesz się dobrze. Według mnie i z moich obserwacji, ja jestem byłą wegetarianką, byłam przez krótki czas nawet weganką, byłam witarianką, bo byłam przekonana, że jest to najlepsza dieta na świecie.

Tomasz Nadolny: Czyli mówiąc krótko pacjentom już mówisz rzeczy, które przetestowałaś na sobie.

Julita Kordońska: Do pewnego stopnia tak. Większość ludzi zajmujących się z pasją czymkolwiek, to są ludzie, którzy z jakiegoś powodu uwierzyli w to, co robią.

Tomasz Nadolny: Tak sądzę, ale wolałem się upewnić.

Julita Kordońska: Każdy ma jakąś swoją historię w swoich poszukiwaniach.

Tomasz Nadolny: A ta dieta paleo, bo tu jakby zaskoczyłaś mnie swoimi poglądami na ten temat. Rozumiem, że to całkiem ciekawe podejście.

Julita Kordońska: Dla mnie osobiście tak.

Tomasz Nadolny: Na czym ono polega?

Julita Kordońska: Jak ja to rozumiem, żebyś jadł jak najwięcej warzyw, mięso, ewentualnie orzechy, jeżeli nie masz z tym problemu, jaja, wszystko, pestki, owoce. Wszystko w jak najlepszej jakości, do której masz dostęp.
Tak ja to rozumiem.

Tomasz Nadolny: Czyli najmniej przetworzone, bez antybiotyków i różnych takich rzeczy. Ponieważ potrzebujemy prostych obrazków, no to powiedziano, że tak jak ludzie w paleolicie.

Julita Kordońska: Na przykład.

Tomasz Nadolny: I w związku z tym skojarzenia pojawiły się takie, że to biega się w skórze nago po ulicy i je się surowe mięso. Ale rozumiem, że to jest tylko stereotyp i uproszczenie, bo to trochę polega na czymś trochę bardziej skomplikowanym w sensie takim, że myślenie jest bardziej o nieprzetworzonych rzeczach niż o tym, żeby wracać do paleolitu.

Julita Kordońska: Oczywiście, bo nawet na początku dziejów człowieka były takie plemiona, które funkcjonowały w kontekście wegetariańskim prawie że i one też były zdrowe, to w takim uproszczeniu.
Z drugiej masz inuitów, których dieta składa się tylko i prawie wyłącznie z tłuszczu, bo tam nic nie wyrosło, więc nie było zielonych liści, które są fantastycznym składnikiem naszej diety.
Więc jakby tu chodzi o to…tak jak ja to rozumiem…sięgnąć jak najbliżej prawdziwego jedzenia.

Tomasz Nadolny: Pominąć cały łańcuch tych, którzy dodają, przetwarzają coś, co daje później finalny efekt spakowany w sklepie. Ta lista tych dodatków się tam wydłuża, że aż nie starcza z tyłu ścianki na pudełku.

Julita Kordońska: Dokładnie, unikaj składników, czy produktów tak zwanych jedzeniopochodnych.

Tomasz Nadolny: Których nie znały nasze babcie czy prababcie.

Julita Kordońska: Dokładnie i to jest dobre kryterium.
Albo takie, że nie jedz niczego, czego nie jadła twoja babcia czy prababcie. Albo nie jedz produktów, które na swojej liście składników mają więcej niż trzy elementy. Albo takich, których nazwy nie jesteś w stanie wypowiedzieć.
Już wracamy znowu do punktu wyjścia, że nie ma sposobu na zdrowe życie jak nauczyć się samemu gotować. I znowu wracamy tutaj do zaufania, bo bardzo dużą popularnością cieszą się programy kulinarne i większość z nas oglądając takie programy ma przekonanie takie, że, żeby ugotować durną zupę, potrzebujesz gara za dwa tysie, specjalnej łyżki. Ale nie widzimy prawdy, która polega na tym, że zupa to są pokrojone składniki wrzucone do garnka, zalane wodą i ugotowane. Koniec historii.

Tomasz Nadolny: Tak jak wiele przyzwyczajeń, wszystko jest do nauczenia…

Julita Kordońska: Dokładnie.

Tomasz Nadolny:…i pewnie po kilku tygodniach prób można być takim junior przyszłym chefem…można spróbować.
Ja znam to z autopsji, bo zacząłem gotowania się uczyć grubo po czterdziestce.

Katarzyna Michałowska: Gratulacje.

Julita Kordońska: Dokładnie.

Tomasz Nadolny: Sama mówiłaś, że najczęściej przychodzą do ciebie kobiety, czy dziewczyny z różnego typu dolegliwościami, ale nie bardzo jest to odchudzanie. Aczkolwiek chyba połowa populacji jest teraz otyła, przynajmniej trochę za bardzo, za dużo waży i mniej lub bardziej każdy podejmuje co jakiś czas próby, żeby trochę tej wagi zrzucić, bo czuje się z tym dyskomfortowo.
Masz jakiś “mindset”, jak do tego podejść, żeby to rzeczywiście stało się częścią zdrowego życia, całego trybu życia. To, w jaki sposób ludzie mogliby być po prostu chudsi, dzięki temu zdrowsi, czy masz jakieś recepty? Mogłabyś naszym słuchaczom podpowiedzieć.

Julita Kordońska: To, że, kiedy przychodzą do mnie klientki, ja nie mam napisane na tabliczce, że zajmuję się odchudzaniem, nie znaczy, że ja ich nie odchudzam. To się dzieje bardzo często, ale jakby jako skutek uboczny naszych działań.

Tomasz Nadolny: Często jest to powiązane.

Julita Kordońska: Oczywiście, jeśli ktokolwiek przychodzi choćby z hashimoto, to bardzo często są osoby, które mają zaburzone funkcjonowanie układu trawiennego i wchłaniania tym samym. To są dziewczyny, które w momencie, kiedy usuną gluten, podnosi się im poziom żelaza. Kiedy podnosi się im poziom żelaza, bo się lepiej wchłania, jest szansa, że będą miały więcej energii. Kiedy będą miały więcej energii, jest szansa, że wreszcie pójdą na zumbę, na którą się zapisały dwa miesiące temu jako noworoczne postanowienie.
W ten sposób raczej działam. Oczywiście to czasami nie działa akurat tak, nie jest to akurat taki splot okoliczności. Czasami jest to po prostu fakt, że odstawiły przetworzone jedzenie, bo nagle musiały zacząć same gotować, bo tego, co miały na liście, nie było w sklepach. Więc jakby to często się dzieje.

Katarzyna Michałowska: Kojarzy mi się to z tym, że trzeba na wszystko spojrzeć od innej strony. To jest bardzo ciekawe, co mówisz, bo jednak żyjemy w takim dziwnym, zakłamanym świecie, można tak powiedzieć, bo każdy chce nam coś sprzedać i wcisnąć, jednak te pieniądze się liczą.
To, co mówisz, jest takie na odwrót, żeby zamiast zrobić plan, zatrzymać się, posłuchać siebie. Zamiast latać, kupować, trzeba sprawdzić, jak to na pewno na mnie działa, czy jeżeli to zjem, żeby się sobie przyjrzeć. I też mówisz, że zamiast robić tak dużo w życiu, może warto odpocząć, zatrzymać się, czy mieć mniej po to, żeby mieć więcej.
To jest naprawdę bardzo inspirujące.

Tomasz Nadolny: Ja jestem w stanie sobie wyobrazić, że ktoś po pierwszych poradach u ciebie po prostu odstawia, na jakiś czas, pizzę, makaron i białe pieczywo.

Julita Kordońska: I ma cztery kilogramy mniej w miesiąc.

Tomasz Nadolny: Coś co ja bym…automatycznie cztery kilo mu spada miesięcznie…

Julita Kordońska: Motywacja rośnie.

Tomasz Nadolny:…bez żadnych wysiłków.

Julita Kordońska: Dokładnie, więc jakby tu cały czas o to chodzi.
Ale wracając do tego, co ty mówiłaś, my wiemy, że rzeczy nie są takimi, jakie się wydają. Stąd czasami trzeba zadać głupie pytanie, wziąć pod uwagę możliwości, które normalnie z automatu się odrzuca. Na przykład, a może to jednak gluten. Chociaż wszędzie w koło gluten zawsze był. A może to jednak trzeba usiąść, zejść do parteru, pobawić się ze swoim dzieciakiem, zamiast wykonywać kolejne zlecenie i biec za kolejnym deadlinem.
Więc jakby to jest ciągle kwestionowanie.

Tomasz Nadolny: Z tym glutenem to nie powiem, że to zawsze było dokoła, bo chyba z tego, co sprawdzałem, to chyba tak z dziesięć tysięcy lat temu to udomowiono zboże, a pszenica, żeby stała się częścią naszego pożywienia do tego stopnia, jaki jest dzisiaj, to jest kwestia ostatnich dwustu lat.

Julita Kordońska: To jest mrugnięcie okiem…

Tomasz Nadolny: W skali ewolucji.

Julita Kordońska:…w skali ewolucji.

Julita Kordońska: I to jest to pytanie, czy myśmy wystarczająco zdążyli się przystosować do tego, żeby codziennie w diecie mieć coś, co pojawiło się dosłownie wczoraj.
Ale ja nie namawiam do tego, żeby odstawiać. Ja namawiam do takiego podejścia: ciekawe co.

Tomasz Nadolny: Ciekawe co będzie i fuj.
To co, będziemy kończyć, ale jednak spróbowałbym poprosić ciebie, żeby wrócić i jeszcze raz wyobrazić sobie tego człowieka, o którym mówiłaś, ją, jego, którzy mają taki moment, o którym mówiłaś: “Nie, nie, nie. Coś tu jest w moim życiu nie tak”, niekoniecznie jedzenie, choć tutaj się okazuje, że jedzenie jest częścią tego wszystkiego, bo ono jest pochodną naszego trybu życia, spędzania czasu, wydawania pieniędzy.
To co być mu powiedziała, że, kiedy jest taki moment, w którym robi taką rewizję życia i coś chciałby zrobić z tym życiem lepiej dla siebie, do czego byś namawiała.

Julita Kordońska: Do tego, żeby posłuchać.

Tomasz Nadolny: Stanąć…

Julita Kordońska: Stanąć, posłuchać, pogadać z samym sobą. Zrobić listę rzeczy podejrzanych. My wszyscy przecież wiemy, jaka jest odpowiedź. To jest prześmieszne, ile razy dziewczyny przychodzą tutaj i w momencie, kiedy zaczynamy rozmawiać, one mówią: “Wiedziałam, że będziesz kazała mi to odstawić”, po prostu.

Tomasz Nadolny: Z doświadczeń pacjentek, jakie są najlepsze sposoby na to takie pierwsze przebudzenie?

Julita Kordońska: Łączenie kropek, zawsze. To, żeby zaufać temu, że ty jesteś w stanie zrozumieć swoją biologię. Jest tak, że większość kobiet, które przychodzi, mają na twarzy napisane “Ty mi nic nie mów. Ja jestem humanistką”, czyli już dawno odcięłyśmy się od biologii.
Moje pierwsze życie to jest filozofia. Zawsze byłam przekonana, że ja czegoś takiego jak biologia nigdy nie zrozumiem.
Oczywiście nadal nie rozumiem, bo jesteśmy jedną, wielką zagadką dla nas samych. Niemniej, można spojrzeć na siebie i zaufać temu, że, jeżeli pojawiają się pewnego rodzaju symptomy, to jest język, którym twoje ciało ci coś komunikuje, a nie coś co należy natychmiast usunąć i brać tabletkę.
Ja uczę czegoś takiego. Tłumaczę język symptomów na język polski.

Tomasz Nadolny: Czyli odpowiedź jest w nas.

Julita Kordońska: Zawsze.

Katarzyna Michałowska: To jest bardzo ciekawe, że potrzeba wtedy takiej mądrej osoby, żeby ona powiedziała “Masz rację, nie mylisz się, to jest okej”.

Julita Kordońska: Dokładnie na tym to polega. To jest niemal coś takiego, że one czasami, to nie jest wyrażone dosłownie, werbalnie: “Ale ja mam prawo tak to czuć? Ja mam prawo mieć rację? Mam prawo posłuchać siebie?”.
No tak, masz prawo.

Katarzyna Michałowska: Zrób to.

Julita Kordońska: Zrób to i zobaczysz, co się będzie działo.

Tomasz Nadolny: No dobra, to tym zakończymy zapraszając każdego w podróż wewnątrz siebie i zachęcamy do tego, żeby próbować, co jest dla nas dobre, a co nie do końca.

Katarzyna Michałowska: Jeżeli podobał wam się ten odcinek, zapraszamy do podawania dalej, do komentarzy, może macie jakieś swoje myśli na temat jakiś doświadczeń związanych z jedzeniem.
Po prostu zróbcie to. Napiszcie do nas.

Scroll to top