W samym sercu Gdańska rozmawiamy z Kariną Rembiewską, menadżerką śródmieścia. Karina mówi, że zarządza chaosem. Jako liderka jest serdeczna, buduje zaangażowanie, słucha ludzi i doskonale się sprawdza na swoim stanowisku.
Praca menadżera śródmieścia jest pracą na skraju wszystkich potrzeb, konfliktów i interesów. Sama mówi, że najważniejsze są w tej pracy relacje, bo by wypracować najlepsze zmiany potrzeba do tego zbudowanych relacji. Karina realizuje marzenia o smart-śródmieściu i konsekwentnie, ogarniając chaos, wprowadza je w życie.
Karina mówi o aplikacji Smart Parking Comarch, dzięki której można sprawdzić gęstość zaparkowanych aut w Gdańsku: https://play.google.com/store/apps/details?id=com.comarch.smartparkingcomarchpolska&hl=en
System inteligentnego parkowania: https://bit.ly/2Pcnd4D
Kilka ciekawych myśli:
Jeśli coś jest ode mnie niezależne, to nie oznacza, że nie mogę o to poprosić.
Najbardziej staram się słuchać ludzi. Oczywiście, nie muszę się z nimi zgadzać, ale ich słucham.
Ważne jest to, by wspierać ludzi, by wydobyć z nich potencjał.
Wierzę w małe zmiany. Jeśli coś dobrego zadzieje się na jednym podwórku, zadzieje się też na drugim.
Nie staram się błyszczeć, usuwam się w cień. Ważne jest to, że to oni zrobili.
Im mocniej naciska się materię, tym mocniej ona oddaje.
Nie mam wpływu na to, co mi się przytrafia, ale mam wpływ na to, jak na to zareaguję.
Jak możesz słuchać podcastu?
Możesz słuchać na tym blogu.
Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.
Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.
Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast | RSS | Spotify | YouTube
Prosimy, oceń nasz podcast
Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.
Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.
Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:
Transkrypcja:
Katarzyna Michałowska: Dzień dobry. Witam was na Stacji Zmiana. Jest to podcast o tym, że coś się kończy, coś się zaczyna, a na pewno się zmienia.
Wita was Katarzyna Michałowska…
Tomasz Nadolny: I Tomek Nadolny.
Katarzyna Michałowska: Dzisiaj do naszego podcastu zaprosiliśmy Karinę Rembiewską. Jest to menadżer Śródmieścia.
Może się to wydawać dziwne, żeby zaprosić takiego gościa, ale słuchajcie, na Stacji Zmiana musi być osoba, która umie zarządzać chaosem. Bo Karina będzie opowiadała o tym, jakich narzędzi używa, co robi, żeby zarządzać chaosem.
To jest bardzo ciekawa rozmowa. Bardzo fajna, fantastyczna, super kobieta, która umie w tym takim całym zamieszaniu śródmiejskim się odnaleźć i umie pewne procesy prowadzić w pewnym kierunku.
Tomasz Nadolny: Karina jest przeuroczą osobą. Ma w sobie bardzo dużo ciepła, uśmiechu. Umie słuchać, a to jest bardzo ważne zadanie… znaczy, ważna funkcja, jaką potrzebuje na tym stanowisku.
Tak naprawdę menedżer Śródmieścia to w nomenklaturze urzędowej to się nazywa Pełnomocnik Prezydenta Miasta Gdańska do spraw, bodajże, Śródmieścia. Chyba tak to się dokładnie nazywa. To jest bardzo fajne, dlatego że wiele lat temu ja z tym pomysłem, żebyśmy takie stanowisko, taką funkcję ją ustalili, zrobili przyszedłem do prezydenta no już wiele lat temu i ten pomysł długo tam dojrzewał. Między innymi byłem w Toruniu, żeby zobaczyć, jak to działa. W Toruniu taka funkcja działała, w międzyczasie wygasła i tam był taki dość duży aparat wokół tego urzędniczy. To był całkiem spory wydział w urzędzie, który się tym zajmował. No w Toruniu jednak główną atrakcją jest starówka.
W każdym razie ten pomysł został zrealizowany, ale nie tak od razu. Dlatego że początkowo, po ogłoszeniu konkursu nie udało się wybrać takich osób, które gwarantowały temu przedsięwzięciu sukces, czyli nie udało się osiągnąć zakładanych rzeczy, które miało to stanowisko, ta osoba miała zrobić. Do czasu, do kiedy nie pojawiła się Karina. Karina wygrała kolejny konkurs i moim zdaniem to jest dokładnie osoba, która powinna być na tym miejscu, o dokładnie takich predyspozycjach i dokładnie o takiej energii, jaką ona ma i tym umiejętnościom balansowania milionem różnych rzeczy, a jednocześnie też ona musi znać się na bardzo wielu różnych rzeczach, umieć rozmawiać z bardzo różnymi podmiotami i osobami. I Karinie się to udaje.
Ona trochę wam opowie za chwilę w podcaście, jak ona to robi. Ale też chciałbym, żebyście wyciągnęli też może taką nauczkę, jaką ja wyciągnąłem z tego, że często tak jest, że takie śmiałe pomysły nie zawsze od razu się przyjmują. Czasami trzeba je wodować kilka razy i nie poddawać się od razu. Czasami coś musi dopiero znaleźć odpowiednie zasoby, odpowiednią osobę. Tak chyba było z tym menedżerem Śródmieścia w Gdańsku.
W każdym razie zachęcam was do tej rozmowy, bo Karina, jak uchyla rąbka tego, czym ona się zajmuje, ilością tych wszystkich ogarnianych konfliktów, różnych i najróżniejszych interesów, które są sprzeczne czasami, a które ostatecznie jakoś muszą współżyć ze sobą na małym kawałku miasta, jest to fascynujące. Ja myślę, że każdy mógłby coś tam z tego dla siebie wyciągnąć.
Katarzyna Michałowska: Jedną z rzeczy, która też jest ciekawa i zachęcam was do takiego uważnego słuchania, to jest to, żebyście wyciągali te umiejętności przywódcy, jakie ma Karina. Jako zarządca w takim dużym chaosie, ona ma pewne umiejętności, które serio taka osoba, która zarządza albo jest dyrektorem działu, czy coś takiego, fajnie jest, żeby je posiadała, bo to są przydatne rzeczy.
Tomasz Nadolny: Karina jest też typem lidera… nie wiem, co ona na to powie, jak to usłyszy, co my tutaj teraz mówimy, ale jest takim typem lidera, który niczego nie zabiera innym graczom. Ona nie odbiera ludziom tego, że to oni są autorami pomysłów. Ona fajnie to wszystko balansuje. Jest takim liderem, który działa troszeczkę na drugim planie i pozwala każdemu pełnić jego rolę, pozwala też każdemu się zrealizować. Potrafi też wszystkich docenić, potrafi też podziękować. Mieliśmy też z Kariną trochę przy okazji CivicHub’u pracować i ja jestem pełen podziwu dla tego, jak ona to robi. Ludzi idealnych nie ma, ale bardzo blisko jest Karina tego, jak powinien taki idealny lider, który właśnie musi współdziałać, współpracować, od niej wiele się można nauczyć. Ponieważ to jeszcze jest młoda osoba, więc myślę, że ona jeszcze dużo, dużo w życiu dokona. Trzymamy bardzo za nią kciuki. A wy słuchajcie.
Katarzyna Michałowska: Dzień dobry. Witamy na Stacji Zmiana.
Wita was Katarzyna Michałowska…
Tomasz Nadolny: I Tomek Nadolny.
Katarzyna Michałowska: Oraz Karina Rembiewska. Jedną z rzeczy, które muszę wam powiedzieć, żeby was wprowadzić w klimat, znajdujemy się zaraz przy Neptunie w Gdańsku. Na pewno wielu z naszych słuchaczy było tutaj. Jesteśmy powyżej IKM-u czyli Instytutu Kultury Miejskiej i jesteśmy u Kariny Rembiewskiej. Zaraz wam uchylimy tajemnicy, dlaczego tutaj jesteśmy. Wokół nas wiszą przepiękne mapy Gdańska, wiele segregatorów, bardzo fajne biuro.
Karino, bardzo cię prosimy, żebyś się przedstawiła naszym słuchaczom.
Karina Rembiewska: Dzień dobry. Karina Rembiewska. Menedżer śródmieścia Gdańska, oficjalnie Pełnomocnik Prezydenta Miasta Gdańska ds. Śródmieścia. Ale faktycznie ta nieformalna nazwa menedżera jest bardziej rozpoznawalna.
Jestem Gdańszczanką, mieszkanką Gdańska, można powiedzieć, że z dziada pradziada. Dziadek urodził się na Piwnej. Babka, Kaszubka, później za dziadkiem przybyła i tak mieszkali 65 lat. Więc zasadniczo jestem bardzo związana z Dolnym Miastem, ze Śródmieściem, chociaż później wychowywana też i na Zaspie, czyli w tych takich bardziej nowoczesnych dzielnicach Gdańska.
Pracę menedżera rozpoczęłam w 2016 roku, czyli tak już mija trzy lata, ciągłe pasmo wyzwań za mną i przede mną.
Katarzyna Michałowska: Od razu możemy naszych słuchaczy wprowadzić w temat, o którym chcielibyśmy rozmawiać. Wyobraźcie sobie, że znajdujecie się w śródmieściu w waszym mieście lub w takim Gdańsku, gdzie jest bardzo wiele różnych instytucji, z pewnością sklepikarzy, osób, które prowadzą jakieś małe usługi, warsztaty. Jest taki kocioł, bym powiedziała. Serce miasta i ty jesteś w tym sercu miasta i możesz w jakiś sposób wpływać na różne rzeczy, które tutaj się dzieją. Bycie menedżerem to jest coś takiego, co jest dla ciebie… czego się nauczyłaś, czy tego się uczysz? Jak to wygląda?
Karina Rembiewska: Po pierwsze, jeśli chodzi o stanowisko Menedżera to wydaje się, że każdy miał inne oczekiwania. Zarówno ja osobiście, jak przychodziłam do tej pracy. Zarówno moi pracodawcy, jak i mieszkańcy. Jednym się wydawało, że przyjdę, machnę różdżką i wszystko będzie zrobione, załatwione. Inni mieli oczekiwania, że będę jedynie w ich interesie działać. A ta praca jest jednak taką pracą na skraju wszystkich potrzeb, konfliktów, ochrony też czasami pewnych wartości w tym centrum. To trzeba bardzo dobrze wyważyć i to, co ja powtarzam, najważniejsze w tej pracy są relacje, czyli tak, żeby wypracować te relacje, żeby te zmiany, które czasami są konieczne, też i dobrze zakomunikować i porozmawiać o nich i gdzieś znaleźć ten środek, żebyśmy się wszyscy odnaleźli, żeby się odnaleźli w śródmieściu Gdańska mieszkańcy, żeby się odnaleźli i dobrze funkcjonowali przedsiębiorcy. To nie są dla mnie grupy wykluczające się, ale czasami nie rozumieją, nie komunikują sobie wzajemnie potrzeb, które obydwie strony mają.
To są też inni użytkownicy, czyli turyści, których witamy z otwartymi rękoma w Gdańsku. Natomiast przestrzeń jest ograniczona, bardzo cenna i trzeba dla tych wszystkich osób, wszystkich jednostek znaleźć to miejsce.
Katarzyna Michałowska: Czyli jesteś takim zarządzaczem zmianą, tak mogłabym powiedzieć, w tym całym tyglu potrzeb, oczekiwań. Ale nie w korporacji, nie w firmie, tylko właściwie są podmioty, które są ze sobą związane. Związane są tą przestrzenią. Musisz w jakiś sposób te zmiany wprowadzić, sprawić, żeby ludzie się dogadali, żeby jakoś funkcjonowali.
Ale powiedz mi, jak… skąd ty to umiesz? Czy ty wcześniej się uczyłaś? Jak to wygląda? Może jakieś studia są, które uczą, jak zarządzać takimi trudnymi tematami, bo wyobraźcie sobie nasi słuchacze, że to z pewnością jest trudny temat.
Karina Rembiewska: Powiem wam, że faktycznie mam to tło wykształcenia bardzo bogate. Z jednej strony ja twierdzę teraz, że pracuję bardzo w zawodzie. Ja z wykształcenia jestem magistrem towaroznawstwa i zarządzania jakością. Zatem zarządzam jakością przestrzeni publicznej.
Drugi mój kierunek to jest zarządzanie. Sam menedżer to zarządza. Trzecie to z kolei prawo, niezbędna wiedza, potrzebna, żeby świadomie się obracać w całym tym środowisku różnych interesów, konfliktów, czy potrzeb.
Druga rzecz, że zawsze mnie interesowała psychologia społeczna, czyli to, jak faktycznie ludzie się zachowują, dlaczego idą jedną ścieżką, a inną już nie; co sprawia, że zmiana jest odbierana jako pozytywna, bądź negatywna.
Natomiast chyba też nie ma złotej recepty na taką osobę, która tu przyjdzie i będzie idealna.
Katarzyna Michałowska: Po prostu wróżka nie istnieje, to trzeba sobie powiedzieć…
Karina Rembiewska: Nie, nie
Katarzyna Michałowska: Ale to jest jedna z tych, bym powiedziała, bardzo fajnych lekcji, jeśli chodzi o bycie menedżerem zmiany w przedsiębiorstwach, gdzie jesteśmy zależni i możemy konsekwencje wyciągnąć w stylu podwyżka albo zmniejszenie pensji lub degradacja. Ludzie mają takie oczekiwania, że ktoś przyjdzie, przyniesie różdżkę jak w Walcie Disneyu, zamacha nią i nagle zamek. To jest jednak praca u podstaw z tego co mówisz.
Tomasz Nadolny: Ja może dodam, bo z cztery lata temu, jak wymyślaliśmy jeszcze w Urzędzie jeszcze tego typu stanowisko, od początku miała to być osoba, która będzie pełnomocnikiem prezydenta, żeby nie być pod żadnym dyrektorem, a jednak bezpośrednio pod prezydentem, bo od początku było wiadomo, że to będzie dla linoskoczka funkcja.
Bo wyobraźcie sobie, tu mówię teraz do słuchaczy, wyobraźcie sobie milion ról, w jakich możecie występować. Po pierwsze, jesteście w miejscu, wszystkie zmiany takie budowlane, elewacji, czy wymiana okna, czy kraty, wszystko wymaga zgody konserwatora i to wojewódzkiego na dodatek, czyli nie miejskiego.
Po drugie, jest ogromna presja biznesowa, czyli bardzo drogie są tutaj nieruchomości, ciężko się cokolwiek buduje, wszędzie trzeba robić odkrywki archeologiczne, kiedy się coś buduje od nowa. Wchodzą duże sieci, nie wiem, Hilton z dużą kasą, które przebudowują nam kino na hotel. Jest sporo też takich drobnych przedsiębiorców, którzy nie wytrzymują tej presji i muszą się przenosić z usługami gdzieś dalej albo w ogóle likwidować.
Jest też gastronomia i są też turyści, którzy przyjeżdżają, aby spędzić tu czas. Jedni chcą spokoju, zwiedzania, a drudzy chcą balangi do rana.
Do tego dochodzą taksówki, fast foody, zieleń, ale też to, że ludzie załatwiają swoje potrzeby w najróżniejszy sposób.
Ograniczona przestrzeń i tu powstaje mnóstwo śmieci, bo tu bardzo dużo śmieci powstaje.
I w tym wszystkim są jeszcze mieszkańcy, którzy też by chcieli, na przykład, w niedzielę wyspać się dłużej, chcieliby móc zaparkować samochód, chcieliby, żeby ich dzieci miały jednocześnie blisko do szkoły, ale miały też plac zabaw.
No i weź tu to wszystko człowieku pogódź.
Do tego jeszcze, nie wiem, piętnaście kościołów na małym obszarze, mnóstwo muzeów, mnóstwo też takiej przestrzeni użyteczności publicznej, bo nie dodaliśmy, że to jest takie miejsce, gdzie gdańszczanie często spędzają wolny czas, czyli na przykład mieszkają w różnych innych dzielnicach, a tutaj na spacerek.
I teraz właśnie miała powstać osoba, która… znaczy powstać stanowisko, osoba, która potrafi w tym wszystkim się odnaleźć. Patrząc z upływu czasu wydaje mi się, że ty po prostu jesteś stworzona do tego, że tobie to super wychodzi.
Na ile w ogóle człowiek jest w stanie pogodzić mnóstwo różnych interesów, które często są sprzeczne i pokazać im, że gdzieś można złapać styczne.
Każdy chce samochodem wjechać najlepiej od razu do sklepu, i tak dalej.
Powiedz mi, co ty uważasz za kluczowe rzeczy w tym, że tobie się udaje? Zwłaszcza, że tak się w ogóle złożyło, że pierwsze próby na tym stanowisku, nie przyniosły oczekiwanych efektów. Ty byłaś kolejną osobą i okazało się, że ty umiesz, ty to umiesz robić i że pomiędzy tymi wszystkimi instytucjami, ludźmi, graczami, że tu ciągle coś się zmienia na lepsze i gołym okiem widać, że dużo się zmienia. Ta presja tego ruchu turystycznego jest coraz większa, bo wzrasta, ale jakoś dajesz radę.
Karina Rembiewska: Dziękuję za miłe słowa. To widać, że tu się dzieje, ale, powtórzę to jeszcze raz, to nie jest tylko moja zasługa. To jest zasługa wszystkich, całego zespołu, naczyń połączonych, tak bym powiedziała.
Jedna rzecz, która teraz też mi się przypomniała, jak składałam tutaj to pytanie w konkursie w 2016 roku trzeba było przygotować koncepcję. Ja się wsparłam na ośmiu punktach podstawowych. Natomiast pierwsza moja myśl była, co się bardzo dobrze potwierdziło później, że jaką koncepcję zarządzania przyjąć i wtedy sobie przypomniałam, że jest zarządzanie chaosem. Nie będzie to takie uporządkowane zadanie: tu, już, rezultat, produkty, tylko faktycznie to będą pewne rzeczy, które ode mnie są niezależne. Natomiast to, że są niezależne, nie oznacza, że nie mogę pójść i poprosić, to nie oznacza, że ja nie mogę pójść i porozmawiać, to nie oznacza, że ja nie mogę się zainteresować nawet jeśli to nie jest stricte w kompetencjach miejskich.
Odpowiednie dla tego stanowiska też wydaje mi się to, że ja działam obszarowo, a nie wyłącznie w granicach urzędników, czy jednostek miejskich, że jeżeli to nie jest w moim administrowaniu, to ja już nic do tego nie mam. Czasami trzeba mieć, zastanowić się, jak to działa w kontekście, czy na przykład, jak ja prowadzę tę ścieżkę, to czy ona później na terenie prywatnym będzie kontynuowana, pójść w teren. Bardzo się skupiam i staram się, naprawdę staram się słuchać ludzi, tego, co oni do mnie mówią. To nie jest tak, że ja się zgadzam od razu, natomiast zawsze lubię mieć dwie perspektywy. Jeżeli ktoś mówi, że chce ławkę, a drugi mówi, że nie chce ławki, to staram się zbadać, gdzie jest ta perspektywa i ją zrównoważyć i ewentualnie wytłumaczyć, że nie, bo to, to, to, że nie, bo, na przykład, wszyscy mają takie same zasady.
Więc taka trochę też konsekwencja w tych działaniach jest bardzo istotna, że jak tak to idziemy w tym kierunku, a tak to w tamtym. I że wszyscy są równi, bo czasami mam takie wrażenie, że na początku wiele razy się zdarzało, że “bo ja pójdę wyżej, bo ja to załatwię”. A ja mówię: “Oczywiście, ma pan prawo. Ma pan prawo się odwołać, natomiast jest duża szansa, że ta sprawa wróci gdzieś do nas”, są takie a nie inne zasady, każdy się tym zasadom… Natomiast wydaje mi się, że bardzo dużo takiej świadomości ze społeczeństwem pracuję; podniosła mi się bardzo jakość rozmowy z mieszkańcami o tych dwóch, trzech latach. Jest większe zrozumienie, na przykład dlaczego ograniczamy miejsc na ulicach publicznych tylko dla mieszkańców. Od tego są podwórka i to oni muszą zdecydować, jak te podwórka wtedy zrealizować. Nie narzucam pewnych rzeczy.
Bardzo dużo jest tych oczekiwań. To wyważenie, zrównoważenie tych wszystkich stron jest niezbędne.
Tomasz Nadolny: Co jest kluczowe oprócz tego, że słuchasz? Świetnym przykładem są te podwórka, które tak historycznie uwarunkowane są, że takie podwórko jest współdzielone przez, czasami, naście wspólnot mieszkaniowych i na dodatek w każdej jest wybitna jednostka, która “nie, bo nie” reprezentuje albo ma tam jakiś kawałeczek, na którym parkowała swoje cinquecento i wszystkie zmiany, które mogą zagrozić naruszeniu temu porządku…
Co jest kluczowe?
Karina Rembiewska: Kluczowe jest także wydobywanie potencjału z ludzi i jednostek, dlatego żeby ich też pozytywnie wspierać…
Tomasz Nadolny: Ty im wierzysz.
Karina Rembiewska: Tak, wierzę. Po pierwsze wierzę w małe zmiany, w taką realizację dużych zmian przez małe punkty. Jeżeli zadzieje się na jednym podwórku, zadzieje się i na następnym. Jeżeli tu wsadzimy kwiatki z mieszkańcami, czy dzieciakami, też oni jakby się lepiej utożsamiają z tą przestrzenią, jak gdyby przywiązują się do tej przestrzeni.
Też nie ukrywam, jeśli chodzi o jednostki, mieszkańców, ja nigdy nie staram się specjalnie błyszczeć przed nimi. To nie jest to, że menedżer zrobił. To też jest ważne. Najczęściej to oni zrobili, ich praca jest najważniejsza w tym wszystkim. Oddać im to, co sami zrobili, bo taka jest prawda. Czasami też oni nie mają tej okazji, że ktoś ich doceni za coś, a więc to jest też moja praca, aby oni się też dobrze czuli tutaj, żeby chcieli się angażować, a nie, że wszystko byłoby kontestowane.
My mamy troszeczkę sytuację w Gdańsku, że my lubimy sobie pomarudzić, że nam się nie podoba. Natomiast gorzej jest w momencie, kiedy trzeba coś zrobić. Dlatego ja się staram właśnie współpracować z ludźmi, którzy widzę, że mają ochotę, a czasami jakąś barierę, żeby coś zrobić, coś zmienić. To też są takie rzeczy, że… dokładnie taką umowę społeczną z nimi zawieram. Jeżeli coś się uda zrobić na tym etapie, to ja pomogę dalej. Staram się w tym momencie interweniować, punkty rozbudzać, a niekoniecznie narzucać. Uważam, że narzucanie nie jest dobrą metodą. Czasami trzeba poczekać zanim pomysł musi dojrzeć. Czasami społeczność lokalna czy sąsiedzka też musi dojrzeć do pewnych decyzji, działań.
To wydaje mi się kluczowe. Drobne, małe zmiany, które po jakimś czasie faktycznie przekształcają się w takim obraz. Widać to, że tu się zadziało, tam się zadziało i ta całość w mieście nam rozkwita.
Katarzyna Michałowska: Mówisz o takim poczuciu własności, żeby ludzie mieli wysokie poczucie własności, później odpowiedzialności za tę przestrzeń?
Karina Rembiewska: Utożsamiania się…
Katarzyna Michałowska: Utożsamiania się.
Karina Rembiewska: Nie tyle, nie zawsze rozchodzi się o własność. Z własnością też mam taki jeden problem. Moje rozmowy na śródmieściu stykają się z dwoma kontrastującymi podejściami. Z jednej strony wszystko jest miejskie i wszystko miasto musi zrobić, bo tak ludzie zostali wychowani w latach przed rokiem 90-tym. Versus postawa lat 90-tych, czyli moja własność i na mojej własności to ja mogę wszystko, co chcę. I tutaj jest praca z tymi dwiema postawami, sprzecznymi często w podejściu, bo żadne jakby nie angażuje się troszeczkę poza ten kontekst. Wszystko zrób albo wszystko mogę zrobić sam. Ja zawsze powtarzam: jak się posiada własność prywatną, to z własnością płyną prawa, ale też obowiązki. Natomiast…
Katarzyna Michałowska: Nie żyje się w próżni.
Karina Rembiewska: Tak, nie żyje się w próżni. I nie zawsze to, co kiedyś było, czyli na przykład to, że podwórka były stricte miejskie, to nie oznacza, że to jest stan docelowy i potrzebny, bo tam są jeszcze inne uwarunkowania, które mówią o tym, że każdy budynek powinien mieć kawałek swojej działki, żeby obsłużyć ten budynek.
Natomiast to znowu jest działanie z informacją, świadomością społeczności, z takim przepływem wiedzy również. To jest też coś, co się staram robić: dzielić się wiedzą. Jeżeli ktoś przyjdzie i się zapyta, ja mu cały kontekst wytłumaczę, że na przykład pasy drogowe… Natomiast to już trzeba mieć czas i cierpliwość do tego, żeby tych ludzi wysłuchać, bo to nie zawsze takie łatwe. “Miasto powinno”…
Katarzyna Michałowska: Mnie zaraz przypomina się taka sytuacja z Zaspy, że, kiedy malowano taki mural przestrzenny, zaczęto malować kubiki klatek schodowych, zaczęli ludzie wtedy przychodzić i składać petycje do spółdzielni, że dlaczego oni im malują? oni się nie zgodzili, żeby im pomalować kubiki klatek schodowych.
Artyści skończyli malowanie tych kubików klatek schodowych, to nagle zaczęły się petycje z innych bloków, którzy składali, że oni chcą takie pomalowane kubiki klatek schodowych.
Więc to mi się podobało i to mi się kojarzy z tym, co mówisz, że, jak to podwórko jedno ładnie wygląda, może taka zasada rywalizacji czasami zadziała. Chociaż nie wiem. Ty najlepiej to wiesz, czy to działa czy nie, że ktoś będzie chciał mieć ładnie, bo tamci mają ładnie.
Karina Rembiewska: Ja bym powiedziała, że właśnie ważne jest komunikowanie równych zasad. To dotyczy właśnie ograniczenia dostępności samochodowego na podwórkach. Każdy chce mieć ograniczoną dostępność. Natomiast myśmy postawili jasne zasady, kiedy to można zrobić. Dopóki to jest teren ogólnodostępny, miejski nie ma takiej możliwości. Gdy jest przekazanie tytułu prawnego, wtedy możemy dostępność ograniczyć, bo to już jest jakaś podstawa do tego. To, co straż miejska też zawsze mówi, nie dotyczy mieszkańców. Takie tabliczki czasami się pokazują. Ale teraz pytanie się pokazuje: mieszkańców czego? Gdańska? Każdy jest mieszkańcem Gdańska, więc dlaczego ktoś inny na teren nie może wjechać? To są takie…
Tomasz Nadolny: Ja tu słuchaczom wytłumaczę, że chodzi o takie podwórka między kamienicami. Ten kawałek między jest zwykle miejski. Najczęściej to jest jakby w tej strefie…
Karina Rembiewska: Pozostało.
Tomasz Nadolny: Tak, pozostało po historycznym tym… po wojnie, po różnych tam, po odbudowie i miasto proponuje, żeby te wspólnoty dogadały się ze sobą i wynajęły od miasta i wtedy mogą sobie zamknąć, bo ty mówisz już takimi fachowymi wyrażeniami…
Karina Rembiewska: Ok…
Tomasz Nadolny: Słuchacze mogą nie zrozumieć, a chodzi o to, że mieszkańcy, na przykład, mogą sobie je zamknąć bramą albo powiedzieć, że nie ma wjazdu, albo zamienić to na plac zabaw dla dzieci, czy przestrzeń rekreacyjną.
Karina Rembiewska: Ja tutaj dodam, że te podwórka to jest bardzo duże pole do pracy z mieszkańcami. Po pierwsze, jak Tomek powiedział, historycznie one są formalnie miejskie. Natomiast w innych miastach, bądź gdyby inaczej odbudowano Gdańsk, one byłyby prywatne. Faktycznie one służą jedynie obsłudze budynków tam zlokalizowanych. Tak naprawdę, czy mieszkaniec, nie wiem, Zaspy musi wchodzi na podwórko, gdzie jest jakiś śmietnik…
Tomasz Nadolny: A jak wchodzi to często ma takie intencje niezbyt fajne.
Karina Rembiewska: Właśnie, dokładnie, więc tutaj jest też coś, co my nazywamy podziałem… oddzieleniem tej przestrzeni dla mieszkańców, gdzie tam faktycznie powinni mieć spokój, swoją oazę, a drogą publiczną czyli na przykład ulicą Długą, traktem. Tam faktycznie jest bardzo głośno i aktywnie.
I tak jak powiedział, staramy się konsekwentnie wdrażać, czyli ta przestrzeń dla mieszkańców na podwórkach i ta przestrzeń publiczna na drogach, gdzie są też ogródki gastronomiczne, gdzie są też nasi turyści. I podwórka staramy się zostawić w gestii decyzji mieszkańców, czyli spotykamy się z nimi, ale nie decydujemy, czy oni chcą tam mieć miejsce postojowe, czy chcą mieć tam plac zabaw, czy inaczej sobie to zorganizować, czy zrobić ogród. Oczywiście to jest trudna, lokalna szkoła demokracji, bo tam nie zawsze jest ta zgodność. Natomiast uważam, że to jest bardzo potrzebne w takim sąsiedzkim wydaniu, żeby oni się porozumieli w tym zakresie. I wtedy faktycznie, kiedy ta zgoda społeczności lokalnej zostanie osiągnięta, wtedy mogą mieć pewne zaspokojone potrzeby, które mają, na przykład właśnie to ograniczenie dostępności do tego podwórka, że ta przestrzeń jest tylko ich, a nie wjeżdża tam mnóstwo turystów, którzy szukają bezpłatnego miejsca postojowego.
Katarzyna Michałowska: W pewnym sensie prowadzisz taką działalność edukacyjną, że musisz zaznajomić mieszkańców z zasadami, które są ustalone, też im przedstawiasz, że muszą uwzględnić potrzeby innych, więc tutaj jesteś troszeczkę takim edukatorem. Później tych ludzi słuchasz, później z nimi deliberujesz, starasz się jakoś dogadać. Czy w tym kontekście masz jakąś taką sytuację, że jesteś zadowolona, że był jakiś efekt wow, że ktoś coś zrozumiał i doszliście do fajnego porozumienia i mówisz: to jest sukces?
Karina Rembiewska: Najważniejsze czasami jest znaleźć tę osobę, która podejmie się lokalnie budowy mostu zaufania gdzieś pomiędzy mną a następną osobą, a tą społecznością lokalną.
Nie oszukujmy się, z góry urzędnik jest trochę na…
Katarzyna Michałowska: Przegranej pozycji.
Karina Rembiewska:… przegranej pozycji, jeśli chodzi o zaufanie. Ale to tak po prostu jest. Wszyscy tak mamy, że sądzimy, że urzędnik ma jakiś tam inny interes.
Sukcesem takim jeśli chodzi o podwórka, z którego bardzo się cieszę, to jest ulica Służebna. Temat, który, jak ja przyszłam do Urzędu, był przerzucany z działu do działu i jak tylko ktoś słyszał ulica Służebna, to po prostu “Nie, nie”. Fakt, tam przyszły pisma od różnych mieszkańców, również starszej daty, które nie zawsze się gdzieś tam o merytorykę ocierały. Natomiast po którejś interwencji, będąc na podwórku, spotkałam pana Bartosza i mówię, że tu jest interwencja, że tu się ktoś nie zgadza i tak zaczęliśmy rozmawiać.
Pan Bartek zrozumiał, zrozumiał, jakie są zasady i w ciągu półtora roku, zwłaszcza, że jeszcze był projektantem, sam przygotował projekt, zgłosił ten projekt. Ja też jakby pomagałam, tłumaczyłam. Ewentualne pisma poszły, tak żeby to wesprzeć.Jak się uda, podwórko będzie zrealizowane. Naprawiliśmy, zrobiliśmy drobną naprawę właśnie w ramach takiej umowy społecznej, że, jeżeli jest tutaj potencjał sąsiedzki, to my też tutaj dołożymy ze swojej strony i się udało. Projekt jest gotowy, szybciej niż w trybie miejskim, czyli takim przetargowym, w którym czasami robimy te podwórka.
Myślę, że to jest taki przykład, dzie się udało po prostu takim zwykłym, ludzkim kontaktem, że rozmawialiśmy, rozmawialiśmy, do porozumienia doszło i ten projekt będzie zrobiony.
To są takie rzeczy, które faktycznie cieszą.
Tomasz Nadolny: Ile ty masz takich podwórek jak ta Służebna?
Karina Rembiewska: Pięć-sześć jest już takich moich. Teraz jeszcze mam jedno wezwanie na przyszły rok, gdzie też się troszeczkę ciągnie. Faktycznie najgorsze są takie zaprzeszłości: ktoś, kiedyś, z kimś się pokłócił na podwórku i ten czynnik ludzki czasami jest taki warunkujący, że nie bo nie.
Natomiast są takie momenty, kiedy to cieszy, kiedy się słyszy, że jest uzgodniony projekt, że poszło, że będzie zrobione.
Katarzyna Michałowska: Czyli to jest ważne, co mówisz, że, kiedy się wdraża zmiany, jest potrzebna ta osoba, która podchwyci… ten followers, który po prostu podchwyci zmianę i on jest kluczowy w gruncie rzeczy. Ciekawe jest to, co powiedziałaś, że w gruncie rzeczy trochę się usuwasz w cień, a oddajesz tutaj pole, że tutaj ta osoba… ty możesz pomóc, możesz to skoordynować, a ta osoba w gruncie rzeczy podejmuje te kroki.
Tomasz Nadolny: Pan Bartosz stał się liderem zmiany.
Karina Rembiewska: Tak, tak. On jest liderem zmiany.
Katarzyna Michałowska: On, tak.
Karina Rembiewska: A nie ukrywam, że przychodzili radni dzielnicy, radni miejscy, pisma, skargi…
Katarzyna Michałowska: I nie dali rady.
Karina Rembiewska: Nie dali rady, a w momencie, kiedy faktycznie pan Bartek przyszedł, powiedziałam, jakie są zasady, że to jest dzierżawa, że to nie są koszty duże, że pomożemy, że dostaną dotację na realizację, bo to nie jest tak faktycznie, że tu nic za tym nie idzie. Są znaczne dotacje na realizację pewnych elementów tych podwórzy, żeby też je jakoś poprawić. Natomiast jest to faktycznie obwarowane takim warunkiem, jak ta zgodność sąsiedzka.
Tomasz Nadolny: Muszą się dogadać…
Karina Rembiewska: Tak.
Tomasz Nadolny:… i wtedy za tym idą jakieś tam środki z miasta i wasza pomoc.
Karina Rembiewska: Tak, tak.
Tomasz Nadolny: Karina, ale ja tak wiedząc, co za tym stoi i ile tego wszystkiego jest, powiedz mi, czy ty masz jakieś takie swoje recepty na wypalenie? Bo zarządzanie chaosem i to, co robisz, jest bardzo, bardzo, moim zdaniem, energetycz… energochłonne w sensie takim, że energię twoją pochłania, jakby gaszenie najróżniejszych pożarów, a z drugiej strony szukanie takie, ciągłe nastawienie takie, duża ilość pokory, cierpliwości, bo to słyszę tutaj w tych zdaniach, które wypowiadasz, że na coś musisz czekać półtora roku. Po dwóch latach, trzech widzimy powoli jakieś zmiany i prawdopodobnie ta rozmowa odsłuchana dopiero za dwa lata w innym świetle będzie widziana. Powiedz mi, czy ty masz takie swoje patenty na to, żeby ciągle ładować akumulator?
Karina Rembiewska: Nie ukrywam, że nad cierpliwością musiałam popracować. Bo jak przyszłam do Urzędu Miasta, to tak po pół roku albo ośmiu miesiącach był taki moment, kiedy ta cierpliwość… że ja chciałam tu i teraz, mieć ten efekt, żeby był. A to nie wszystko tak się dzieje od razu. Przyjęłam też jedną zasadę, że im mocniej naciska się materie, im gwałtowniej, tym gwałtowniej ona ci potrafi w oko oddać…
Katarzyna Michałowska: Fizyka.
Karina Rembiewska: Fizyka, więc jednak czasami te drobne kroki są tym podejściem właściwym.
Jeśli chodzi o takie rzeczy jak radzenie sobie z tym stresem, z tymi oczekiwaniami, również, nie ukrywajmy, czasami z hejtem, bo to też się pojawia na przykład na stronie Menedżera, to nauczyłam się jednej rzeczy, że do końca nie mam wpływu na to, co mnie się przytrafia, tylko mam wpływ na to, jak na to reaguję. Czyli ja staram się traktować wszystko w ramach, które gdzieś tam nie przekraczają, nie dotykają tak bardzo, tak głęboko jak osoby. Natomiast staram się też nie poddawać, ufać i wierzyć nadal, że to nie idzie, po pierwsze, cała ta energia i że ludzie to doceniają.
Natomiast tak jak jest i hejt, to też jest dużo takich pozytywnych, że jednak ludzie widzą, że się zmienia, co też daje dodatkową energię. W drugą stronę, kiedy widzi się efekt, nawet po roku czy półtora, jak przeglądam w telefonie zdjęcia ulicy Świętego Ducha czy innej, którą też zmieniamy, widzę tę zmianę, to to jest taki moment satysfakcji.
Tomasz Nadolny: Czyli twoje naturalne, takie pozytywne nastawienie do świata daje energię i masz też poczucia humoru sporo. To jeszcze do tego dodałaś elementy, które wypracowałaś…
Karina Rembiewska: Tak, tak, pewne elementy…
Tomasz Nadolny: Tak, rzeczywiście, jeśli jestem w stanie dobrze sobie przypomnieć, po kilku miesiącach pracy na tym stanowisku miałaś taki mały zjazd motywacyjny…
Karina Rembiewska: Tak, tak.
Tomasz Nadolny: Na dzień dzisiejszy trzymam za ciebie kciuki, żeby to szło tak dalej. Wygląda na to, że ten kryzys przeszłaś bardzo dobrze, bo co… bo on ci przyniósł to, że sobie wypracowałaś takie narzędzia, że one ci pozwalają funkcjonować.
Karina Rembiewska: Nastąpiło pewne zderzenie tych oczekiwań z rzeczywistością, że nie wszystko zawsze można. Natomiast zajęłam się rzeczami, na które mam wpływ lub mogę mieć wpływ. Jest też coś takiego, mówi się zaufanie, ale też zaufanie do siebie. Ja wierzę w to, co robię. Jeżeli ja podejmuję decyzję, ja sobie ufam w tej decyzji. Nie mam tak, że ja coś tutaj rozważam, coś rozgrywam. Ja, po prostu, ufam, że ta decyzja będzie dla śródmieścia dobra. A jeżeli moja ocena w jakimś tam dłuższym okresie byłaby niezgodna, no to są też osoby, które gdzieś powinny to zweryfikować, czy ja się nadaję, czy nie nadaję do tego.
Natomiast ja w siebie muszę wierzyć, nie demotywując się pod naporem krytyki.
Katarzyna Michałowska: Nie wiem, czy słuchacze to wyłapali, ale wydaje mi się, że też nauczyłaś się… to co powiedziałaś o tym patrzeniu na fotografie w telefonie, że czasami jest fajnie gdzieś tam sobie zapisać te miejsca małych sukcesów, tego, co cieszy, bo, kiedy jest człowiek przygnębiony, może wrócić do tego.
Niektórzy mówią: jeżeli masz depresję, przeskroluj sobie tablicę na Facebooku, bo tam zazwyczaj dzielimy się swoimi sukcesami. Ale jest w tym jakaś mądrość, żeby wracać do tego, co miłe, co mi się udało, co wyszło, żeby się tak nie wypalać, kiedy jest hejt, kiedy jest niefajna sytuacja.
Karina Rembiewska: Ale też czasami trzeba walczyć ze swoim podejściem perfekcjonisty, bo to też czasami przeszkadza. Miałam taki moment, kiedy zrobiłam prezentację dla partnerstwa miejskiego dotyczącego zmian na śródmieściu i okazało się, że ja, z jednej strony, miałam wrażenie, że mało, a kiedy to wszystko ułożyłam, usystematyzowałam w prezentacji, okazało się, że jest tego naprawdę dużo i że teraz w Warszawie piszą, na przykład, o naszej Grobli IV, którą udało się przed szkołą zamknąć i postawić ławki, co było pewnie odwagą i zaufaniem także ze strony władz miejskich, że ok, przyszła pani menedżer i tu sobie wymyśliła, że będziemy zamykać. Udało się i teraz faktycznie widać, że jest ten efekt.
Tomasz Nadolny: Co najlepsze, tam rzeczywiście w sumie dopiero po wielu miesiącach funkcjonowania tej przestrzeni, ludzie je zaakceptowali jako miejsce, gdzie siedzą, leżą, widzę, że tam rodzice czekają na dzieci ze szkoły…
Karina Rembiewska: Lekcje się odbywają.
Tomasz Nadolny: Chociaż początkowo widziałem, że samochody próbowały wręcz na siłę przesuwać te…
Karina Rembiewska: Tak.
Tomasz Nadolny: Ale powiedz mi, Karina, ty dotykasz takich rzeczy, których w naszym podcaście jeszcze nie mieliśmy, każde takie podwórko, każdy kawałek przestrzeni to jest taki mikrokosmos i ty wchodzisz często jako taki zewnętrzny czynnik, katalizator, próbujesz zdobyć czyjeś zaufanie. Powiedz mi, każdy z nas jednak… większość z nas żyje w jakimś osiedlu albo w jakiejś wspólnocie, w jakimś bloku, w jakiejś szkole, funkcjonujemy w grupach społecznych, jak rozwiązywać konflikty? Bo każdy z nas chce czegoś innego, jeden chce rozrywki, drugi chce spokoju, jeden ma dzieci, a drugi jest już na emeryturze. Wiem, że czasami takie konflikty sąsiedzkie ciągną się latami, wszystkim psują życie, samopoczucie i właściwie przecież to się nie ogranicza tylko do centrum Gdańska. Tutaj są najbardziej widoczne, wszystko jak w soczewce się skupia. Co byś radziła nam żyjącym w naszych mikrokosmosach?
Karina Rembiewska: Pierwsza rzecz, tak naprawdę my jako społeczeństwo nie rozmawiamy i nie rozmawiamy jeszcze o najważniejszej rzeczy: o potrzebach. My najczęściej definiujemy wszystko przez problemy, a następnie dyskutujemy i kłócimy się o narzędzia, a zapominamy o potrzebach.
Czyli, jeżeli mamy problem z zaśmieconym podwórkiem, to to nie jest clu. Oznacza to, że clu jest potrzebą czystości…
Tomasz Nadolny: Ładu, porządku.
Karina Rembiewska: Ładu, porządku. I tu my bardzo często mylimy te pojęcia. To jest fenomen. Jak bardzo my dyskutujemy nad wyglądem ławki, a nie nad tym, jaka jest potrzeba tej ławki. Dlaczego tam stoi, czy ona obsługuje osoby, które nie mają tej zdolności, żeby przejść sto pięćdziesiąt metrów. Tylko my dyskutujemy, że ta ławka ma brzydki kształt i zasadniczo to lepiej postawmy kubik lub donice. Troszeczkę upraszczam, ale o to się rozchodzi, o te potrzeby.
To, co też jako menedżer robię, ja często spotykam strony, tutaj mówię o różnych stronach. Strony potrafią przez dwadzieścia lat ze sobą żyć, a się nigdy nie spotkać i nie przedstawić swojego stanowiska. Na przykład, że jest im za głośno, bo moje dziecko nie może spać, a po prostu eskalują to w momencie, kiedy gdzieś się spotykają i kłócą na tym podwórku.
To jest taka pierwsza rzecz, żeby czasami się zastanowić, co jest tak naprawdę potrzebą i czy te potrzeby nie mogą się łączyć, czy nie można znaleźć takich właśnie narzędzi, które zaspokoją jedną stronę i drugą w części. Ja nie mówię o kompromisach, tylko czasami my bardzo upraszczamy, że na przykład na całym podwórku muszą być miejsca postojowe. Nie, nie muszą być. Być może, kiedy zamkniemy podwórko, okaże się, że nie ma potrzeby aż tylu miejsc postojowych. Obecnie mamy sto miejsc postojowych, po zamknięciu podwórka okaże się, że jest trzydzieści samochodów, więc pozostałe miejsce można przeznaczyć na coś innego.
Nie ma tej platformy, żeby porozmawiać i czasami na spokojnie. To z kolei rola mediatora, bo mamy do pomocy Przemka Kluza, który jest takim społecznym mediatorem. To też z mojego takiego podglądania…
Tomasz Nadolny: On to robi świetnie.
Karina Rembiewska: On to robi świetnie i naprawdę o tych potrzebach trzeba rozmawiać. Powiem też szczerze, że ja czasami transferuję na dyskusję z jednostkami miejskimi. W mieście czasami nam się zdarza, że rozmawiamy już o narzędziu zanim się jeszcze cofnąć do potrzeby. Chociaż z wykształcenia też tutaj korzystam, zarządzania projektami, tam też pojawił się ten wątek, że zbudowano most, bo rezultatem i celem był most. Nieprawda, celem nie było zbudowanie mostu. Celem było umożliwienie przejścia z jednej strona na drugą. A później się okazało, że most się nie łączy z jakąś drogą i ten cel nadrzędny nie został osiągnięty.
Druga rzecz, jeśli chodzi o takie konflikty lokalne. Ważne jest, żeby znaleźć też osobę, która potrafi z tymi sąsiadami rozmawiać. Nie każdy jest do tego stworzony i urodzony i czasami trzeba oddać to jakiemuś sąsiadowi, jeżeli ten ma tę zdolność rozmowy, żeby on powoli to zaufanie budował. Czasami trzeba mieć pośrednika.To nie jest tak, że wszystko da się bezpośrednio własnymi rękoma zrobić. Ale czasami ten pośrednik, który na przykład gdzieś tam pójdzie, porozmawia z panią Kasią, która być może miała jakieś inne oczekiwania, uda jej się coś innego zaproponować.
Jeszcze w Brukseli pracowałam i mieliśmy spotkanie dotyczące ról w zespole i że są osoby, które są lokomotywami, które ciągną pewne procesy. Ale są też bardzo ważne w pracy i w życiu społecznym ludzie od relacji. Oni, na przykład, pójdą zapalić papieroska, pójdą na kawkę, ale w między czasie potrafią bardzo dużo stworzyć takich rzeczy, że ktoś inny się zaangażuje, tak na miękko. I to też jest ważne. Trzeba doceniać takie wartości rozmowy…
Tomasz Nadolny: Imieniny.
Karina Rembiewska: Dokładnie tak, że są imieniny, że kogoś się zaprosi, że zapuka się do tych drzwi i się powie: “Pani Kasiu, niech pani wyjdzie, bo tutaj coś robimy”.
Czasami nie wszyscy wyjdą od razu, kiedy coś się dzieje na podwórku, ale zaproszeni być może tak. Ale do tego trzeba też mieć pewne takie predyspozycje miękkie, które pomagają wtedy w takich sytuacjach, gdzieś te nastroje i eskalacje obniżać, bo to też jest ważne.
Tomasz Nadolny: Czyli drugi punkt to jest znalezienie takich sprzymierzeńców.
Czy jeszcze coś jest takiego istotnego?
Karina Rembiewska: To jeszcze ktoś musi włożyć jakąś pracę w to wszystko, bo jednym z takich najgorszych przykładów jest to, kiedy każdy przechodzi obok tego śmietnika, na przykład, widzi, że jest brudno, ale nie podniesie telefonu, żeby zadzwonić do, nie wiem, Dyżurnego Inżyniera Miasta, czy do zarządcy, tylko ma pretensje, że nikt się tym nie zajmuje. Ale sam również nie…
Tomasz Nadolny: Czasami jeszcze wrzuci zdjęcie na Facebooka.
Karina Rembiewska: Tak, czasami wrzuci zdjęcie na Facebooka. To jest taka kwestia tego, że przechodzimy codziennie koło jakiegoś zjawiska i się nie zainteresujemy, a jeszcze jednocześnie mamy pretensje do wszystkich innych, że oni też się nie zainteresowali. To jest coś takiego, jeśli chodzi o samą pracę, to poczucie tego, że czasami by wypadało, żebym ja też zadzwoniła albo żebym ja też coś zrobiła.
Więc ja nie ukrywam, że czasami zostaje coś do mnie zgłoszone, ja oczywiście proceduje. Natomiast odpowiadam najczęściej, że bardzo proszę tu jest numer do Miejskiego Centrum Kontaktu. To wszystko można załatwić…
Tomasz Nadolny: Zgłosić.
Karina Rembiewska: Nie trzeba od razu interweniować do pełnomocnika prezydenta. Trochę to przerysowuję, ale po prostu są narzędzia, tylko to jest faktycznie kwestia, czy trzeba interweniować robiąc z tego duży post na Facebooku, bo czasami wystarczy to zgłosić i…
Tomasz Nadolny: I to działa.
Karina Rembiewska:… to działa…
Tomasz Nadolny: Mimo że czasami trochę wolniej niż byśmy oczekiwali, ale to działa.
Karina Rembiewska: Oczywiście.
Tomasz Nadolny: Jak są procedury to działa.
Katarzyna Michałowska: Tak, to mi się od razu kojarzy, że w tym całym zarządzaniu chaosem, ty w pewnym sensie wypracowujesz też… pewnie pomagasz wypracować te procedury, które działają i po prostu wtedy w tym zarządzaniu całym chaosem i, tak jak mówisz, kiedy wybucha sytuacja, mówisz: “Tu jest taka procedura. To można w taki sposób rozwiązać, bo to już nie jest pierwsza sytuacja i proszę bardzo”. Kiedy są takie skuteczne procesy, wtedy łatwiej jakby to zarządzić.
Karina Rembiewska: Troszeczkę się jednak nie zgadzam. W chaosie tych procedur takich stricte nie można…
Katarzyna Michałowska: Nie można, nie dajesz, ok.
Karina Rembiewska: Bo każde podwórko, każda przestrzeń ma troszeczkę inną konstelację, są inne osoby, są inne uwarunkowania, inne zaprzeszłości, więc tutaj jest jednak bardziej indywidualnie.
Tomasz Nadolny: O ile ja pamiętam, to od strony miejskiej, w tym rejonie była wyjątkowo duża koncentracja tak zwanych nietypowych rzeczy, czyli w momencie, kiedy jest Inżynier Miasta, to jest takie stanowisko, które przyjmuje zgłoszenia co do znaków drogowych, malowania pasów, czy niedziałających świateł, takich najróżniejszych rzeczy, to bardzo dużo w tym rejonie było takich zgłoszeń, które po prostu nawet jeśli ktoś wrzucał to do zrobienia, to nie dało rady ich zrobić, bo, na przykład, nierozstrzygnięte było, że to coś tam, tu nietypowa szerokość chodnika, tu jakieś zabytkowe coś tam, tam zgoda konserwatora. I właściwie, czego by się tu nie dotknęło, wszystko było nietypowe, wszystko było wymagające podejścia indywidualnego. W związku z tym, jeśli tylko można było, przesuwano to do innej szufladki, żeby się tym nie zajmować, bo w tym czasie rzeczywiście ten ktoś był w stanie załatwić piętnaście czy trzydzieści typowych spraw, interwencji. A ten jeden znak biedny nadal był niezrobiony i stał. Ale on też wkurzał ciągle ileś osób, które wykonały wysiłek zgłoszenia, ale też te ileś tam, które nie wykonały.
Dlatego był ten pomysł, że jednak musi być ktoś, komu się chce rozpoznać problem aż do dna.
Karina Rembiewska: To jest całkowicie prawda, co mówisz Tomek, że tutaj każda sytuacja jest w jakimś aspekcie skomplikowana. Zdarzają się czasami różne odpowiedzi z różnych jednostek w tej samej sprawie lub w związanej z jedną ulicą, gdzie po prostu tak mocno jest to zagmatwane w jakiś tam procesach lub nawet nie procesach nawet sądowych, nawet nie ma tej wiedzy, że to jest gdzieś tak mocno skomplikowane.
Poza tym są takie rzeczy, kiedy trzeba to powoli, konsekwentnie, też uważam, prostować. To nie jest też całkowicie inny wszechświat w mieście to Główne Miasto. To nie jest tak, że, bo jest Główne Miasto, nie obowiązują nas ogólne zasady, więc powoli trzeba to prostować.
I na przykład się udaje prostować troszeczkę te granice działek, bo to jest to, co mówisz, że gdzieś tam tu własność, tam własność i już jest problem.
Natomiast to podejście indywidualne jest tutaj niezbędne, żeby poznać, skąd się stworzyło…
Katarzyna Michałowska: Genezę.
Karina Rembiewska: Geneza. Tu mamy też pozostałość historyczne, schrony też są często jakimś problemem. No, najróżniejsze kwestie, z którymi się nie spotkamy na, na przykład, nowym osiedlu, no bo to już jest nowocześnie zaprojektowane i zrealizowane.
Katarzyna Michałowska: Karina, mam do ciebie jeszcze takie pytanie, bo my jesteśmy tutaj w Gdańsku, a czy ty znasz takich menedżerów jak ty, którzy taką funkcję pełnią w innych miastach? Czy w innych miastach jest podobnie, inaczej? Czy miałaś okazję spotkać się z innymi, podzielić się doświadczeniem? Bo mówiłaś coś tutaj o Warszawie, że ktoś z Warszawy czerpał z tego doświadczenia zamknięcia ulicy, czy opisał. Czy są tacy menedżerowie w innych miastach?
Tomasz Nadolny: Ty byłaś druga.
Karina Rembiewska: Ja byłam druga…
Katarzyna Michałowska: O, proszę. A kto był pierwszy?
Tomasz Nadolny: Pierwszy był Toruń…
Karina Rembiewska: Tak.
Tomasz Nadolny:… ale w Toruniu w między czasie chyba się to trochę posypało…
Karina Rembiewska: Tak, tak.
Tomasz Nadolny:… z takiej całkiem fajnie działającej struktury.
Karina Rembiewska: Tak, tak. Toruń się wycofał, natomiast znamy się z menedżerem Lublina, który powstał po mnie. Pamiętam, że tam pojechaliśmy, mieliśmy spotkanie i obchodziliśmy w Lublinie po ich starówce. Troszeczkę inne problemy. De facto bardzo mało mieszkańców, jeśli chodzi o sprywatyzowane wspólnoty mieszkaniowe i podwórka tam to temat nieistniejący, gdzie u mnie to jest większa część pracy. Natomiast dużo więcej budynków po prostu komunalnych, nadal zamieszkanych, czyli takich miejskich i obszary rewitalizacyjne. Natomiast jeśli chodzi o ogródki gastronomiczne, czy taką przestrzeń publiczną to podobne problemy, czyli tu brak ławek, tu za dużo reklam.
Menedżer powstał także ostatnio w Bydgoszczy. Wydaje mi się, że tak miesiąc, dwa temu i jest w Łodzi. Natomiast tam jest po prostu osoba od ulicy Piotrkowskiej, to jest przede wszystkim menedżer ulicy Piotrkowskiej, bardziej działający pod względem eventowym, czyli takich wydarzeń, imprez, współpracy z podmiotami gospodarczymi, jeśli chodzi o ulicę Piotrkowską.
Te akcenty też rozkładają się różnie. U nas mamy Fundację Gdańską, czy inne jednostki, które jednak te wydarzenia organizują całkiem sprawnie i tutaj…
Tomasz Nadolny: Międzynarodowe Targi Gdańskie.
Karina Rembiewska: Tak, ale mówię też o takich wydarzeniach koncertowych, dlatego pomyślałam o Fundacji. Gdzie ja nie widzę potrzeby, żebym się tam wtrącała, no bo wszystko dobrze idzie.
Też mam taką zasadę, że tam, gdzie idzie dobrze, nie będę optymalizować wszystkiego, ale na tych problemach, czy wyzwaniach się skupię.
Tomasz Nadolny: Fajnie, że Kasia zadałaś to pytanie, bo ono jest dobrym wstępem do mojego ostatniego pytania. Co byłoby ważne w ciągu najbliższych kilku lat, może nawet popatrzeć tak dekadę do przodu? No bo wszyscy wiemy, jakie wyzwania: taki bardzo duży ruch turystyczny, a Gdańsk zaczyna być miastem, które ma bardzo duży ruch turystyczny, jakie to niesie ze sobą plusy, minusy. I też trochę się Gdańsk zmienił przez to, że powstało Forum Gdańsk, kładka, więc się zmieniły ciągi komunikacyjne, zmieniły się miejsca parkowania. Co byłoby twoim wielkim marzeniem?…
Karina Rembiewska: Marzeniem.
Tomasz Nadolny:… Co by się tu przydało? I opowiedz też, bo ty robisz też takie fajne rzeczy, które patrzą w przyszłość. Ale to na koniec jakbyś nam opowiedziała o tym, jak w tą starą przestrzeń, które ma swoje historyczne uwarunkowania próbujesz zaprząc trochę nowych technologii, to jakbyś mogła na koniec. Ale spróbuj mi opowiedzieć, co mogłoby uszczęśliwić to miejsce, zrobić je fajniejszym do życia, do spędzania czasu i takim właśnie, żeby łączył różne nasze potrzeby, najróżniejszych grup.
Karina Rembiewska: Dobrze, że wspomniałeś o kładce, bo to jest zaczątek do tego, żeby też zmienić sposób poruszania się po Głównym Mieście, czy po Śródmieściu. Długie lata była tutaj konstelacja: idziemy Długa, Długi Targ, skręcamy w Długie Wybrzeże i kończy się nam oferta. I to chyba było takie bardzo poważne wyzwanie dla miasta, a w tej chwili już nie. Mamy Stągiewną pięknie zrobioną, zamkniętą dla samochodów. Mamy tak kładkę, więc ten ruch nam się całkowicie inaczej rozkłada, poszerza się oferta, dla turysty, ale również dla mieszkańca, bo staramy się jednak robić te przestrzenie publiczne, park Świętopełka, czy też właśnie teraz na Ołowiance się zadziało.
Dla mnie, nie ukrywam, kluczowe, kluczowe dla tego terenu byłaby jednak zmiana jakości ulic i remonty ulicy Szerokiej, Ogarnej i innych w śródmieściu, żeby one były faktycznie takie z nowym standardem. Z nowym standardem, chodzi mi o to, żeby tam faktycznie było miejsce dla wszystkich, żeby każdy użytkownik mógł z tego dobrze korzystać i tu mówię także o osobach o ograniczonej sprawności, czy starszych, które mają problem poruszania się czasami po starówce, bo gdzieś w między czasie uciekły ławki, bo gdzieś tutaj odkryto stary bruk, to też jest dużym wyzwaniem.
Tutaj chciałabym też więcej zieleni na tym Głównym Mieście, żeby to była taka przyjazna przestrzeń nie tylko i wyłącznie dla samochodów, które czasami bardzo prężnie mają presję zabierania tej przestrzeni.
Jeśli chodzi o tę wizję, taką dłuższą, jestem dużym zwolennikiem również… też tutaj to jeszcze może lata, ale też uważam, że te rzeki samochodów, które tną w śródmieściu są bardzo dużym problemem. I przez Podwale Przedmiejskie niestety nadal Dolne Miasto, czy stare przedmieście jest nadal… to jest bariera, że tam jednak nie da się chodzić, że gdzieś ta granica skupia się stricte na tym Głównym Mieście. Teraz troszeczkę też w Stągiewną i Szafarnię, natomiast nadal ta bariera tej rzeki samochodów jest…
Tomasz Nadolny: Przekroczyliśmy rzekę Motławę, już przestała być przeszkodą…
Karina Rembiewska: Tak, dokładnie tak.
Tomasz Nadolny:… ale…
Karina Rembiewska: Zaczęliśmy radzić sobie z rzeką jako barierą, natomiast nadal mamy jeszcze problemy rzeki samochodów.
Dla mnie na przykład bardzo przykry jest ten wypadek, który wydarzył się chyba w zeszłym tygodniu przed dworcem PKP, że dziewiesięcio dwulatka zginęła, bo ja uważam, że po prostu nie powinno być ani takiej prędkości, ani takiej ilości samochodów. Więc, gdyby powstał taki program, na przykład za dziesięć lat, żeby faktycznie uwolnić tą część, to byłoby moim marzeniem, żeby po prostu przejść prosto przez plac przed dworcem PKP. Wydaje mi się, że fenomenalnie uzyskałby centra hotel, który jest odcięty. Nie ukrywam, że nawet Forum jest odcięte. Ja tam szczerze nie chodzę, bo ono nie jest dla mnie jakby w żadnym kierunku po przejściu. Nie jest to żadna negatywna ocena, natomiast moja obserwacja wynika, że ten układ komunikacyjny wokół Forum nie sprawia, żebym ja tam w naturalny sposób szła…
Tomasz Nadolny: Jeszcze nie jest naturalnie zszyte z miastem.
Karina Rembiewska: Tak, nie jest naturalnie zszyty z miastem. Natomiast faktycznie może tutaj trzeba to poprawić, żeby to śródmieście historycznie, historyczny pomnik było jakby jedną całością, tak że możemy się poruszać, że tam są autobusy, tramwaje. Tramwaj też byłby jakimś tam marzeniem, żeby lepiej obsługiwał komunikacyjnie środek, tylko…
Katarzyna Michałowska: Dotykasz tego, co zawsze boli Tomka, bo Tomek zawsze mówi: “Jak mogliśmy to zrobić, że daliśmy przywilej autom? Dlaczego projektujemy miasta dając”…
Karina Rembiewska: Ja to bardzo dobrze rozumiem, skąd to się wzięło. Słucham naszej lokalnej stacji i pamiętam, jak jeszcze przed wyjazdem do Brukseli, to było z dziesięć lat temu, zawsze był taki komunikat w radio: “Zapchana Słowackiego, stoi Zwycięstwa”. Teraz, jak się słucha dziesięć lat później, ten problem został rozwiązany, tylko on się przesunął, bo teraz się słyszy “Stoi Nowatorów, stoi”…
Tomasz Nadolny: Na obwodnicy jest korek.
Katarzyna Michałowska: Szerzej.
Karina Rembiewska: Tak, szerzej. Natomiast myśmy rozwiązali te problemy wewnątrz. Natomiast Kongres Mobilności powiedział: “Jeżeli mówimy tak, to mówimy też nie”, jeżeli powiedzieliśmy “tak” dla samochodów, to, de facto, powiedzieliśmy “nie” dla śródmieścia, że gdzieś ono jest takie…
Katarzyna Michałowska: Pocięte.
Karina Rembiewska: Pocięte. I jakbym miała mówić o wizji dla Śródmieścia tak za dziesięć lat, to marzyłoby mi się, żeby faktycznie rozproszyć to, żeby może zrobić tę obwodnicę jak Nowa Sandomierska, która po prostu ten ruch wyciągnęła z historycznego Gdańska…
Katarzyna Michałowska: Wyprowadziła.
Tomasz Nadolny: Tak, żeby dziewięćdziesięcio dwulatka mogła spokojnie i żeby nikt nie mówił, że dziewięćdziesięciolatka wbiegła pod samochód, co naprawdę trudno sobie wyobrazić przy dziewięćdziesięcio dwulatce…
Karina Rembiewska: A ja też wam powiem jedną rzecz…
Tomasz Nadolny:… że wbiega pod samochód
Karina Rembiewska: Może to trochę tutaj… może rzeczywiście jestem trochę wyczulona personalnie, bo mój tata był niepełnosprawny, a babcia mieszkała na Dolnym Mieście i jeździła zawsze od Zaspy na Dolne Miasto. I powiem wam, że moja babcia od pewnego momentu jechała godzinę wcześniej, żeby się przesiąść pod Trzema Krzyżami, bo tam było jedyne przejście dla pieszych płaskie. Robiła to, dlatego że tak ją stresowały tunele, bo ona się bała, że po prostu nie da rady, że zasłabnie na tych schodach. Każde inne, aż do Łąkowej, każde inne przejście tramwajowe było otunelowane potocznie mówiąc, więc ona przy Placu Solidarności tam wysiadała, żeby czekać ponad godzinę autobus na przesiadkę. Ja to doskonale pamiętam.
Tomasz Nadolny: Nie no, w ogóle większość ludzi, którzy obecnie są tą kadrą zarządzającą problemami nie są w takim wieku, nawet nie wiedzą, jak nierówne chodniki są dużym problemem, kiedy już ma się siedemdziesiąt, osiemdziesiąt lat i masz już niesprawność ruchową. A chodzi o to, żeby to było nie tylko… Z jednej strony, żeby dzieci mogły bezpiecznie pobiec za piłką i żeby zdążyły wyhamować samochody…
Karina Rembiewska: Oczywiście, że tak.
Tomasz Nadolny:… a z drugiej strony, żeby starsza osoba mogła swobodnie przejść
Karina Rembiewska: Jakby tam było 30 na godzinę, każdy spokojnie by ją przepuścił i ona…
Katarzyna Michałowska: Tak.
Karina Rembiewska:… by przeszła.
Tomasz Nadolny: Trzydziestolatkowie, na przykład, kupują mieszkania na trzecim piętrze, czy na czwartym piętrze bez windy, bo tutaj często nie ma wind w tej części miasta, nie myśląc o tym, że mieszkanie jednak kupują na kilkadziesiąt lat i właściwie już za dwadzieścia lat będą już z dużym problemem wchodzić na trzecie piętro.
Super, że mówisz o tym, żeby tą różną perspektywę mieć i że czujesz, że to jest twoje zadanie.
Karina Rembiewska: Teraz mi się jeszcze perspektywa zmieniła. Przesiadłam się na rower. Troszeczkę się śmieję, że tak trochę pozamykałam sobie to śródmieście, jeśli chodzi o te okoliczne wjazdy…
Tomasz Nadolny: Żeby nie mieć dojazdu.
Karina Rembiewska: Żeby nie mieć dojazdu i rezultat osiągnęłam testując na sobie. Też ta perspektywa mi się teraz delikatnie zmienia. Na przykład przejechanie ulicy Toruńskiej, tam, gdzie jest bruk, jest katastrofą, jest po prostu katastrofą.
Więc, jeżeli my myślimy o tym, żeby miasto było… bo oczywiście też są takie aspekty przyjazne dla różnych użytkowników… żebyśmy mieli mniej zawłaszczania przestrzeni przez samochody, musimy powiedzieć “tak” rowerzystom. Natomiast, jeśli po ulicy Toruńskiej, czy obszarach rewitalizowanych na Dolnym Mieście, bądź też na innych, bo nie ukrywajmy konserwator stoi teraz na stanowisku utrzymywania starobruków takich jak były. Przeczy tym wszystkim udogodnienie przestrzeni dla użytkownika, żeby to miasto też chronić, bo ja uważam, że ochrona dziedzictwa…
Tomasz Nadolny: Pół biedy na rowerze, spróbuj z wózkiem inwalidzkim.
Karina Rembiewska: Dokładnie, ale mówię teraz od mojej tej trzeciej perspektywy. Mówię o tym, że czasami niektórzy bardzo jednostronnie się zachowują, jeśli chodzi na przykład o ochronę dziedzictwa kulturowego. Jakim podejściem do ochrony dziedzictwa kulturowego jest narzucanie starobruków i szerokości jezdni w momencie, kiedy to wszystko zostanie zastawione tylko i wyłącznie samochodami, które mają emisję, które też zwiększają pyły, zanieczyszczają elewację. Natomiast podejście jednostronne jest takie: starobruk i szerokość jezdni taka jak była, bo taka jest historyczna.
Tomasz Nadolny: Czyli dogmatyzm.
Karina Rembiewska: Dogmatyzm i tutaj…
Katarzyna Michałowska: Karina, teraz jest czas, aby kończyć podcast. Powiedz nam jeszcze o tych technologiach, o tym, co tam… jaka nowość?
Karina Rembiewska: Jaka nowość. Pracujemy nad wprowadzeniem pewnych narzędzi zarządzania w Śródmieściu i na Głównym Mieście. Tutaj mieliśmy już przyjemność opracowywać i staramy się dopracować system słupów automatycznych. Mam nadzieję, że w ciągu kilku dni pojawi się już takie ogłoszenie przetargowe do dialogu technicznego, żeby rozmawiać o konkretnych rozwiązaniach z firmami, żeby wprowadzać.
A druga rzecz, no to udało się projekt Solez zrealizować, czyli czujniki parkowania na ulicy Długie Ogrody. Jest to na razie przestrzeń, do której się troszeczkę przymierzamy, żeby ją faktycznie zmienić. Czujniki pomagają w tym, żeby zobaczyć, kiedy są miejsca wolne, a także oszacować, jak faktycznie użytkownicy się tam zachowują, więc jest aplikacja Comarch Smart Parking. Można sobie ją pobrać, zlokalizować Długie Ogrody i tam się pokażą dokładne ilości zajętych miejsc.
To jest też troszeczkę pokłosie takich rozmów z mieszkańcami, którzy przekazują, że jest bardzo duży problem w Długich Ogrodach, jeśli chodzi o parkowanie. Ponieważ jest tam nadal strefa bezpłatna do parkowania, więc chcemy zobaczyć dokładnie. To badanie z tej wideodetekcji posłuży nam również do podjęcia stosownych decyzji. Na przykład w jakich godzinach strefa powinna być płatna, kiedy nie mamy tej rotacji, kiedy jest naprawdę problem z parkowaniem, a kiedy to są już mieszkańcy i od tej godziny ta strefa nie jest już niezbędna, żeby tam…
Tomasz Nadolny: Ci, którzy słuchali nasze poprzednie podcasty, wiedzą, że to miód na moje serce, że Karina próbuje najpierw dowiedzieć się de facto, ile tego jest, jak parkują, co się dzieje, żeby potem dopiero do tego dopasować narzędzia. Bo zwykle w polskich warunkach smart city buduje się tak, że najpierw się wymyśla gadżety, a potem się zastanawia, co to nam z tego wszystkiego wyszło i na ile się to może przydać.
Chcesz mieć wiedzę o tym, ile tu w ogóle jeździ, ile tu zostaje cały dzień…
Karina Rembiewska: Oczywiście.
Tomasz Nadolny:… ile to jest mieszkańców, a ile przybyszów, turystów i tak dalej.
Karina Rembiewska: Pierwsze takie podglądanie aplikacji mówi o tym, że 35% jest zajętych miejsc w nocy, co oznacza, że, de facto, to są mieszkańcy.
Tomasz Nadolny: To jest już aplikacja na urządzenia mobilne?
Karina Rembiewska: Tak, tak.
Tomasz Nadolny: W notatkach do podcastu będziemy mogli ją zalinkować, będzie można sobie spróbować.
Katarzyna Michałowska: Karina, bardzo ci dziękujemy. Już tutaj się telefony rozdzwaniają. Wyobrażacie sobie, że my jesteśmy w samym centrum Gdańska, więc nasi słuchacze mogli też dźwiękowo poczuć ten klimat serca Gdańska i zarządzania chaosem, o którym mówi Karina.
Bardzo ci dziękuję, bo wiem, że my się przyglądaliśmy kropelce, ale wiem, że z tej kropelki można wyciągnąć wiele zastosowań w innych organizacjach i również w innych miastach, więc mam nadzieję, że z tego skorzystają nasi słuchacze.
Dziękujemy ci bardzo.
Karina Rembiewska: To ja dziękuję.
Tomasz Nadolny: Bardzo dziękujemy chaos-menedżerowi.