W rozmowie z Agnieszka Buczyńską, prezesem Regionalnego Centrum Wolontariatu w Gdańsku, obalamy mity związane z wolontariatem. Słuchając Agnieszki odkrywamy jak może wzrosnąć nasze zaangażowanie społeczne dzięki zaangażowaniu w wolontariat i jak rozpocząć przygodę z wolontariatem.
Jakie są motywacje zaangażowanie w wolontariat, w czym może pomóc, a kiedy nie jest wolontariatem. Kto zyskuje na wolontariacie? Jak realizować wolontariat pracowniczy? Jak zaktywizować seniorów, aby odwrócić tendencję ogólnego nieangażowania się w działalność wolontariacką osób starszych? Czym jest wolontariat akcyjny?
Odkryliśmy w rozmowie, że jedną z opcji do rozważenia, kiedy znajdujesz się na stacji zmiana, jest zaangażowanie się w wolontariat. Mówimy o tym, że wolontariat może być narzędziem poszukiwania nowej pracy.
Kilka ciekawszych myśli, które padły podczas rozmowy:
Działanie jako wolontariusz jest narzędziem rozwijania odpowiedzialności społecznej.
Można być wolontariuszem nawet przez 15 minut dziennie.
Wolontariat musi być dobrowolny.
Polskie korzenie wolontariatu to Ochotnicza Staż Pożarna.
Namiary na gdański wolontariat:
Fb: http://bit.ly/2EAbkjH
Insta: http://bit.ly/2obZNNl
Linki:
Regionalne Centrum Wolontariatu w Gdańsku – znajdziesz tu bazę podpowiedzi na różne aktywności, ale też możesz poprosić o pomoc. https://wolontariatgdansk.pl/
Ogólnopolska strona poświęcona wolontariatowi w Polsce. http://wolontariat.org.pl/
Centrum Wolontariatu w Nowym Yorku – inspirująca instytucja https://www.nycservice.org/
Amerykańska wyszukiwarka ofert i miejsce gdzie można się zgłosić z potrzebą lub chcą być wolontariuszem http://www.pointsoflight.org/
linki do wiedzy:
http://bit.ly/2ExO55r
http://bibliotekawolontariatu.pl/
oferty wolontariackie Gdańsk:
http://bit.ly/2GmLLif
oferty zdalne:
http://www.tudu.org.pl/
ustawa:
http://bit.ly/2EyYm5r
Jak możesz słuchać podcastu?
Możesz słuchać na tym blogu.
Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.
Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.
Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast | RSS | Spotify | YouTube
Prosimy, oceń nasz podcast
Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.
Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.
Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:
Transkrypcja:
Tomasz Nadolny: Dzień dobry. Witamy was na Stacji Zmiana.
Wita was Tomasz Nadolny…
Katarzyna Michałowska: I Katarzyna Michałowska.
Tomasz Nadolny: I dzisiaj zaprosiliśmy gościa: Agnieszkę.
Agnieszko, sama się przedstaw i powiedz, kim jesteś, co robisz. A o tym, o czym będziemy rozmawiać, to za chwilę.
Agnieszka Buczyńska: Agnieszka Buczyńska. Jestem prezesem Centrum Wolontariatu w Gdańsku. Z wykształcenia socjologiem i politologiem. Prywatnie mamą dwóch małych córeczek. No i moim głównym punktem zainteresowania to przede wszystkim organizacje pozarządowe i w tym przede wszystkim aktywność obywatelska rozumiana jako wolontariat.
Tomasz Nadolny: No właśnie, słowo “wolontariat” już się pojawiło. To jest temat naszej dzisiejszej rozmowy.
Na Stacji Zmiana nie może zabraknąć tego, co potocznie myślimy jest takim dodatkiem do życia, czyli czymś co robimy ekstra, w wolnym czasie, czyli wolontariat. I mamy nadzieję, że dzisiaj nam trochę rozjaśnisz różne mity, a może nam coś cennego doradzisz. Bo pewnie większość słuchaczy coś tam na ten temat słyszała albo brała udział, ale wydaje się, że potocznie rozumienie wolontariatu jest trochę opaczne.
Agnieszka Buczyńska: No, to tak na pewno. Tak naprawdę, jak definiujemy i zapytamy kogokolwiek na ulicy, z czym ten wolontariat się kojarzy, to myślimy dość stereotypowo. Mówimy, że to działanie na rzecz potrzebujących, że jest to działanie typowo pomocowe, że robiąc ten wolontariat dajemy od siebie wyłącznie. Pomagamy bardzo często albo zwierzętom, bezdomnym albo osobom starszym w potrzebie.
A my w naszej misji, działalności pracujemy nad tym, aby mówić o wolontariacie zupełnie w innym kontekście. Mówić o wolontariacie jako elemencie życia każdego człowieka, że jest to metoda i narzędzie do rozwoju, do osiągania nawet i celów zawodowych. Oczywiście te motywacje są różne, bo mamy motywację do wolontariatu takie altruistyczne i one na początku zawsze przeważają.
Natomiast mamy też motywacje bardziej pragmatyczne. Idziemy na wolontariat, żeby zdobyć osiągnąć też coś dla siebie.
W związku z tym ten wolontariat staramy się definiować jako aktywność czy działanie na rzecz innych i szeroko pojęte “innych”, bo to może być na rzecz drugiego człowieka bezpośrednio, ale też może być na rzecz organizacji pozarządowej, na rzecz instytucji publicznej, czyli na przykład na rzecz szkoły, biblioteki, czy na rzecz zwierząt. Żeby był to wolontariat, ta aktywność przede wszystkim musi być bezpłatny. Za wolontariat nigdy nie otrzymujemy wynagrodzenia finansowego. Ale ta aktywność, pomimo że jest bezpłatny, nie zawsze jest bezinteresowna, dlatego że z wolontariatu możemy czerpać wiele dla siebie, bo jest też wielkim pozytywem tej akcji.
Żeby zdefiniować wolontariat według Gdańskiego Centrum Wolontariatu, przede wszystkim jest to taka aktywność na rzecz innych, która jest bezpłatny, wykracza poza więzi koleżeńsko-rodzinne, ale to tylko tyle. Nie jest związana tylko z obszarem pomocowym.
Katarzyna Michałowska: Agnieszko, jak mówisz, że wolontariat jest nieodpłatny, mówisz też o tych korzyściach niematerialnych, które otrzymuje wolontariusz. Czy mogłabyś powiedzieć więcej na ten temat?
Agnieszka Buczyńska: Kiedy spotykamy się z wolontariuszami, czy osobami, które myślą o wolontariacie, to jedno z ćwiczeń, które z nimi robimy, to taka tAgnieszka Buczyńskaelka. Po jednej stronie pokazujemy, co my jako wolontariusze, jako ludzie dajemy w ramach tej aktywności. A później staramy się skupić na tym, co otrzymujemy dla siebie.
I tym się różni osoba, która ma doświadczenie wolontariackie, od osoby, która takiego doświadczenia nie ma, jak zapytamy wolontariusza, jemu jest o wiele łatwiej wymienić, co z tego wolontariatu otrzymuje dla siebie aniżeli daje.
Natomiast wśród osób, które nie są wolontariuszami, mówią, co dają, czym się dzielą, że chcą się trochę poświęcić, żeby zrobić coś dobrego. Czyli w tych kategoriach mówią o wolontariacie.
No ale zmierzając, co otrzymujemy. Oczywiście są to rzeczy niematerialne. Z reguły, bo oczywiście podczas niektórych wydarzeń, aktywności dostajemy na przykład koszulkę na działanie wolontariackie, co też jest takim pewnym wyróżnikiem, identyfikuje nas jako wolontariusza. Ale kluczowe są te rzeczy niematerialne w postaci rozwoju, nabycia nowych umiejętności, sprawdzenia się, czy po prostu otrzymania super podziękowania czy certyfikatu za ten wolontariat i takiego wewnętrznego, pozytywnego samopoczucia…
Tomasz Nadolny: Kontaktów społecznych chyba też?
Agnieszka Buczyńska: Na pewno. Wolontariat jest w ogóle taką aktywnością bardzo, bardzo społeczną. W wolontariacie otaczamy się ludźmi. Bardzo rzadko jest to taka praca przed komputerem, chociaż też mamy formę wolontariatu zdalnego, która też funkcjonuje. Można być wolontariuszem codziennie przez piętnaście minut tłumacząc coś z polskiego na angielski. Taka formuła wolontariatu również istnieje.
Ale przede wszystkim ta aktywność wolontariacka to jest praca z ludźmi. Bycie wśród ludzi, praca z ludźmi, bycie też i dla ludzi w pewien sposób.
Tomasz Nadolny: Wspomniałaś trochę o motywacjach, o tym, czym się różnią wolontariusze ze stażem od osób, które przychodzą pierwszy raz. Rozumiem, że taką wspólną cechą jest to, że na ogół przychodzi się po to, żeby zrobić coś dobrego, dla innych, dla ludzkości, dla zwierząt. I tak się pewnie na ogół ludzie pojawiają w twojej organizacji. Jakbyś mogła opowiedzieć, kim są z reguły wolontariusze? Czy widać przewagę kobiet lub mężczyzn, młodych czy ludzi starszych? Czy niepełnosprawni są często? Czy wolontariat przyciąga też ludzi, którzy przyjeżdżają do Gdańska na krótko albo od niedawna są, czy wręcz odwrotne?
Ty masz przegląd tysięcy ludzi w ciągu roku. Bo na przykład w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy ile bierze osób?
Agnieszka Buczyńska: W naszym sztabie ponad siedmiuset. Teraz maraton się zbliża, mamy ośmiuset wolontariuszy.
Tomasz Nadolny: Ośmiuset wolontariuszy przy jednej imprezie. Właśnie jakbyś spróbowała nam nakreślić, kim oni właściwie są? Może jak będę biegł w maratonie inaczej spojrzę na tych ludzi, których zresztą podziwiam, że w niedzielę tyle godzin stoją, żeby podać kubek z wodą, za który ja jestem zawsze wdzięczny. Ale właśnie, kim oni są?
Agnieszka Buczyńska: Jest wiele wątków.
Jeden wątek takiego statystycznego wolontariusza to z reguły jest to kobieta, ktoś w miarę młody, ktoś jeszcze jest w procesie edukacji. Tak można by było określić statystycznego wolontariusza w Gdańsku i w całej Polsce.
Natomiast idąc głębiej, wolontariuszy w Gdańsku mamy naprawdę bardzo różnych i ta motywacja, o której wspomniałeś, z jednej strony wśród starszych odwołuje się bardziej altruistycznie. Natomiast wśród młodych ten stereotyp myślenia o wolontariacie gdzieś się odbija, ale młodzi dość pragmatycznie patrzą na wolontariat. Na początku szukają takiej formuły tego wolontariatu, która jest atrakcyjna. Mamy wolontariuszy wśród gimnazjalistów, którzy w ramach otrzymywania dodatkowych punktów do liceum musieli przepracować ileś godzin wolontariacko. I teraz motywacja tych ludzi. Niekiedy nawet nie mieli pojęcia, że jest to wolontariat, tylko raczej przychodzili tutaj, żeby coś odrobić. Jak pracę domową, czy lekcje, tak tutaj przychodzili “odrobić” wolontariat. Nasza rola w tym była taka, żeby pokazywać im, że wolontariatu się nie odrabia, że jest to forma spędzania czasu wolnego, że można się tu świetnie bawić.
Wśród tych wolontariuszy, którzy się u nas pojawiają, są osoby młode, jest to duża liczba osób młodych. Są osoby, które się uczą, które jeszcze cały czas szukają swojej drogi życiowej i u nich te motywacje są bardziej pragmatyczne. Wiedzą, że poprzez ten wolontariat mogą dobrze się bawić, spotkać nowych ludzi. Mieć też takie korzyści, że robimy wiele imprez integracyjnych, tworzymy taką społeczność wolontariuszy w mieście. Albo widzą, że w ten sposób uczą się, sprawdzają, doświadczają pewne rzeczy.
Jest taki przestój w momencie, kiedy zaczynamy być w takiej pierwszej aktywności w pracy. Kiedy budujemy karierę zawodową, wtedy widzimy, że jest taki spadek tej aktywności wolontariackiej. Ale jak już się pojawia rodzina…Jeszcze wracając do tych, którzy idą do pracy. My pracujemy nad tym, żeby w miejscach pracy był możliwy wolontariat, wolontariat pracowniczy szeroko rozumiany, czyli wypełniamy tę ścieżkę, żeby idąc w procesie edukacji, kiedy mamy trochę więcej na wolontariat i go realizujemy, idziemy do miejsca pracy, pracodawca jest społecznie odpowiedzialny, więc podtrzymuje naszą aktywność wolontariacką.
Potem pojawiają się dzieci, rodzina i się okazuje, że zamiast kolejny raz iść na bajkę do kina z dzieciakami, fajniej pójść na akcję zbierania śmieci, czy na jakieś fajne wydarzenie społeczne, gdzie jest się wolontariuszem z dziećmi czyli wolontariat rodzinny.
Czyli cały czas staramy się w tym procesie dojrzewania przypominać o wolontariacie i potem seniorzy. To jest kolejny temat, który w naszym stowarzyszeniu od 2013 roku stał się priorytetem, bo, jak spojrzymy na statystyki, seniorzy są najmniej aktywną społecznie grupą, czyli najmniej angażującą się wolontariacko ogólnopolsko. Bo my tę tendencję w Gdańsku zmieniliśmy. Mamy bardzo dużą grupę wolontariuszy seniorów, dzięki narzędziom, które udało się wprowadzić, między innymi Gdański Fundusz Senioralny, który jest realizowany w Gdańsku, gdzie seniorzy dostają też trochę wsparcia finansowego na realizację inicjatyw oddolnych. To nie jest taki wolontariat stricte rozumiany jako ustawowo wolontariat na rzecz konkretnej organizacji. Ale takie oddolne działanie, robienie czegoś na rzecz innych i na bazie tego budujemy już potencjał tego wolontariatu formalnego, czyli właściwego, który jest zgodny z ustawą. Seniorów najczęściej angażujemy w wolontariat akcyjny, to znaczy oni łatwiej…mimo że niekiedy w ciągu miesiąca angażują się po naście razy to jednak wolą się angażować w różnorodne działania, aniżeli w taki wolontariat systematyczny 1:1 z jakąś konkretną osobą.
W związku z tym przekrój wolontariuszy, który się pojawia w Centrum Wolontariatu to jest naprawdę…W tym roku mieliśmy najmłodszą wolontariuszkę ośmiomiesięczną i ona jakby, to jest przykład WOŚP-u, kwestowała z rodzicami. To jest jakby budowanie takiego trochę stylu życia, czyli wolontariat jest elementem naszego życia, może stać się tym elementem, pewną formą spędzania czasu wolnego.
Katarzyna Michałowska: Agnieszka, mam do ciebie pytanie. Zastanawiam się nad tym, czy masz informacje zwrotne od ludzi, którzy przychodzą do ciebie pierwszy raz, którzy chcą się zaangażować, kiedy w nich coś w końcu się zagotuje i się decydują: Tak, chcę się włączyć, chcę być odpowiedzialny społecznie, chcę być wolontariuszem. Ludzie mają różne motywacje, ale czy masz takie informacje, że przyszedłem, bo coś tam, coś tam.
Agnieszka Buczyńska: Tak. W ogóle zawsze rozmawiamy z ludźmi, dlaczego przyszli, co było motywem do tego, że przyszli. Tych motywów jest bardzo dużo. Mamy takich wolontariuszy, którzy przyszli, bo od wielu lat nie pracują, to są wyjątkowe przypadki, ale są. Chcieliby wejść w coś i wreszcie się do czegoś zobowiązać, że dwa razy w tygodniu gdzieś się trzeba pojawić i przez kilka godzin wykonywać jakąś aktywność.
Mamy wśród wolontariuszy takich, którzy przyjechali zza granicy. Nie mają znajomych, a chcą tu zamieszkać, chcą się zintegrować. Chcą mieszkać w Gdańsku i czuć się tu jak w domu i przychodzą do wolontariatu po to, żeby poznać ludzi, poczuć się jak u siebie, żeby zbudować relacje i używają do tego wolontariatu.
Tych impulsów do przyjścia do wolontariatu można byłoby wymieniać i wymieniać…
Katarzyna Michałowska: Poczucie osamotnienia wymieniłaś w przypadku seniorów, żeby poznać innych.
Agnieszka Buczyńska: Tak, myślę, że tak. Natomiast wśród seniorów jest tak, że ta aktywność wolontariacka jest pewną pochodną w ogóle aktywności, to znaczy, że my najpierw próbujemy spowodować, żeby oni byli aktywni w jakikolwiek sposób czyli nawet nie do końca dają coś od siebie, tylko żeby w ogóle zechcieli wyjść z domu, jeszcze na tym poziomie jesteśmy. A później dopiero powoli dajemy im taką szerszą aktywność, że oprócz tego, że korzystam, to jeszcze zaczynam dawać.
Tomasz Nadolny: To, jak rozumiem, jest wyzwaniem, bo oni jednak ten okres, jak mówisz, zetknięcia z wolontariatem przechodzili jeszcze w poprzedniej epoce, gdzie wolontariat nie istniał, a były czyny społeczne, które często miały pejoratywne znaczenie albo były przymusowe albo takie ze sprawdzaniem listy obecności albo były organizowane konkurencyjnie w niedzielę, żeby nie iść do kościoła. Więc ludzie mieli wtedy skojarzenia dość nieciekawe.
Rozumiem, że to jednak jest wyzwanie, żeby tych ludzi, po pierwsze, zaktywizować i żeby nie wypadali z tej aktywności, kiedy wychodzą z aktywności zawodowej, żeby utrzymywali pewne więzi społeczne, ale z drugiej strony pewne mentalne, tak?
Agnieszka Buczyńska: O ważnej rzeczy powiedziałeś, o której ja jeszcze nie wspomniałam. Kluczem do wolontariatu jest dobrowolność i to jest przypisane definicyjnie do wolontariatu, że ja muszę chcieć, że ja muszę sama spowodować, że do tego wolontariatu chcę.
Jeśli chodzi o seniorów, faktycznie nie dość, że walczymy ze stereotypem postrzegania wolontariatu, bo jednak to przekonanie o tylko takiej pomocowej odsłonie wolontariatu jest dość duże w społeczeństwie, ale przy grupie wiekowej seniorów te czyny społeczne i też trudność zrozumienia, że wolontariat to pomaganie osobom biednym w potrzebie i że można być wolontariuszem na maratonie. Chociaż wracając do tego maratonu, w zeszłym roku, bo też robimy statystyki pewnych wydarzeń, gdzie mamy wolontariuszy, to mieliśmy ponad stu wolontariuszy w wieku senioralnym, więc to pokazuje, że ta praca, którą robimy od kilku lat w tym kontekście, daje swoje efekty, że oni widzą, że wolontariat faktycznie może być fajną formą spędzania czasu wolnego, że niekoniecznie trzeba deklarować aktywność na pół roku ileś razy w tygodniu, tylko można być wolontariuszem jednego dnia przez cztery godziny i to też jest wolontariat. Też nie chcę powiedzieć, że ten wolontariat akcyjny jest jedyną, właściwą formą wolontariatu, bo nie o to chodzi. Natomiast ten wolontariat akcyjny stał się dla nas narzędziem do promocji wolontariatu w ogóle. Nie ma dla nas bardziej skutecznego narzędzia do promowania wolontariatu niż właśnie ten wolontariat akcyjny, bo on jest doświadczaniem, czyli my, znowu zestawiam to, co wcześniej powiedziałam, że, jeżeli mamy kogoś kto był, a nie był wolontariuszem, to on zupełnie inaczej na ten wolontariat patrzy. Kiedy wysyłamy go nawet na trzy godziny na jakąś aktywność wolontariacką, to on zaczyna patrzeć na aktywność wolontariacką zupełnie inaczej.
Ja może nawiążę do moich doświadczeń, bo kiedyś ta moja przygoda z wolontariatem się zaczęła. Pamiętam, że kiedyś byłam wolontariuszką w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, kwestowałam. Do liceum kontakt z wolontariatem miałam, ale bardzo mały, jednorazowy raz w roku. I kiedy byłam już w liceum, przełom liceum-studia, a w związku z tym, że skończyłam socjologię i politologię, zaczęłam się zastanawiać, czy w jakiś sposób mogę nabrać doświadczenia w tym, czego się uczę. Brakowało mi na studiach praktyki, takiego doświadczania. Pomyślałam sobie, że w wakacje, zamiast do pracy pójdę na jakiś wolontariat. Poszłam do biura Centrum Wolontariatu, do miejsca, w którym teraz pracuję, zapytano mnie, co bym chciała robić. Pamiętam, że poszłam z takim przemyśleniem, że z seniorami to ja nie bardzo, z tymi bezdomnymi to też chyba nie, może do domu dziecka bym poszła. To były takie moje przemyślenia dotyczące wolontariatu, że to taka pomoc stricte potrzebującym albo Domy Dziecka. Zaczęliśmy rozmawiać i zapytali mnie, co robię. Powiedziałam, że studiuję, że studiuję socjologię, politologię. “A nie chciałabyś być w biurze wolontariuszką?”, zapytali. “Jak w biurze wolontariuszką?”. W ogóle nie potrafiłam tego zrozumieć. Z tyłu głowy miałam, że będę te pieluchu przewijać w domu dziecka. A co najśmieszniejsze, w tamtym okresie miałam olbrzymią motywację do wolontariatu, bo w tamtym okresie nie bardzo przepadałam za dziećmi. Teraz mam dwójkę, ale jakby myślałam, że dzieci nie dla mnie, więc to w ogóle było poświęcenie z mojej strony. Tak zaczęłam się zastanawiać. “W biurze? Ale co miałabym robić”, Paweł, który mnie przyjmował, powiedział, że akurat robią taki projekt, w którym robią mapę zasobów i potrzeb pięciu dzielnic Gdańska i potrzebujemy kogoś, kto by nam zakodował ankiety. Siedziałam tam i nie wierzyłam w to, co słyszę. I się na to zdecydowałam i tak się zaczęła moja przygoda z wolontariatem i też moja przygoda zawodowa.
Tomasz Nadolny: Rodzinna też, jeśli dobrze rozumiem.
Agnieszka Buczyńska: No dobrze, też. Przez wolontariat znalazłam męża. Same korzyści.
Katarzyna Michałowska: Chciałam tylko powiedzieć, że ten Paweł, który przyjmował Agnieszkę, to właśnie…
Agnieszka Buczyńska: Jest moim mężem aktualnie.
Myślę, że mój przykład pokazuje namacalnie, że zupełnie nie miałam pojęcia o wolontariacie. Miałam, ale to stereotypowe właśnie.
Zaczęłam w Centrum Wolontariatu kodować te ankiety. Zrobiłam pięć raportów w ciągu trzech miesięcy, co było mega doświadczeniem takim zawodowym dla mnie. Później po zrobieniu tego zadania Paweł zaproponował, żebym napisała jakiś projekt. Ale co to znaczy pisać projekt, zapytałam. Wszyscy, którzy pracują w NGOsach wiedzą, co to jest grantowe pisanie projektów. Dla mnie wtedy pisanie projektów było czarną magią. Napisałam pierwszy i okazało się, że, Paweł nie wiedział, jak mi to powiedzieć, okazało się, że był tak beznadziejny, że mi nie wyszło. Cele z działaniami pomieszałam, generalnie masakra. Oczywiście nawet go nie złożył. Powiedział mi, że go złożył, ale nie przeszedł. Tak się uczyłam, przez doświadczanie, przez praktykę. A potem napisałam drugi projekt i wygrałam.
Od tego drugiego projektu, z jednej strony byłam wolontariuszką, ale zaczęłam też pracować w Centrum Wolontariatu. Tak zaczęłam budować swoją karierę zawodową. Dało mi to ogromne doświadczenie, bo jak potem na studiach mieliśmy zajęcia z SPSS-a, to ja już dawno wiedziałam, jak się ankiety koduje.
Katarzyna Michałowska: Ja tylko chciałam zwrócić uwagę naszych słuchaczy, szczególnie tych, którzy są w wieku studenckim, że zauważcie, co zrobiła Agnieszka. Agnieszka nie poszła do pracy, na przykład do McDonalds, tak często robią studenci, że studiują i jeszcze dodatkowo szukają jakiejś pracy, co też uderza w ich studia. Często tracą oceny i możliwości takiego dobrego studiowania. A tak naprawdę pomyślenie, żeby zaangażować się w wolontariat zgodny z kierunkiem studiów, naprawdę daje takie korzyści, które są odraczane, ta wypłata korzyści troszeczkę jest odroczona. Ale to nie szkodzi, bo studia to jest czas inwestowania, a nie czas zarabiania.
Agnieszka Buczyńska: Odroczona z procentami.
Katarzyna Michałowska: Właśnie.
Tomasz Nadolny: Słuchajcie, ale ja mam takie pytanie, które mnie męczy. A propos statystycznego wolontariusza, ja zetknąłem się z różnymi organizacjami, które opierają się o działania wielu wolontariuszy w Stanach Zjednoczonych i w Niemczech. Mam wrażenie, że tam te organizacje mogą funkcjonować bardzo sprawnie i mają ogromną rolę do odegrania w całym społeczeństwie, dlatego że bardzo dużo ludzi w sposób regularny się tam deklaruje. I oni tak rzeczywiście mają, na przykład ktoś deklaruje, że dwie godziny w tygodniu i pani, którą spotykasz na korytarzu mówi, że ona od pięciu lat te dwie godziny opuściła tylko raz, bo była chora. Rozmawiasz z kimś takim i uświadamiasz sobie, jaka to jest potęga. Mam wrażenie, że to trochę odróżnia nasze polskie realia, wspominasz o akcyjności, mówisz, że jest ona sposobem marketingu czy rozpowszechniania informacji o tym, czym jest wolontariat. Czy nie jest tak, że teraz w Polsce trzeba by było przejść na wyższy poziom, czyli zacząć nas wszystkich edukować. To, że przyjdziesz raz na maraton, to jest fantastyczna rzecz, ale spróbuj dzięki temu rozejrzeć się, czy nie mógłbyś niewiele, ale bardziej regularnie, bo wtedy na tobie można budować jakiś cały system pomocy innym, można założyć, że zawsze, w każdy czwaretk przyjdzie ileś osób wyprowadzić psy w schronisku, więc statystycznie połowa psów raz w tygodniu będzie na porządnym spacerze. To jest zupełnie inne planowanie niż myślenie, co ja mam zrobić, bo te psy już od miesiąca nie wychodziły z klatek, bo nie mam tylu pracowników, żeby poświęcali godziny na spacery.
Agnieszka Buczyńska: To znaczy tak: o tej akcyjności mówiłam w taki sposób, że de facto rolą Centrum Wolontariatu jest bycie takim pośrednikiem. Do nas przychodzą ludzie albo my przychodzimy do ludzi mówiąc o tym, żeby byli wolontariuszami i tak naprawdę naszą rolą jest znalezienie im oferty, która jest zbieżna z tym, co chcieliby robić. A z drugiej strony jesteśmy dla organizacji czy instytucji, którzy szukają tych wolontariuszy.
My, łącząc te dwie strony, wysyłamy wolontariusza w świat. On u nas nie zostaje. Nie chowamy wolontariuszy w szafach.
Oprócz tego zajmujemy się wolontariatem akcyjnym jako Centrum Wolontariatu czyli robimy szereg dużych wydarzeń w mieście i je obsługujemy, działają na nich wolontariusze.
To nie jest tak, że nie mamy wolontariuszy systematycznych. Jest ich bardzo dużo, ale wciąż, jako socjolog, analizując ten proces, mamy dużo lekcji do odrobienia.
Mamy szereg wolontariuszy systematycznych. Oni de facto są osadzeni w konkretnych organizacjach pozarządowych i tak naprawdę, jak spojrzymy na schronisko, o którym mówiłeś, tam jest grupa kilkudziesięciu wolontariuszy, którzy regularnie ileś godzin w tygodniu poświęcają na to, że przyjeżdżają do schroniska i wyprowadzają psy. Mamy takich, którzy na przykład trzy razy w miesiącu, przez trzy godziny, chodzą do starszej osoby po to, żeby jej poczytać książkę, czy porozmawiać. To się dzieje. Tylko to jest proces. Jeżeli przytaczasz przykłady z zachodu, to jednak kultura wolontariatu jest tam na o wiele wyższym poziomie, co wynika z tego faktu, o którym rozmawialiśmy wcześniej, my dopiero od 1989 roku możemy mówić o wolności, o tym decydowaniu, co chcemy robić, że jesteśmy za siebie współodpowiedzialni, że nie ma systemu, który narzuca z góry, tylko budujemy to razem. W związku z tym my się dopiero tego uczymy, jesteśmy w procesie uczenia się. Natomiast to nie jest też tak, że to się nie dzieje. Cały czas pracujemy na tej zmianie mentalności, na takim też odczuciu współodpowiedzialności, że jestem odpowiedzialny za ludzi, którymi się otaczam, za miejsce, w którym mieszkam, czy za ulicę, na której mieszkam. Można wyrażać tę odpowiedzialność nie poprzez własny interes, ale poprzez taką współodpowiedzialność, za poczucie bycia odpowiedzialnym za siebie nawzajem.
Tomasz Nadolny: Czyli intuicję mam dobrą, aczkolwiek przesadzam. Czyli rzeczywiście jest różnica pomiędzy kulturą krajów zachodnich, czy upowszechnieniem takiego wolontariatu stałego, ale już się dużo dzieje w tym kierunku i pewnie nie ma w Polsce takich dobrych narzędzi, żeby wiedzieć dokładnie, ile osób…ludzie pewnie niekoniecznie się poczuwają do tego, żeby, jeśli w ramach jakiś struktur osiedlowych pomagają jakiejś starszej pani, myśleć, że są wolontariuszami.
Dlaczego o tym wspominam? Chciałem cię zapytać o taką rzecz: kiedy coś, co myślimy, że jest wolontariatem, na pewno nim nie jest? Kiedy on nie jest dobrze robiony? Kiedy coś jest nie tak, a jest temu przyklejana łatka wolontariatu?
Agnieszka Buczyńska: To już pewnie trzeba by było analizować konkretne przypadki.
Tak sobie myślę, na przykład obowiązkowy wolontariat na studiach. Wolontariat z założenia jest dobrowolny, więc de facto nie powinno się to nazywać wolontariatem, tylko być jakąś praktyką studencką.
Wolontariusz na mocy ustawy i przepisów prawnych nie powinien wykonywać czynności, które powinny być powierzone etatowemu pracownikowi, co później skutkuje stwierdzeniem, że wolontariusz to taka darmowa siła robocza. My odchodzimy od takiego myślenia. Oczywiście wolontariusz przychodzi wykonać konkretne zadanie, ale też on w tej aktywności uczy się, doświadcza. Te korzyści są dla niego wymierne i on nie może przychodzić na wolontariat na stanowisko, gdzie…prosty przykład: festiwal filmowy. Załóżmy, że mamy festiwal filmowy i mamy jakąś panią w kasie, która wydaje bilety i obok siedzi wolontariusz, który patrzy, jak ta pani wydaje bilety. To nie może być wolontariatem.
Tomasz Nadolny: Tak nie powinno to wyglądać.
Agnieszka Buczyńska: Nie powinno to tak wyglądać. Jeżeli ktoś za to samo działanie dostaje pieniądze, to tam nie powinno być wolontariusza. Ta osoba powinna być zatrudniona na jakieś zlecenie.
Katarzyna Michałowska: Czyli prawdopodobnie jest tak, że niektóre organizacje, które przychodzą, czy jakieś firmy, które potrzebują, organizują działania społeczne, to wy jesteście takim weryfikatorem, że to jest ok, a to nie jest ok.
Agnieszka Buczyńska: Tak, ale właśnie firmy jak powiedziałaś, wolontariuszem nie można być na rzecz firmy. Wolontariuszem można być wyłącznie na rzecz podmiotów nie nastawionych na zysk, w związku z tym są to organizacje pozarządowe, różne stowarzyszenia, fundacje albo różne organizacje religijne. Natomiast drugi nurt to instytucje publiczne czyli mówimy z poziomu administracji rządowej, samorządowej, jednostki pomocnicze i tak dalej.
Tomasz Nadolny: Straż pożarna. W sumie Ochotnicza Straż Pożarna…
Agnieszka Buczyńska: To wolontariat. To w ogóle jest polska tradycja. Jeżeli by się doszukiwać takich polskich charakterystycznych korzeni wolontariatu to Ochotnicze Straże Pożarne są zbudowane na bazie wolontariatu.
Katarzyna Michałowska: Długa tradycja.
Agnieszka Buczyńska: Tak, dokładnie.
Natomiast to, co wspomniałam, można być wolontariuszem na rzecz konkretnych podmiotów. Zobaczcie, że nie wymieniłam, że można być wolontariuszem na rzecz osób, czyli ustawa, de facto, mówi, że korzystającym z wolontariuszy jest jakiś podmiot, który ma osobowość prawną. Dopiero on może kierować tego wolontariusza do konkretnej osoby. Ale mówimy o takim wolontariacie formalnym, czyli, de facto, jak wspomniałeś wcześniej, mam w bloku panią, która potrzebuje zakupów i ja je robię raz w tygodniu z odruchu serca lub czuję, że tego potrzebuję, no to, gdybyśmy spojrzeli na ustawę, nie możemy powiedzieć, że jest wolontariuszem. Po pierwsze on nie ma żadnego porozumienia wolontariackiego, nie robi tego przez żadną organizację, instytucję. Ale gdyby ten pan trafił do tej pani poprzez, na przykład, Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, to miałby już zabezpieczone dla siebie przywileje. Zaraz o tym powiem, że ustawa jest po to, żeby ona też regulowała pewne warunki świadczenia tego wolontariatu. Jeśli by się to działo przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, on byłby już formalnie wolontariuszem. I teraz tak: każdy wolontariusz na mocy ustawy musi być ubezpieczony od następstw nieszczęśliwych wypadków. Są kwestie prawne, które to regulują. Jeżeli jest to do trzydziestu dni, organizacja musi to płacić. Jeżeli powyżej trzydziestu dni, podpisujemy porozumienie na papierze i na mocy tego porozumienia państwo zapewnia ubezpieczenie od następstw niebezpiecznych wypadków.
Jest szereg różnych uregulowań, które dają pewne przywileje wolontariuszom, ale też pewne obowiązki.
Katarzyna Michałowska: I teraz ta druga strona Agnieszko. Jeżeli ktoś zdecyduje się być wolontariuszem i korzysta z waszej pomocy. Mówi, że chce przeznaczyć ileś tam godzin tygodniowo, żeby pomóc lub użyć jako narzędzie do rozwoju. Jaka jest droga takiej osoby? Jak wy jej znajdziecie wśród tych wielu organizacji, gdzie ona może się odnaleźć?
Agnieszka Buczyńska: W ogóle jest tak, że każdy z nas, nawet jeżeli nie jest wolontariuszem, jeżeli nie jest w naszej bazie, nie był na spotkaniu organizacyjnym naszej organizacji, może wejść na stronę www.wolontariat.gdansk.pl i na tej stronie w lewym rogu jest: “Znajdź ofertę”. Jak kliknie, nawet każda osoba, która tego słucha, to zobaczy, że tam jest ponad siedemdziesiąt ofert wolontariackich do zrealizowania, do bycia wolontariuszem, na które można się zgłosić. I jeżeli wśród tego katalogu wolontariatu możliwego nie znajduje swojej odnogi tego, co chciałby robić, to wtedy pisze do nas maila albo na Messengerze na Facebooku albo do nas dzwoni, przychodzi, jakkolwiek się z nami kontaktuje i my taką ofertę mu szukamy, dlatego że współpracujemy z połową organizacji, które są aktywne i działają w Gdańsku. W związku z tym mamy szeroką bazę partnerów pozarządowych czy różnych instytucji, w których można być wolontariuszami i czasami jest tak, że ktoś przychodzi do nas i mówi: “mam taką umiejętność i chciałbym ją sprawdzić w praktyce”. Jeżeli nie mamy czasem takiej oferty to wiemy i znamy organizacje, które by kogoś takiego potrzebowały, kto takiego wsparcia by potrzebował. Dzwonimy do organizacji. Tam zazwyczaj jest koordynator wolontariatu i łączymy te dwie strony, umawiamy na pierwsze spotkanie i tam już regulują swoje zasady współpracy. Wolontariusz mówi, ile ma czasu, kiedy może, kiedy by mu pasowało, co by mógł zrobić albo czego by nie chciał robić. Próbują to ułożyć, ustawić jakiś plan działania i w ten sposób zaczynają swoją przygodę i współpracują i to jest ważne, żeby podkreślić, że nawet jeżeli godzimy się na jakąś aktywność wolontariacką, to nie musimy mieć z tyłu głowy, że to jest kontrakt do końca życia. Tak naprawdę wolontariat jest taką aktywnością, że możemy przyjść, powiedzieć: “Słuchajcie, w tym miesiącu mam czas. Mogę przeznaczyć tyle i tyle godzin. Chciałbym zrobić to albo tamto”. Tak naprawdę na etapie tej rozmowy weryfikujemy już, jak ta nasza współpraca może wyglądać, na co możemy się zdecydować.
Możemy przyjść i powiedzieć: “Słuchajcie, chcę spróbować, ale nie wiem, czy mi to wyjdzie, czy będę to robił cały czas, ciągle, czy mi to będzie odpowiadać”. To też jest ok. Właśnie o to chodzi, żeby otworzyć się na tę aktywność. Nikt tu nie oczekuje, że przyjdę jak gotowy projekt: jestem zawodowym wolontariuszem i teraz wykonam wszystkie zadania organizacji. A raczej potraktować tak bardzo otwarcie jako próbowanie, sprawdzanie. I tak naprawdę obie strony muszą być na to gotowe i my też pracując z organizacjami do tego przygotowujemy, że wolontariusz się sprawdza, czy może, czy jest w stanie to zrobić.
No i to jest ta pewna otwartość i trzeba mieć z tyłu głowy, że absolutnie nie warto się obawiać. Warto spróbować, żeby się przekonać a nie myśleć, że się do tego nie nadaję.
Katarzyna Michałowska: Ja właśnie mam taką myśl, którą chciałam dodać, żeby też dołożyć do twojej historii osobistej, że, ponieważ my jesteśmy takim podcastem Stacja Zmiana i często ludzie są w takiej sytuacji zmiany pracy i jest taki etap, proces zmiany, czasami ten okres poszukiwania pracy się wydłuża i ja mam taki przykład osoby, kiedy założyłam ze znajomymi stowarzyszenie i przyszła pewna osoba, która szukała pracy. Była w fazie takiej mocnej zmiany, też swojego kierunku zawodowego. I naprawdę ten wolontariat tak rozwinął tę osobę, rozwinął społecznie, w kontaktach i znalazła świetną pracę, do której idealnie się nadaje ze względu na to, że poznała siebie w trakcie wolontariatu. Te umiejętności, ta inteligencja emocjonalna bardzo wzrasta w pracy wolontariackiej. Przytaczam tę historię, dlatego że to jest też pomysł na to, żeby się włączyć, nie tylko myśleć o tym rozwiązaniu problemu, znalezieniu pracy, ale też w tym, żeby zainwestować w siebie poprzez to, że będzie się oddawało czas na to, żeby być wolontariuszem.
Agnieszka Buczyńska: Ja się uśmiecham, bo właśnie pamiętam, jak kilka lat temu, wtedy z Urzędem Pracy, teraz to realizujemy w ramach jednego z unijnych projektów z Urzędem Miejskim w Gdańsku, wpadliśmy na pomysł, że takim narzędziem do szukania pracy jest aktywność wolontariacka. “Jestem bezrobotny i teraz mam jeszcze iść na wolontariat?!”. Rozwiązanie idealne, a później, jak się okazało, że osoby, które szły na wolontariat, a zauważcie, że szły do organizacji, instytucji, do podmiotów społecznych, one nie szły do firm, i się nagle okazywało, że odkrywały nowe umiejętności, sprawdzały się w zupełnie innych realiach, w nowej sytuacji. To jest to, o czym wspominałam, że mieli motywację, musieli dwa razy w tygodniu ileś godzin przeznaczyć na aktywność, wstać rano z łóżka, bo niekiedy były to osoby, które były niedawno aktywne zawodowo, ale też zdarzały nam się osoby, które były długotrwale bezrobotne i to było pierwsze zderzenie z taką regularną aktywnością od kilku lat. To były na przykład mamy, które wracały po okresie macierzyńskim, urlopie wychowawczym i nie były aktywne zawodowo przez trzy, cztery lata i szukały swojego miejsca na rynku. Później się okazywało, że oprócz tego, że zdobywały doświadczenie, sprawdzały się i mówiły, że to nie jest dla nich, niekiedy zdobywały też pracę w tych organizacjach pozarządowych.
Zobaczcie, jak my myślimy o szukaniu miejsca pracy, no to myślimy o firmach. To jest pierwsze skojarzenie: biznes. A tak naprawdę sektor pozarządowy, czy sektor instytucji publicznych jest olbrzymim sektorem będącym też pracodawcą. Jeśli chodzi o pozarządowe to może nie super wzorcowym, bo wymagający ludzi z misją i nie można pracować w pozarządówce bez czucia klimatu tego, co się robi, bo się pracuje z ludźmi. Gdybym ja nie byłam w ciągu roku wielokrotnie wolontariuszką i nie lubiła wolontariatu, to nie mogłaby zarządzać tym miejscem. Praca w organizacjach, mimo że jest to zawodowo, jest to praca społeczna. Ja nie wracam…wiecie, moja praca to nie jest osiem godzin dziennie. Mogę być w biurze osiem godzin, ale…
Katarzyna Michałowska: Tak. Mam takie skojarzenie. Ostatnio mam dwie osoby wśród znajomych, które wypaliły się w korporacji ze względu na to, że odkryli w sobie, że mają taką cząstkę w sobie, że chcieliby pracować z ludźmi i robić coś wartościowego. Chcieliby jakąś wartość dodaną dawać ludziom. To, że pracują w korporacji przez dwadzieścia lat, już w tym momencie są w połowie swojego życia i mówią: “Nie, koniec. To już jest koniec. Nawet gdyby proponowali by mi bycie prezesem zarządu, nie chcę. Dlatego że chcę coś zacząć w swoim życiu”. Myślę sobie, że może też być taki moment, że ktoś naprawdę ma duże doświadczenie zawodowe i ma naprawdę dużo do dania i to jest miejsce, gdzie może dobrze służyć.
Agnieszka Buczyńska: Ja też telefon odbieram. Dzwonią do mnie osoby, że…teraz ostatnio rozmawiałam ze znajomą, ona kiedyś pracowała w Centrum Wolontariatu, teraz ponad dziesięć lat pracowała w korporacji i dzwoni i mówi, że czas zmiany, że już na pewno nie “korpo”, że próbuje rozeznać rynek organizacji pozarządowych, ale właśnie w organizacji, która działa z misją, wizją, że pracuje się z ludźmi. Ja nie mam doświadczenia pracy w ”korpo”. Pracowałam w biznesie i też mam takie…ale znowu bardziej jako freelancer aniżeli na jakimś sztywnym etacie, więc podejrzewam, że praca w “korpo” na pewno nie byłaby czymś dla mnie. Szybko bym zrezygnowała. Chociaż niektórzy się w tym odnajdują, ale faktycznie można to chyba postawić po dwóch różnych stronach bieguna.
Katarzyna Michałowska: I wtedy takie organizacje pozarządowe mogą korzystać z takiego zasobu, bo, jeżeli taka osoba byłaby takim zasobem i jeszcze do tego dostałaby wizję i misję, to naprawdę mogłoby być przyspieszenie.
Tomasz Nadolny: To jest też fajny sygnał, który wysyłasz do pracodawców, dlaczego ich pracownikom w ich firmie, strukturze potrzebna jest misja, potrzebne jest pokazywanie sensu, wartości, bo po prostu ludzie im się wypalają i to, co mówisz, jest efektem tego, że w tej akurat organizacji…bo są takie firmy, w których czujecie, że tam jest realizowana jakaś misja albo wartości są jakieś ważne i widać, że pracownicy nimi żyją, mieliśmy już nawet podcasty, rozmowy o tego typu miejscach, ale też ty wspominałaś, że wy czegoś uczycie pracodawców w kwestii wolontariatu. Możesz tak trzy zdania na ten temat? Jak można wdrożyć ideę wolontariatu w miejsce pracy i dlaczego jeszcze ludzie mieliby w sobotę lub po pracy robić coś razem, skoro już mają siebie dość w biurze.
Agnieszka Buczyńska: Mogą już to robić w czasie pracy.
Wolontariat pracowniczy jest działką, która jest mi bardzo bliska sercu. W ogóle robimy programy wolontariatu pracowniczego dla różnych firm, od mikroprzedsiębiorstw, małych firm, po wielkie korporacje. To jest mój kontakt z korporacjami. Wolontariat jest traktowany jako narzędzie do realizacji różnych działań i tutaj w przypadku firm mówiąc językiem korzyści, wolontariat jest niesamowitą płaszczyzną, po pierwsze, do integracji zespołu. To jest miejsce, gdzie spotyka się dyrektor, kierownik i pracownik, który dopiero zaczął pracować. W ogóle badania dotyczące wolontariatu pracowniczego, które były przeprowadzane wśród ludzi, którzy angażowali się w wolontariacko w ramach firmy, pokazują, że ponad 80% tych, którzy działali, wzmacnia swoje kompetencje przez wolontariat. Czyli jakby widzimy wymierne korzyści dla pracodawców z tego wolontariatu. Poza tym ten wolontariat pracowniczy, żeby zdefiniować, czym on jest, wolontariatem czyli pracownicy firmy angażują się społecznie na rzecz wybranych działań, celów społecznych, ale żeby był wolontariatem pracowniczym to musi za tym iść wsparcie pracodawcy w jego realizacji. To wsparcie może być różnorodne. Pracodawca może stworzyć możliwości do tego wolontariatu czyli znaleźć za naszą pomocą podmiot czy organizację, która potrzebuje wsparcia i działania wolontariackiego. To może być jednorazowe wydarzenie, ale to też może być systematyczna relacja z jakąś organizacją i jej wspieranie pracownikami. Mamy takie przykłady, że firma regularnie udziela korepetycji dzieciom z rodzin defaworyzowanych i to są pracownicy z jednej z korporacji i oni regularnie w ciągu tygodnia mają wyznaczony dzień czy kilka godzin w ciągu tego dnia, gdzie udzielają korepetycji. I to się dzieje w Gdańsku, czyli mówiąc o przykładach mówię o przykładach gdańskich, tego jest naprawdę dużo, chociaż wciąż za mało. Jest to proces, w którym pracodawcy dopiero zaczynają widzieć te korzyści, że rynek pracownika, który mamy, to tak naprawdę jest poszukiwaniem pracodawcy, który właśnie oprócz tego, że daje dobrą kasę, musi dawać poczucie, że ja realizuję jakąś misję, wizję tej firmy, a z drugiej strony jest ta atrakcyjność tej pracy, że daje różne możliwości rozwoju pracownikowi w ramach firmy i wolontariat pracowniczy jest między innymi takim narzędziem do tego…
Tomasz Nadolny: Wydaje się to być znacznie fajniejszą alternatywą do robienia imprez integracyjnych połączonych z wyszynkiem.
Agnieszka Buczyńska: Łączymy to. Robimy to w ten sposób, że proponujemy, że zamiast imprezy integracyjnej robimy fajne wydarzenie społeczne, podczas którego działamy wolontariacko, a potem robimy grilla, czy jest jakiś poczęstunek. Staramy się to łączyć, wplatać w systematyczne działania firmy.
Katarzyna Michałowska: Mam taki obraz, że bycie wolontariuszem to jest praca i świętowanie. To są takie dwie rzeczy, które powinny iść w parze. Świętowanie jest bardzo ważne dla wolontariuszy.
Agnieszka Buczyńska: Dla wszystkich.
Tomasz Nadolny: Ja tylko powiem, że ogromny postęp się dokonał w tym zakresie. Ja stale biegam w koszulce dla Fundacji Hospicyjnej, ale też jeden z pierwszych zorganizowanych wolontariatów, w których brałem udział to właśnie w Fundacji Hospicyjnej w Gdańsku. To już było z dekadę temu. Stary jestem.
Agnieszka Buczyńska: Dziesięć lat to nie starość.
Tomasz Nadolny: Dekady temu.
Wpuszczono mnie na głęboką wodę wtedy do osób, które były w stanie terminalnym czyli umierały. I to nie było fajne i szybko się wypaliłem w związku z tym.
Ale tak jak teraz jest to wszystko przygotowywane, jak są szkoleni ludzie, w jak ciekawy sposób są różne możliwości wykorzystywane. Nie wszyscy się dobrze czują w tym bezpośrednim kontakcie z chorym, ale mogą robić dużo różnych, pożytecznych rzeczy. Niedawno miałem okazję posłuchać i zobaczyć, jak to wygląda, jak to jest profesjonalnie zorganizowane, to stwierdziłem, że tu lekcja została naprawdę potężnie odrobiona. Także prawdopodobnie to, co mówisz, ten proces edukacyjny się posuwa…
Katarzyna Michałowska: I to, co mówisz Tomek, jest moim zdaniem ważne dla słuchaczy, że, jeżeli ktoś z nich miał słabe doświadczenie wolontariackie dekadę temu, to prawdopodobnie, jeżeli znowu zdecydujecie się spróbować, to będzie zupełnie na innym poziomie.
Tomasz Nadolny: Będzie to można robić znacznie bardziej sensownie.
A można po prostu, kiedy raz się zniechęciło podczas pomocy bezpośredniej przy łóżku chorego, to na przykład można biegać z koszulką. Są bardzo różne pomysły, które mogą w najróżniejszy sposób pomóc, że jak widzicie wśród biegaczy takie pomarańczowe koszulki z białymi napisami Fundacji Hospicyjnej, to między innymi na tym to polega.
Mówię o Fundacji Hospicyjnej, bo ona mnie mocno inspiruje do tego, że odrobiono kawał dobrej roboty i można przez wiele lat budować organizację wspieraną ogromną ilością i energią wolontariuszy i darczyńców, bo wiadomo, że te NFZ-owskie pieniądze starczają na 30-50% kosztów Hospicjum, więc cały system hospicjów w Polsce jest tak czy siak oparty o darczyńców i wolontariuszy. Więc mam do ciebie pytanie: kto ciebie najbardziej inspiruje? Osoby, osoba, organizacja, która cię najbardziej inspiruje, kiedy myślisz o wolontariacie?
Agnieszka Buczyńska: W każdej pracy, także i mojej, zdarzają się momenty, kiedy myślisz: “Już mam dosyć”, w sensie takim, że chcę lepiej, chcę mocniej, a czasami wszystko się tak układa, że nie idzie po naszej myśli. Moją inspiracją jest nowojorskie centrum wolontariatu. Ja w tym roku chyba tam pojadę, bo jeszcze tam nie pojechałam. W zeszłym roku udało mi się dołączyć do liderów centrów wolontariatu takich ogólnoświatowych, jest fundacja Points of Lights i ona działa wzmacniając liderów wolontariatu na całym świecie, liderów takich organizacji, które się zajmują wyłącznie wolontariatem takie jak nasze. Natomiast faktycznie te Stany i ta perspektywa zachodnia patrzenia, rozwoju wolontariatu jest nam bardzo bliska. A powiem szczerze, że, ale absolutnie bez kompleksów, dlatego że oni w zeszłym roku uruchomili między innymi strategię związaną z wolontariatem takiego lokalnego, co jest takim samym działaniem. W zeszłym roku zaczęliśmy działać w Gdańsku, w związku z tym to nam pokazuje, że patrzymy na wolontariat…
Katarzyna Michałowska: Nadążacie.
Agnieszka Buczyńska: Nawet nie nadążamy, czyli w ogóle jakby patrzymy na rozwój wolontariatu w tym samym kierunku, czyli że te tendencje…Jednak prowadzimy Ogólnomiejskie Centrum Wolontariatu, które działa z tego poziomu ogólnomiejskiego, ale teraz już też animujemy lokalne centra wolontariatu w Gdańsku, żeby właśnie te społeczności uczyć tego, że jesteśmy za siebie współodpowiedzialni i że to jest element naszego życia, żeby dwie godziny w tygodniu poświęcić na wolontariat, nawet trzy klatki obok, czy działając na rzecz organizacji, która jest na terenie miejsca, gdzie mieszkam.
W związku z tym, jeśli chodzi o tę inspirację, to…
Tomasz Nadolny: Rzucimy linka do Nowojorskiego Centrum Wolontariatu. Ja miałem okazję spędzić tam pół dnia. Zaledwie. No niesamowita instytucja, ogrom rzeczy, które dzięki pośrednictwu tej instytucji się dzieją w całym tym mieście, które jest wielkości państwa, jest niesamowity. Aczkolwiek ja myślę, że to już jest tak ogromna machina i tak sprofesjonalizowana, że znacznie pewniej i lepiej czuję się na gruncie, na którym my tutaj próbujemy jeszcze w takiej skali, która jest ogarnialna. Tam to jest rzeczywiście niesamowite zobaczyć, jak to działa, także super inspiracja.
Jakbyś jeszcze podała jakieś inne miejsca, w których ludzie powinni szukać informacji, jeśli by ta rozmowa…
Katarzyna Michałowska: A może w Polsce.
Tomasz Nadolny:…by na nich wpłynęła i zechcieli szukać ofert albo gdzie szukać u siebie w okolicy, w sąsiedztwie albo w ogóle informacji o wolontariacie? Zalinkujemy też jakiegoś linka do ustawy o wolontariacie i tego…
Agnieszka Buczyńska: Możemy. Powiem szczerze, że w ogóle w Polsce mamy taką sieć centrów wolontariatu jak my w Gdańsku, w związku z tym w każdym, tak naprawdę, województwie jest centrum wolontariatu regionalne, w ogóle pełna nazwę mamy Regionalne Centrum Wolontariatu w Gdańsku, w związku z tym wspieramy też lokalne centra wolontariatu, które są w innych miastach naszego województwa i ta sieć jest w całej Polsce. W związku z tym, jeśli nie jesteśmy z Gdańska, bo jeżeli jesteśmy z Gdańska to wpisujemy “wolontariat.gdańsk.pl”, ale jeżeli nie jesteśmy z Gdańska, to wpisujemy “wolontariat.org.pl” i tam zobaczycie całą mapę, zarówno tych regionalnych jak i lokalnych centrów wolontariatu w Gdańsku i tak naprawdę te centra wolontariatu są pośrednikami wolontariatu, czyli my szukamy, z jednej strony, wolontariuszy i stwarzamy okazję do wolontariatu i łączymy te dwie strony. Tam znajdziecie różne oferty wolontariackie.
Ale jeśli nie chcemy tego robić przez podmiot, który się zajmuje pośrednictwem wolontariatu, to możemy zlokalizować nawet w naszej okolicy organizacje pozarządowe czy jakieś instytucje jak biblioteki, domy kultury i zapukać i zapytać, czy nie szukają przypadkiem wolontariuszy. Myślę, że jest olbrzymia otwartość organizacji. To już jest ta lekcja odrobiona, że organizacje, instytucje, które mogą korzystać z wolontariuszy, chcą z tych wolontariuszy korzystać. To był długi proces i olbrzymia praca, którą także my, tu w Gdańsku, wykonywaliśmy, a która działa się w całej Polsce, że tak naprawdę mogłoby się wydawać, że organizacje społeczne, pozarządowe bazują na wolontariuszach, i tak jakby ich założeniem jest to, że chcą tych wolontariuszy, a gdybyśmy się cofnęli dekadę temu i zanalizowali, okazałoby się, że organizacje mówią: “Nie, wolontariusze nie są potrzebni. Przyjdzie raz, na dwie godziny w tygodniu. Co to jest w ogóle za efektywność działania?!”…
Tomasz Nadolny: Trzeba go jeszcze przeszkolić.
Agnieszka Buczyńska: Przeszkolić, ubezpieczyć, porozumienie podpisać. Kto ma do tego głowę?
Na przełomie tych lat, kiedy ja pracuję i działam w tym obszarze, to się naprawdę zmieniło. I zmieniło się też w kontekście samych wolontariuszy i też patrzenia na wolontariat. My widzimy tę zmianę. Widzimy, jak dużo różnych obszarów jest obecnie…jak nawet pomyślicie o tych dużych imprezach, to już nie ma dużej imprezy bez wolontariuszy. To już jest pewien standard organizacji dużych imprez, że…
Tomasz Nadolny: Prawdopodobnie nie dałoby się ich organizować…
Agnieszka Buczyńska: Nie dałoby się ich organizować…
Tomasz Nadolny:…gdyby nie było idei wolontariatu.
Agnieszka Buczyńska: Dokładnie albo trzeba by było mieć masakryczne budżety.
Tomasz Nadolny: Których nie ma pieniędzy na rynku, więc…
Agnieszka Buczyńska: Więc tak naprawdę ten postęp w rozwoju jest olbrzymi. My też uczymy się, znowu nawiążę do badań związanych z zaufaniem społecznym, to co rozmawialiśmy o zachodzie, że tam jest zupełnie inne nastawienie do wolontariatu. My ciągle jeszcze jakby żyjemy w czasach nieufności w Polsce. Budujemy to zaufanie właśnie i to się później przekłada na aktywność wolontariacką, bo, jeżeli zaczynamy sobie ufać, to zaczynamy być na siebie otwarci, zaczynamy się sobą interesować. Na przykład, dlaczego ten nasz sąsiad przez ostatni tydzień nie wychodzi z tego domu. To, że do niego zapukamy, nie znaczy, że jesteśmy ciekawscy, tylko dlatego, że się troszczymy o tego, który mieszka po drugiej stronie ulicy.
To jest pewien proces zmiany mentalności.
Tomasz Nadolny: Mój ulubiony temat: zaufanie społeczne.
Będziemy kończyć, tylko jeszcze kilka porad dla tych, którzy chcieliby zacząć, wrócić, może są zniechęceni, może są rozczarowali albo się przeprowadzili albo myślą, a nigdy nie spróbowali albo się boją pozwolić dzieciom. Co warto wiedzieć, żeby dobrze się przygotować do takiego startu w wolontariat?
Agnieszka Buczyńska: Ja uważam, że trzeba odwiedzić naszą stronę albo nas odwiedzić, my tutaj pracujemy codziennie od 08:30 do 17:00 zawsze nas zastaniecie. Mamy biuro w Europejskim Centrum Solidarności na trzecim piętrze. Więc można, przy okazji, do nas wpaść, powiedzieć: “Cześć, chciałbym być wolontariuszem/wolontariuszką” i tak naprawdę myślę, że to jest najlepszy krok. Bądź wejść na stronę i zobaczyć, jakie są możliwe oferty. Żeby skorzystać z oferty, trzeba przejść u nas przez takie spotkanie informacyjne. Ono trwa około godziny. Ale można je także odbyć online. Prowadzimy webinaria, w związku z tym można to zrobić tak, że przez komputer można się z nami spotkać i porozmawiać o wolontariacie, a potem wybierać już konkretne oferty.
Tak naprawdę ja uważam, że nie trzeba myśleć o tym, że należy się jakoś specjalnie przygotowywać do tego wolontariatu. Trzeba po prostu złapać tą chęć i się do nas odezwać. Nie czekać.
Tomasz Nadolny: To co? Będziemy dziękować. Akurat podcast na zajął tyle, ile taka rozmowa wstępna, więc czas kończyć.
Katarzyna Michałowska: Dokładnie.
Mam jeszcze tylko taką myśl, że, jeżeli ktoś po tej rozmowie, nie będzie zachęcony do tego, żeby być wolontariuszem, to naprawdę będzie trąbą.
Tomasz Nadolny: To prawda, to prawda.
Ja mam żyłkę społecznika i uważam, że każdy powinien to doświadczenie mieć. Bo, jak mówisz, często więcej korzyści wyciąga ten, który jest wolontariuszem niż ten, na rzecz kogo robimy wolontariat. Co prawda musi minąć chwila czasu zanim się zacznie to doceniać.
Agnieszka Buczyńska: To prawda.
Katarzyna Michałowska: Dziękujemy Agnieszko za rozmowę i twoje myśli.