Lifestyle,
Psychologia,

Na rozstaju dróg

17 lipca 2017

Wiele osób mówi, że nie wie, w którą stronę wykonać następny krok. We wspólnej rozmowie spróbujemy podpowiedzieć sposób, w oparciu o który, możemy podejmować mądre decyzje. Bo przecież każdy z nas czasem zatrzymuje się i staje na rozstaju dróg.

O pomocne narzędzie, dzięki któremu możemy odkryć dokąd dalej pójść, Tomek dopytuje Kasię. Napisanie misji życiowej, opartej na osobistych wartościach, może pomóc w poszukiwaniu dalszej drogi. Kasia opowiada o tym, w jaki sposób spisanie misji może pomóc w podejmowaniu mądrych decyzji w sytuacjach kryzysowych. Spisanie misji życiowej jest ważne, bo jak mówi Seneka, kto nie wie, do jakiego portu chce przybyć, dla tego żaden wiatr nie będzie dobry. W drugiej części rozmowy Kasia opowiada o tak zwanym ostrzeniu piły, czyli dbaniu o to, by się nie wypalić.

Wspominamy o naturalnych procesach rozwojowych w życiu człowieka, o których opowiadała w naszym podcaście Dorota Kalka: http://bit.ly/2opK7X5

Czym jest misja życiowa, tekst napisany dla studentów pierwszego roku, ale wydaje nam się, że może być pomocną radą dla każdego: http://bit.ly/2vrXrLf

Formularz, który jest pomocny w pracy nad naszą misją życiową: http://bit.ly/2ut1v0L

Test, który pomoże ci odkryć twój kształt (oczywiście jest to forma uproszczona, ale od czegoś warto zacząć): http://bit.ly/2d9aH3H

Ostrzenie piły artykuł: http://bit.ly/2t5vF6z

Więcej napisał o tym Stephen R. Covey w książce “7 nawyków skutecznego działania”):

Przy ostrzeniu piły w dziedzinie umysłowej, może pomóc codzienne korzystanie z aplikacji Elevate: http://bit.ly/2uy0FAo

Jak możesz słuchać podcastu?

Możesz słuchać na tym blogu.

Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.

Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.

Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast |  RSS | Spotify  | YouTube

Prosimy, oceń nasz podcast

Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.

Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.

Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:

-> Link do podcastu w iTunes

Transkrypcja

Tomasz: Dzień dobry. Wita was Stacja Zmiana. Wita was Tomasz Nadolny i…

Katarzyna:…Katarzyna Michałowska.

T: I zacznę od tego, nie wiem, czy wiecie, ale ja bardzo lubię Kasię, ale bardzo lubię też z paru powodów, których kiedyś być może nie wiedziałem lub nie dostrzegałem dopóki nie zaczęliśmy prowadzić podcastu. Bowiem Kasie przy całym swoim promiennym uśmiechu i tym, że jest dla was wszystkich życzliwa, ci, którzy ją znają, to wiedzą, to jeszcze potrafi systematycznie i na kawałki rozłożyć na części pierwsze wiele rzeczy, ma niesamowicie analityczny umysł. Dzisiaj chciałbym użyć tego umysłu po to, żeby wam troszeczkę pomóc. Tematem dzisiejszej rozmowy będzie stawanie na rozstaju dróg, czyli wybieranie stacji, na której wysiadamy. Wiele osób, które pisało do nas na privie, podkreśla, że trochę te audycje pomagają w przemyśleniach, w pewnych procesach, ale bardzo dużo osób, z którymi ostatnio rozmawiałem ja i Kasia, mówi o swoich wyborach życiowych. Mówi, że ma przed sobą takie czy inne rozterki. Nie wie, co zrobić, jak to zrobić dobrze i dzisiaj spróbujemy wam dać, pewnie nie najlepszą, nie jedyną, ale jakąś tam receptę, która może wam pomóc, bo okazuje się, że Kasia taką receptę ma. Dzisiaj chciałbym ją trochę pociągnąć za język, żeby opowiedziała, jak to robić. No dobra, to po tym długim wstępie, Kasiu, chcemy wiedzieć, co zrobić, męczy nas praca, w której jesteśmy, a może kończymy studia, a może zainwestowaliśmy w bardzo drogie kursy zawodowe, podyplomówkę i chcemy z tego skorzystać, a może jesteśmy po rozwodzie, a może myślimy, czy wystąpić o rozwód, a może doznajemy od kogoś krzywdy lub przemocy, a może wydarzyło się tak, że dostaliśmy spadek. Mamy różne w życiu chwile, kiedy się zastanawiamy: co teraz? co tu zrobić? jak to zrobić? Na kartce? zapytać się o radę? Co zrobić?

Co w takim momencie się robi?

K: Odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta ze względu na to, że sytuacje życiowe ludzi nie są zazwyczaj proste, ale to nie znaczy, że nie można tego w jakiś sposób odplątać, odnaleźć pewnych ścieżek i sobie na te pytania odpowiedzieć. Łatwiej jest, kiedy pewne sytuacje w naszym życiu następują według procesu rozwojowego człowieka, czyli na przykład na takie pytania sobie odpowiadamy, jak jesteśmy młodzi: jakie mamy talenty? jaka praca jest dla nas? Też zaraz opowiem…

T: Czyli krótko mówiąc wszystko następuje w tym czasie, w którym powinno.

K: Tak, w którym powinno, ale niestety z różnych powodów, np.: ktoś był bardzo skupiony na studiach, miał bardzo trudne studia i bardzo mocno musiał się przyłożyć do studiowania i wtedy bardzo często jest tak, że ma bardzo wysokie umiejętności, twarde informacje, dobrze jest wykształcony, ale może mieć niedostatki w sferze emocjonalno-społecznej, ponieważ nie był zaangażowany w organizacje studenckie, lepiej ludzi poznawać, nawiązywać kontakty. I później taka osoba wchodzi na rynek pracy i wykonuje jakąś specjalistyczną pracę, ale jednak te, pewne umiejętności, będą się domagać, żeby zostały rozwinięte, bo ktoś wchodzi w małżeństwo, pojawia się dziecko i te niedostatki…

T: Trzeba wznieść toast na weselu a nie umiemy.

K: Na przykład. Czy zatańczyć przed innymi, co niekoniecznie musi być konieczne.

Więc, kiedy pracuję ze studentami, często ich zachęcam do tego, aby, po pierwsze, nie stawiali wszystkiego na jedną kartę, chociaż wiem, że jest to trudne, kiedy ma się bardzo trudne studia, bo ja też byłam na takich studiach i wiem, że było mi ciężko, żeby rozwijać też inne obszary samej siebie. Ale z drugiej strony ważne jest też to, żeby mieć kogoś, przyjaciół, serdecznych ludzi, dobre środowisko, gdzie będziesz mógł sam siebie poznawać. I jedną z rzeczy, którą, też w magazynie, polecamy, nawet studentom na pierwszym roku, żeby starać się określić swoją misję życiową.

T: No właśnie, o co chodzi z tą misją, bo brzmi tak mega oficjalnie i statement. Ale to chyba może być dość proste i użyteczne narzędzie, które w miarę upływu lat można rewidować, można sobie do niego wracać. Możesz powiedzieć dokładnie, co to jest misja i jak się ją odkrywa?

K: Odkrycie misji to jest pewien proces. Jednak musisz tutaj mieć pewne informacje, o sobie też, w sensie: jaką jesteś osobą, ale też różne rzeczy, które składają się na ten twój osobisty kształt. Tutaj różne rzeczy możemy odnaleźć: pasje, umiejętności, bardzo ważną rolę odgrywają też nasze wartości, na czym nam zależy w życiu. Tutaj to odkrywanie misji życiowej głównie jest osadzone na naszych podstawowych wartościach. To jest takie wybiegnięcie…

Najfajniej jest to zrobić, kiedy jesteśmy młodzi, wiem, że to jest trudne, bo młodzież nie myśli o przyszłości, ale to jest taka inwestycja. Ja to zrobiłam kiedyś. Miałam około dwudziestu trzech lat. Wybiegłam oczyma swojej wyobraźni w przód. Na przykład zadajesz sobie takie niewygodne pytanie: jak chciałbyś, żeby ludzie pożegnali ciebie na twoim pogrzebie? Strasznie trudne pytanie. Co chciałbyś, żeby powiedzieli o tobie. Jaki byłeś, jak spędziłeś życie, jaki byłeś dla innych, jak ich traktowałeś, jak byś chciał, żeby inni myśleli o tobie, jak inni chcieliby ciebie postrzegać, jak ty sam chciałbyś, żeby inni ciebie postrzegali. Tam są te dalsze pytania: co jest dla ciebie ważne, jakie są twoje osobiste pasje, jakie masz wartości, tylko te głębokie wartości. Wtedy spisując te różne rzeczy, możesz zacząć tworzyć takie jedno zdanie, tak jak w firmie, można to odnieść do firmy, możesz odkryć to jedno zdanie, które nada kierunek, w tym momencie, kiedy masz te dwadzieścia parę lat, albo załóżmy, kiedy tworzysz taką misję, kiedy jesteś starszy, możesz powiedzieć: OK, tam jest ta bramka, to chcę zrobić. Więc ta misja na pewno jest, jak w firmie, nie możesz powiedzieć, że ją osiągniesz, że ona będzie zrealizowana, bo to jest cel życiowy. Cele to coś innego. Cele to na przykład skończyć studia, obronić pracę magisterską. To są właśnie cele nasze: albo na przykład zdobyć lepszą pracę.

Misja życiowa musi być w pewnym sensie troszeczkę abstrakcyjna i musi być osadzona na twoich najgłębszych wartościach, na tym, na czym ci zależy w życiu.

T: Sprowokowałaś mnie do takiego pytania. Skoro powiedziałaś, że zrobiłaś sobie taką wizualizację pogrzebu, może dla niektórych brzmi to makabrycznie, ale dla mnie nie, takie myślenie, że nasze życie dobiegnie kiedyś do jakiejś granicy i fajnie byłoby być dumnym, że się dobiegło gdzieś, w jakieś miejsce sensowne, to jest fajna rzecz, ale być może pewnym ludziom przeszkadza, uwiera. Wiem, że jest wielu ludzi, którzy na przykład nie chcą napisać testamentu, bo uważają, że to jest prowokowanie jakiś wydarzeń. Ja nie wierzę w takie rzeczy, ale może rzeczywiście tak jest. Pytanie takie, bo to minęło parę lat i jak ty dzisiaj spoglądasz na tamten obraz, czujesz satysfakcję? Rozczarowanie? Bo na pewno ta misja musiała ulec pewnym modyfikacjom i na pewno nie wszystko, co ci się wydawało, że osiągniesz, dzisiaj, w tym momencie, w którym jesteś dzisiaj. Zakładam, że nasz jeszcze przed sobą kawał życia do poprawek, ale jak się z tym czujesz, kiedy te rzeczy nie wychodzą albo coś jest powyżej oczekiwać albo poniżej? Co zrobić, kiedy to tak nie do końca idzie, jak żeśmy sobie to wyobrażali pod koniec studiów?

K: Powiem ci Tomek, że to jest najważniejsze, że misja nie może być celem. To jest bardzo trudne. Wracam tutaj do tych bardzo, bardzo głębokich wartości. Jeżeli do tego się odwołasz, to w sytuacji kryzysu, kiedy sypie ci się coś, możesz odwołać się do tej misji. Ona będzie twoim drogowskazem, twoim fundamentem, że przecież zawsze chciałem, żeby i co chciałem… Tam musi być to. Zawsze chciałem, żeby moje życie było: takie czy takie. Zawsze chciałem, żeby inni ludzie cośtam, cośtam o mnie myśleli. To jest sfera marzeń, sfera oczekiwań, sfera głębokich inspiracji wewnętrznych. To są właśnie takie sfery i tutaj, jeżeli dobrze się to opisze na początku… albo jeżeli się nie opisze tego super, wtedy dodajesz do tego, bo różne rzeczy stają się dla ciebie ważne. Takie naturalne etapy sobie wyobrażam, że na przykład dzieci przychodzą na świat, pojawia się ten nowy człowiek, wtedy ta misja ulega pewnej zmianie, troszeczkę się zmodyfikuje, bo na przykład ktoś będzie chciał być przykładem dla swojego dziecka albo chce mu pokazać świat to wtedy dokładamy do swojej misji, bo na przykład nasze głębokie wartości i to, co sobie opisaliśmy, mówimy, że chcielibyśmy to i to, albo chcielibyśmy, żeby świat był taki i taki. To jest to dobro, które chcemy, żeby zaistniało, to jest jakaś sfera, która zostanie przemieniona na przykład. Jeżeli to odkryjemy w sobie, to wtedy będziemy mogli powiedzieć, że oddaliśmy temu serce. To jest to, co zawsze będzie nas zachęcało do działania, będzie naszym źródłem.

T: Zdarza się, że ludzie nie potrafią…

K: Zdarza się.

T:…określić, jakie wartości są dla nich najważniejsze w życiu?

K: Moim zdaniem bardzo często. Ze względu na to, że jest coś takiego niestety, co…dokładnie o tym mówiła Dorota Kalka, psycholog rozwojowa, w poprzednim naszym podcaście, że te nasze nałożone oczekiwania naszych rodziców, że my realizujemy plan, że wydaje nam się, że tak powinniśmy żyć, że tak nasze życie powinno wyglądać. Jest to dużym wyzwaniem, żeby odnaleźć to nasze prawdziwe ja, czy jest jakieś ja, które jest wymyślone przez nas i to są na przykład nasze odpowiedzi w ankietach, testach, kiedy chcemy się lepiej pokazać, czyli takie nasze wymyślone ja.

Ale ja mam taką racjonalną prawdę życiową, którą też się kieruję, na temat myślenia innych ludzi, że ludzie robią to, co chcą, w sensie takim, że, jeżeli ktoś mówi, że coś jest dla niego ważne, a jego przyjaciele tak nie mówią, to tutaj mamy rozdźwięk i fajnie jest zapytać innych: co myślicie o mnie? jak myślicie, jakie są moje mocne strony? co jest dla mnie ważne? Bardzo prawdopodobne, że ludzie powiedzą coś, co nam się nie spodoba. Ale, żeby to sprawdzić, warto jest na przykład spojrzeć w swój plan dnia, zerknąć sobie w swoje plany tak kilka miesięcy do tyłu…

T: Czyli na przykład ważna jest dla mnie wiedza albo jestem pracowity, a w rzeczywistości, jak sobie zrewiduję ostatni kwartał, to się okaże, że pół doby gram w gry komputerowe i oglądam seriale i właściwie niczego produktywnego przez ostatnie trzy miesiące nie zrobiłem. Tak?

K: Może tak być, ale to jest fajne odkrycie siebie, że być może ja wolę święty spokój w sensie takim, że potrzebuję na przykład…

T: Nie znaczy to, że to jest gorzej czy lepiej…

K: Nie, nie. Tylko ważne, żeby wiedzieć o sobie tą prawdę, o tym prawdziwym ja, że czego potrzebuję, bo zauważ…Zobaczcie do jakich paradoksów dochodzi w życiu ludzi, że na przykład człowiek w głębokich swoich wartościach ma wartości rodzinne, że liczy się dla niego rodzina, czas spędzony z rodziną, to, że może im poświęcić czas i na przykład ma bardzo dobrą pracę, która jest związana z wyjazdami i ma w swojej głowie taki paradygmat, że musi dać rodzinie stabilizację finansową, więc jeżeli on nie odkryje, że dla niego… żeby tak przed samym sobą stanąć i powiedzieć, że dla mnie bardzo ważne jest spędzenie czasu z rodziną, dużo czasu chcę spędzać z rodziną, a będzie wyjeżdżał i będzie to na jego poziomie nieuświadomionym, to może nastąpić katastrofa, bo sam może zrobić sobie taką dywersję w sobie, że na przykład może mieć wypadek, czy zacznie chorować z powodu tego, że będzie miał nieuświadomioną sprawę, że on chce spędzać czas z rodziną, a nie wyjeżdżać, więc moim zdaniem to naprawdę może go uratować. Ale dlaczego ciągle wracam do tego, że to jest dobre, jak się myśli o tym, kiedy jest się młodszym? Dlatego że później nasze różne zobowiązania, praca, decyzje, które już podjęliśmy, one są już długoterminowe i zdarza się tak, że, jeżeli ktoś nie przemyślał tego między dwudziestym a dwudziestym piątym rokiem życia, nie przemyślał swojej misji życiowej, nie uzmysłowił sobie tego, co jest dla niego ważne w życiu, to później idzie do pracy takim rozpędem: praca, żona, dzieci, coś tam…

T: Znaczy to, że później może mieć jakieś rozterki, czuje się nie na miejscu, bo trochę nie odrobił zadania domowego. Ale czy to oznacza, że na to zadanie jest kiedyś za późno?

K: Nigdy nie jest za późno. Nigdy. To, co mnie inspiruje, to takie podejście, że mamy… Nigdy nie jest za późno, ale też, jeżeli ten kryzys następuje  w okolicach czterdziestego roku, po trzydziestym piątym rokiem życia, to niektórzy nazywają to przerwą w meczu, czyli po prostu przeżyliśmy połowę swojego życia i później możemy zrobić przerwę w meczu, zastanowić się nad tym, jak ta pierwsza połowa poszła: gdzie są moi wrogowie? jaki jestem? jak mogę odnaleźć swoje pasje? co mnie nakręca? gdzie jest ten przeciwnik?

Jak teraz podejść strategicznie do tej drugiej połowy mojego meczu, żeby ją wygrać. Wiem, że to jest trochę bolesne, jeżeli ma się trzydzieści pięć – czterdzieści lat, to bardzo prawdopodobne, że jest to już połowa naszego życia. Teraz jest pytanie: na co chcę tę drugą połowę życia przeznaczyć? w co chcę zainwestować? co chciałbym zmienić? Jak mogę odwołać się do swoich pasji, tego, co jest w moim sercu, bo, jeżeli do tego się odwołam, wiem, że to trochę metafizyczne, to otrzymam większą energię, bo są takie sfery, gdzie my nie wypalamy się. To będzie nas nakręcać, pewne idee, pewne rzeczy, które będą nam dawały energię do tego, żeby dalej, tą druga połowę swojego życia, drugą połowę meczu, wygrać po prostu i później zobaczyć to, że właśnie ludzie to powiedzą o nas: żył z pasją, był dobrym człowiekiem, kochał coś, kogoś.

T: Kochał rodzinę.

K: Na przykład.

T: Kochał swoje miasto.

K: Kochał swoje miasto, imprezował: “To był dopiero imprezowicz”.

T: Lubił się bawić.

K: Lubił się bawić. Gorzej jest tak, że my nie mieliśmy takiego założenia w swoim życiu, nie myśleliśmy o tym w ten sposób, ale ludzie tak będą mówili. Czyli to jest to pytanie, co by się znalazło na naszym nagrobku.

T: Czyli zatrzymując się na chwilę, po pierwsze: niezależnie, w jakim jesteśmy czasie, aczkolwiek fajnie zacząć już w okolicy końca szkoły, końca studiów. Właśnie, jak to pamiętać? Chyba jedyną drogą, ja nie wierzę w żadne rzeczy, które nie są spisane, wydrukowane, powieszone na ścianie, schowane w szufladzie, w pamiętniku, czy w jakiejś książce, do której sięgamy bardzo często. Nie sądzisz, że to jednak powinno być spisane?

K: Tak, oczywiście.

T: I chyba sugerujesz, że przynajmniej część z tych rzeczy powinna być zweryfikowana w oczach najbliższych znajomych, dziewczyny, chłopaka, a może przyjaciela, a może kogoś takiego jak ty na przykład, żeby to po prostu powiedzieć: ja sobie to zrobiłem na kartce, czy ty myślisz, że to odzwierciedla ten stan, jaki faktycznie jest? Dobrze to…

K: Bardzo dobrze. Zauważcie, że, jeżeli sobie określimy taką misję życiową, że chciałbym by, chciałbym by inni mnie widzieli w ten sposób, to jest to marzenie, które wyartykułujemy, zapiszemy, to wtedy możemy robić coś takiego i ja to robię co roku, że, kiedy kończy się rok, dla mnie jest to koniec wakacji, bo ja nadal funkcjonuję w tym trybie studenckim czyli początek to jest wrzesień, październik, zawsze wracam do tej misji. Siadam sobie, czytam ją i myślę sobie o roku poprzednim: czy zrobiłam jakiś krok w kierunku swojej misji? czy dalej mogę powiedzieć, że jest, po pierwsze, aktualna, po drugie, czy mój Titanic, czyli statek, płynie w kierunku tej misji?

T: Teraz mówisz o pokonywaniu mil morskich, czyli o konkretnych celach. Ale cały czas te cele, czynności życiowe, sukcesy porażki, no nasze uczynki weryfikujemy, czy są zgodne z tą misją, czy nie, czy przyjęty przez nas program na życie, czy idziemy w pralce na programie eko, czy też wysokotemperaturowym i jeśli widzimy koło stycznia czy grudnia, że ten rok…

K: Tak nam przez palce przeleciał.

T: To niedopłyniemy tam, gdzie chcielibyśmy, więc albo nam się zmieniła misja i wartości albo coś nie tak.

K: Wydaje mi się, że raczej misja się nie zmieni, jeśli ją dobrze określimy, bo ona będzie odzwierciedlała nasze głębokie wartości, tylko po prostu sytuacja życiowa może być taka, no bo zauważ, łatwiej mi się tutaj odwołać do sytuacji dziewczyn ze względu na to, że…

T: Że jesteś dziewczyną.

K: Że jestem dziewczyną, dokładnie. (śmiech)

Taka sytuacja następuje, kiedy rodzisz dziecko. Do tej pory pracujesz, robisz różne rzeczy. Kiedy rodzi się dziecko, musisz się skupić na dziecku i tu nie ma wyjścia, nie ma, że gdzieś, komuś zostawisz. Ono wchodzi w życie i wtedy fajnie jest powiedzieć, że nasz bieg to jest maraton. My nie jesteśmy sprinterami, że teraz wszystkie cele musimy zrealizować z tego lub tamtego roku. Bardzo często kobiety, kiedy mają ten etap wychowania dzieci, kiedy troszeczkę zwolnią zawodowo, nie są nastawione na rozwój osobisty, ale później znowu pobiegną dalej. Ten czas się skończy, on jest krótki i później można różne rzeczy zrealizować. Wtedy, jak masz misję określoną, myślisz sobie, czy ja idę właśnie w tym kierunku, co się dzieje. Możesz inaczej sobie te cele poustawiać i jeżeli to dotyczy twoich wartości, biorąc na tapetę to, że bym chciała, żeby ludzie myśleli, że jestem dobrą osobą, czy chciałabym zmieniać świat na lepszy, to wtedy te cele będą troszeczkę inaczej skonstruowane, kiedy jest to małe dziecko, bo to może są te spotkania z mamami, to jest ofiarowanie czasu właśnie temu małemu dziecku, to jest czas szczególny, a niekoniecznie jest to praca i realizowanie celów zawodowych. Bo później będzie taka sytuacja, że ktoś pobiegnie za celami zawodowymi, a ten mały człowiek zostanie pozostawiony sam, gdzieś tam musi sobie radzić i w gruncie rzeczy, jak tutaj na końcu swojego życia powiedzieć, że zrealizowaliśmy swoją misję, to, co było dla nas ważne, o czym marzyliśmy, czego pragnęliśmy w swoim życiu, żeby zainwestować w takie małe życie.

T: Czyli misja to na pewno nie jest taki cel: mieć dzieci albo mieć domek jednorodzinny. Misja określa kierunek i to, co jest dla nas ważne.

K: Pragnienie twojego serca.

T: I każde nasze decyzje życiowe, nawet ślub, czy decyzja o życiu samemu, musimy sprawdzać, na ile są zgodne z naszą misją. Ja się zgodzę co do jednego. Bardzo często, kiedy rozmawiam z ludźmi, którzy nie do końca wiedzą, co ze sobą zrobić, jest jakiś poziom zagubienia, wielu czasowo, bo może są w takim momencie, w którym redefiniują misję, a może nie słuchali naszego podcastu i nie wiedzą, że misję trzeba sobie spisać, ale wielu ludzi…bardzo często trudno im znaleźć pracę, bo sami nie wiedzą, jaka jest dla nich dobra, jaka nie i właściwie często przez przypadek coś znajdą, co będzie odpowiadało im lub nie, ale to znowu całe lata testowania, bo trzeba minimum pół roku popracować, żeby stwierdzić, że ta praca to nie jest dla mnie. Czasami wiemy już drugiego dnia, ale to się rzadko zdarza. Albo wiedzieć po roku, że ta praca jest absolutnie pasująca do mnie. Tak jest z wieloma rzeczami, że ludzie sobie nie dają luksusu usiąść i zastanowić się nad przyszłością, teraźniejszością, nad swoimi własnymi wyobrażeniami, jak chcielibyśmy, żeby nasze życie wyglądało, żebyśmy mogli na koniec uznać, że nasze życie było pełne i to ma wiele reperkusji w życiu takich, że wiele rzeczy po prostu nie wychodzi, bo po prostu nie daliśmy szansy, żeby wychodziło. Nie chcę tutaj mówić o jakiś technikach NLP, że jak się zaklnie w głowie to na pewno to wyjdzie, bo to nie o to chodzi. Chodzi o to,  że często lepiej wiedzieć, czego się chce.

K: Tak, to prawda, a często jest to powiązane z tym, że ludzie często nie rozumieją albo nie wiedzą, jaki mają kształt. Każdy z nas jest unikalny. Ja to lubię troszeczkę uprościć ten przykład, jeden jest trójkątem, drugi kwadratem, a trzeci kółkiem. Jest tak, że jeżeli my jako kwadrat znajdziemy pracę, która jest kółkiem i będziemy każdego dnia zawijać swoje różki i pakować się w kółko, to prędzej czy później się wypalimy. Dla każdego z nas jest jakaś praca, która pasuje do naszego kształtu. Tylko warto wiedzieć, jaki się ma kształt.

Bardzo ciekawą miałam wczoraj rozmowę ze studentami, dlatego że mam w redakcji chłopaka, który wyraźnie jest sprzedawcą i obok niego stała dziewczyna, która jest introwertyczką, ale która również umie argumentować i powiedziałam do tego chłopaka, że ty to naprawdę masz talent sprzedawcy, a ona powiedziała: “No, ale ja też bym umiała sprzedać.”. Ja powiedziałam: “Tak, umiałabyś sprzedać, ale czy długo umiałabyś sprzedawać?”. A ona mówi nie!, dlatego że ją praca sprzedawcy, by wypaliła. Ten chłopak, który mówił o swoim produkcie, zachęcał…

T: Jego to nie męczy.

K: Nie męczy go, więc wydaje mi się, że to jest kluczowe, żeby wiedzieć…

T: Że wszystko można, tylko po co czasami się spalać. I trzeba też pamiętać, że każdy z nas ma indywidualną wrażliwość i odporność na stres i sposób reagowania, więc lepiej to sobie zdiagnozować i określić, jaki jestem, niż narażać się na coś, co po roku jest dla nas tak wielkim wysiłkiem psychicznym, że nie wiemy, jak się nazywamy i przychodzimy po pracy do domu wyczerpani, nie mamy już siły na żadne inne rzeczy, które mogłyby nam sprawić przyjemność. Mówiąc tak w uproszczeniu.

K: Tak, to są takie podstawowe rzeczy. Kiedy spędzam czas z ludźmi i wracam do domu to warto sobie zadać pytanie, czy jestem bardzo zmęczony i potrzebuję długi czas na odpoczynek, czy mam dużo energii, mógłbym pójść na następne tego typu spotkanie, więc to jest już jedna rzecz, która mówi o naszym kształcie, czy jesteśmy ekstrawertyczni, czy raczej introwertyczni, czy raczej potrzebujemy takich spokojnych zawodów. Zauważmy, że nie tylko talent jest najważniejszy, nie tylko pasja. Jeżeli będziemy patrzeć na ludzi poprzez talent, załóżmy ktoś ma talent do fotografowania i ja na przykład w redakcji mam wielu studentów, którzy mają talent do fotografowania, ale wiem, że wielu z nich, tak jak na przykład przytoczony przykład tej studentki, wiem, że ona sama nie byłaby w stanie prowadzić swojej działalności jako fotograf, że załóżmy musiałaby sprzedawać swój produkt: fotografię. Czyli ona tak naprawdę jest artystką, ma ogromną wrażliwość, robi piękne fotografie i jest w to zaangażowana, ale z powodu tego, że nie ma w sobie tej ekstrawersji, że będzie się czuła zraniona, jeżeli ludzie będą odmawiali, że będą hejtowali jej fotografie, że będą narzekali. Ona się po prostu wypali totalnie, więc musiałaby pracować w teamie, musiałaby mieć kogoś, z kim musiałby to robić, gdzie część osób by ją wspomogło w tej dziedzinie…

T: Albo internet, gdzie człowiek się ukrywa za jakimś blogiem, albo za jakąś stroną…

K: Więc wracam tu do tego naszego ja wymyślonego. My usłyszeliśmy kiedyś, że ty powinieneś być taki, a dlaczego nie wychodzisz na akademii w szkole, czemu ty nie występujesz na apelach, czemu w grupie tak trudno ci się włączyć?

To często myśmy usłyszeli takie zdania od naszych rodziców i później mamy w sobie taki paradygmat, że my powinniśmy wychodzić na zewnątrz i wchodzi się w pracę, która do nas zupełnie nie pasuje, jest kompletnie pomyłką. To powoduje, że się wypalamy, jest taki etap, że energia zaczyna z człowieka upływać.

T: Wydaje mi się, że jest to spójne z jedną z teorii zarządzania, która sugeruje, żeby również w przedsiębiorstwach odkrywać mocne strony, skupiać się na mocnych stronach i nie wydatkować niepotrzebnych zasobów energii na walkę ze swoimi brakami, czy ze swoimi słabymi stronami, tylko ewidentnie liga zarządzająca powinna wiedzieć, jakie ma dobre strony i liderzy powinni wiedzieć, jakie mają silne oraz inwestować i tak układać zakresy obowiązków, żeby raczej dodawać skrzydeł w tych sferach, w których ludzie są dobrzy, niż wymagać od nich, żeby nadążali za resztą w rzeczach, które wymagają od nich dużo większego wydatku energetycznego. Jest to jedna z teorii, która wydaje mi się byłaby tutaj spójna z tym, co mówisz. Nie będę podawał jej nazwy, bo testy kosztują w dolarach, więc niech się sami reklamują, ale jest taka.

I teraz dochodzimy do tego, że o wiele trudniej jest wiedzieć, czego się chce, podążać świadomie w kierunku, dokonywać świadomych wyborów, nie mieć ciągle rozterek: a może źle zrobiłem. To jest chyba najgorsze, te takie ruminacje na ten temat: A mogłem inaczej.

Jeśli mamy określoną misję, to już jest łatwiej. Ale wydaje mi się, że do niej jest potrzebny dość dobry kontakt z samym sobą.

K: Bardzo, bardzo.

T: Wiem, że ty masz coś, co nazywasz ostrzeniem piły, taki set, skrzynkę narzędziową, która pozwala ten kontakt pomiędzy samym sobą z moją własną świadomością utrzymać w dość świeżej postaci i też pomaga stale na narzędzia wewnętrznej, może nie kontroli, ale samoświadomości i rozwijania w nas tego, co jest najfajniejsze, najciekawsze i najbardziej ludzkie. Masz taki zestaw narzędzi. Mogłabyś coś więcej na ten temat powiedzieć?

K: Każdy z nas, tak jak drwal, pracuje swoją piłą, czyli ileś może tam ściąć drzew. Ale jeżeli drwal nie zatrzyma się i tej piły nie naostrzy, to po prostu nie będzie efektywny, będzie pracował bardzo ciężko, będzie coraz bardziej zmęczony, dlatego że jego piła nie będzie ostra. I dlatego też, jeśli każdy z nas będzie się zatrzymywał i będzie ostrzył swoją piłę, to będzie bardziej efektywny w swoim życiu. Będzie mógł dłużej cieszyć się radością, mieć swoją pasję i dalej ją rozwijać. To wszystko jest, bym powiedziała, w obrębie misji życiowej i tego podejścia do dobrego planowania swoich nawyków, do zarządzania swoim czasem. Ostrzenie piły polega na tym, żeby uwzględnić twoje cztery sfery życiowe, czyli zawsze w swoim planie uwzględnić taką sferę jak fizyczna, sfera wiedzy czyli psychiczna, tego, co wiem, sfera emocjonalna i sfera duchowa. Jeżeli zadbam o te cztery sfery w ciągu swojego tygodnia, troszeczkę, jeżeli umieszczę sobie to w planie to prawdopodobnie moja piła życiowa, moja energia życiowa tak szybko się nie wyczerpie. Dlaczego? Dlatego że te sfery są odpowiedzialne za to, że my mamy tę radość życia, czujemy się zadowoleni. Zobaczmy sobie tutaj przykład na tej sferze fizycznej. Jeżeli mam regularny wysiłek fizyczny. Jeżeli regularnie dostarczam ciału endorfin. Jeżeli spalam swój stres, no to od razu nasze życie jest fajniejsze.

T: Chyba ja bym to troszeczkę poszerzył. To nie jest tylko to, że pójdziemy sobie na rower, czy pobiegamy dwa razy w tygodniu. Ale to jest to, że będziemy trochę bardziej uważni na to, ile śpimy, czy jeździmy na urlopy, jak te urlopy wyglądają, czy otwieramy laptopa w trakcie urlopu, czy wypoczywamy, w jaki sposób wypoczywamy. Powinien być dostosowany do tego, jaki lubimy wypoczynek. Jak jemy, czy jemy przyzwoicie, czy jemy na stojąco kanapki kupione w barze, czy jednak czasami zjemy z rodziną. Bo to niby fizyczność, ale wszystko się przenika. Prawda?

K: Dokładnie tak. Oczywiście.

T: I wtedy, jeśli w misji określimy, że chcemy, żeby świat był lepszy, czy mniej cierpiał, no to jestem w stanie sobie wyobrazić, że z tej misji będzie wynikało, że ktoś zostanie wegetarianinem.

Czyli jesteśmy przy jednej sferze, ale dobrze, żeby wiedzieć, że ona nie jest oddzielona od innych. Że trzeba zrobić limit piętnaście minut przysiadów. Nie, to jest moim zdaniem jedna z zębatek, które wszystkie cztery się kręcąc zahaczając o siebie.

K: Na pewno te sfery się przenikają, bo my nie jesteśmy oddzielnym bytem. Jestem przekonana, że to nie tylko chodzi o naszą fizyczność. Ale jeżeli jest taka sytuacja, że się czujemy źle emocjonalnie, zauważmy, że od razu to się przekłada na nasze ciało, więc jeżeli nie zadbamy o nasze emocje, relacje z innymi, na przykład zaniedbujemy kontakt z naszymi rodzicami i potem mamy wyrzut od nich, dlaczego się nie odzywamy, niektórzy zatracają się w pracy i jeśli nie umieścimy tego w planie dnia, ja przynajmniej się zatracam w pracy, mam taką tendencję, że raczej jestem skupiona na zadaniach. Ale jeżeli zapiszę sobie, że muszę zadzwonić do mamy, żeby wiedzieć, co u niej słychać, to wtedy ta relacja jest budowana. Spotkania z przyjaciółmi, wiem, że się tłumaczymy: dawno się nie widzieliśmy, ale zawsze się nam wspaniale rozmawia. Ale jednak relacje buduje się, one potrzebują tego czasu i to jest dla nas ważne i też dla tej drugiej strony.

T: Nie dalej jak przedwczoraj rozmawiałem ze swoimi przyjaciółmi o takich relacjach, które po prostu umarły, bo są pozornie utrzymywane. Na Facebooku czasem sobie polubimy zdjęcie. Dobrze w ogóle, że jest ten Facebook, bo inaczej w ogóle by umarła.

Jesteśmy przy sferze fizycznej, ale jest ich więcej.

K: Tak.

Sfera wiedzy. Kiedy jesteśmy studentami, ona się naturalnie rozwija. Później ją zaniedbujemy. To, co czytamy, czego się dowiadujemy o świecie, o strukturach, zależnościach, to jest bardzo ważne. Zauważmy, że później, jak dzieci pójdą do szkoły, uczymy się z dziećmi, wracamy do pewnych tematów. Bardzo, bardzo nas ożywia, jak zaczynamy rozumieć historię i zaczynamy rozumieć prawa rządzące światem.

No i ta ostatnia sfera, dla mnie osobiście najważniejsza, czyli sfera duchowa, czyli tego, że jest osoba, która panuje nad tym światem, w jakiś sposób tym wszystkim zarządza. Każdy z nas musi odnaleźć tą duchową cząstkę siebie, ale moim zdaniem jest to bardzo ważne, bo to daje otwarcie jakiś innych segmentów “ja”, segmentów siebie. Jeżeli ja uważam, że Bóg istnieje, że znam mnie, że mnie stworzył, że nie jestem dziełem przypadku, że to ma sens, że Kasia żyje na tym świecie, odpowiada mi to na wiele pytań, jeżeli chodzi o mnie i jaki jest cel mojego życia. To też wpłynęło na moją misję życia, gdzie zmierzam, jak wygląda, jakie cele sobie ustawiam, jaką pracę wybieram, dlaczego z tymi czy innymi ludźmi pracuję.

No więc to jest coś ważnego. Ta sfera duchowa jest ważna i znam wielu ludzi, którzy jakby tą sferę duchową otworzyli i to jest dla mnie niesamowite oglądać, jak ich życie przyspieszyło, jak ich życie nabrało sensu, jak ich życie się zmieniło, jak przemienili swoje, tak bym powiedziała, zwyczajne przyzwyczajenia, jak to wpłynęło na ich wartości, na ich postrzeganie świata, więc to jest bardzo ważne. Często zaniedbywana sfera, no bo mało o tym rozmawiamy. Tak się nie rozmawia o tych tematach. Czy wierzysz w Boga, to jest pytanie trudne, ludzie raczej unikają go.

T: Wiedziałem, że ta rozmowa będzie dzisiaj bardzo osobista i po pierwsze są ludzie tacy jak ty, którzy uważają, że to jest takie intymne i to tak nie można, a ja z grubej rury potrafię o takich rzeczach rozmawiać.

K: O, bardzo fajnie. Ja też potrafię.

T: To też dla słuchaczy może jest wprowadzenie w nasze życie osobiste, ale Kasia jest osobą, który ma jasno określony światopogląd. Ja mam światopogląd bardziej wątpiący, czy nieokreślający i bym powiedział, że ze mnie to raczej agnostyk i jeśli chodzi o życiowe drogowskazy to raczej filozofia stoicka, to jest coś, co mogłoby określać parametry moich wyborów i postępowania, co nie wyklucza jedno drugiego. Wydaje mi się, że można żyć pełnią. To życie duchowe niekoniecznie oznacza gorliwego wyznawcę tej, czy innej religii. Aczkolwiek jeśli tylko udajecie, że ta sfera w was istnieje, to możecie najwyżej udawać, bo moim zdanie coś w was nie żyje, jakiś kawałek i jeśli chcemy podejść do życia całościowo do nas jako osoby to gdzieś tam jest w nas ten aspekt, jakbyśmy go nie sprowadzali, może on jest prądem elektrycznym, ale on jest jednak czymś więcej niż tym czymś, co jesteśmy w stanie zmierzyć, określić.

Zafascynował mnie wczoraj oglądany filmik w internecie. Naukowcy udało się sfilmować, w jaki sposób dochodzi do łączenia się i podziału pierwszych chromosomów, jak nasz kod genetyczny powstaje. I to naprawdę wygląda, jakby Pan Bóg rzucał w kości i to jest tak dziełem przypadku, ktoś teraz uzna, że przypadku, ktoś inny, że to jest z góry plan wyrysowany. Niezależnie od przyjętej koncepcji możecie żyć dobrze i godnie.

Teraz powiedziałaś o sferze fizycznej, wiem, że mieliśmy kilka podcastów, tipów, które dotyczyły tego w sferze umysłowej i mieliśmy aplikację, która, ja przyznam szczerze, że zainstalowałem, ale codziennie jej nie używam, przez ciebie poleconą. O duchowej chyba najmniej mówiliśmy na razie. Ale może będzie dalszy ciąg. Ale ty sama wcześniej powiedziałaś, że to ostrzenie piły jeszcze jedną, czwartą, sferę ma bardzo ważną: społeczno-emocjonalną.

K: Tak. Troszeczkę powiedziałam o tych relacjach z bliskimi, żebyśmy zadbali o te bliskie relacje, żebyśmy o tym nie zapominali.

T: Zwłaszcza dzisiaj, kiedy social media bardzo mocno nam zmieniły zwyczaje. Internet i w ogóle sposób, w jaki żyjemy i to, że na przykład o wiele łatwiej jest nam przeprowadzić się na drugi koniec świata albo żyć życiem nomada. Czyli musimy być bardziej uważni, jeżeli chodzi o podtrzymywanie, czy nawiązywanie nowych relacji, które kompensują nam stare. Ale jest dużo ludzi, którzy mają z tym problem, mają to zaburzone. Wydaje im się, że ludzie do niczego nie są im potrzebni. Chyba jednak nie wiedzą, jak bardzo im dużo brakuje, że warto czasem wspólnie zjeść obiad z kimś i że warto odłożyć telefon ekranem do dołu, kiedy spotykamy się z koleżanką na kawę i skupić się na rozmowie.

K: Tak, powiem ci, że miałam taki fajny przykład, kiedy byłam zaangażowana jako wolontariusz w takiej organizacji “Habitat for humanity”. Rozkręcaliśmy tutaj budowę domów dla potrzebujących i ciekawe było to, że czasami ludzie, którzy stracili pracę i mieli jakieś poszukiwanie życiowe, przychodzili do tej organizacji, żeby pracować jako wolontariusze, czyli rozumiecie, ktoś jest na rozstaju dróg, mógłby siedzieć w domu i angażować się tylko w poszukiwanie pracy, a ktoś decyduje się na to, żeby oddać jakąś cząstkę swojego czasu, żeby być wolontariuszem. Znam jeden, taki świetny przykład osoby tutaj w Gdańsku, która ma teraz naprawdę duży wpływ i jest naprawdę świetnym liderem animacji kultury i my właśnie razem byliśmy tymi wolontariuszami i po prostu te wszystkie relacje, które tam się nawiązały i też inna perspektywa, że poszedł w innym kierunku swojego życia, odkrył pasję. Ale dlatego on odkrył tą pasję, bo się znalazł w środowisku, które było bezpiecznym środowiskiem, gdzie możesz trochę popróbować, możesz doświadczyć tego, że ktoś inny ci powie: “Słuchaj, a ty to masz do tego smykałkę. A tutaj to sobie nie radzisz z tym”. Dajesz prawo innym, żeby ci to powiedzieli i naprawdę możesz się wtedy nawet przebranżowić, przekwalifikować i wiem, że wolontariat czy inne zaangażowanie społeczne to jest właśnie dotknięcie tej sfery emocjonalno-społecznej, gdzie być może, tak jak mówiłam na początku, zaczęłam od tego studenta, który ma trudne studia, ją zaniedbaliśmy, bo nie mieliśmy możliwości udzielać się w jakiś organizacjach studenckich, nie byliśmy w harcerstwie, nie mogliśmy się rozwijać. A później tutaj jest jakaś społeczność, dołączamy do niej i dowiadujemy się czegoś o sobie. Właśnie ta sfera jest taka, że to nie są tylko zależności w pracy, tutaj szef mi powie, jakiś feedback da. Tylko to są takie zależności partnerskie, z taką życzliwością coś nam powie o nas samych i naprawdę to jest wiedza bezcenna moim zdaniem. To są jak prezenty, wiesz. Te informacje o sobie powinniśmy trzymać jak diamenty w takich skrzyneczkach.

T: Zwłaszcza, jak są takie osoby, ja do nich należę, dla których ważną częścią misji życiowej jest to, że ja już jestem typem społecznika i kiedy uciekam od tego, nie jestem szczęśliwy. Wiedza o tym po prostu ułatwia pewne wybory, że nawet kiedy ci ludzie powiedzą: “Machnij na to ręką”, po prostu robisz to dla siebie, de facto robisz to dla siebie, a przez to też robisz świat bardziej znośny dla innych.

Ja też nie wierzę tak do końca w ten tak zwany “work-life balance”, ale wydaje mi się, że bardziej adekwatnym obrazem jest balans pomiędzy tymi czterema sferami czyli żeby żadna nie przygniotła innej i żeby w każdej znaleźć złoty środek, próbować je wyważać, tak żebyśmy w tym naszym czasie w tygodniu, roku, kiedy go dzielimy, dzielimy go na godziny, dni, tygodnie, to żebyśmy wiedzieli, że każda z tych sfer wymaga czasu i warto tak na to spojrzeć. Jak jeszcze od czasu do czasu zrobimy taki checking, sprawdzając do tyłu, co z tą naszą misją, umówmy się, że mamy już ją spisaną na kartce, to gwarantujemy wam, że za roku czy za dwa, jak się do nas odezwiecie, powiecie, że to coś wam dało.

K: Jestem przekonana.

T: I co, to chyba na dzisiaj koniec.

K: Tak, na dzisiaj to koniec.

T: Dziękujemy bardzo i życzymy teraz, żebyście wyłączyli wszystko na chwilę i mogli się zastanowić, Kasia pewnie ma swoje techniki, pewnie się po prostu modli lub czyta Pismo Święte, ja z kolei medytuję, krócej lub dłużej, od trzech do piętnastu minut, zależy jak mi czas pozwala, uciekają mi różne myśli, ale też różne genialne mi przychodzą do głowy wtedy, więc dzisiaj zamiast tipa pięć minut w ciszy tylko dla siebie jeśli poświęcicie z włączonym, bądź wyłączonym podcaście Stacja Zmiana to właśnie będzie najlepszy prezent, jaki możecie zrobić.

K: Do usłyszenia.

Scroll to top